Napastnicy strzelają tylko u siebie
07.12.2009 08:33
W ogóle stołeczny zespół zdobył poza Warszawą zaledwie cztery bramki. - Jeśli nie poprawimy skuteczności, to będziemy się męczyć na wiosnę. Na wyjazdach straciliśmy przez to zbyt wiele punktów - stwierdził szkoleniowiec wicemistrzów Polski po ostatnim spotkaniu ligowym z Zagłębiem Lubin. Jako główny powód niepowodzeń Urban wskazał brak Takesure Chinyamy. Piłkarz z Zimbabwe po raz ostatni zagrał miesiąc temu, w spotkaniu z Wisłą Kraków. Od tamtej pory leczy kontuzjowane kolano i wróci na boisko dopiero na wiosnę. - W poprzednim sezonie w każdym meczu miał sytuacje i często je wykorzystywał. Mam nadzieję, że w kolejnej rundzie będzie do mojej dyspozycji - dodał szkoleniowiec z Łazienkowskiej.
Rzeczywiście Chinyama to od czasów Stanko Svitlicy najskuteczniejszy napastnik Legii. W tym sezonie zawodnik z Zimbabwe w meczach wyjazdowych spędził na boisku najwięcej minut. Efekt tego jest taki sam jak w przypadku pozostałych, czyli nie zdobył ani jednej bramki. Urban zwrócił również uwagę na inny aspekt - kontuzje. To wydaje się być główną przyczyną słabych wyników zawodników stołecznej drużyny, którzy mieli zdobywać dla niej bramki. Urazy wykluczają ich z gry wcale nie na długo, bo na dwa - trzy tygodnie. Jednak kilka takich przerw i zawodnikowi trudno utrzymać dobrą formę. Nie tylko piłkarską, ale przede wszystkim fizyczną. W Lubinie było to widoczne w przypadku Mięciela. Grając regularnie wykorzystałby zapewne przynajmniej jedną z trzech dobrych sytuacji. - One wcale nie były takie proste jak by się wszystkim wydawało - bronił się najskuteczniejszy legionista. Swoje problemy miał Grzelak (przywodziciel), teraz borykają się z nimi Szałachowski i Paluchowski.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.