Oceny piłkarzy Legii za mecz z Koroną - powtórka z Płocka
31.10.2016 22:47
Gra zespołu 6 (5,32 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net) - Być może wiele zmieniło się w ciągu ostatniego miesiąca w szatni, ale niestety na boisku zmiany zachodzą powoli. W Szczecinie oglądaliśmy kopię meczu z Niecieczy, a w Kielcach z Płocka. Jak legioniści tracili bramki po stałych fragmentach gry, tak tracą znowu, jak zmuszali sędziów swoimi zagraniami do gwizdania karnych przeciw „Wojskowym”, tak robią to nadal. Znów szybko stracone dwie bramki i pogoń za wynikiem. Dobrze, że tym razem legioniści mieli za przeciwnika najsłabszą drużynę w Ekstraklasie, więc mecz zakończyli zwycięsko, ale mało prawdopodobne, by byli w stanie odrabiać takie straty przeciwko silniejszym rywalom. Zwłaszcza, że w pierwszej połowie to Korona oddała więcej strzałów na bramkę, choć były to wyłącznie uderzenia z dystansu lub po stałych fragmentach gry. Legia mozolnie i niezbyt produktywnie budowała ataki przed przerwą, po zmianie stron kielczanie rozpadli się po czerwonej kartce i pomimo iż wkrótce siły się wyrównały, nie byli już w stanie nawiązać równorzędnej walki z mistrzami Polski. Nic w tym dziwnego, skoro kilka dni przed meczem internet zaroił się od artykułów opisujących nadwagę niektórych piłkarzy Korony - przy takim przygotowaniu fizycznym, w dodatku w dziesiątkę, po prostu umarli przy tempie, jakie forsowali legioniści. Dzięki temu mogliśmy wreszcie obejrzeć dużo wykreowanych sytuacji podbramkowych, staranne rozgrywanie piłki od obrony do ataku i przede wszystkim dobrą skuteczność. W ostatnim kwadransie „Wojskowi” szybko odbierali piłkę i po prostu klepali ją sobie od jednej strony do drugiej, a bezradni kielczanie biegali za nią w coraz wolniejszym tempie. Nie powinno to wszystko jednak przesłaniać też i sytuacji z pierwszego kwadransa. Jacek Magiera twierdził po meczu, że legioniści pokazali charakter. Szkoda, że nie dodał, że pokazali też jak stracić w cztery minuty dwa gole z najgorszym aktualnie zespołem Ekstraklasy.
Arkadiusz Malarz 3 (3,64 - ocena Czytelników). O tym, że bramkarz Legii gra nie najlepiej w powietrzu, wiemy nie od dziś, o skłonnościach do gry w siatkówkę też wspominamy niemal po każdym meczu. Tym razem w pierwszej połowie wszystko to się skumulowało. Spóźnione wyjście do piłki i i trafienie Bartosza Rymaniaka zamiast piłki - ewidentny rzut karny. Trudne do wytłumaczenia, bo czasu na wyjście miał bardzo dużo, piłka leciała przecież długo. Przy drugim golu niejeden bramkarz też wyszedłby w powietrze i wybił piłkę, bramkarz Legii szykował się, szykował i w końcu zrezygnował. Pierwszy gol to wyłącznie jego wina, przy drugim też miał swój udział. A jeszcze jedno takie nieudane wyjście zaliczył przecież tuż przed końcem pierwszej połowy. Do tego odbijając raz piłkę po strzale z dystansu przed siebie stworzył rywalom kolejną okazję do zdobycia bramki. Najefektowniejsze obrony zanotował po uderzeniu z wolnego, gdy piłka nie szła w bramkę i przy spalonym w doliczonym czasie gry. Słaby występ Malarza.
