Domyślne zdjęcie Legia.Net

Nasi sprawozdawcy

Bartek

Źródło:

28.05.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 18:04)

Z powodu zbliżających się wielkimi krokami Mistrzostw Świata w piłce nożnej postanowiłem na mój nowy felieton wybrać temat bezpośrednio związany z tą imprezą, czyli dotyczący komentarzy sportowych. Oprócz piłkarzy to właśnie komentatorzy odgrywają ważną rolę dla kibiców, których nie stać na oglądanie meczów na żywo. Komentowanie meczów piłkarskich to temat równie ognisty jak sama piłka nożna. Często emocje komentatorów przerastają kompetencje komunikacyjne odbiorców, ale ponieważ obserwowanie meczów w telewizji bez komentarza jest równie ekscytujące, co oglądanie teledysków bez muzyki, to naszym sprawozdawcom pomyłki możemy wybaczyć. A zdarzają się one, oj zdarzają! Należy jednak pamiętać, że nieraz sytuacja na boisku powoduje, iż trudno jest zebrać lub posegregować myśli (czasem jedna wyprzedza drugą, a ta już jest goniona przez trzecią) i łatwo wówczas o pomyłkę. Poniżej przedstawiam kilka cytatów, które swego czasu wzbudziły uśmiech na mojej twarzy:  „Włodek Smolarek krąży jak elektron koło jądra Zbyszka Bońka”  „Strzelił z półobrotu niczym kowboj na prerii”  „Z siedmiu metrów uderzył głową w słupek”  „Widać wielkie ożywienie w kroku Lewandowskiego”  „A potem Belgowie, nie wiem, gdzieś się chyba zadowolili” (!!!) Po tych przykładach widać wyraźnie, że jedną z cech języka komentatorów jest tworzenie zdań nierzadko dwuznacznych. Jestem pewien, że wygłaszając te kwestie sprawozdawcy nawet przez ułamek sekundy nie zastanawiali się nad tym, że to co powiedzieli zabrzmi tak, a nie inaczej, ale później i na ich twarzach zagościł uśmiech, gdy np. ktoś z rodziny powtórzył im ich „wyczyny”. Ale to nie jest jeszcze szczyt ich możliwości. Kolejną cechą tego specyficznego języka są zdania, które mają przekazać nam jakąś informację, jednak ich konstrukcja sprawia, że przeczą one same sobie, np.:  „Patrzą, przecierając szeroko oczy”  „Trzeciak zdobył gola po indywidualnej akcji całego zespołu”  „I znowu niecelne trafienie”  „Teraz precyzyjne wybicie na oślep obrońcy Śląska”  „Trener Boskov bezradnie rozkłada ręce zakrywając twarz” Atmosfera meczu niejednokrotnie udziela się komentatorowi tak bardzo, że tworzy on konstrukcje słowne na poziomie abstrakcyjnej poezji. Stosowane są wówczas bardzo ciekawe porównania, czy choćby zdania jakby inspirowane dziełami któregoś z „wieszczów”, co niekoniecznie pasuje do danej sytuacji, ale za to wzbudza śmiech nawet u najbardziej drętwych osób. Bo kto byłby w stanie zachować powagę w sytuacji, kiedy podczas meczu Brazylia – Szkocja wykonywany jest rzut karny, a z telewizora słychać komentarz: „Taffarel ustawia przed Szkotem niewidzialną ścianę swoich pragnień”? Czy też słysząc, jakże poetyckie, porównanie Andrzeja Zydorowicza z relacji meczu polskiej pierwszej ligi: „Witam państwa ze stadionu w Katowicach, przepraszam, że wyglądam jak duch na zamku, ale... rzęsista ulewa nad giekaesem”? Albo czytając artykuł w „Gazecie wyborczej” Jacka Sarzały o reprezentacji Polski w piłce nożnej po zwycięstwie z Norwegią: „Pokazała (reprezentacja), jak daleko można dojść, kiedy się tylko chce, sprawiła, że futbol – odrzucony wcześniej kamieniem odrazy – wraca bumerangiem odkupienia”? Rozumiem, że tekst nie musi, w takiej gazecie nawet nie powinien być pisany „na luzie”, ale takie sformułowania to chyba mała przesada. Wydaje mi się, że autor męczy się pisaniem sprawozdań sportowych, bo ambicje ma chyba znacznie większe. Te zapędy literackie... Zdarzają się także przypadki, kiedy to komentatorzy bardzo chcą się pochwalić swoją wiedzą, jednak nie zawsze im to wychodzi tak, jakby tego chcieli:  „Gol jest wtedy, kiedy piłka całym swoim obwodem przekroczy odległość równą obwodowi piłki”  „Jeszcze trzy minuty, czyli zatem około 100 sekund”  „Ta bramka nie mogła być uznana, gdyż – jak widać na powtórce – bramki nie było”  „Niemcy