Oceny piłkarzy Legii za mecz z Bruk-Betem – wyjątkowo dużo nerwów
01.09.2022 19:50
Gra zespołu 5 (5,47 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legia między innymi z Bruk-Betem w zeszłym sezonie biła się o utrzymanie w Ekstraklasie, ostatecznie to „Słoniki” z ligi spadły, niemniej nigdy Legii w Niecieczy wygrać się nie udało. Mimo, iż nie należało się spodziewać łatwego meczu, to obie drużyny dzieli różnica jednej klasy rozgrywkowej, a tej różnicy bardzo długo nie było na boisku widać. Obie drużyny zagrały w składach częściowo zmienionych w stosunku do najmocniejszych, ale najwyraźniej większy problem był to dla „Wojskowych”. Wprawdzie legioniści bardzo szybko objęli prowadzenie, ale potem na boisku królował chaos. Bez Josue druga linia najwyraźniej istnieć dziś nie może, a to właśnie cała środkowa linia w Legii prezentowała się najgorzej. Nieźle natomiast grała przed przerwą obrona, a w szczególności Mattias Johansson, najlepszy piłkarz pierwszej połowy meczu. Po zmianie stron gospodarze szybko wyrównali po ponowieniu akcji po stałym fragmencie gry, trudno powiedzieć, kogo z legionistów zabrakło przy strzelcu, w każdym razie nie pierwszy to raz, gdy wszyscy zawodnicy wchodzą za głęboko i żaden nie zostaje czternaście metrów przed bramką, by pokryć tę strefę. Podobna sytuacja zaistniała przy drugim golu, ale tu już można znaleźć winowajców – powinien cofnąć się tam ktoś z pary Muci - Josue. Legia była bardzo bliska odpadnięcia z Pucharu Polski już w pierwszej rundzie i nie pomagało wpuszczanie na boisko kolejnych piłkarzy z ławki (w tym Josue i Jędrzejczyka), choć stwarzała sobie więcej sytuacji od rywali. Szczęśliwie Ribeiro wywalczył rzut karny i doszło do dogrywki, w której Legia zmieniła ustawienie na trójkę obrońców. Właśnie dopiero w dogrywce uzyskała zdecydowaną przewagę nad rywalem pieczętując ją golem po stałym fragmencie gry, a okazji było zdecydowanie więcej. Ostatnie dziesięć minut to już tylko frustracja gospodarzy i ich starania o to, by jak najmniej legionistów ukończyło mecz w dobrym zdrowiu. Ostatecznie „Wojskowi” dowieźli zwycięstwo do końca, ale wcześniej omal nie wypadli za burtę rozgrywek. Znów niestety był to mecz mocno przeciętny, zadecydowały o wyniku głównie indywidualne umiejętności Carlitosa, brakło natomiast zespołowego konstruowania akcji i skuteczności, do tego zdecydowanie gorzej niż w meczu ze Stalą zaprezentowała się defensywa. Awans jest, dobrego poziomu gry, zwłaszcza drugiej linii, wciąż nie ma. Osobnym aspektem meczu było sędziowanie, VAR musiał interweniować przy niesłusznie pokazanej czerwonej kartce, golu ze spalonego i braku rzutu karnego, a do tego w końcówce kolejną żółtą kartkę otrzymał zdaje się nie ten gracz co powinien, a drugą żółtą i czerwoną ten właściwy dostał dopiero w szatni – gospodarze powinni mecz kończyć w dziewiątkę. Aż strach myśleć, jak wyglądałoby dziś sędziowanie w Polsce bez telewizyjnych powtórek.
Cezary Miszta 6 (5,43 - ocena Czytelników). Przy golach nie miał zbyt wielkich szans, pozostałe strzały obronił dzięki dobremu ustawieniu. Dośrodkowań nie musiał wyłapywać, bo gospodarze grali raczej dołem. Nogami grał nieźle, choć w pierwszej połowie dwa razy piłka wylądowała na aucie. Nie zaliczył spektakularnego występu, ale też nie popełnił żadnego błędu, z pewnością nie był to występ, który mógłby spowodować zmianę w obsadzie bramki na kolejne mecze ligowe.
