O tych, którzy psują poziom ligi
09.03.2003 00:00
Zgadzam się – kilku piłkarzy, którzy zostali w ostatnim czasie sprowadzeni do Polski, by grać w naszej lidze, przyczyniło się do podwyższenia jej poziomu. Jednak statystyki nie kłamią – byli oni w zdecydowanej mniejszości.
Więcej było zawodników, którzy nie dali ekstraklasie absolutnie nic, w zamian zgarniając duże pieniądze, które wyłożyli naiwni prezesi niektórych naszych klubów, myślący, że za granicą o wiele łatwiej znaleźć człowieka, który podwyższy poziom gry drużyny.
A prawda jest taka, że by znaleźć grajka, którego wysokie umiejętności nie pozostawiają wątpliwości, trzeba zwykle wyłożyć trochę pieniędzy. A nie od dziś wiadomo, że pieniędzy nie ma, a często gracze ci sprowadzani są na oślep, bierze się wielu, niejako „w pakiecie” (jak Widzew), mając nadzieje, że przynajmniej jeden spełni oczekiwania. A nie można znaleźć ku temu żadnych racjonalnych przesłanek. Na oślep piłkarzy nie sprowadzała piłkarzy ani Wisła, ani Legia. Uche oraz Vuković i Svitlica to obecnie wyróżniający się zawodnicy naszej ligi. Jednak to, jak wspomniałem, tylko chlubny wyjątek, który potwierdza regułę.
Jedna sprawa to umiejętności, a druga – aklimatyzacja. Zwykle jako alternatywa dla piłkarzy z zagranicy traktowana jest młodzież. Tam, gdzie nie ma obcokrajowców, tam jest ona i zazwyczaj wychodzi to nie najgorzej klubowi. Zawodnik z naszego kraju ze zrozumiałych względów nie potrzebuje czasu na przystosowanie się do naszego kraju. A nawet niezły piłkarz, który pochodzi z tak egzotycznego kraju, jak choćby Brazylia, prawdopodobnie może nie poradzić sobie w Polsce ze względu na barierę językową, inne warunki atmosferyczne, odmienny styl gry panujący na polskich boiskach itd.
Pieniądze, które płaci się jednemu zawodnikowi spoza naszego państwa, można zainwestować w rozwój kilku zdolnych, rokujących nadzieje nastolatków, którzy po przebyciu kilkuletniego procesu szkolenia będą pożyteczni dla klubu. Ale prezesi na młodzież nie wydają, bo chcą kasy od zaraz. Przecież wówczas, gdy z tych aktualnie młodych zawodników będzie pożytek, ich może już nie być w klubie. I tu jest pat.
Jeśli rządzący klubami na pewno nie chcą zainwestować w młodzież, to przecież lepiej, niż na wspomnianych pseudo-gwiazdorów wyłożyć pieniądze na stadion, który może być ładną wizytówką klubu, a także cele marketingowe.
O tym, że sprowadzanie takich obcokrajowców, którzy nic sobą nie wnoszą, a tylko zgarniają duże pieniądze, nie ma sensu już przekonywać. Lecz parę przykładów podać wypada.
Pierwszy z brzegu to Wisła Kraków, główny pretendent do tytułu. Bramkarz Hughes popełnia błąd za błędem, a u krakowskich szefów jego notowania są wciąż wysokie. Ktoś może twierdzić inaczej, ale moim zdaniem narodowość odgrywa tu ważną rolę. Gdyby Polak puścił tyle szmat już dawno zostałby wyrzucony z klubu, albo w najlepszym wypadku odstawiony na ławkę. Moussa Yahaya zarabiał w Warszawie spore pieniądze, a to dlatego, że przedtem tylko parę razy błysnął w barwach katowickiego GKS-u. Zresztą znów jest w Katowicach, znów ustawiała się po niego kolejka chętnych, mimo, że jesienią prezentował się żenująco słabo. KSZO Ostrowiec wzięło zimą Ibrahima Sundaya. Nie mówię już o marnym poziomie tego kopacza, bo co do tego nie mam pewności (przecież jesienią nie zagrał on w żadnego meczu w ekstraklasie). Chodzi o wielkie długi ostrowieckich prezesów w stosunku do innych graczy. Ani myślano o ich spłaceniu, a sprowadzono wspomnianego Sundaya, a także innego Nigeryjczyka – Maxwella Kalu, który zupełnie nie sprawdził się w Łodzi. Wspomniana Łódź i Widzew to zresztą najgorszy przykład. W pierwszej kadrze tej drużyny znajdują się tacy piłkarze, jak Mrvaljević, Perez, Vera, Andjelković i Darci. Ich nazwiska brzmią efektownie. Im efektownie zdarza się zagrać dwa razy na rundę. A mimo to nadal w mieście włókniarzy ich trzymają. Gdyby tego nie robili musieliby skorzystać parę razy z uzdolnionych juniorów Widzewa, którzy z całą pewnością graliby lepiej, a brali mniej. Oszczędzam Giuliano. On jeden gra jako tako. A obcokrajowców jest w Widzewie sześciu. A więc szansa na sprowadzenie dobrego zawodnika zza granicy wynosi 1:6. Tak mówią fakty. Fanów Szczakowianki zawiódł zupełnie Salami. Całą jesień praktycznie przespał. Żenujący poziom prezentował Adżem ze szczecińskiej Pogoni. Podobnie, jak legionista Gusnić. Niewiele lepszy był Dobi.
To przykłady z ostatniej jesieni. A w niedawnych paru latach takich przypadków zanotowano o wiele więcej. Z kolei trenerzy nie potrafią poznać się na wielu talentach, jak choćby na Michale Janickim, który szybciej, niż w naszej ekstraklasie zadebiutował w niemieckiej Bundeslidze. Jednak nie zawsze tak dobrze toczą się losy piłkarskich emigrantów w młodym wieku. Często zdenerwowani, że nie mogą zdobyć zaufania trenerów ligowych, jadą za granicę i trwonią talent. Często też nasze kluby przyczyniają się do zmarnowania talentów wielu zawodników młodej generacji, nie dając im szansy. Zamiast nich grają słabi obcokrajowcy. Nie służy to nikomu. Polska liga traci pieniądze i – przede wszystkim – talenty. Gdyby inaczej może i ekstraklasa byłaby inna – dużo lepsza.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.