News: Nacho Novo: Chcę dawać dużo radości

Nacho Novo: Chcę dawać dużo radości

Piotr Kamieniecki

Źródło: weszlo.com

24.03.2012 12:16

(akt. 11.12.2018 20:27)

- Najważniejsze, żebym zaczął strzelać bramki, bo to one dają mi życie. Muszę się skupić na normalnej grze, bo w meczu z Gryfem nie byłem sobą. Popełniałem błędy przy banalnych podaniach. Głupio traciłem piłkę. Jedyny plus jest taki, że dochodzę do sytuacji strzeleckich. Najgorzej by było, gdyby i to mi się nie udawało. Tak to bywa w życiu napastnika – kiedy strzelisz pierwszą bramkę, wszystko się otwiera. Liczę się uda, że w następnej kolejce, bo myślę, że zagram w pierwszym składzie. Zawsze tak do tego podchodzę – sam się w ten sposób motywuję. A jak nie wychodzę w pierwszym składzie, to daję z siebie trzy razy więcej, żeby udowodnić, że to ja powinienem grać - mówi w ciekawej rozmowie z Weszło pomocnik Legii, Nacho Novo.

Nie boisz się, że w Legii będziesz musiał się zmierzyć z tą krytyką? Na razie idzie ci przeciętnie.


- Zawsze chcę dawać kibicom dużo radości, ale czasem jest tak, że człowiek tak się angażuje, podchodzi do meczu z taką obsesją, że w końcu nic nie wychodzi. Na razie w pierwszym składzie zagrałem dopiero trzy razy, ale jeszcze powalczę o herb Legii i pokażę, że jestem z kibicami.


W Polsce mawiamy, że kiedy trafia do naszej ligi zawodnik z dużym nazwiskiem, to najprawdopodobniej ma jakąś ukrytą wadę. Kew Jaliens z Wisły Kraków zapomniał, jak się gra w piłkę, Ljuboja zawsze był znany z toksycznego charakteru, a jaką wadę ma Nacho Novo?


- Chyba nie mam żadnej. Ludzie postrzegali mnie jako agresywnego gościa, ale wszystko zmienia się z wiekiem, człowiek dojrzewa. Czuję się bardzo dobrze, unikam problemów. Dziennikarze wypytywali mnie, czy przyjechałem do Legii na emeryturę, a ja zawsze zaprzeczałem. Obejrzałem na żywo wyjazdowy mecz ze Sportingiem Lizbona i Legia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zagraliśmy... To znaczy moi koledzy zagrali świetnie i to oni powinni awansować bez żadnych wątpliwości. Zabrakło jednak ostatniego podania w kilku akcjach.


Właśnie z powodu przywiązania do matki nie chciałeś na początku wyjechać za granicę, a jak się później okazało – to była kluczowa decyzja w twojej karierze.


- Mama bardzo źle przeżyła rozstanie z ojcem. Tak źle, że nawet próbowała odebrać sobie życie. Wchodzisz do domu i masz przed sobą taki widok... Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi. Było nam – mnie i siostrze – bardzo ciężko. W końcu zdecydowałem się na transfer do Szkocji. Kiedy przeniosłem się do Raith Rovers w 2001 mama co jakiś czas mnie odwiedzała. W Dundee było podobnie. Raz przyjechała na miesiąc, potem wróciła do Hiszpanii i po dwóch tygodniach zmarła. To były najtrudniejsze chwile w moim życiu. Przerażające. Była po operacji serca. Wszyscy mówili, że będzie dobrze. Ale potem się pogorszyło i musiała poddać się jeszcze jednej. Trener pozwolił mi polecieć do Hiszpanii, żeby ją odwiedzić. Miałem zarezerwowany lot z Edynburga do Madrytu, a potem przesiadka do La Corunii. Przez cały czas byłem w kontakcie z siostrą i wujkiem. Przekazywali mi kolejne informacje, a ja tylko płakałem. Straszna podróż. Kiedy wylądowałem w Madrycie, wujek powiedział, że mama zmarła.


Mam wrażenie, że tak naprawdę do momentu transferu do Glasgow Rangers miałeś często pod górkę. Szczególnie w życiu prywatnym.


- Cały wyjazd do Szkocji traktowałem jako przygodę. Chciałem zobaczyć, czy sprawdzę się w typowej lidze brytyjskiej, gdzie dominuje walka. Szczerze mówiąc, trochę się bałem. Nie miałem pojęcia, jak w Szkocji traktują piłkarzy kibice, nie znałem języka... Ale szybko zaprzyjaźniłem się z kilkoma Hiszpanami i nie było tak źle. Choć w Raith Rovers na początku za wiele nie zarabiałem. 250 funtów tygodniowo. Jedyne, na czym się skupiałem to piłka i nauka angielskiego.

 

Całą rozmowę z Nacho Novo można przeczytać tutaj.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.