Oceny piłkarzy Legii za mecz z Aston Villą – zrobili, co mogli
02.12.2023 20:10
Gra zespołu 6 (5,25 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Gospodarze wyszli na boisko wysoko ustawioną obroną, podobnie uczynili też legioniści. Oba zespoły zaczęły więc od gry długim podaniem mijającym linię obrony, „Wojskowi” kierowali je jak zwykle na Wszołka, natomiast Anglicy kierowali je do pary napastników lub prawego pomocnika. Dało to gospodarzom od razu efekty w postaci paru sytuacji podbramkowych i jednego gola. Obrońcy Legii nie byli w stanie nadążyć za piekielnie szybkimi napastnikami Aston Villi, widać było czemu jeden Moussa Diaby jest wart więcej niż cała kadra Legii razem wzięta. Legionistów to jednak nie zraziło i nie zmienili taktyki, grając wysoko i stosując pressing pod bramką gospodarzy. I to ambitne bieganie w pressingu i cierpliwość przyniosły efekty, bo lekceważący nieco legionistów Anglicy stracili piłkę pod własnym polem karnym, a Muci kapitalnym strzałem wyrównał stan meczu. Do końca pierwszej połowy legioniści grali jak równy z równym z czwartym obecnie zespołem Premier League na jego boisku, co jest naprawdę wielkim wyczynem. Podobnie wyglądał początek drugiej połowy, gdy obie drużyny miały doskonałe okazje na zmianę wyniku, gospodarzy uratowała poprzeczka, legionistów Tobiasz. Niestety wkrótce padł gol dla Aston Villi po stałym fragmencie gry, a potem sił „Wojskowym” po pierwszej, niezwykle intensywnej pierwszej połowie, zaczęło szybko ubywać. Nie dali świeżych sił rezerwowi, Aston Villa przesunęła grę na połowę Legii i kontrolowała mecz. A trener Runjaić też zdał sobie chyba w końcówce sprawę, że wiele zwojować się już nie da i zdjął z boiska Slisza i Wszołka, a ten pierwszy należał do najlepszych piłkarzy na boisku i to biorąc pod uwagę obie drużyny. W końcówce gospodarze dominowali już zdecydowanie, blisko byli trzeciego gola, ale tym razem to Tobiasza uratowała poprzeczka. Mimo porażki legioniści zaprezentowali się całkiem dobrze na tle tak znakomitego rywala i przez pierwszą godzinę walczyli z Aston Villą jak równy z równym. Punktów nie ma, ale gra „Wojskowych” była całkiem niezła.
Kacper Tobiasz 6 (4,71 - ocena Czytelników). Winy za stracone gole nie ponosi, choć na pewno strzał z 4. minuty był do obronienia. Tobiasz poza tym obronił trzy strzały, dwie sytuacje były przy tym bardzo groźne, jedna przed przerwą, druga tuż po niej. Bramkarz Legii starał się też wychodzić na przedpole przy wysoko ustawionej obronie i kilka takich wyjść zapobiegło utracie kolejnych bramek, raz też uratowała go poprzeczka. Nogami grał dobrze, wyłączywszy dwa wybicia w aut w drugiej połowie. Niezły w sumie mecz bramkarza Legii.
Radovan Pankov 6 (4,30). Z trójki obrońców to Pankov tym razem grał najpewniej, był jedynym obrońcą, za plecy którego nie przechodziły długie podania. Nieźle też Serb wyprowadzał piłkę, pamiętamy tylko jeden niecelny przerzut i jedno niedokładne prostopadłe podania, oba daleko od własnej bramki na połowie przeciwnika. Wyższej noty dostać nie może, bo znów faulował rywala w polu karnym przy stałym fragmencie gry, tyle że tym razem i tak padł gol, gdyby nie to, byłaby pewna „jedenastka” dla gospodarzy.
Artur Jędrzejczyk 5 (5,67). Przy pierwszym golu nie dał rady zablokować Diabiego, potem dwa razy po jego błędach dobrze interweniował Tobiasz, a raz uratowała go poprzeczka. No nie było siły, żeby mający już przecież 36 lat były reprezentant Polski mógł nadążyć za napastnikami z takim przyspieszeniem, zwrotnością, koordynacją ruchową i do tego techniką. Błędów było na tyle dużo, że pozytywnej noty od nas dostać nie mógł, z pewnością trener Runjaić zna możliwości motoryczne i Jędrzejczyka i Kapuadiego i świadomie podjął grę z czwartą drużyną Premier League tak wysoko ustawioną obroną, godząc się niejako z takimi groźnymi piłkami granymi przez gospodarzy za linię defensywy.
