Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mistrzowie Polski razem i z osobna

Piotr Szydłowski

Źródło: Życie Warszawy

11.05.2006 04:17

(akt. 25.12.2018 20:31)

Sezon 2005/2006 rozgrywek polskiej ligi piłkarskiej dobiegnie końca już za dwa dni. Wczoraj poznaliśmy nowego mistrza Polski. Po upragniony tytuł sięgnęli piłkarze Legii Warszawa. W dotychczasowych meczach wystąpiło dwudziestu ośmiu graczy mistrzowskiej drużyny. Być może liczba ta nieznacznie urośnie po sobotnim spotkaniu z Wisłą Kraków. Dzisiejsze "Życie Warszawy" już teraz prezentuje drużynę mistrzów Polski 2006.
Łukasz Fabiański 21 lat, 28 meczów w lidze/0 goli. Po odejściu Artura Boruca chyba nikt nie wierzył, aby debiutujący w ekstraklasie 21-latek potrafił zastąpić reprezentacyjnego bramkarza. „Fabian” bronił jak natchniony. W ciągu pół roku gry w ekstraklasie zadebiutował w kadrze Janasa. Niewiasty w Warszawie za nim szaleją. Jest jednak wierny swojej dziewczynie. Wolne chwile spędza w domu przy muzyce i dobrej książce lub w kinie. Dickson Choto 25/17/1. Skała z Zimbabwe, uznawany za zawodnika nie do przejścia. Choć w polskiej lidze występuje szósty rok, dopiero w Legii pokazał swój kunszt. Grający w Celticu Glasgow Artur Boruc powiedział, że z Legii zabrałby takiego obrońcę. Śmiano się, że „Dixi” jest przemytnikiem, bo wysyłał do domu w Zimbabwe żonie i nowo narodzonemu synowi pieniądze ukryte w zabawce. Słynie z promiennego uśmiechu. Edson Luiz da Silva 29/8/3. Czapki z głów przed wirtuozem piłki. Takiego Brazylijczyka w polskiej lidze nie było nigdy. Niby niepozorny Pan z brzuszkiem, a uderzenie z lewej nogi ma zabójcze. Bramkarze w lidze modlą się, żeby spudłował, gdy podchodzi do rzutu wolnego. A on całuje piłkę, dokładnie przymierza i strzela fenomenalne bramki. Już mu czyszczą buty. Szybko stał się ulubieńcem publiczności. Bez niego nie byłoby mistrza. Marcin Rosłoń 28/12/0. Gdy był potrzebny, wyciągano go z drużyny rezerw i grał w pierwszym zespole. Gdy wszyscy byli zdrowi, znów występował w „dwójce”. Uznawany za najlepszego komentatora wśród piłkarzy i najlepszego piłkarza wśród komentatorów. Ostatnio częściej można go usłyszeć w Canal+, niż zobaczyć na boisku. Uwielbiany przez dziennikarzy radiowych, bo jego wypowiedzi nie trzeba było montować. Wojciech Szala 30/23/0. Drwiono z niego, że nie potrafi grać, że nie ma miejsca dla niego w składzie Legii. Trener Wdowczyk z przekonaniem stawiał na niego. A ten twardziel udowodnił, że daje sobie radę na każdej pozycji. Występował na bocznej obronie, stoperze, skrzydle i nawet w ataku. Rywale mają ogromne problemy, żeby go minąć. Doskonale pracuje nogami i łokciami. Nazywany jest królem Łokietkiem. Roger Guerreiro 24/11/3. Przebojowy, dynamiczny z bajeczną techniką. Do Legii przyszedł zimą wraz ze swoim rodakiem Edsonem dzięki menedżerowi Mariuszowi Piekarskiemu. Mistrz zakładania siatek rywalom. Najlepszy w drużynie Legii tancerz samby. Obiecał, że wszyscy piłkarze Legii będą wyginać się w rytm latynoskiego tańca. Sam ochoczo wziął się za naukę języka polskiego, by... podrywać warszawianki. Łukasz Surma 29/24/0. Najbardziej niedoceniany piłkarz. W środku pola haruje jak mrówka, rozbija ataki rywali. W tym roku wspomaga także ofensywnych