Oceny piłkarzy Legii za mecz z Bruk-Betem - fiński lider Legii
11.12.2017 20:21
Gra zespołu 7 (6,16 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Początek spotkania zapowiadał raczej trudny mecz - piłkarze z Niecieczy zaatakowali najpierw jednym skrzydłem, potem drugim, a następnie wsparł ich sędzia boczny, który najwyraźniej postanowił uatrakcyjnić mecz, zignorował pozycję spaloną Bartosza Śpiączki i stworzył napastnikowi rywala sytuację sam na sam. Swoją drogą, który to już raz w tym sezonie arbiter usiłuje karać obrońców Legii za dobrą grę w linii? A spalony był gigantyczny, a nie centymetrowy, w dodatku w dość statycznej sytuacji, bo napastnik Bruk-Betu był na nim przez dłuższy czas. Pozostaje zalecić sędziemu zakup szkieł korekcyjnych. Niecieczanie przez całą pierwszą połowę starali się utrudniać legionistom rozgrywanie wysokim podejściem, ale im więcej masz zawodników broniących na połowie przeciwnika, tym mniej zostaje ich z tyłu. Efektem były trzy szybkie ciosy ze strony mistrzów Polski po zmianie stron, a piłkarze Bruk-Betu, pomimo iż stworzyli sobie kilka sytuacji, nie zdołali zdobyć nawet jednego gola. Mistrzowie Polski grali przez cały mecz dobrze w defensywie, choć żaden z nich nie ustrzegł się niestety pojedynczych błędów, najwięcej było ich w końcowej fazie meczu, gdy był już rozstrzygnięty. Niezłych akcji przed przerwą ze strony legionistów nie brakowało, ale słabo dysponowany był w sobotę Jarosław Niezgoda, który dostał kilka piłek w polu karnym, ale żadnej nie opanował. Tylko raz udało mu się przyjąć piłkę przed szesnastką i wyjść sam na sam z Janem Muchą, ale były legionista jego strzał obronił. Worek z bramkami rozwiązał się tuż po zmianie stron, gdy „Wojskowi” wbili trzy gole w jedenaście minut i mogli spokojnie kontrolować mecz, mając w perspektywie wtorkowy wyjazd do Gliwic w środku tygodnia. Gra mistrzów Polski poza kluczowymi dwudziestoma minutami po przerwie nie porywała, ale futbol to nie łyżwiarstwo figurowe i najważniejszy jest wynik. A różnicą trzech bramek w lidze Legia jeszcze w tym sezonie nie wygrywała.
Arkadiusz Malarz 7 (6,93 - ocena Czytelników). Zaczął od niezbyt pewnej obrony anemicznego w sumie strzału w prawy róg. Chwilę później Śpiączka w 10. minucie dwa razy oglądał się ze zdumieniem biegnąc z piłką dlaczego sędzia puścił akcję przy tak oczywistym spalonym i zszokowany był na tyle, że uderzył wprost w bramkarza Legii. Nie umniejsza to świetnego zachowania Malarza, który nie położył się, tylko do końca wyczekał napastnika Bruk-Betu. Obrona strzału Śpiączki w końcówce też nie była najłatwiejsza, przy rzucie wolnym już tak wykazywać się nie musiał. Dobry, pewny występ bramkarza „Wojskowych”.
Łukasz Broź 7 (6,28). Początek miał trudny, bo w 4. minucie poszła akcja jego stroną zakończona dośrodkowaniem, potem jednak grał przez długi czas znakomicie w defensywie, również przy asekuracji stoperów - to on wrócił w 24. minucie uniemożliwiając strzał Śpiączce po błędzie Dąbrowskiego. Coś jest takiego z Broziem, że ma problemy na początku każdej z połów, bo drugą też zaczął od obcinki. Potem znów grał w obronie znakomicie, ale tylko do 70. minuty. Dopuścił wtedy do strzału głową Śpiączkę, a kilkanaście minut później ograł go Guba. Do ofensywy Broź włączał się dość rzadko, ale niezwykle konkretnie - przed przerwą po ładnej klepce oddał strzał, niestety mocno nieudany, po zmianie stron był współautorem pierwszego gola, bo kapitalnie dośrodkował do Hamalainena. Broź co mecz od pewnego czasu ma przynajmniej jedno takie dośrodkowanie otwierające drogę do bramki, co zawsze jest u bocznego obrońcy wartością dodaną. W sumie dobry występ pomimo pewnych niedociągnięć w obronie.