opierają swoje szanse na iluzorycznych argumentach, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie”  „Ciekawe, co w Montpellier, bo zdaje się, że dzisiaj jakieś zamachy bombowe zapowiadali. Tak się składa, że gdy odbywają się Mistrzostwa Świata, to zawsze temu towarzyszą jakieś dodatkowe atrakcje”  „Bracia bliźniacy Frank i Ronald de Boerowie, z których większość gra w Barcelonie” Kilka dni temu przy okazji meczu Anglia – Kamerun dowiedziałem się, że ostatni mecz Polski z Kamerunem zakończył się tradycyjnie wynikiem bezbramkowym. Szperając trochę w historii pojedynków polsko – kameruńskich wyszło na jaw, że ten ostatni mecz był drugim meczem obu tych drużyn. No, nie powiem, długa ta tradycja że ho ho! Kolejną cechą języka sprawozdawców sportowych jest humor wynikający z gry słów:  „Puścił Bąka lewą stroną” (Bąk to oczywiście nazwisko piłkarza)  „Piłka ugrzęzła gdzieś tam w ciałach warszawskich zawodników”  „Na boisko wszedł nierozgrzany Piecyk” (sytuacja jak z Bąkiem)  „Nóż na gardle wiązał nam nogi”  „Ten skórzany przedmiot pożądania 22 mężczyzn” (chodzi o piłkę). Ale nie tylko sprawozdawcy telewizyjni popełniają gafy. Komentatorzy radiowi wcale nie pozostają w tyle, że choćby wspomnę o takich „perełkach”, jak: „Kto strzelił bramkę? Chyba Mięciel, bo miał najwyżej uniesione ręce” (no tak, bardzo trafne spostrzeżenie) i „Przed szansą stanął Tomasz Jarzębowski. Jego główka przeleciała nad głowami innych zawodników...” (w tym przypadku możemy się zastanawiać, czy pan, który to mówi jest świadkiem meczu piłkarskiego czy może jakiegoś mordobicia). Podobnie wysoki poziom humoru znajdziemy w wypowiedziach piłkarzy i trenerów. U zawodników wynika to ze zmęczenia, emocji i, nie ukrywajmy, często po prostu braku wykształcenia. Natomiast nasi „fachowcy” od piłki nożnej już się tym charakteryzują, że współczynnik poczucia humoru mają zazwyczaj wysoki. Prym wiodą tu Wojciech Łazarek i Jan Tomaszewski, których teksty naprawdę potrafią zwalić z nóg. Ten pierwszy na pytanie „Jak ocenia Pan występ reprezentanta kraju Bartosza Karwana?” odpowiedział: „Bardzo przyzwoicie. Ten chłopak jest jak taka wiejska baba – rośnie nam w piecu”. Jeśli chodzi o pana Tomaszewskiego, to w magazynie piłkarskim „Gol” bije on wszelkie rekordy. Najbardziej podobał mi się tekst o stanie polskich stadionów, który mimo iż śmieszny, to niestety, jest też bardzo prawdziwy: „Niedawno do Polski przyjechali przedstawiciele UEFA, by sprawdzić stan polskich boisk. Gdy wchodzili na stadion, do prezesa klubu zwracali się per kustoszu, ponieważ myśleli, że znajdują się w skansenie”! Niemałe poczucie humoru wykazał też selekcjoner reprezentacji Polski po awansie do tegorocznych Mistrzostw Świata. Na pytanie, jak procentowo ocenia szanse na awans z grupy, odpowiedział: „No, my Polacy to zawsze zaczynamy od czterdziestu procent!”. Wymienione do tej pory pomyłki naszych rodzimych komentatorów to tylko kropla w morzu – w rzeczywistości jest ich znacznie więcej. Ale co z tego? Może mój styl pisania wskazywał, że naśmiewam się z pana Szpakowskiego i spółki, jednak tak naprawdę bardzo doceniam ich pracę. Jest ona naprawdę ciężka, sytuacje na boisku zmieniają się znacznie szybciej niż ktokolwiek mógłby za nimi słownie nadążyć, komentatorzy również są kibicami i tak samo, jak chociażby ja, ulegają emocjom, a wtedy nietrudno o plątanie się języka. Poza tym, jak już wcześniej wspominałem, oglądanie meczu bez komentarza – przynajmniej dla mnie – jest bez sensu, a teksty typu tych, które wymieniłem, są w stanie polepszyć chociaż odrobinę humor kibicowi, którego drużyna, niestety, przegrywa. A zapewniam, że dla prawdziwego kibica w takich momentach szczypta humoru jest jak najbardziej wskazana. Od autora: tekst ten jest jakby hołdem dla naszych komentatorów. Wiem, że czasami gadają oni takie farmazony że to głowa mała, no ale jednak doceńmy ich. Mogliby być gorsi :)

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.