O pięciu takich, co mogli wzmocnić Legię
23.12.2012 09:40
Daisuke Matsui (skrzydłowy/ofensywny pomocnik) czyli Ostatni samuraj
Wielokrotny reprezentant Japonii pojawił się na cypryjskim zgrupowaniu na początku tego roku. Urodzony w Kyoto zawodnik w swoim piłkarskim CV wpisane miał tak uznane na europejskim rynku marki jak Le Mans, Saint-Etienne czy Grenoble. W tym ostatnim klubie występował z Danijelem Ljuboją. - To mój kolega, grałem z nim w jednym zespole. Dobrze gra prawą nogą i głową, jest szybki. Dobry piłkarz – opowiadał o Daisuke „Ljubo”. W podobnym tonie na temat zawodnika wypowiadali się były zawodnik i trener klubu z Łazienkowskiej Stefan Białas oraz polski menadżer działający na rynku francuskim - Tadeusz Fogiel. Wysokie umiejętności potwierdził czarując techniką na treningach. Równie dobrze prezentował się podczas przedsezonowych sparingów. Swoją postawą zjednał sobie uznanie wśród legionistów: - Jeżeli tacy zawodnicy mają przyjeżdżać na testy do naszej drużyny, to oby było ich jak najwięcej – komplementował Japończyka Michał Żewłakow. Pojawiły się jednak pewne problemy. Okazało się, że pomiędzy graczem z kraju kwitnącej wiśni a klubem pojawiły się rozbieżności finansowe. Do tego, Maciej Skorża liczył na zakontraktowanie klasycznego snajpera – taki był bowiem priorytet transferowy. Legia nie mogła również dojść do porozumienia z ówczesnym klubem Japończyka, francuskim Dijon. Ostatecznie, Matsui zagrał w barwach „Wojskowych” w dwóch sparingach – z APOEL-em II Nikozja oraz Arisem Limassol. We wrześniu związał się rocznym kontraktem z bułgarską Slavią Sofia.
Wartość rynkowa (według transfermarkt): 600,000 euro
Maicon de Oliveira (napastnik) czyli Ukraińska samba
W listopadzie 2010 roku na testy przyjechali 23-letni brazylijski napastnik Maicon oraz bośniak Numir Fajić. Latynos był graczem Wołynia Łuck, dla którego strzelił trzynaście bramek w ukraińskiej drugiej lidze i przez to wydatnie przyczynił się do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przez kilka dni trenował w zimowych warunkach z pierwszą drużyną Legii. Zagrał również w gierce treningowej i strzelił dwie bramki. - Zarówno Brazylijczyk, jak i Bośniak mają łatwość znalezienia się w dogodnej sytuacji. Teraz muszę przemyśleć, czy chcę ich zaprosić na kolejną fazę testów na zgrupowanie na Cyprze – powiedział Maciej Skorża. Na Wyspę Afrodyty Brazylijczyk jednak nie pojechał. Wołyń wypożyczył swojego snajpera do Steauy Bukareszt za 200 tysięcy euro. W Rumunii Maicon kariery nie zrobił, ale do swojego CV dopisał zdobyty puchar kraju. Powrócił na Ukrainę i ponownie stał się bohaterem Łucka. W sezonie 2011/2012 strzelił dla Wołynia czternaście bramek i został (ex aequo z Jewhenem Seleznyowem z Szachtara Donieck) królem strzelców ukraińskiej Premier Ligii. Świetną postawą na boisku Maicon zapracował na zainteresowanie swoją osobą największych klubowych potęg. Latem 2012 roku zawodnik związał się (trzyletnią umową) z gigantem z Donbas Areny Szachtarem Donieck. We wrześniu jednak trener „górników” Mircea Lucescu uznał, że Brazylijczyk ma za duże zaległości treningowe i nie ma szans na grę w pierwszym składzie. Maicon został wypożyczony do Żorii Ługańsk. Oficjalny debiut zaliczył w spotkaniu z … drużyną Lucescu, który zakończył się zwycięstwem Szachtara 3:0. – Jeśli Maicon potwierdzi swoje wysokie umiejętności to rozważymy jego powrót. Ważnym jest aby grał i pomagał Żorii, powrócił do swojej wysokiej formy, którą prezentował w Wołyniu. On posiada umiejętności i wszystko zależy od niego czy je wykorzysta – powiedział po meczu o Brazylijczyku rumuński trener Szachtara.