Mattias Johansson 7 (5,47). Nie licząc strzelca gola zdecydowanie najlepszy zawodnik pierwszej połowy – uważny i skuteczny w defensywie, odpowiedzialny jeśli chodzi o operowanie piłką, do tego nieustannie asekurujący w razie potrzeby kolegów ze środka. Najwięcej udanych interwencji i dużo odbiorów. Po przerwie było nieco tylko gorzej – jeden błąd w ustawieniu, jedna strata w nieudanym dryblingu i jeden faul pod liczną boczną, ale znów było też parę odbiorów i dobrych wyjść z piłką zakończonych celnym podaniem. Przyznajemy, że decyzji trenera o zmianie nie zrozumieliśmy. Pewnie chciał mieć Wszołka jako bardziej ofensywnego bocznego obrońcę, ale jak pokazały kolejne minuty to nie w Johanssonie leżał problem ofensywy po prawej stronie, a w tym, że Wszołek znów nie robił miejsca Szwedowi schodząc do środka. Kolejny dobry mecz, naszym zdaniem jeden z najlepszych legionistów we wtorkowym spotkaniu.
Rafał Augustyniak 6 (5,87). Dobre interwencje przez większość meczu przeplatał pojedynczymi błędami, niekiedy miewał problemy z nadążaniem za rywalem, w takich okolicznościach gospodarze oddali swój pierwszy celny strzał. Problemy były też z blokowaniem strzałów, co było widać przy obu golach. Pytanie, czy na pewno zadanie to należało do środkowych obrońców, a nie do pomocników. Sam też próbował dwa razy uderzać na bramkę, ale był blokowany. Przeciętny występ, wciąż czekamy na występ Augustyniaka w roli defensywnego pomocnika, wydaje nam się, że to bardziej odpowiednia dla niego pozycja.
Lindsay Rose 5 (4,06). Nie jego wina, że sędzia był ociemniały i musiał interweniować VAR. Faul, choć oczywiście niepotrzebny, był na żółtą kartkę, a nie na czerwoną – kierowanie się w ocenie obrońcy wskazaniami sędziego Przybyła uznajemy jednak za niewłaściwe. Reprezentant Mauritiusu w defensywie nie popełnił ani jednego błędu i dopóki był na boisku, Legia goli nie traciła. Najwięcej uwag odnośnie Rose’a mamy do dokładności jego podań, zwłaszcza długich, bo prawie wszystkie były niecelne, a było ich dużo i to jest ten właśnie element, za który mu ocenę obniżamy. Trener zdjął go zapewne z obawy przed drugą żółtą kartką. W operowaniu piłką rzeczywiście ustępował pozostałym obrońcom.
Yuri Ribeiro 5 (5,49). Portugalczyk słabo zaprezentował się w pierwszej połowie, popełnił jeden błąd w defensywie, w ofensywie nie było z niego żadnego pożytku. Po zmianie stron był dużo aktywniejszy w ofensywie, raz dobrze dograł do Carlitosa, który celnie uderzył, wywalczył jeden rzut rożny, a do tego co najważniejsze, rzut karny, który przywrócił Legię do gry. Niestety w grze defensywnej do końca meczu można było mieć do niego sporo zastrzeżeń. Notę z pewnością podnosi wywalczona „jedenastka”, bo normalnie byłaby ona pewnie o punkt niższa.
Paweł Wszołek 4 (3,76). W ofensywie skrzydłowy Legii dawał bardzo niewiele, nie licząc gola ze spalonego, mało było dośrodkowań i cennych podań w pole karne, za to strat sporo i to niezależnie od tego, czy był skrzydłowym, bocznym obrońcą czy wahadłowym. Nieco lepiej było w defensywie, zwłaszcza gdy grał jako boczny obrońca. W dogrywce znów zmarnował stuprocentową sytuację, ostatnio niestety robi to regularnie. Nie rozumiemy dlaczego grając jako skrzydłowy kurczowo trzyma się bocznego sektora nie robiąc miejsca dla bocznego obrońcy.
