Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Koroną – przebudzenie napastników

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

28.02.2024 19:20

(akt. 28.02.2024 19:21)

W niedzielę Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy zremisowała w Kielcach z Koroną 3:3. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (3,96 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po klęsce z Molde trener znów nieco zamieszał składem, był zresztą do tego częściowo zmuszony przez pauzę Josue za kartki. Najważniejsza wydawała się zmiana w bramce, ale nie przyniosła ona żadnych efektów – Legia znów straciła trzy gole i w jednym z nich miał swój udział Hładun. Zdecydowanie większe pretensje trzeba mieć jednak do obrońców i pomocników, którzy zdecydowanie zbyt często dopuszczali kielczan do groźnych sytuacji podbramkowych, a do tego nie potrafili uspokoić gry i przetrzymać piłki. Najbardziej jednak zaskakujące było w Kielcach przebudzenie linii ataku Legii, formacji, która wiosną do tej pory niemal nie istniała i była zasłużenie krytykowana. Błysnęli skutecznością Kramer i Gual, świetnie rozgrywał piłkę Kapustka, cała ta trójka zasłużyła na bardzo wysokie noty, a dwóch z nich trafiło do jedenastki kolejki. Niestety, pozostali koledzy spisali się zdecydowanie gorzej. Legia grała od początku rundy co trzy dni, do tego mecz w Kielcach od początku był bardzo intensywny (legioniści przebiegli przed przerwą ponad 60 kilometrów) i cała trójka w ataku ledwo już zipiąca została w końcówce zmieniona. A że kadra jest chuda i Kosta Runjaić nie ma kim straszyć rywali z ławki, to dwubramkowej przewagi nie udało się utrzymać. Widać było rzeczywiście zgodnie z pomeczową wypowiedzią trenera, że piłkarzy mogących robić za liderów w trudnych momentach to Legia ma w kadrze niewielu. Remis był zresztą jak najbardziej zasłużony, bo to gospodarze prowadzili grę i oddali więcej strzałów, Legia częściej broniła się na własnej połowie. Skoro Legia nie radzi sobie z drużynami z dołu tabeli, to niewesołe są prognozy na mecze z kolejnymi rywalami, znacznie silniejszymi od zespołów broniących się przed spadkiem. Choć z drugiej strony w ekstraklasie żadna logika nie obowiązuje i wszystko jest możliwe. Właściciel Rakowa po porażce w Pucharze Polski wprost określił swoją drużynę średniakiem. Przy Łazienkowskiej nikt tak nie powie, ale patrząc w niedzielę na „Wojskowych”, to w niedzielę nie widzieliśmy między Koroną i Legią żadnej różnicy w poziomie gry.

Dominik Hładun 4 (2,87 - ocena Czytelników). Szybko się okazało, bo już w pierwszym meczu, że brak Tobiasza w składzie nie gwarantuje braku traconych goli. Na sześć strzałów celnych Korony trzy trafiły do siatki, ten pierwszy powinien być przez Hładuna obroniony, bo leciał blisko środka bramki. Z trzech wyjść w powietrze jedno było kompletnie nieudane, raz piłkę złapał, raz piąstkował. Częściowa odpowiedzialność za pierwszego straconego gola i słaby występ.

Radovan Pankov 4 (3,30). Serb żadnego gola nie zawalił, ale zagrał słabo. W pierwszej połowie było jeszcze w miarę przyzwoicie, przede wszystkim w obronie, bo do dokładności podań już wtedy można było mieć sporo uwag. Pierwszy poważny błąd przytrafił mu się jednak jeszcze przed przerwą, a kolejny na początku drugiej połowy, w obu przypadkach gospodarze mieli dobre okazje do wyrównania. Sporo do tego było po przerwie przegranych pojedynków powietrznych, a z wyprowadzaniem piłki było jeszcze gorzej niż przed przerwą. Zdarzyło mu się podanie do przeciwnika nawet pod własnym polem karnym. Dwa dobre bloki strzałów niewiele niestety ocenę końcową mogą podnieść. Co smutne, ze wszystkich obrońców Pankov i tak wypadł najlepiej, a do tego w kolejnym meczu za kartki nie zagra.