Wartość rynkowa (według transfermarkt): 1,800,000 euro
Emmanuel Clottey (napastnik) czyli Snajper na Ligę Mistrzów
24-letni Ghańczyk przyjechał na testy do Legii w czerwcu ubiegłego roku. Sprawdzian trwał sześć dni, a Clottey dostał szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności w sparingu z płocką Wisłą. W meczu z „nafciarzami” zdobył bramkę oraz asystował przy trafieniu Michała Żyro, ale ostatecznie nie przekonał do siebie Macieja Skorży. Clottey był wówczas zawodnikiem Berekum Chelsea, zespołu ghańskiej ekstraklasy. Już wcześniej, przed epizodem na Łazienkowskiej, napastnik próbował swoich sił w Europie. Jednak jego wypożyczenia do zespołów ze starego kontynentu: austriackiego Wackera oraz duńskiego Odense, okazały się pomyłką. Po oblanych testach Clottey się nie załamał, powrócił do ojczyzny i dalej reprezentował barwy ghańskiej Chelsea. Momentem przełomowym w jego karierze były występy w afrykańskiej odmianie Ligi Mistrzów. O Emmanuelu usłyszał cały piłkarski świat, po tym jak zdobył dwanaście bramek i został królem strzelców tych rozgrywek. Zabrakło mu jednego gola do pobicia rekordu Stephena Worgu, który w 2007 roku zdobył trzynaście bramek dla nigeryjskiej Enyimby. O Clotteyu zrobiło się głośno, a afrykańskie portale sportowe wspominały o zainteresowaniu ze strony piłkarskich gigantów. AS Roma była gotowa zapłacić za Ghańczyka trzy miliony funtów, jednak prawdziwą bitwę o podpis Emmanuela pod kontraktem stoczyły Al Wasl ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz egipski Al Ahly. Wydawało się, że to właśnie w jednym z tych klubów Clottey będzie kontynuował swoją karierę. Bezkonkurencyjną ofertę złożył jednak tunezyjski Esperance – półtora miliona dolarów za transfer dla Berekum oraz 500 000 dolarów za rok gry dla Emmanuela. Przejście Clotteya do ligi tunezyjskiej wywołało wiele kontrowersji. – To idealny ruch dla Emmanuela. Esperance ma ogromne możliwości. Powinniście przyjechać i zobaczyć ich infrastrukturę. Wiele klubów w Europie nigdy nie osiągnie poziomu profesjonalizmu, jaki prezentuje Esperance. Umowa jest bardzo dobra zarówno dla niego jak i Berekum – bronił przeprowadzki podopiecznego jego menadżer. Clottey zaprezentował się kibicom Esperance najlepiej jak potrafił – strzelił bramkę przeciwko Olympique du Kef. – Wierzę, że to dopiero początek. Jestem wdzięczny Bogu. Wierzę, że On pozwoli mi zabłysnąć. Ja będę dalej ciężko trenował by nawiązać do swojego wyczynu w CAF – powiedział po swoim premierowym trafieniu Emmanuel.
Wartość rynkowa (według transfermarkt): 1,000,000
Bernard Parker (pomocnik/napastnik) czyli „Polskiej ligi nie znam. Ponoć jest fajna.”
