Nacho Novo: Chcę dawać dużo radości
24.03.2012 12:16
Nie boisz się, że w Legii będziesz musiał się zmierzyć z tą krytyką? Na razie idzie ci przeciętnie.
- Zawsze chcę dawać kibicom dużo radości, ale czasem jest tak, że człowiek tak się angażuje, podchodzi do meczu z taką obsesją, że w końcu nic nie wychodzi. Na razie w pierwszym składzie zagrałem dopiero trzy razy, ale jeszcze powalczę o herb Legii i pokażę, że jestem z kibicami.
W Polsce mawiamy, że kiedy trafia do naszej ligi zawodnik z dużym nazwiskiem, to najprawdopodobniej ma jakąś ukrytą wadę. Kew Jaliens z Wisły Kraków zapomniał, jak się gra w piłkę, Ljuboja zawsze był znany z toksycznego charakteru, a jaką wadę ma Nacho Novo?
- Chyba nie mam żadnej. Ludzie postrzegali mnie jako agresywnego gościa, ale wszystko zmienia się z wiekiem, człowiek dojrzewa. Czuję się bardzo dobrze, unikam problemów. Dziennikarze wypytywali mnie, czy przyjechałem do Legii na emeryturę, a ja zawsze zaprzeczałem. Obejrzałem na żywo wyjazdowy mecz ze Sportingiem Lizbona i Legia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zagraliśmy... To znaczy moi koledzy zagrali świetnie i to oni powinni awansować bez żadnych wątpliwości. Zabrakło jednak ostatniego podania w kilku akcjach.
Właśnie z powodu przywiązania do matki nie chciałeś na początku wyjechać za granicę, a jak się później okazało – to była kluczowa decyzja w twojej karierze.
- Mama bardzo źle przeżyła rozstanie z ojcem. Tak źle, że nawet próbowała odebrać sobie życie. Wchodzisz do domu i masz przed sobą taki widok... Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi. Było nam – mnie i siostrze – bardzo ciężko. W końcu zdecydowałem się na transfer do Szkocji. Kiedy przeniosłem się do Raith Rovers w 2001 mama co jakiś czas mnie odwiedzała. W Dundee było podobnie. Raz przyjechała na miesiąc, potem wróciła do Hiszpanii i po dwóch tygodniach zmarła. To były najtrudniejsze chwile w moim życiu. Przerażające. Była po operacji serca. Wszyscy mówili, że będzie dobrze. Ale potem się pogorszyło i musiała poddać się jeszcze jednej. Trener pozwolił mi polecieć do Hiszpanii, żeby ją odwiedzić. Miałem zarezerwowany lot z Edynburga do Madrytu, a potem przesiadka do La Corunii. Przez cały czas byłem w kontakcie z siostrą i wujkiem. Przekazywali mi kolejne informacje, a ja tylko płakałem. Straszna podróż. Kiedy wylądowałem w Madrycie, wujek powiedział, że mama zmarła.
Mam wrażenie, że tak naprawdę do momentu transferu do Glasgow Rangers miałeś często pod górkę. Szczególnie w życiu prywatnym.
- Cały wyjazd do Szkocji traktowałem jako przygodę. Chciałem zobaczyć, czy sprawdzę się w typowej lidze brytyjskiej, gdzie dominuje walka. Szczerze mówiąc, trochę się bałem. Nie miałem pojęcia, jak w Szkocji traktują piłkarzy kibice, nie znałem języka... Ale szybko zaprzyjaźniłem się z kilkoma Hiszpanami i nie było tak źle. Choć w Raith Rovers na początku za wiele nie zarabiałem. 250 funtów tygodniowo. Jedyne, na czym się skupiałem to piłka i nauka angielskiego.
Całą rozmowę z Nacho Novo można przeczytać tutaj.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.