Artur Jędrzejczyk 3 (2,63). Zaczął od niecelnego długiego podania, potem szybko złapał żółtą kartkę, ale w kolejnych minutach grał dobrze, zwłaszcza w powietrzu, gdzie dominował nad rywalami. To, co zrobił pod koniec pierwszej połowy, jest nie do zrozumienia. Dostał podanie od Hładuna, miał miejsce, mógł zrobić z piłką co chciał – podać któremuś z partnerów (wolny był na przykład Pankov), albo wybić ja daleko, a wziął się za drybling pod własną bramką, w którym piłkę stracił. Potem przewrócił się próbując chyba naciągnąć sędziego na faul - sędzia słusznie nie dał się nabrać, a gospodarze mieli otwartą drogę do bramki i z radością z niej skorzystali. Jędrzejczyk ucierpiał do tego podczas tego upadku, gdy piłkarz Korony postawił mu nogę na głowie, po tym strasznym błędzie i przerwie „Jędza” już na boisko nie wyszedł. Jak widać, nie ma większego znaczenia, kto z obrońców wychodzi w pierwszym składzie, gole wiosną zawalają w kuriozalny niekiedy sposób wszyscy defensorzy po kolei. Odpowiedzialności i koncentracji brakuje dziś wszystkim.

Yuri Ribeiro 3 (3,10). Podobnie jak Pankov, dobrze grał przed przerwą w obronie, natomiast piłkę rozgrywał z nieco większą dokładnością niż Serb. Niestety, po zmianie stron Portugalczyk zaczął popełniać jeden błąd za drugim. Blisko był zawalenia gola zaraz po przerwie, gdy źle kryty przez niego rywal oddał niecelny strzał głową, zresztą granie górnych piłek na lewą stronę pola karnego Legii przy wzroście Portugalczyka jest z pewnością przedmeczowym pomysłem taktycznym niejednego Ekstraklasowego szkoleniowca. Przy drugim straconym golu uciekł mu Trejo i dograł wzdłuż bramki, to kolejna tego typu akcja, której Ribeiro nie jest w stanie zatrzymać i pewnie kolejna rzecz, na którą zwracają uwagę trenerzy legijnych rywali przed meczem. Oprócz części winy przy bramce Szykawki, miał też najistotniejszy negatywny udział przy golu Dalmau, zabrakło mu pomocy ze strony kolegów, ale to jednak on był tu ostatnim obrońcą i od jego bloku zaczęło się całe zamieszanie. Portugalczyk jest obok Elitima jedynym piłkarzem, który wiosna grał dotychczas od początku do końca, czyli najwyraźniej ulubieńcem trenera. Z jednej strony jego gra nas nie przekonywała, z drugiej inni obrońcy wcale nie grają lepiej. Nie wiemy dlaczego obrona Legii jest aż tak dziurawa, na pewno nie grają w niej przecież piłkarze gorsi niż na przykład w Stali Mielec, która wiosną straciła w lidze jednego gola grając z dużo mocniejszymi rywalami. Jeśli chodzi o braki w zrozumieniu wewnątrz tej formacji trener powinien analizę zacząć od siebie, bo nie jest to normalne, że Legia ma tyle straconych goli w lidze, co broniąca się przed spadkiem Warta. A na piłkarzy Warty czy Stali Kosta Runjaić raczej zamienić by się nie chciał.

Paweł Wszołek 4 (3,86). Poza początkiem meczu, gdy po wziął udział w akcji, po której Kun trafił w poprzeczkę pierwszą połowę Wszołek miał słabą. Wszystkie jego dośrodkowania były niedokładne, podania zbyt często niecelne, a i w defensywie też nie pokazywał się z dobrej strony. Po zmianie stron Wszołek chyba jako jedyny legionista zagrał lepiej niż przed przerwą. Grał dużo dokładniej, raz dobrze wrócił do obrony, dwa razy dobrze dośrodkował, po jednej z tych dośrodkowań Korona omal nie strzeliła sobie samobója, skończyło się to i tak golem Kapustki, tyle że wcześniej był spalony Rosołka. Pod koniec meczu widać było wyraźnie, że i jemu sił nie starcza, mecz należał do bardzo intensywnych, granie co trzy dni na początku rundy okazało się dla wielu legionistów dużym obciążeniem. Teraz będą grać już wyłącznie co tydzień, więc takich problemów być już nie powinno.