Łukasz Broź 5 (4,08). Słabe pierwsze dwadzieścia pięć minut, kilka strat i błędów w defensywie, nie najlepiej też w ostatnich dwudziestu minutach, gdy raz źle krył przy rzucie wolnym, a w końcówce meczu dał się ograć rywalowi i skończyło się faulem. Dobrze grał w zasadzie w sumie przez środkowe pół spotkania. Tyle, że jak zwykle pomimo sporej ilości błędów, prawy obrońca Legii ma też na koncie kilka zagrań ważnych, a nawet kluczowych dla przebiegu meczu. Od niego zaczęła się akcja przy pierwszym golu, on też odebrał rywalowi niezwykle ważną piłkę przy kontrataku w 57. minucie, dzięki czemu szybki atak kielczan zamienił się akcję bramkową Legii, w ogóle miał spośród wszystkich legionistów najwięcej odbiorów. Za pierwszego gola, gdy krył Rymaniaka trudno go obciążać jakąkolwiek odpowiedzialnością, bo piłka zagrana tak głęboko po prostu musiała paść łupem Malarza i biegnąc w takiej sytuacji do końca można co najwyżej utrudnić wyjście własnemu bramkarzowi. Zmarnował w końcówce jedną dobrą okazję do zdobycia gola uderzając wysoko w trybuny.
Jakub Rzeźniczak 5 (4,98). Za utracone gole winy nie ponosi, przy rzucie rożnym krył Radka Dejmka. Korona przez cały mecz nie wchodziła w pole karne Legii ograniczając się wyłącznie do uderzeń z dystansu, a Michał Przybyła ustawiał się głównie pod Pazdana, więc okazji do interwencji w defensywie „Rzeźnik” prawie nie miał. Raz dał się łatwo ograć w 60. minucie, raz stracił piłkę przy wyprowadzaniu w pierwszej połowie. Występ bardzo przeciętny.
Michał Pazdan 4 (3,38). Współudział przy golu numer dwa, bo to Pazdan krył od początku akcji Rafała Grzelaka, a potem z nieznanych przyczyn to krycie zgubił. Potem przez całą pierwszą połowę grał naprawdę dobry mecz i miał dużo dobrych interwencji. Drugą część meczu zaczął od nieudanego wyprowadzenia piłki, potem był pierwszy bezsensowny faul na żółtą kartkę. A potem zobaczyliśmy jak Tomasz Musiał daje z… no wiemy, jak to się potocznie nazywa, kulturalnie stwierdźmy, że z kosmosu, drugą żółtą kartkę „Pazdkowi”. Nie wiemy za co, bo nie tylko nie było w tym zagraniu cienia brutalności, ale prawdę mówiąc naszym zdaniem w ogóle nie było faulu. Vanja Marković najpierw kopnął piłkę między nogi kładącego się stopera Legii, a następnie wywalił się na leżącego zawodnika, od którego już dawno odbiła się wcześniej piłka. Jedyny kontakt w tej sytuacji Serb miał z korpusem leżącego Pazdana i to gdzieś na wysokości barków. Absolutnie nie winimy więc jego za to, że Legia grała w końcówkę w dziesiątkę, ale sędziego Musiała, który najwyraźniej za groźniejszy dla zdrowia faul uważa leżenie przed biegnącym przeciwnikiem, niż wjazd korkiem w kolano Marka Saganowskiego przed kilku laty.
Guilherme Costa Marques 8 (7,68). Jak się okazuje, boczny obrońca może strzelać gole i asystować i robić to w dodatku słabszą nogą. Jeżeli nazywa się Guilherme. Do prawej nogi Brazylijczyka nikt włącznie chyba z nim samym nie ma zaufania, nie mieli też kielczanie, którzy próbowali go kryć od lewej, a „Gui” zszedł na prawą i kropnął kapitalnie pod poprzeczkę. Asysta wyszła zdecydowanie bardziej przypadkowo, ale była. Brazylijczyk grał niesłychanie ofensywnie, ale i nie zapominał o obronie, miał sporo udanych interwencji. To po faulu na nim opuścił boisko Miguel Palanca, co rozbiło Koronę jako zespół. W pierwszym kwadransie miał kilka nieudanych zagrań w ofensywie, druga część meczu to po prostu popis Guilherme w każdym aspekcie gry, od obrony, poprzez staranne rozgrywanie piłki, po zagrania w ofensywie. Raz tylko zagapił się przy akcji Markovicia, gdy Pazdan dostał drugą żółtą kartkę. Najlepszy jego występ w tym sezonie i najlepszy kogokolwiek na boku obrony. W każdym wywiadzie „Gui” podkreśla, że nie jest to jego ulubiona pozycja, ale jak tak ma na niej grać, to nie powinno mu to tak bardzo przeszkadzać.