pomocników. Menedżer Mariusz Piekarski uważa, że jest najlepszym defensywnym pomocnikiem w Polsce. Mówi się o nim, że jest przewodniczącym „grupy bankietowej”, która po przyjściu Wdowczyka tymczasowo zawiesiła działalność. Niekwestionowany lider drużyny. Bartosz Karwan 30/19/0. Jego umiejętności były znane wszystkim. Po powrocie z Herthy Berlin miał być wzmocnieniem zespołu. Z jego zdrowiem było tak jak z humorami. Raz nie chciał rozmawiać, innym razem był miły. Kontuzje i wiek uniemożliwiły mu stabilną formę. Potrafił grać porywająco, w następnym meczu zaskakująco słabo. Zasłużony dla Legii, choć dziś wyróżnia się tylko efektownym mercedesem. Piotr Włodarczyk 29/28/9. Podczas zgrupowań imponował skutecznością. W lidze jest fatalnie. Potrafi strzelać gole jak na zawołanie, ale i pudłować z karnych. Mimo to jest najskuteczniejszy w Legii w sezonie. Na koncie ma także najwięcej pseudonimów: Włodar, Nędza, Wąski, Pułkownik, a ostatnio Władeczek. Uchodzi także za największego modnisia w zespole. Ulubieniec dziennikarzy i pierwszy dowcipniś w drużynie. Cezary Kucharski 34/7/1. Mimo swego wieku wciąż imponuje umiejętnością zastawiania się. Najważniejsza jest jednak jego obecność w zespole. Potrafi krzyknąć w szatni i zmobilizować kolegów. Ma u zawodników posłuch. Ponoć został nawet honorowym prezesem „grupy bankietowej”. Po raz czwarty w Legii, więc za zasługi ma więcej luzu u trenera. Kibice i piłkarze darzą go ogromnym szacunkiem. Człowiek z wielkim charakterem. Grzegorz Bronowicki 26/10/0. Zimą sprowadzony na Łazienkowską z Górnika Łęczna, wygryzł ze składu Karwana i Szałachowskiego. Miał grać na prawej obronie, w większości spotkań wystąpił w pomocy. Prezentował się tak dobrze, że Janas powołał go do kadry. Przeżył w swym życiu wiele ciężkich chwil. Był zapaśnikiem, relegowano go z Górnika, pracował w kopalni. Dziś, dzięki ambicji i uporowi, zostało mu to wszystko wynagrodzone. Moussa Ouattara 25/17/3. Wynaleziony podczas turnieju dla bezrobotnych we Francji przez Marka Jóźwiaka, dostał przydomek Predator. Starć z nim starają się unikać zawodnicy przeciwnych drużyn. Z Dicksonem Choto stanowią parę trudną do przejścia w ekstraklasie. Trener Wdowczyk ma jednak z Moussą ciągłe problemy. Zawodnik wszedł w konflikt ze szkoleniowcem, bo w trakcie sezonu zażądał podwyżki. Tomasz Kiełbowicz 30/26/0. Dobry zawodnik, który bez problemu znalazłby miejsce w podstawowej jedenastce każdej polskiej pierwszoligowej drużyny. Tylko nie w Legii. Dlaczego? Bo Legia ma na lewej obronie Edsona, a na lewej pomocy Rogera. Dla Kiełbika zabrakło miejsca. To jego trzecie mistrzostwo wywalczone w Warszawie, a drugie z Legią. Jest jednym z najsympatyczniejszych i najskromniejszych piłkarzy Legii. Jakub Rzeźniczak 20/14/0. Utalentowany zawodnik miał mało okazji do gry w pierwszym składzie. Gdy któraś z dwóch „czarnych wież” (Dickson Choto, Moussa Ouattara) jest kontuzjowana, stara się ją godnie zastąpić. Jest niezwykle ambitny i zadziorny. Często schodząc z boiska, płacze ze złości, że mu coś nie wyszło. Wreszcie może przemieszczać się samochodem, bo ma już prawo jazdy. Mistrz gry na konsoli PlayStation. Veselin Djoković 30/8/1. Gdy występuje na boisku, nie zdarzyło się, żeby Legia przegrała