Domyślne zdjęcie Legia.Net

Najpiękniejszy mój świat...

Życie Warszawy

Źródło:

05.04.2004 00:00

(akt. 30.12.2018 15:16)

Każdy, kto urodził się w Warszawie najsilniej związany jest z miejscem, w którym się wychował. Na asfaltowym boisku przy ulicy Komorskiej na Grochowie już w wieku pięciu lat zacząłem kopać piłkę. Nic innego mnie nie interesowało. Tylko piła i piła ... Teraz dzieciaki siedzą przed komputerem albo skaczą pilotem po kanałach telewizyjnych. Wtedy wychodziło się na podwórko i od skończenia lekcji do zmroku kopało piłkę. Później zacząłem trenować na Legii, a jeszcze później na Agrykoli. Tata czy dziadek wozili mnie na zajęcia za Wisłę. Gdy wracałem, zamiast zabierać się za odrabianie lekcji, zostawałem na podwórku i rżnąłem w gałę. Tak kochałem tę grę, że nawet chory chodziłem na podwórko i kopałem futbolówkę. Kiedyś, gdy miałem gorączkę i uganiałem się za piłką, na boisku przydybała mnie mama. Pokrzyczała i ... poszła do domu. Najczęściej grałem ze starszymi. Fizycznie od nich odstawiałem, ale byłem niezły. Do dziś w czasie przerwy w rozgrywkach spotykam się ze starymi kumplami i kopiemy sobie piłkę. Tak silnie jestem związany z terenami przy Komorskiej, że nawet kupiłem sobie tam mieszkanie w nowym bloku. Żona miała opory, bo pochodzi z Czerniakowa i nie bardzo chciała się tu przeprowadzić. Przeważyło jednak to, że w pobliżu są moi rodzice. Cały czas czuję sentyment do Grochowa. Niestety, jak to bywa w tej dzielnicy, już dwa razy ukradziono mi radio z samochodu zaparkowanego w ... garażu. Dwa śluby z jedną kobietą W pierwszej klasie szkoły średniej, po powrocie z wycieczki, poszliśmy z Agnieszką na spacer. Chodziliśmy nad Wisłą po nabrzeżu, blisko Czerniakowskiej na wysokości stadionu Legii i w pewnym momencie, nie wiadomo dlaczego, pocałowaliśmy się. Było słodko. Zaczęliśmy, jak to się wtedy mówiło, ze sobą chodzić. Nie trwało to długo. Wróciliśmy do siebie w piątej klasie szkoły średniej. Po paru tygodniach, w 1999 roku, znów się rozstaliśmy. Kilka miesięcy później ... wzięliśmy ślub cywilny. Aga chciała, byśmy złożyli przyrzeczenie bardziej uroczyście. A po trzech latach stanęliśmy razem przed ołtarzem. Ja w garniturze, ona w pięknej, białej sukni. Można więc powiedzieć, że miałem dwa śluby z jedną kobietą. Owocem naszej miłości jest Julia, która sprawiła nam miłą niespodziankę na Nowy Rok, bo urodziła się 1 stycznia 2002 roku. Trzymając ją na rękach, po raz pierwszy w dorosłym życiu rozpłakałem się. To była moja najszczęśliwsza chwila. Nie byłem leserem Chodziłem do Technikum Ochrony Środowiska przy Górnośląskiej, a więc blisko Agrykoli. Namówił mnie do tego mój trener, Wiesław Golonka, który sam uczył WF w tej szkole. Przez pięć lat był moim wychowawcą. Miał mnie na oku i na treningach na Agrykoli, i w szkole. Jeśli chodzi o naukę, to chyba nikt nie miał ze mną zbytnich problemów. Nie byłem żadnym orłem, ale także nie leserowałem. Nigdy nie byłem zagrożony. Zachowanie? Niektóre moje młodzieńcze zagrywki nie podobały się nauczycielom. Najwięcej kłopotów przysparzałem katechetce. Dziś z perspektywy czasu jest mi trochę głupio. Z nauczycieli mile wspominam także polonistkę. Pani Radziwanowska chciała mnie nauczyć naszego języka. Nie miałem u niej żadnych forów, z tego powodu, że wyjeżdżam na zgrupowania kadry młodzieżowej, albo, że trener Golonka jest moim wychowawcą. Przeciwnie, zmuszała mnie do większego wysiłku. Jednak dzięki niej nauczyłem się pisać wypracowania, bo wcześniej tylko odpisywałem. Kaiser – nasza knajpa Radek Wróblewski zaprowadził mnie kiedyś na Chmielną. Tam poznałem szefa „Kaisera”, Adama, który jest wielkim kibicem Legii. Spodobała mi się miła atmosfera panująca w tym pubie. Jest wielki telebim, na którym pokazywane są mecze i mnóstwo gadżetów sportowych. Po każdym wygranym meczu idziemy tam z kolegami z drużyny. Chłopaki piją piwo, a ja malutkiego whisky’acza, bo za browarem nie przepadam. Chóralne śpiewy, piosenki legijne – takiej atmosfery chyba w żadnym innym pubie byśmy nie znaleźli. Zygmunt, motor, deska i feta Latem często z żoną i córką wybieramy się na Stare Miasto. Szczególnie dzień po meczu. Również z kolegami umawiam się, aby coś zjeść, napić się. Tu jest wspaniała atmosfera, czuje się starą Warszawę. Starówka to symbol naszego miasta, czuję do niej ogromny sentyment. Często z kolegą podjeżdżałem na motorze pod kolumnę Zygmunta i oglądałem, jak młodzież jeździ na deskorolkach, jakie nowe tricki prezentują. Przypomniały mi się wówczas młodzieńcze lata, bo sam kiedyś uwielbiałem śmigać na desce. Cudowne chwile na Starym Mieście przeżyłem też w 2002 roku, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Jechaliśmy wówczas po mieście odkrytym autobusem, śpiewając piosenki. Przy Zamku Królewskim czekała na nas niespodzianka: cały plac wypełniali kibice świętujący nasz sukces. Mój wkład w mistrzostwo był wprawdzie niewielki, bo jesienią doznałem kontuzji i długo nie grałem, ale tamto wieczorne spotkanie z fanami było niesamowite. Nie zapomnę tego do końca życia. Wychowany na Cześku Będąc rodowitym warszawiakiem, mieszkając tu i wychowując się, jestem bardzo mocno związany z moim miastem, a najbardziej z Grochowem. Ciężko byłoby mi się przeprowadzić. Jeżdżę na mecze do innych miast i nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać gdzie indziej. Jeżeli miałbym zmieniać klub, to tylko na zagraniczny. W żadnym polskim, innym niż Legia, nie będę grał. ITI zainwestuje w nasz klub i nadejdą lepsze czasy. Chciałbym jak najdłużej występować w Legii, ale czy pobiję rekord Lucjana Brychczego, tego nie wiem. Z Warszawą wiąże mnie jeszcze jedna rzecz. Mój ojciec był fanatykiem Czesława Niemena i od kiedy pamiętam, puszczał mi płyty winylowe z jego nagraniami. Dziś także chętnie wracam do tych nagrań. Moją ulubioną piosenką jest „Sen o Warszawie”, utwór, który stał się już legijnym hymnem. Szkoda tylko, że nie mogę go posłuchać, gdy wszyscy kibice na stadionie śpiewają przed meczem, bo wówczas jestem jeszcze w szatni. Ale to jest utwór o nas, warszawiakach i naszych wspomnieniach: Mam tak samo jak ty, miasto moje, a w nim, najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni... /Maciej Rowiński - Życie Warszawy/

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.