Parker pojawił się na testach w Legii podczas pierwszej kadencji Jana Urbana w klubie. Wraz z nim sprawdzian przechodzili James Medidlane oraz Mario Booysen. - Wszyscy mówią o testach, ale ja nie przyjechałem tu, by się promować. Chcę grać. Mogę występować w pomocy, mogę też grać w napadzie. Polskiej ligi nie znam. Ponoć jest fajna. Miałem wstępną propozycję z Manchesteru City, ale ostatecznie okazało się, że tam nie dadzą mi szansy. Uznałem, że promocja przez wschód Europy będzie skuteczniejsza – mówił pytany przez dziennikarzy Parker. Reprezentant RPA zagrał w sparingu z niemieckim Rot Weiss Essen i nie zachwycił trenera Urbana. - Parker się starał, ale jego warunki fizyczne nie są imponujące, więc może mieć problemy z grą w polskiej lidze – podsumował występ napastnika szkoleniowiec legionistów. Testy się nie udały, a gracz wrócił do Afryki i kontynuował swoją karierę w Thanda Royal Zulu. W grudniu 2008 roku pojawiły się informacje, że zainteresowana pozyskaniem napastnika Bafana-bafana jest Crvena Zvezda Belgrad. Parker spełnił swoje marzenie o przenosinach na Stary Kontynent i rundę wiosenną spędził grając w barwach serbskiego zespołu. Skuszony lukratywnym kontraktem liczył, że to początek udanej przygody z europejskim futbolem. Szybko jednak okazało się, że Crvena ma poważne problemy finansowe i obiecane w kontrakcie sumy są jedynie mrzonką. Oburzony Bernard Parker postanowił działać i wraz z kolegą z zespołu Mohammedem-Awal Issahem pozwał serbskiego giganta. Wszystkie zawirowania nie wpłynęły w znaczącym stopniu na boiskową formę Parkera. Zawodnik znalazł się w kadrze RPA na Puchar Konfederacji w 2009 roku i został jej bohaterem. 17 czerwca 2009 roku zapewnił swojej reprezentacji zwycięstwo 2:0 nad Nową Zelandią w meczu o wyjście z grupy. Ostatecznie, RPA odpadło z turnieju, po przegranej w półfinale z Brazylią. Parker pozostawił po sobie na tyle dobre wrażenie, że holenderskie Twente zapłaciło za niego około milion euro. Przeprowadzka do Eredivisie okazała się pomyłką, napastnik większość czasu spędzał na ławce rezerwowych. W siedemnastu występach Parker ani razu nie trafił do bramki. Zniecierpliwiony postanowił więc poszukać nowego klubu. W grudniu 2010 roku pojawił się na testach w Leicester City. To jednak nie Anglia, a Grecja stała się kolejnym przystankiem w jego karierze. Reprezentant RPA został wypożyczony do Panserraikosu. Hellady nie podbił – zdobył zaledwie jedną bramkę w dwunastu spotkaniach. Sławę przyniosła mu akcja w meczu z Larissą, gdy wykonał dwa razy z rzędu ruletkę z piłką i minął zaskoczonych graczy drużyny przeciwnej. Filmik ze sztuczką techniczną obiegł cały świat i stał się hitem Internetu. Zawiedziony Parker postanowił wrócić do ojczyzny. Podpisał kontrakt z zespołem ligi RPA – Kaizer Chiefs i… odzyskał skuteczność. W meczu przeciwko AmaZulu strzelił cztery bramki, a jego drużyna wygrała 6:0. – Byłem bardzo szczęśliwy. Po strzeleniu czterech bramek nie mogę jednak spocząć na laurach. Dalej muszę potwierdzać swoją dobrą formę. Przed nami długi sezon. Otrzymujemy wspaniałe wsparcie od fanów i jeśli damy z siebie wszystko to czekają nas kolejne, wspaniałe chwile – podsumował swój wyczyn Bernard Parker.