Steve Kapuadi 5 (4,99). Od jego straty zaczęła się akcja przy pierwszym golu, z pewnością ponosi za niego większość winy. Podobnie jak Jędrzejczyk nie nadążał za napastnikami Aston Villi przy długich podaniach, w paru przypadkach można powiedzieć, że podobny błąd popełniali razem przy tej samej akcji gospodarzy. Pod bramką rywala Kapuadi doszedł raz do strzału głową po stałym fragmencie gry, ale uderzył bardzo lekko. Podobnie jak „Jędzy”, nie można Francuzowi wystawić za ten występ dobrej oceny, gdyby takie błędy popełniali w polskiej lidze ze słabymi rywalami, obaj dostaliby oceny znacznie niższe, tu jednak poprzeczka była dla nich po prostu zbyt wysoko zawieszona.
Paweł Wszołek 6 (6,10). Najwyraźniej pewny mocy swojej drużyny trener Emery nie zrobił sobie analizy gry Wszołka, bo wahadłowy Legii przez pierwsze pół godziny łatwo uciekał na wolne pole i dośrodkowywał. Podobnie było też na początku drugiej połowy. Miał po jego wrzutce niezłą okazję Gual, jeszcze lepszą po zmianie stron Dias, do tego Wszołek wywalczył dwa stałe fragmenty gry i dobrze wspierał Pankova w defensywie. Niestety Wszołek zawalił drugą bramkę dopuszczając do strzału Moreno, którego krył od początku akcji, więc cała wina za tego gola spada na niego. Wszołek podobnie jak kilku innych legionistów, szybko tracił siły i w końcówce został zmieniony, przed przerwą niepotrzebną dostał żółtą kartką za szarpaninę z rywalem. Po zejściu jego i Slisza w zasadzie zdolności ofensywne Legii się skończyły, bo nie miał kto kreować sytuacji. Gdyby nie drugi gol dla gospodarzy, byłaby lepsza ocena.
Bartosz Slisz 7 (6,66). Pan piłkarz w Birmingham. To nie tylko dużo piłek zebranych i przejętych w środku pola, ale też brak strat i bardzo dobre wyprowadzanie piłki. Rywale złapali na nim dwa żółte kartoniki, dwa razy też Slisz znakomicie wypuścił Wszołka podaniem wzdłuż linii, raz z kolei zagrał dobrą piłkę Kramerowi. Każda z tych sytuacji mogła skończyć się golem. Gdy Slisz schodził z boiska odebraliśmy to ze strony trenera jak kapitulację, bo naszym zdaniem był najlepszym legionistą w tym meczu i absolutnie nie ustępował w żadnej mierze pomocnikom gospodarzy, zastanawialiśmy się nawet nad jeszcze wyższą oceną.
Juergen Elitim 6 (5,37). Dobra pierwsza część meczu, w niczym nie ustępował Sliszowi ani jeśli chodzi o przejmowanie piłki, ani jej wyprowadzanie. Po zmianie stron było jednak już gorzej, rzadko Kolumbijczyka widzieliśmy przy piłce, a jeśli już piłkę dostawał w końcówce spotkania, to nie potrafił się przy niej utrzymać. Zdecydowanie sensowniejsze byłoby zdjęcie w końcowej fazie meczu bezbarwnego Elitima zamiast Slisza, ale w tej sytuacji trener Runjaić patrzył najwyraźniej na kolejne mecze i analizował, któremu z piłkarzy jest potrzebny odpoczynek. Dobra pierwsza połowa Elitima, zdecydowanie gorsza druga, ocena więc przeciętna.
Gil Dias 5 (5,05). Brakowało Portugalczykowi szybkości na tle rywali z Premier League, zarówno w ataku, jak i przede wszystkim w obronie. Nie to, że Dias się nie starał, bo ambicji mu nie brakowało, ale w obronie to z lewej strony legioniści mieli najwięcej problemów, bo Portugalczyk specjalistą od defensywy nie jest. Pewnie inaczej byśmy patrzyli na jego występ, gdyby trafił do siatki po dośrodkowaniu Wszołka zamiast obić poprzeczkę. Trzeba też po meczu powiedzieć, że po jego zejściu z boiska okazało się, że to nie z Diasem był jakiś problem, tylko rywal był zwyczajnie za mocny. Kun na pewno lepiej od Portugalczyka nie zagrał.