Maciej Dąbrowski 7 (6,93). Na niego uwziął się tego dnia napastnik Bruk-Betu, więc miał ze wszystkich defensorów Legii najwięcej pracy. Do solidnej gry w defensywie dołożył kilka znakomitych długich podań i strzał głową po stałym fragmencie gry. Pewnie ocena mogłaby być nawet wyższa, gdyby nie fakt, że ze wszystkich obrońców popełnił najwięcej błędów - w 24. minucie przegrał pojedynek ze Śpiączką i wyratował go Broż, w 58. minucie popełnił faul blisko własnego pola karnego, a w doliczonym czasie gry zupełnie odpuścił krycie Łukasza Piątka, który na szczęście przeniósł piłkę nad poprzeczką. Do tego z równowagi wyprowadzić go mógł Piotr Lasyk, który najwyraźniej nie odróżnia korpusu od ręki. Nie chcemy się zastanawiać nad tym, jak sędzia z Bytomia radzi sobie w codziennym życiu z tak potwornymi problemami z anatomią, na szczęście jednak jego kolega w wozie technicznym miał zdecydowanie lepsze pojęcie o budowie ciała homo sapiens. Wracając do „Dąbka” - błędy były, ale podobnie jak z reszty obrońców, jesteśmy z niego zadowoleni.
Michał Pazdan 7 (6,42). Niewiele miał interwencji w obronie, bo Śpiączka unikał reprezentanta Polski przez cały mecz, skupiając się na pojedynkach z Dąbrowskim - wyrobienie sobie marki u rywali daje czasem jak widać dość niespodziewane efekty. Popełnił jeden tylko błąd, gdy przed polem karnym podał piłkę napastnikowi Bruk-Betu, co zakończyło się niecelnym uderzeniem z dystansu. Warto pochwalić go za asekurację w 70. minucie, gdyby piłki nie odbił Malarz, z pewnością Pazdan wybiłby ją z linii bramkowej. Jedna uwaga do „Pazdka” - w polu karnym musi uważać na to, jak trzyma ręce. Niejeden arbiter gwizdnąłby rzut karny, a nie jest to pierwszy przypadek, gdy reprezentant Polski daje arbitrowi podstawę do użycia gwizdka.
Adam Hlousek 7 (6,76). Zaczął od bierności przy dośrodkowaniu, potem grał dobrze w defensywie przez większość meczu, by w końcówce znów pozwolić rywalom dwukrotnie dośrodkować. Przez większość spotkania zresztą w obronie nie był zmuszany do wielkiego wysiłku, bo Bruk-Bet starał się atakować raczej stroną Brozia i Dąbrowskiego. Do ofensywy włączał się często, ale niezbyt efektywnie, choć z pewnością jego rajd w 65. minucie, zakończony co prawda średnio udanym dośrodkowaniem, miał znaczący wpływ na zdobycie trzeciej bramki. W sumie wypał podobnie jak reszta obrońców - solidnie, ale nie bezbłędnie.
Krzysztof Mączyński 6 (6,00). Znakomita gra w defensywie przez pierwsze dwadzieścia pięć minut i podobna przez dwadzieścia pięć minut po przerwie. Im więcej czasu upływało od wyjścia z szatni, tym mniej aktywny był „Mąka”. Nie wiemy, czy wynikało to z kondycji, czy po prostu z przebiegu wydarzeń boiskowych. Gry do przodu pokazywał niewiele wyłączywszy przepiękne prostopadłe podanie do Niezgody pod koniec pierwszej części meczu i próbę strzału w 79. minucie. W sumie dobrze zabezpieczał dostęp do własnej bramki, raz tylko musiał ratować się faulem w pobliżu pola karnego, ale gry do przodu znów było niewiele. Przeciętny mecz reprezentanta Polski.
Thibault Moulin 6 (6,58). Bardzo dobra pierwsza część meczu - dużo odbiorów, walki, dokładnych przerzutów, porządne wyprowadzanie piłki, był jednym z najlepszych legionistów przed przerwą. Niestety, po zmianie stron zaliczył spory „zjazd”. Coraz częściej musiał powstrzymywać rywali faulami i popełniał coraz więcej strat, co dostrzegł jak zwykle bezbłędnie reagujący Romeo Jozak i zdjął Francuza z boiska. Pierwsza połowa dobra, druga dużo słabsza, w sumie - podobnie jak drugi ze środkowych pomocników - przeciętnie.
