Pilka
fot. Marcin Szymczyk

Może się nie znam… Siwy dym

Redaktor Jerzy Zalewski

Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

27.12.2021 08:30

(akt. 27.12.2021 11:01)

Różnie się dzieje w piłkarskim świecie. Piłkarze i trenerzy realizują zadania, rozwijają się, realizują swoją karierę wg swoich możliwości i ofert jakie trzymają. Nie ma nic złego w negocjowaniu kontraktu, zmianie miejsca pracy, pójście za głosem serca lub rozumu. Jednak na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce.

Otóż selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa stanął właśnie przed taką sytuacją. Dostał ciekawą ofertę pracy od dużego klubu, jednego z największych w tamtej części świata. Lepszy klimat, ojczysty język, lepsze pieniądze i spory budżet transferowy – możliwość kreowania polityki transferowej wg własnego pomysłu. Jako alternatywa – mecze o wszystko z Reprezentacją średniego piłkarsko kraju z niewielkimi szansami na awans na Mundial i potencjalnie krótki czas pracy. Co więcej wyjątkowo słaba prasa w naszych mediach po meczu z Węgrami. Oczywiście możliwość prowadzenia najlepszego napastnika na świecie jest nobilitacją, ale jego otoczenie w kadrze pozostawia bardzo wiele do życzenia.  Zatem skoro pojawiła się fajna oferta – grzechem było nie skorzystać i selekcjoner Sousa zaproponował rozwiązanie kontraktu.

Uważam, że nie ma przypadku w całej tej sytuacji, bo ona była skrzętnie zaplanowana. Przyjmując ofertę doskonale wiedział że czasu na przygotowanie kadry do Mistrzostw Europy nie ma za wiele, więc postanowił wykorzystać ten czas na autopromocję, wszak różnych alibi nie brakowało. Nikt rozsądny nie oczekiwał cudów w pierwszych meczach kadry, ale remis z Węgrami przyjęto chłodno. W przygotowaniach przed Euro się przeliczył co zakończyło się porażką ze zlekceważoną Słowacją słusznie uznaną za blamaż i jedynym powodem dla którego przetrwał było ofensywniejsze ustawienie i dość obiecująca gra przeciwko Hiszpanii i Szwecji. Potem udana jesień aż do kolejnego blamażu z Węgrami na zamknięcie eliminacji. I po tym meczu dla mnie osobiście stało się jasne, że Sousie nie zależy na naszej kadrze.

Skład na ten mecz był aktem sabotażu i kosztował PZPN co najmniej 10 mln zł i rozstawienie w pierwszym meczu. Jak się później okazało straciliśmy możliwość gry w  najsłabszej części drabinki barażowej. Sousa nie planował jednak doprowadzić naszej kadry na Mundial, ale wykorzystać dobrze przepracowaną jesień z nią jako trampolinę do znalezienia lepszego miejsca do pracy i życia. Jakoś dziwnym trafem duża większość ofert spłynęła z Ameryki Południowej co dla mnie jest jasnym sygnałem, że właśnie tam trener Sousa wyznaczył swojemu managerowi jako pole do poszukiwań klubu lub reprezentacji. A gdy taką otrzymał – zapomniał że na przywitanie z Polakami cytował słowa polskiego Papieża i w trakcie Świąt Bożego Narodzenia bezczelnie zaproponował rozstanie tuż przed barażami.

Na szczęście Prezes Kulesza nie przyjął jego propozycji. To otwiera pole do przejęcia pałeczki i rozegrania tej sytuacji po naszemu. I uważam, że tego wyrachowanego typka powinniśmy rozegrać dokładnie tak, jak na to zasługuje. Jak? Otóż nakazać mu dokończenie dzieła i nie pozwolić na odejście do Brazylii. Flamengo zapewne będzie składać propozycję wykupienia jego kontraktu, jednak negocjacje powinny być przeciągane. Przeciągane tak długo, aż klub zrezygnuje bo nie będzie mógł już zwlekać. W tym samym czasie poszukałbym nowego Selekcjonera i potajemnie nakazał mu pracę na rzecz kadry. Poszukiwania nikogo by nie zdziwiły dopóki toczyłyby się negocjacje z klubem, a Sousa wciąż byłby w tym czasie na ważnym kontrakcie. Na miejscu Prezesa przestałbym mu pobłażać i wzywałbym go do siedziby związku nie rzadziej, niż co 2 tygodnie. Zażądałbym sprawozdań, rozpisek i planów, zaleciłbym oglądanie Ekstraklasy i skrupulatnie go rozliczał z każdego zadania. I koniec końców na jakiś tydzień przed powołaniami ogłosił wszem i wobec, że w związku z nierzetelną pracą, niewywiązywaniem się z powierzonych zadań i utratą zaufania ze strony Zarządu, jak i drużyny, powierzamy misję prowadzenia kadry nowemu człowiekowi. Osobiście widziałbym na tym miejscu Czesława Michniewicza lub Vladimira Petkovicia, ale na kogo nie postawią – szansa na awans będzie większa, niż z Sousą. Bo nam potrzeba kogoś, kto serio podejdzie do obowiązków. Odszkodowanie nam nic nie da – PZPN jest w dobrej kondycji finansowej i żadne pieniądze nie zadośćuczynią zachowaniu Sousy i postawienia naszej Reprezentacji w tak złym położeniu. Pokazałbym mu, że pieniądze to nie wszystko i powiedział „Thanx for your efforts”,  zaś w kuluarach na pożegnanie przytoczył mu słynny cytat o Fredzie z filmu „Chłopaki nie płaczą”…

Polecamy

Komentarze (83)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.