Bartosz Slisz 5 (5,65). Tym razem poprawny mecz tylko w defensywie, choć nadal nie wiemy, czemu Slisz wchodzi tak często w linię obrońców kilka metrów od własnej bramki, zamiast asekurować strefę przed nimi, a z tej strefy Legia traci sporo goli, w tym dwa w Niecieczy. Tu pytanie raczej do trenera, kto ma tę strefę kryć. Faktem jest, że jedno z takich wejść uchroniło Legię od utraty gola, bo Slisz wybił piłkę zmierzającą do bramki. Niestety o ile chwaliliśmy Slisza za operowanie piłką w meczu ze Stalą, to tym razem było sporo podań niedokładnych, w tym jedno przed własnym polem karnym, bardzo mało podań celnych do przodu, ledwie jedno wejście do akcji ofensywnej zakończone dośrodkowaniem. Ocena przeciętna.
Bartosz Kapustka 4 (4,33). Kapustka bardzo chce, ale piłka się go nie słucha. We wtorek pod nieobecność Josue wcielał się w jego rolę – wyprowadzał niemal każdą akcję, cofał się po piłkę, przeprowadzał ją do ataku. Rzecz w tym, że odpowiedni kierunek, a zwłaszcza siła podania to u Kapustki dziś problem. Mnóstwo podań niecelnych, straty w dryblingach, dużo złych wyborów, jeśli chodzi o rozegranie, w defensywie zresztą nie było lepiej – raz faulował w pobliżu pola karnego, jednego strzału nie zablokował. Ocena być może byłaby nawet niższa, ale jednak z tej aktywności wynikły też rzeczy pozytywne – znakomite długie podanie do Carlitosa dało Legii prowadzenie, po jego celnym strzale padł gol ze spalonego – za złamanie linii przez obu skrzydłowych Kapustka przecież nie odpowiada, kolejne jego uderzenie było niecelne. Gdyby jakość gry była taka, jak chęci, pewnie żadnej dogrywki by nie było, bo naładowany „Kapi” sam by ten mecz rozstrzygnął golem lub asystą. A niestety we wtorek bardziej irytował niż cieszył oko. Powrót do formy po tak ciężkiej kontuzji jak widać musi trwać miesiącami.
Makana Baku 4 (4,88). Mało widoczny w pierwszej części meczu, raz dobrze przedryblował rywala, asystował też przy trafieniu Wszołka, ale spalił przy tym akcję. Nieco lepiej było po zmianie stron, parę razy rozegrał piłkę lub ją wyprowadził, wywalczył jeden rzut rożny i niestety to tyle – mało akcji, żadnych strzałów, żadnych otwierających podań, mało pomocy w obronie, bez znaczenia było przy tym, po której stronie boiska grał. Na razie Niemiec odnaleźć się w Legii nie może. Należy do tego podejść spokojnie, niejeden piłkarz przy Łazienkowskiej potrzebował sporo czasu by osiągnąć zrozumienie z kolegami i wkomponować się w zespół. W przypadku Baku na razie idzie to ciężko i powoli.
Ernest Muci 4 (4,88). Muci w ataku i Muci w drugiej linii to są dwaj różni piłkarze. Albańczyk wyraźnie lepiej prezentuje się na szpicy, tam może wchodzić w pojedynki z obrońcami i oddawać strzały. Gdy trzeba wyprowadzić piłkę z głębi pola i dokładnie podać – jest dużo gorzej. Bardzo słabo zaprezentował się w pierwszej połowie, gdy był niemal niewidoczny, a całą robotę w drugiej linii robił Kapustka. Gdy już Muci dostawał piłkę, to ją tracił albo niedokładnie podawał. Druga część meczu była lepsza o tyle, że był dużo aktywniejszy, potrafił też dobrze odegrać piłkę w polu karnym, oddał dwa celne strzały, ale zarazem zmarnował dwie doskonałe sytuacje podbramkowe – w jednej mógł mocno uderzyć albo podać do Carlitosa, zamiast tego podał, ale do bramkarza rywali. W dogrywce zagrał jedno prostopadłe podanie. Osobny problem to gra Albańczyka w destrukcji – brak przechwytów w środku pola i brak powrotów pod bramkę charakteryzowały jego grę w defensywie, a właściwie jej brak, przez cały mecz. Miejsce w ataku zostało zajęte, Muci musi przystosować się do gry na innej pozycji. Skoro nie idzie w środku pola, to może skrzydło? W Niecieczy zagrał naprawdę słabo, chyba najgorzej w całym obecnym sezonie.