Cristian Pasquato 7 (7,74). Dość słabe pierwsze pół godziny, gdy często tracił piłkę, usiłując często grać „klepkę”, tyle że robił to bardzo niedokładnie, Włoch „rósł” jednak w takcie meczu. Już w ostatnim kwadransie błysnął nie tylko kilkoma dobrymi podaniami, ale również udanym odbiorem oraz świetnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego na głowę Dąbrowskiego. Podobnie grał przez pierwsze dwadzieścia minut po zmianie stron, co uświetnił przepięknym golem - mało który z legionistów byłby w stanie tak dobrze złożyć się do tego woleja. Niestety później sił zaczęło Włochowi brakować. O ile widać, że technika użytkowa u Pasquato jest na wysokim poziomie, to kondycyjnie sporo mu do Ekstraklasy brakuje i na pełnych obrotach może grać niewiele dłużej niż godzinę. Niemniej jesteśmy znów zadowoleni z występu Włocha, który w kolejnym już meczu ma udział przy którymś golu. Asysta z Koroną, kluczowe podanie z Bytovią, asysta z Sandecją i gol z Bruk-Betem. Niezła seria, jak na piłkarza, którego wszyscy już okrzyknęli transferowym niewypałem.
Guilherme Costa Marques 6 (5,84). Brazylijczyk na koniec swego pobytu przy Łazienkowskiej jest bardzo aktywny w grze, ale straszliwie nieproduktywny. Podobnie jak z Sandecją, tak i w meczu z Bruk-Betem często holował piłkę, wolno podejmował decyzje i potrzebował często kilku kontaktów z futbolówką, by oddać ją koledze. Oczywiście spowalniało to akcje „Wojskowych” i pozwalało rywalom ustawić krycie. Stratami też często kończyły się dryblingi, których Guiherme notorycznie ostatnio nadużywa, szczególnie widać to było po zmianie stron. Podnosimy Brazylijczykowi ocenę za gola z rzutu karnego dającego „Wojskowy” prowadzenie, bo był on kluczowy dla przebiegu spotkania, niemniej nie jesteśmy zadowoleni z jego sobotniego występu.
Kasper Hamalainen 9 (8,51). Już przed przerwą Fin był najlepszym piłkarzem Legii w ofensywie - dwukrotnie próbował uderzeń z dystansu po indywidualnych akcjach, świetnie dogrywał do Niezgody w pole karne, a także trzykrotnie odebrał piłkę rywalom jeszcze na ich połowie. Co było po zmianie stron, widzieli wszyscy - wywalczony rzut karny, piękna asysta i gol po precyzyjnym uderzeniu przy słupku. Nie tylko liczby Fina robią w tym meczu wrażenie, ale też i sama gra. Jak kluczową postacią w sobotę był „Hama” świadczy nie tylko udział w każdej z bramek, ale też fakt, że po jego zejściu legioniści prawie zupełnie przestali stwarzać sytuacje pod bramką Jana Muchy. 378 punktów w indeksie InStata mówi samo za siebie. Fantastyczny występ Fina.
Jarosław Niezgoda 4 (4,84). Kilka, zaledwie kilka dobrych odegrań, jedno świetne wyjście na pozycję zakończoną niewykorzystaniem sytuacji sam na sam, a tak dużo błędów technicznych w przyjęciu piłki w pierwszej połowie i niemal kompletna nieobecność w drugiej. Niezgoda niestety w ostatnich tygodniach gra słabo i chyba coraz słabiej z meczu na mecz. Czasem warto go trzymać do końca meczu, bo zawsze może uratować remis jak z Sandecją, czy dać asystę, jak w końcówce z Pogonią, ale w sobotę nawet trener Jozak stracił cierpliwość do napastnika Legii i zdjął go dwadzieścia minut przed końcem meczu z boiska. Co tu dużo mówić, słaby występ Niezgody.
Sebastian Szymański 5 (4,72). Niewiele zepsuł, ale też i niewiele pokazał. Przyzwoity procent podań, mało strat, jedno dobre dośrodkowanie, jeden odbiór na połowie rywala, ale specjalnego zagrożenia pod polem karnym rywala nie stwarzał. Mocno przeciętny występ młodego legionisty, musi na razie łapać minuty w Ekstraklasie, które daje mu trener w wygranych już meczach, bo od pierwszego składu dzieli go jeszcze naprawdę dużo. Niestety nie widać też, by zrobił w tym półroczu jakieś szczególne postępy.
Armando Sadiku (4,58) i Michał Kopczyński (4,12) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów mógł zostać wyłącznie Kasper Hamalainen.
Oceny Czytelników:
Kasper Hamalainen 8,51
Cristian Pasquato 7,74
Maciej Dąbrowski 6,93
Arkadiusz Malarz 6,93
Adam Hlousek 6,76
Thibault Moulin 6,58
Michał Pazdan 6,42
Łukasz Broź 6,28
Krzysztof Mączyński 6,00
Guilherme Costa Marques 5,84
Jarosław Niezgoda 4,84
Armando Sadiku 4,58
Michał Kopczyński 4,12
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.