Rafał Augustyniak 3 (3,45). Najlepszego z obrońców Legii przesunięto do pomocy – pomocy to wcale nie pomogło, a obrona mocno ucierpiała. Augustyniak grał przed przyjściem do Legii jako defensywny pomocnik, ale Legia takowego nie posiada, obaj środkowi pomocnicy mają tu zarówno bronić, jak i grać w piłkę. Do tego trzeba odpowiedniej motoryki i dlatego właśnie Augustyniak sprowadzany przecież przez Jacka Zielińskiego do środka pomocy wylądował na u Kosty Runjaicia na obronie – niemiecki trener pomocnika w nim od początku w swoim systemie nie widział. Musiał zmienić zdanie zimą z konieczności, gdy sprzedano Slisza, a Celhaka doznał kontuzji, spodziewamy się jednak, że niedługo Augustyniak do obrony wróci. A to dlatego, że w środku pola radzi sobie gorzej. Tu jest zdecydowanie mniej wolnej przestrzeni i mniej czasu na podejmowanie decyzji z piłką przy nodze, każde zawahanie kończy się stratą, jak przy drugim golu. W obronie przy wyprowadzaniu piłki i czasu i miejsca jest zdecydowanie więcej. Co gorsza, nie tylko szybkie granie w piłkę jest problemem Augustyniaka, bo w defensywie też często nie nadąża. W pierwszej połowie w Kielcach akurat w tym aspekcie radził sobie nie najgorzej, kilka piłek przejął, ale po zmianie stron już ani jednego odbioru sobie nie przypominamy. Jakie problemy miał z ustawianiem się w obronie widać przy trzecim golu Korony, to on powinien blokować strzał, a nie zmuszać Kapuadiego do wyjścia z linii. Dwa razy próbował uderzać na bramkę, oba strzały zostały zablokowane, a uderzenia z dystansu miały być też jednym z ważnych atutów Augustyniaka w środku pola. Najwięcej pretensji po meczu było do obrońców, ale naszym zdaniem Augustyniak wcale od tych obrońców lepiej się nie zaprezentował.

Juergen Elitim 6 (4,83). Poza wspomnianą na początku trójką napastników Kolumbijczyk był jedynym piłkarzem, który wypadł w Kielcach całkiem nieźle. Elitim zresztą od początku rundy prezentuje całkiem dobrą formę. Praktycznie nie tracił w niedzielę piłek, brał grę na siebie, często piłkę dokładnie wyprowadzał, do tego to po jego podaniu w pole karne Gual trafił do siatki, ma więc i asystę w tym meczu. Po zejściu Kapustki był chyba jedynym legionistą, do którego można było podać piłkę bez obaw o stratę, w samej końcówce wywalczył rzut wolny pod bramką Korony. Coraz częściej też widzimy Elitima zaangażowanego w obronie, w Kielcach odbierał piłkę i zablokował jeden strzał, ale przy trzecim golu nie zachował się najlepiej, bo nie nadążył za rywalem w obronie. Inna sprawa, że też niełatwo było przewidzieć, że tak a nie inaczej piłka się od Ribeiry odbije, raczej winilibyśmy tu Portugalczyka oraz tych co strzału nie zablokowali, czyli Augustyniaka i Kapuadiego. Nie widzimy więc powodów do obniżania oceny Elitima, bo on akurat za niedzielny występ wstydzić się nie musi.

Patryk Kun 3 (3,28). Zaczął od niewykorzystania stuprocentowej sytuacji, trafił w poprzeczkę. Potem niestety oglądaliśmy u niego straty i niedokładne dośrodkowania, do tego dochodziły problemy z nadążaniem w defensywie. Zwłaszcza po przerwie, zapamiętaliśmy ledwie jeden odbiór. Cierpliwy był trener Runjaić, że trzymał go na boisku ponad godzinę. Niestety Kun w Kielcach zagrał słabo. Miał tylko 28 procent udanych kontaktów z piłką - 14 z 50. Wygrał zaledwie 3 z 15 pojedynków z rywalami, miał 9 strat w tym 5 na własnej połowie. Odzyskał też 6 piłek. 