Carlitos 8 (8,23). Gwiazda. Podbramkowa bestia. Pierwszy mecz w podstawowym składzie, cztery fantastyczne uderzenia, dwa gole zdobyte z dużo trudniejszych sytuacji niż te niewykorzystane przez Wszołka czy Muciego. A mogła być jeszcze asysta, bo to on podawał na czystą pozycję do Wszołka. Żeby nie było jednak tak słodko – pamiętamy o bardzo dużej liczbie niecelnych podań i kilku nieudanych dryblingach, w zasadzie poza strzałami, wspomnianym podaniem do Wszołka i jednym wywalczonym rzutem rożnym nie stwarzał kolegom sytuacji podbramkowych. Ale Carlitos został sprowadzony właśnie do wykańczania akcji i w meczu z pierwszoligowcem to jemu koledzy zawdzięczają w ogromnym stopniu awans. Bardzo dobry występ, najlepszy zawodnik całego meczu.
Artur Jędrzejczyk 7 (5,97). Zdecydowanie pewniejszy od Augustyniaka i Rose’a, co nie znaczy, że bezbłędny. Jako jedyny nie tracił piłki przy jej wyprowadzaniu, wygrywał bez problemu pojedynki z napastnikami, ale problem blokowania strzałów dotyczył i jego i nie chodzi tylko o stracone gole, jeden taki przypadek nie zablokowania uderzenia rywala miał miejsce również w ostatniej minucie podstawowego czasu gry. W sumie jednak takich błędów było bardzo mało. Miał szansę na gola po rzucie rożnym, ale nie trafił w bramkę. Dobra zmiana i najlepszy występ „Jędzy” w ostatnim czasie.
Maciej Rosołek 4 (4,47). Po jego wejściu wzrosła liczba graczy ofensywnych na boisku, ale na lepszą grę w ofensywie się to nie przełożyło. Był bardzo mało widoczny, w dogrywce oddał jeden dobry strzał, raz nie trafił w bramkę w dogodnej sytuacji po stałym fragmencie gry, raz piłkę rywalowi odebrał, raz ją stracił. Rosołek dostaje naprawdę dużo okazji do gry, był już napastnikiem, teraz często jest skrzydłowym. Zagrał po prostu słabo, mało będąc pod grą.
Josue Pesqueira 7 (7,25). Bez Portugalczyka w pomocy ani rusz. Nie ma kto wyprowadzać piłki, nie ma kto posyłać do przodu dokładnych podań, nie ma kto bić stałych fragmentów gry. To on wypracował stuprocentowa sytuację Muciemu, to on stworzył kilka sytuacji ze stałych fragmentów gry, w tym tę zakończoną zwycięskim golem, pewnie też wykonał rzut karny dający Legii wyrównanie, sam też wywalczał rzuty wolne. Pretensje możemy mieć tylko do gry w defensywie – przy drugim golu widać, ze zarówno on, jak i Muci zostali przed polem karnym, zamiast wspomóc obrońców i zablokować strefę, z której dość często padają ostatnio bramki dla rywali. Dobra zmiana, miał pewnie odpoczywać w środku tygodnia, ale się nie dało, bo koledzy bez niego nie dawali sobie rady z pierwszoligowcem.
Maik Nawrocki 7 (6,72). W dogrywce trener Runjaić postanowił zmienić ustawienie i wpuścił człowieka w masce i dokonał dobrego wyboru. Po młodym legioniście w ogóle nie było widać przerwy, za to duży głód gry. Bardzo dobra gra w defensywie, podobna do tej, którą pokazywał przed zejściem Johansson, Nawrocki pozwolił rywalowi tylko raz na dośrodkowanie, żadnych błędów nie popełnił, za to parę razy zatrzymał przeciwnika. Miał też dużą szansę na strzelenie gola, ale nie trafił w bramkę, jego jedyne dośrodkowanie też było nieudane. Dobra zmiana, formy nie stracił, z pewnością do gry w podstawowym składzie się przybliżył mimo iż w osłonie na twarzy na pewno nie jest zbyt wygodnie grać.
Patryk Sokołowski (5,02) grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą wtorkowego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był oczywiście Carlitos.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.