spotkanie. Jest dobrym duchem drużyny. Może występować jako stoper, a także defensywny pomocnik. Nie w smak mu, że nie gra w podstawowej jedenastce, bo jest bardzo ambitnym człowiekiem. Słynie z tego, że nie odstawia nogi. Jest twardzielem. Nauczył się tego, gdy walczył na wojnie w byłej Jugosławii. Marcin Burkhardt 23/22/4. Został przesunięty do zespołu rezerw Amiki za picie alkoholu podczas zgrupowania, teraz nie bierze butelki do ręki. Miał być koniem trojańskim, a poprowadził Legię do mistrzostwa. Był tylko wypożyczony z Amiki, został wykupiony i zostanie w Legii. Był znanym bywalcem poznańskich lokali, teraz stroni od takich miejsc. Czy to wszystko tylko dzięki miłości do Sylwii? Nie. Po prostu zmądrzał. Aleksandar Vuković 27/16/1. Znów gra z 14, numerem, z którym czarował na boiskach, gdy zdobywał z Legią mistrzostwo w 2002 r. Podczas zgrupowań znów błyszczał formą, ale siedzi na ławce rezerwowych. Nieobliczalny piłkarz, który potrafi odwrócić losy spotkania. W 2002 r. kibice błagali: – „Aco” zostań. Gdy odchodził w 2004 r. nazwali go Pinokiem. Wyjaśnił wszystko i fani mu wybaczyli, bo znów pomógł zdobyć mistrza. Sebastian Szałachowski 22/27/7. Szybki jak błyskawica i cichy jak mysz pod miotłą. Potrafi wygrać mecz, umie także zagrać egoistycznie. Równie dynamiczny na skrzydle, jak i w ataku. Przed rokiem trafił z Górnika Łęczna, by się rozwijać, co już dziś widać gołym okiem. Może więcej pod względem sportowym niż komunikatywnym. Dziennikarze mówią o nim, że jest małą zadziorą. Już jest z niego pożytek, a będzie jeszcze większy. Dawid Janczyk 19/15/5. Największy talent i odkrycie tego sezonu. Już latem podczas zgrupowania w Austrii pokazał, że drzemią w nim ogromne możliwości. Otrzymał nawet powołanie do kadry Janasa, ale doznał kontuzji, która przeszkodziła w rozwoju jego talentu. Miał nie grać do końca sezonu. Nagle zmienił antybiotyki i stał się cud – ozdrowiał. Cichy, spokojny i małomówny. Woda sodowa do głowy mu nie uderzyła. Marcin Klatt 21/9/4. To bodaj najbardziej pechowy piłkarz. Nigdy w Legii nie strzelił gola, wychodząc w pierwszym składzie, a w roli rezerwowego zdobył w Bełchatowie trzy gole. Kontuzja w Lubinie w spotkaniu z Zagłębiem wydawała się niegroźna. Tymczasem przechodził długą rehabilitację w Szczecinie i nie mógł uczestniczyć w zimowych przygotowaniach Legii w Mrągowie, na Cyprze oraz w Hiszpanii. Michal Gottwald 25/3/1. Mówiono o nim, że jest piłkarzem z taśm wideo. Krytykowano Wdowczyka za zatrudnienie napastnika. Powoli udowadniał, że ci, którzy tak mówili, mylili się. Szybko okrzyknięto go drugim Stanko Svitlicą. Doznał lekkiej kontuzji, która, jak się później okazało, stała się groźną i wykluczyła go z gry do końca sezonu. Ma ogromny potencjał i umiejętności, których do końca nie zdążył zaprezentować. Dariusz Wdowczyk 44 lata. Ojciec sukcesu i niezwykły psycholog. Na starcie dał każdemu piłkarzowi równe szanse. Zaostrzył dyscyplinę w zespole. Wpoić zawodnikom, którzy w pięciu meczach zdobyli sześć punktów, że zostaną mistrzami Polski to ogromny dar. Zaskakiwał niekonwencjonalnymi rozwiązaniami taktycznymi. Nauczył piłkarzy walki do ostatnich minut. Tajemniczy, zagadkowy... mistrz Polski.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.