Bartosz Kapustka 7 (6,22). Zaczął od akcji zakończonej groźnym dośrodkowaniem, po błędzie rywala doszedł wtedy do strzału Kun, ale trafił w poprzeczkę. Parę minut później kapitan Legii w niedzielnym meczu błysnął asystą, prostopadłe podanie do Kramera było doskonałe. Po dobrym pierwszym kwadransie miał okres słabszej gry, gdy miał kilka strat i ledwie jeden odbiór. Drugą połowę zaczął od kilku dokładnych podań do przodu i udanych wyjść z piłką, wywalczył jeden rzut rożny, wreszcie oddał piękny strzał, po którym piłka wpadła do bramki, ale wcześniej był jednak spalony. Dwie minuty później jego kolejne uderzenie zostało zablokowane. Sztab szkoleniowy twierdzi, że Kapustka nie może grać tylu minut, więc został w końcówce zmieniony, co od razu spowodowało, że Legia miał o jednego piłkarza mniej na boisku, który mógłby utrzymać się przy piłce. Nie wiemy, czy z Kapustką na boisku Legia utrzymała by prowadzenie, nie mamy też możliwości sprawdzić, czy rzeczywiście te kolejne kilkanaście minut w Kielcach spowodowałyby u Kapustki problemy zdrowotne eliminujące go z paru meczów rundy wiosennej. Wiemy natomiast, że grający wiosną w ataku były reprezentant Polski zagrał naprawdę dobry mecz, w odróżnieniu od większości kolegów, być może mógł być nawet wyżej oceniony. Nie do końca rozumiemy, czemu w Turcji to Augustyniaka, a nie Kapustkę trener postanowił przystosować do gry w miejsce Slisza, naszym zdaniem „Kapi”, który też grał niejednokrotnie na tej pozycji poradziłby sobie w środku pola dużo lepiej, tym bardziej, że na początku przygotowań wciąż w ataku był Muci i nigdzie się wtedy nie wybierał.

Marc Gual 7 (5,86). Koszmarnie patrzyło nam się na grę Guala w czwartek i szokujące wręcz jest, jak w trzy dni potrafił się zmienić. Wprawdzie nadal zbyt często podawane przez niego piłki zbyt często trafiały do rywali, ale za to ta jedna zagrana do Kramera dała Legii drugiego gola, znakomita to była asysta. Kilka razy udało się też Hiszpanowi utrzymać przy piłce, czego też w meczu z Molde nie oglądaliśmy. Po zmianie stron strzelił ładnego gola, po obróceniu się z piłką, wiele razy w tym sezonie próbował takiej akcji, ale zwykle mu nie wychodziło. Wywalczył też dwa rzuty rożne. Gol i asysta, naprawdę dobry mecz Guala, nie jego winą jest, że koledzy nie potrafili prowadzenia dowieźć do końca. Nie do końca rozumiemy trenera, który Hiszpana z boiska zdjął, pomimo iż nie wyglądał on na szczególnie zmęczonego, a wreszcie mu w tym meczu szło. Wierny swoim zasadom rotacji trener Runjaić popełnił naszym zdaniem błąd, patrząc na to, jak zmiennik Guala zagrał. Powtórzymy to, co pisaliśmy w czwartek – mamy nadzieję, że przy grze co tydzień skończą się planowe rotacje i będą grać ci, co na to postawą boiskową w danym meczu zasługują.

