Moda na ligę polską
20.08.2007 10:53
W Zabrzu - ponad 15 tysięcy, w Lubinie -14 tysięcy. Tak dużo ludzi na trybunach tamtejszych stadionów nie było od czasów, gdy w europejskich pucharach Górnik grał z Juventusem Turyn (jesienią 1989 roku, 0:1), a Zagłębie z AC Milan (jesienią 1995 roku, 1:4). W Polsce coraz więcej kibiców chce oglądać polską ligę, mimo że nasza klubowa piłka na międzynarodowej arenie zupełnie się nie liczy. Okazuje się jednak, że mecze na krajowym podwórku są emocjonujące i dostarczają fanom oczekiwanych wrażeń.
To dlatego ponad 20 tysięcy sympatyków Lecha na stadionie w Poznaniu staje się normą, podobnie jak kilkanaście tysięcy widzów na meczach Wisły Kraków i Legii Warszawa. W minionej kolejce niemal komplet publiczności zameldował się na stadionach Widzewa i ŁKS (po 9 tysięcy), a mecz w Kielcach oglądało 8964 widzów, mimo że rywal był w sumie dość nieatrakcyjny (Odra Wodzisław).
Przy okazji minionej kolejki daje się zaobserwować wyraźny "frekwencyjny" podział: na Polskę A i Polskę B. Stadiony Odry, Groclinu to w gruncie rzeczy peryferia ligi, bo mecze w tych miastach chce oglądać tylko garstka zapaleńców. Osobna kwestia to problem stadionu Cracovii, który najpierw był zamknięty dla publiczności, a teraz - ze względów bezpieczeństwa - mogą go odwiedzać kibice, którzy wcześniej wykupią karnet na całą rundę jesienną. I wreszcie ważna lekcja dla bezdomnych klubów: mecz Zagłębia Sosnowiec z Polonią Bytom w Wodzisławiu oglądało 2 tysiące ludzi. W poprzednim sezonie na drugoligowym spotkaniu tych drużyn było trzy razy więcej kibiców. Ale gospodarzem tamtej potyczki była drużyna z Sosnowca. W rzeczywistości, a nie na papierze.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.