Josue Pesqueira 6 (5,61). Dobra pierwsza część meczu, kilka dobrych podań wzdłuż linii do Wszołka, jedno dobre dośrodkowanie i kilka przechwytów w środku pola, Portugalczyk w pierwszej połowie dawał z siebie dużo i blokował rozgrywanie Aston Villi przez środek nie mniej niż para pomocników. Podobnie jak Elitim Josue nie utrzymał tego poziomu gry, a przede wszystkim jej intensywności w drugiej połowie, sporo miał strat po przerwie, a niewiele dokładnych podań do przodu, ocenę więc dostaje od nas taką jak Kolumbijczyk. Nie było sensu go trzymać w końcówce meczu na boisku, gdy trzeba było nieustannie biegać i walczyć o odbiór piłki z kontrolującym mecz rywalem i słusznie trener dał trochę odpocząć Portugalczykowi przed kolejnymi meczami.
Ernest Muci 7 (7,57). Gol po prostu fenomenalny, uderzenie po przechwycie bajeczne. Z pewnością oba mecze z Aston Villą i bramki Albańczyka paru skautów na Wyspach Brytyjskich obejrzało i odnotowało. Muci bardzo dużo pracował jak cały zespół w pressingu w pierwszej połowie, w drugiej nie zawsze starczało mu już sił, też powinien być zmieniony w końcówce, ale można było zmienić tylko pięciu piłkarzy. Poza golem wywalczył dwa stałe fragmenty gry, parę razy nieźle wyszedł z piłką, przejął też piłkę na połowie rywala w kilku innych sytuacjach niż ta zakończona golem. Rozumiemy, że za pięknego gola wiele osób znów uznało Muciego najlepszym legionistą meczu, ale my wyżej postawiliśmy tym razem Slisza.
Marc Gual 5 (4,42). Nie jest z pewnością nawykły do takich zadań Hiszpan, biegał w pierwszej połowie w pressingu jak szalony, straszył rywali i kilka piłek rzeczywiście przejął, od jego ataku na bramkarza zaczęło się też beztroskie rozgrywanie Aston Villi przy golu dla Legii. Rzecz jasna przy takim bieganiu Gual szybko tracił siły, nadmiar ambicji powodował faule, skończyło się to żółtą kartką i trzeba było zdjąć Guala, by po kolejnym ciągnięciu przez niego rywala za koszulkę czy łapaniu wpół nie kończyć meczu w dziesiątkę. W ataku Hiszpan wiele nie pokazał, oddał jeden celny, ale lekki strzał głową, nie dostawał też jednak podań w polu karnym. Pomógł też raz w obronie przy stałym fragmencie gry blokując strzał. Mocno przeciętny mecz Hiszpana, ale z pewnością lepiej pasuje on na wysuniętego napastnika niż pierwszego obrońcę, a taką rolę najczęściej musiał w czwartek pełnić.
Patryk Kun 5 (4,85). Miał na pewno poprawić przede wszystkim grę w obronie po lewej stronie i chyba niespecjalnie się mu to udało. To po jego faulu był rzut wolny, po którym gospodarze strzelili drugiego gola, choć oczywiście nie Kuna należy winić za jego utratę. W ofensywie wywalczył jeden rzut rożny, dużo miał strat, nie potrafił utrzymać się przy piłce. W doliczonym czasie gry zszedł z piłką do końcowej linii i dośrodkował, ale żaden z napastników nie poszedł za akcją nie wierząc najwyraźniej w możliwości Kuna. Na pewno nie zagrał lepiej od Diasa, ocena zbliżona do Portugalczyka.
Blaz Kramer 4 (4,34). Próbował na początku biegać w pressingu, ale szybko skończyło się żółtą kartką, zauważyliśmy już wcześniej, że Kramer specjalistą od czystych odbiorów też nie jest. I niestety dość szybko zniechęcił się do tego biegania za rywalami z piłką, inna sprawa, że w pierwszej połowie w defensywie biegali wszyscy, w końcowej fazie meczu połowa piłkarzy nie miała już do tego sił i Słoweńca taka niemoc kolegów też pewnie frustrowała. Miał jedną dobrą okazję po podaniu Slisza, ale uderzył niecelnie, sędzia pokazał spalonego, ale gdyby był gol, VAR by tą decyzję cofnął, więc szkoda, że się do tego strzału Kramer nie przyłożył. Szkoda też, ze nie poszedł od razu w pole karne gdy piłkę dostał Kun, być może wtedy by do niej doszedł. Napastnik zawsze powinien szukać możliwości dostania piłki w polu karnym, tego instynktu to zabrakło. Słaba zmiana, naszym zdaniem Gual był bardziej od niego pożyteczny, zwłaszcza w defensywie.
Bartosz Kapustka (5,60), Jurgen Celhaka (5,07) i Maciej Rosołek (3,73) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu Czytelnicy wybrali znów Ernesta Muciego, a redaktorzy Bartosza Slisza.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.