Wartość rynkowa (według transfermarkt): 800,000 euro
Dalibor Veselinović (napastnik) czyli Tańczący ze sztangami
Serbski gigant (198 cm wzrostu) pojawił się w Legii w czerwcu 2008 roku. Veselinović był wtedy graczem OFK Belgrad. - Podróż miałem męczącą. Trening też. Akurat trafiłem na bieganie i ćwiczenia ze sztangami. Ale cieszę się, że tu jestem. Legia to klub znany także i u nas. Sytuacja, że w zespole jest dwóch moich rodaków, bardzo mi odpowiada. Miro Radović i Aco Vuković sporo mi pomagają – opowiadał rozentuzjazmowany Dalibor. Napastnik pojechał z warszawskim klubem na zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego i dostał szansę zaprezentowania się w meczu z Amkarem Perm. Sparing zakończył się bezbramkowym remisem, a Veselinović niczym się nie wyróżnił. - To był mój debiut w drużynie Legii, ale moja gra musi być w następnych spotkaniach dużo, dużo lepsza. Przyznam, że nie jestem usatysfakcjonowany swoim występem. Jest jeszcze między mną i kolegami na boisku trochę problemów ze zrozumieniem – krytycznie podsumował swój występ Serb. Dwa dni później Veselinović opuścił zgrupowanie legionistów. Już 20 sierpnia 2008 roku złożył podpis pod kontraktem ze spadkowiczem z Ligue 1, RC Lens. W drugiej lidze francuskiej kariery nie zrobił. Najlepiej zaprezentował się w swoim debiucie, czyli wyjazdowym meczu z Angers. Na boisku pojawił się w 79. minucie spotkania i już po jedenastu minutach mógł cieszyć się z premierowego trafienia. Dzięki bramce Veselinovicia, Lens uratowało punkt, a mecz zakończył się wynikiem 2:2. Do końca sezonu zagrał jednak już tylko w trzech meczach, w których łącznie na boisku spędził zaledwie 54 minuty. Serb postanowił więc zamienić Ligue 2 na drugą ligę belgijską. W niecały rok po zawarciu umowy z Lens, podpisał kontrakt z Fc Brussels. W zespole z gminy Sint-Jans-Molenbeek potwierdził swoje snajperskie umiejętności. Już w drugim, oficjalnym meczu zdobył dwie bramki, a jego drużyna ograła na wyjeździe RFC Antwerpię 3:1. Do końca roku dorzucił sześć następnych (w spotkaniu z KSK Ronse popisał się nawet hat-trickiem). W rundzie wiosennej nie zwolnił tempa i licznik bramek zatrzymał się na czternastu. Prawdziwa eksplozja formy przyszła wraz z rundą jesienną sezonu 2010/2011. Veselinović potwierdził swój talent i powtórzył swoje strzeleckie osiągnięcie. Z tą różnicą, że czternaście bramek zdobył w czternastu spotkaniach (!). O utalentowanym snajperze dowiedziała się cała Europa, a do małego klubu z Brukseli przychodziły zapytania z takich zespołów, jak Espanyol, Torino, Genoa czy Chievo Werona. Serbski gigant postanowił jednak pozostać w Belgii i 16 grudnia 2010 roku podpisał kontrakt z Anderlechtem Bruksela. Veselinović związał się z „fiołkami” pięcioletnim kontraktem. – Przechodząc do Anderlechtu kierowałem się swoim sercem. Zawsze powtarzałem sobie, że jeśli będę dobrze grał i strzelał bramki dla Fc Brussels, to będę miał szansę dołączyć do tak silnego klubu. Jestem przekonany, że będę w stanie szybko zaadaptować się w nowym środowisku i zacząć strzelać gole – powiedział dla oficjalnej strony Anderlechtu uradowany Veselinović. Na swoją pierwszą bramkę dla fioletowo-białych musiał czekać do kwietnia 2011 roku i … na tym poprzestał. Nie nawiązał do swojej fenomenalnej formy z drugiej ligi i sztab szkoleniowy klubu postanowił go wypożyczyć. Doświadczenie na boiskach Jupiler League Veselinović miał zdobywać w K.V. Kortrijk. – Dalibor zasłużył na to by grać więcej, a w Anderlechcie jest bardzo duża konkurencja. Dlatego zdecydowaliśmy się go wysłać do Kortrijk. Tam będzie miał więcej okazji do gry. Dalibor nie mógł przebić się do składu w Brukseli, a on wciąż musi robić postępy. Dlatego też podjęliśmy decyzję, żeby umowa nie zawierała opcji pierwokupu – powiedział dyrektor generalny „fiołków” Herman Van Holsbeeck. W Kortrijk szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie i zaczął trafiać do siatki. Sezon 2011/2012 zakończył z dorobkiem dwunastu bramek we wszystkich rozgrywkach. Na sztabie szkoleniowym Anderlechtu jednak nie zrobiło to wrażenia i w obecnym sezonie Veselinović przebywa na wypożyczeniu w Beerschot AC. Obecnie Serb ma na swoim koncie cztery bramki i jest jednym z dwóch najskuteczniejszych piłkarzy „szczurów”.
Wartość rynkowa (według transfermarkt): 1,000,000 euro
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.