Moja Legia: Głupie tłumaczenia głupich porażek
24.10.2018 10:41
Kiedyś na mecz do Płocka wybrało się ok. 3 tysięcy naszych kibiców, aby zobaczyć na własne oczy, jak Legia pokonuje przeciętną Wisłę Płock. W dniu meczu pod Torwar zjechały się setki samochodów, a potem kawalkada ciągnąca się przez kilka kilometrów wyruszyła na spotkanie. W świecie kibicowskim tak liczna grupa pojechała wspierać swój klub pierwszy raz w historii. Odbiło się to głośnym echem w całej Polsce, i nie tylko. No i co było dalej? Dalej nasze „gwiazdy” przegrały w fatalnym stylu mecz z przeciętniakami z Płocka. To była żenada i wielki wstyd.
A co wyprawiały nasze „gwiazdy” w Gdańsku podczas spotkania z Lechią, gdy trenerem był Maciej Skorża? Mecz o wszystko, najważniejszy, jak się okazało, w sezonie. I co? I porażka 0:1. A po meczu oczywiście: „jesteśmy załamani” i „nie wiemy, jak mogliśmy nie wygrać tego spotkania”. Oni nigdy nie wiedzieli, jak to się stało, że przegrali ze słabszym przeciwnikiem.
Sezon 2014/2015. Trenerem był Norweg Henning Berg, którego w momencie przychodzenia do Legii okrzyknięto człowiekiem otwierającym nową erę w procesie szkoleniowym. I co? Osiem punktów przewagi rozeszło się nie wiadomo gdzie, a mistrzem został Lech. I nie ma winnych i nikt nie zostaje z klubu wywalony dyscyplinarnie za kompromitację. Bo to jest przecież tylko piłka...
Sezon 2015/2016 i mecz ze wspomnianym Lechem. Na ławce trenerskiej Stanisław Czerczesow. Lech nie wygrał meczu od kilku tygodni, aż przyszedł dzień gry przy Łazienkowskiej. I co? Bardzo słaby Lech wygrywa w Warszawie z bardzo mocnymi, tak się przynajmniej wydawało, gospodarzami. Na dodatek trenerem Lecha jest od kilku dni zwolniony jakiś czas temu z Legii Jan Urban, bo jego wizja rozwoju nie pasowała właścicielom warszawskiego klubu. A mecz z Termaliką Nieciecza przegrany 0:3? Przecież to też jest niepojęte nawet przez największe umysły. Beniaminek z budżetem w porównaniu z Legią minimalnym, w składzie zawodnicy niechciani w innych klubach, cały klub utrzymywany przez prywatną osobę produkującą kostkę brukową. Brawo Termalika!
Takich i podobnych meczów było zbyt dużo, aby o nich tak po prostu zapomnieć. Początek sezonu za czasów Jacka Magiery. Porażka w meczu o Superpuchar z Arką przy Łazienkowskiej, potem kompromitacja w Zabrzu z Górnikiem wtedy beniaminkiem i 3:1 w plecy, potem skandaliczne mecze w eliminacjach do Ligi Mistrzów i szczyt nieudolności w dwumeczu z Sheriffem Tiraspol. I kolejny raz nikt nic nie wie.
Kolejny przykład – przegrany w siedem minut mecz z Widzewem (ten 2:3). Gdy cała legijna Warszawa zaniemówiła i nie potrafiła zrozumieć, jak to się stało, że w najważniejszym meczu sezonu w taki sposób traci się gole, piłkarze po meczu, jakby nic się nie stało, poszli pobawić się do znanego wtedy klubu Tango.
Tak wspomina porażki w meczach „nie do przegrania" Wojciech Hadaj. Książka "Moja Legia" dostępna jest w internetowych księgarniach jak i stacjonarnych.
- Merlin
- Empik
Pozycję można kupić też w stacjonarnych księgarniach - m.in. w MPZ przy ul. Kondradowicza 4a w Warszawie i Piłsudskiego 108 w Józefowie, księgarnia NIKE przy ul. Puławskiej 11, w księgarni Baczyńskiego przy ul. Żeromskiego 81, Księgarnia Autorska w Złotych Tarasach oraz Warszawianka - Sentorska 40 oraz w samonach Świata Książki.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.