Blaż Kramer 8 (6,81). Zwracaliśmy w poprzednich meczach uwagę na to, że Kramer w odróżnieniu od Pekharta rusza się i stara się wychodzić na wolne przestrzenie. Gdy Słoweniec ma przed sobą przestrzeń do wyjścia do prostopadłego podania, to umie to zrobić, bo to gracz zupełnie niezłej motoryce, gorzej za to od Czecha gra tyłem do bramki. W meczu w Kielcach Kramer naprawdę błysnął, wcale nie było aż tyle wolnego miejsca przy podaniach Kapustki i Guala, za każdym razem musiał kończyć akcje z dość ostrego kąta, a mimo to w obu przypadkach pokonał bramkarza Korony. Brawa ogromne dla napastnika Legii, który z rzadka tylko w tym sezonie dał się poznać z takich akcji. W znakomitej pierwszej połowie do goli dołożył utrzymywanie się tyłem do bramki przy piłce, czyli coś, co do tej pory też nieczęsto mu się udawało. Po zmianie stron Słoweniec zaczął bardzo szybko tracić siły, a wraz z siłami i piłkę, Kramer podobnie jak Kapustka nie jest przygotowany na tak częste granie, a w Kielcach obie drużyny biegały bardzo dużo. Akurat jego zmianę na Pekharta rozumiemy, choć nie przyniosła ona dobrych rezultatów. Najlepszy występ Kramera w barwach Legii, on akurat zrobił wszystko, by był to mecz zwycięski. Zawiedli inni.

Steve Kapuadi 3 (2,81). Niezależnie od tego, czy zmiana była planowa, czy wynikła z urazu głowy Jędrzejczyka po stracie piłki przy golu, nie wyszła ona Legii na dobre. Francuz zawalił drugiego gola, nie przecinając podania do Szykawki, choć jego jedynym zadaniem w tej sytuacji było krycie Białorusina. Przy trzecim golu też nie zachował się najlepiej pozwalając rywalowi na oddanie strzału, ale tam przede wszystkim zabrakło obrońcom wsparcia środkowych pomocników, głównie Augustyniaka. W sumie mało miał Kapuadi udanych interwencji, zapamiętaliśmy jeden blok i jeden odbiór, do tego jedna strata i błędy przy opisanych wyżej golach Korony. Czyli słaby mecz, podobnie jak te z Molde. Trener Runjaić jest najwyraźniej przekonany do tego, że Kapuadi może grać na środku defensywnego bloku, my jego przekonania raczej nie podzielamy i ustawialibyśmy go wyłącznie z lewej strony.

Ryoya Morishita 4 (4,50). Był przez pół godziny na boisku i tym razem był zadziwiająco mało widoczny. Jeden wywalczony rzut wolny, jedna dobra interwencja w obronie, strata w dryblingu i spore problemy w końcówce w nadążaniu w defensywie za akcjami Korony. Przy trzecim golu z łatwością dał się minąć rywalowi. Zagrał nieco lepiej od Kuna, ale niewiele podniósł w niedzielę poziom gry na lewym wahadle, brakło też wyprowadzania i przetrzymywania piłki mogącego wnieść trochę spokoju przy ciągłych atakach Korony w końcówce. Tym razem był to słaby mecz Japończyka.

Maciej Rosołek 2 (1,95). Naprawdę staramy się znajdować jak najwięcej pozytywów w grze poszczególnych legionistów, w końcu to są nasi piłkarze, kibicujemy im wszystkim bez wyjątku i staramy się wspierać, ale czasami nie jest to proste zadanie. Rosołka w niedzielę zapamiętaliśmy z jednego dobrego podania do Wszołka przy akcji zakończonej golem Kapustki, tyle że właśnie Rosołek był akurat wtedy na spalonym. A poza tym pamiętamy straty, problemy techniczne, brak decyzji o strzale i dość kuriozalne prostopadłe podanie, do którego nie dobiegłby nie tylko Morishita, ale nawet Usain Bolt. Zamiast się rozwijać, wychowanek Legii się nam „zwija”, lepiej grał, gdy wchodził do dorosłej piłki niż obecnie. Bardzo zła zmiana i niestety bardzo często musimy pisać takie rzeczy przy Rosołku, choć naprawdę tego nie chcemy.

Tomas Pekhart i Filip Rejczyk grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu według był w zgodnej opinii redaktorów i Czytelników Blaz Kramer.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

6.81 Blaz Kramer

6.22 Bartosz Kapustka

5.86 Marc Gual

4.83 Juergen Elitim

4.5 Ryoya Morishita

3.85 Paweł Wszołek

3.45 Rafał Augustyniak

3.3 Radovan Pankov

3.28 Patryk Kun

3.1 Yuri Ribeiro

2.88 Dominik Hładun

2.8 Steve Kapuadi

2.63 Artur Jędrzejczyk

1.95 Maciej Rosołek

Polecamy

Komentarze (31)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.