Tomasz Jodłowiec 3 (3,14). W sobotę „Jodła" nie rozegrał porywającego meczu, ale przynajmniej stanowił ważny element gry obronnej zespołu przecinając ataki rywala. W tym spotkaniu nic takiego niestety nie zaobserwowaliśmy. Reprezentant Polski snuł się po boisku, podawał piłki do przeciwnika, grał w obronie za daleko od rywala pozwalając mu na uderzenia zza szesnastki. Gdy rywal zaczął grać w dziesiątkę, trener postanowił słusznie zastąpić go napastnikiem, co szybko przyniosło Legii kolejne bramki. Pytanie, czy w takiej dyspozycji Jodłowiec powinien w ogóle wychodzić na boisko w pierwszym składzie? Przy grze pełnymi jedenastkami trudno dla niego znaleźć alternatywę, co świetnie widać było choćby w Szczecinie.
Thibault Moulin 7 (5,77). W obronie grał dobrze, choć ze dwa razy zdarzyło mu się pogubić. Najważniejsze jest jednak to, jak Francuz wyprowadzał piłkę, jak dokładnie i skutecznie przeprowadzał ją z obrony do ataku. To jest po prostu inna kultura gry, inne wyszkolenie niż to, które obserwujemy u polskich piłkarzy. Oczywiście, przy takiej ilości zagrań (a Moulin przy rozpoczynaniu akcji zawsze zgłaszał się po piłkę) nie wszystkie podania zwłaszcza dłuższe, były dokładne co do centymetra, raz przydarzyła mu się też w drugiej połowie poważna strata przy wyprowadzaniu piłki. Niemniej zdecydowana większość podań była niezwykle wręcz dokładna i przyspieszająca bądź rozrzucająca grę, przy czym Francuz praktycznie zawsze starał się grać do przodu. Nie w każdym meczu to wyglądało jak należy, ale w Kielcach był po prostu mózgiem zespołu i najinteligentniejszym piłkarzem na boisku. Odbiór i dokładna długa piłka przy trzecim golu to najlepsza egzemplifikacja postawy Moulina w całym spotkaniu i przy takiej grze nie przeszkadzał brak goli czy asyst. Przyjemnie patrzyło się na zawodnika, po którego zagraniach piłka leciała dokładnie z taką siłą i w to miejsce, w które chciał piłkarz, to tak rzadkie na polskich boiskach.
Kasper Hamalainen 4 (3,67). Współwinny utraty drugiego gola, zupełnie nie rozumiemy, jak przegrał główkę z niższym od siebie o dziesięć centymetrów Przybyłą. Był bardzo mało aktywny, rzadko pokazywał się do gry, oddał jeden celny, ale lekki strzał. Miał jednak ważny udział przy kontaktowej bramce, bo to on dośrodkował bez przyjęcia z prawej strony i ostatecznie do piłki dopadł Guilherme, choć była ona raczej adresowana do Miroslava Radovicia. Tym zagraniem podniósł z pewnością swoją ocenę, choć na pewno zmienienie go w przerwie było posunięciem słusznym. To już trzeci trener, który próbuje Fina na skrzydle, podczas gdy jego naturalną pozycją jest wyłącznie środek pola. Lepiej czuł się on chyba nawet na środku ataku.
Vadis Odjidja-Ofoe 7 (7,12). Jak Moulin wyprowadził piłkę od obrońców trafiała ona zazwyczaj do Belga, który podobnie jak Francuz zawsze stara się być pod grą. W pierwszej połowie jednak w jego grze było sporo niechlujności, podania nie docierały do adresatów, a czasem też brakowało mu podniesienia głowy i dostrzeżenia partnera na pozycji, jak choćby w 33. minucie. Paradoksalnie dopiero po cofnięciu go na „ośemkę” po godzinie gry stał się wiodącą postacią na boisku, zarówno w obronie, jak i w rozgrywaniu akcji. Konstruowanie akcji Legii od tego momentu nabrało dokładności, a wędrująca jak po sznurku piłka od Moulina poprzez Odjidję-Ofoe do Radovicia była zbyt szybka i zbyt trudna do przeczytania dla kieleckich defensorów. Po raz kolejny Belg nie najlepiej wchodzi w mecz i znów kończy go jako jeden z lepszych piłkarzy na placu.
Miroslav Radović 8 (6,88). Pierwsza połowa dobra, druga bardzo dobra. Ładny strzał przed przerwą, udział przy dwóch golach po przerwie, w tym jedna asysta, a powinien mieć jeszcze jedną, ale Aleksandar Prijović z kilku metrów trafił wprost w bramkarza. Bardzo dobre przyjmowanie piłki pod kryciem i odgrywanie jej do partnerów. W zasadzie jedyne o co można mieć do niego pretensje, to jakość strzałów, bo z reguły były one lekkie. Ten najlepszy obronił kielczanom na początku drugiej części spotkania Nemanja Nikolić.
Nemanja Nikolić 6 (6,08). W pierwszej połowie wypadł słabo, niewiele miał zagrań udanych, znów było widać nie najlepsze przyspieszenie, zresztą w ogóle rzadko bywał pod grą. Brakowało Węgrowi nie tylko przyspieszenia, ale i ruchliwości, którą imponował w zeszłym sezonie. Mógł mieć okazję przed przerwą, ale sędzia niesłusznie pokazał spalonego. Drugą połowę zaczął od przeszkodzenia Radoviciovi w strzeleniu bramki, gdy wyręczył Zbigniewa Małkowskiego broniąc strzał Serba. Tradycyjnie, wszystkie swoje winy zmazał golem, czyli zrobił to, co do niego należy. Widać, że jest pod kreską z formą, ale dopóki strzela gole, to nie ma co rozpaczać.
Oceny zmienników:
Michał Kucharczyk 6 (5,18). Sporo wniósł ożywienia do gry i w odróżnieniu od wielu poprzednich spotkań wyjątkowo starannie rozgrywał piłkę krótkimi podaniami. Wywalczał rzuty wolne, dobrze grał w defensywie, tradycyjnie już najlepiej wypadł w ostatnim kwadransie. Mógł mieć asystę, gdy kapitalnym podaniem obsłużył Brozia, ale ten uderzył wysoko nad poprzeczką. Niezła zmiana.
Aleksandar Prijović 7 (7,39). Udział przy trzeciej bramce, choć przypadku w tym było co niemiara, czwarty gol już jak najbardziej jego. Wcześniej zmarnował jedną stuprocentową sytuację. Chwalimy skuteczność Szwajcara, ale musi być więcej pod grą i brać udział również w konstruowaniu akcji. Zaledwie sześć podań w tym cztery celne na blisko czterdzieści minut gry to stanowczo za mało, nawet dla wysuniętego napastnika.
Jakub Czerwiński (5,53). Grał za krótko, by go oceniać.
Za najlepszego legionistę piątkowego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie uznali Guilherme, który strzelił kontaktowego gola i zaliczył asystę, pomimo iż grał jako boczny obrońca.
Oceny Czytelników:
Guilherme Costa Marques 7,68
Aleksandar Prijović 7,39
Vadis Odjidja-Ofoe 7,12
Miroslav Radović 6,88
Nemanja Nikolić 6,08
Thibault Moulin 5,77
Jakub Czerwiński 5,53
Michał Kucharczyk 5,18
Jakub Rzeźniczak 4,98
Łukasz Broź 4,08
Kasper Hamalainen 3,67
Arkadiusz Malarz 3,64
Michał Pazdan 3,38
Tomasz Jodłowiec 3,14
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.