Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechem – dobra obrona, pomógł przeciwnik
14.05.2024 23:55
Gra zespołu 6 (6,14 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po klęsce z Radomiakiem trener Feio zmienił mocno wyjściową jedenastkę, częściowo z konieczności, a częściowo z przekonania. Na ławce z graczy z pola było trzech zawodników wypożyczonych, z których żaden się dotąd nie sprawdził, jeden młodzieżowiec i grupa juniorów o znikomym doświadczeniu w seniorskiej piłce. Nic dziwnego, że w trakcie meczu przeprowadzono zaledwie dwie zmiany i to dopiero w końcówce spotkania. Nic przed meczem nie wskazywało na to, że stołeczny zespół może w Poznaniu wygrać. Legia dość nieoczekiwanie zaatakowała w pierwszych minutach, strzeliła nawet gola, ale sędzia słusznie go wskutek wcześniejszego faulu Rosołka nie uznał. A potem ku zdumieniu wszystkich mocno zaczęli „Wojskowym” pomagać poznaniacy. Najpierw Douglas sfaulował bez większego sensu Guala w polu karnym w powietrznym starciu, ale Josue „jedenastki” nie wykorzystał, ten niestrzelony karny był niestety jedynym celnym strzałem legionistów w całym meczu. Widząc to gospodarze najwyraźniej postanowili legionistów wyręczyć i zaczęli sobie strzelać gole sami – najpierw dokonał tego Blazić, a potem Salamon, zwłaszcza gol Słoweńca był przykładem niezwykłego piłkarskiego analfabetyzmu. Jedyna groźna akcja poznaniaków w pierwszej połowie miała miejsce po stałym fragmencie gry, gdy Tobiasza uratowała poprzeczka. Po zmianie stron legioniści mogli nawet podwyższyć rezultat, ale Gual i Celhaka w bramkę nie trafili, a Elitim zmarnował kontratak szukając faulu. W końcówce gospodarze wreszcie się obudzili, oddali trzy celne strzały, jeden głową Ishaka z bliska i dwa sprzed pola karnego, oba uderzenia były bardzo mocne i tylko jeden udało się Tobiaszowi wybronić. Dziwaczny wyjątkowo był to mecz, gdy Legia jedyny celny strzał oddała ze zmarnowanego karnego, a i tak wygrała 2:1. Żeby jednak nie zwalać wszystkiego na lechitów, trzeba podkreślić, że w Poznaniu widzieliśmy też sporo pozytywnych rzeczy. Naprawdę dobry mecz wreszcie zagrała cała defensywa, Ishak, Velde i spółka przez długi czas w ogóle nie potrafili dojść do strzału, była to najlepsza formacja legionistów. Bardzo skutecznie wspierali ich w obronie wahadłowi, którzy potrafili też pokazywać się w ofensywie i kończyć akcje dobrymi dośrodkowaniami. Niestety, znów znikome zagrożenie pod polem karnym rywali stanowili napastnicy, a i środek pomocy tym razem też zagrał przeciętnie. Mimo takiej mizerii w ataku Legia wywiozła trzy punkty z Poznania, co jest naprawdę sporym osiągnięciem w obecnej sytuacji kadrowej. Mecz nie toczył się w zbyt imponującym tempie, ale to legioniści nabiegali się w nim więcej, włożyli w walkę znacznie więcej energii i wygrali zasłużenie. Udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie stał się znów realny, konieczne jest jednak wygranie dwóch ostatnich meczów. Łatwo nie będzie, nie należy liczyć, że w każdym spotkaniu kolejni rywale będą darować gole legionistom jak Stal w Mielcu czy Lech w minioną niedzielę.
Kacper Tobiasz 7 (6,54 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie uratowała go poprzeczka po strzale Blazicia, poza tym musiał złapać jedno niełatwe dośrodkowanie. Po zmianie stron też przez długi czas nie miał nic do roboty, w końcówce dopiero Lech oddał trzy celne strzały. Groźne uderzenie Murawskiego z dystansu Tobiasz obronił, niezbyt udane strącenie piłki przez Ishaka też złapał, z uderzeniem Pereiry z dwudziestu metrów już sobie rady nie dał, ale trudno go za to winić, strzał był bardzo mocny i precyzyjny, a Portugalczykowi nikt w jego oddaniu nie przeszkadzał. Raz wybił w dość kuriozalny sposób piłkę w aut z „piątki”, poza tym nogami grał pewnie. Dobry powrót po długim siedzeniu na ławce rezerwowych.
Radovan Pankov 7 (6,63). Można narzekać, że Serb czasem podaje niecelnie, że miewa straty, że zbyt często fauluje, w Poznaniu też się to zdarzało, ale mimo takich potknięć zagrał naprawdę dobry mecz. Wyłączył kompletnie z gry Velde, który uchodzi za najgroźniejszego piłkarza Lecha, stan ducha Norwega po starciach z Pankovem najlepiej oddał jego pomeczowy wulgarny komentarz do operatora kamery. Mnóstwo udanych interwencji, jako jedyny był bezbłędny we własnym polu karnym, podłączał się też czasem do gry ofensywnej, ale jego jedyne dośrodkowanie było tym razem nieudane. Był brany nawet pod uwagę przez nas przy wyborze zawodnika meczu, bo spokojem i odpowiedzialnością w obronie nam naprawdę imponował.
Artur Jędrzejczyk 7 (6,29). Jedno ledwie starcie powietrzne z Ishakiem przegrał w polu karnym, ale i tak Szwed nie był w stanie uderzyć czysto piłki głową. Poza tym szef legijnej obrony imponował dobrym ustawianiem się przez cały mecz i wybijał głową dośrodkowania poznaniaków, zwłaszcza w drugiej połowie często „Jędza” potrafił wręcz przewidzieć miejsce, gdzie zostanie wrzucona w pole karne podanie górą i pewnie je przecinał. Strat nie miał, ale też i za wyprowadzanie piłki jako środkowy z trójki obrońców przezornie się nie brał. Żółtą kartkę dostał za przerwanie kontrataku, absolutnie go za to nie winimy, naszym zdaniem obrońca w takiej sytuacji ratując zespół po stracie kolegi musi czasem w ten sposób akcje zatrzymywać, bo grozi to utratą gola. Nie zagra w Grodzisku i nie wiemy na razie, jak trener Feio wypełni po nim lukę. Opcji niestety jest bardzo mało.
Steve Kapuadi 7 (6,38). Francuz w ostatnich meczach ma zwyżkę formy i nawet z Radomiakiem jako jeden z niewielu zaprezentował się solidnie. W Poznaniu nie było inaczej. Przegrał w drugiej połowie raz uciekł mu Ba Loua na boku pola karnego, przed przerwą natomiast przegrał w polu karnym starcie powietrzne z Blaziciem, ale piłka szczęśliwie zatrzymała się na poprzeczce. Poza tym wręcz niszczył w grze powietrznej gospodarzy, często uniemożliwiając im przyjęcie wysokiego podania nawet w pobliżu linii środkowej, lechici byli w takich sytuacjach po prostu bezradni wobec dominacji Kapuadiego w powietrzu. Jak zwykle do rozgrywania piłki włączał się rzadko, raz nieudanie dośrodkował, raz posłał niecelne długie podanie, za to podobnie jak Jędrzejczyk nie tracił piłek. Dobry mecz Kapuadiego, podobnie jak całej linii obrony.
Paweł Wszołek 7 (6,96). Zaczął od nieuznanego gola, świetnie wyszedł na pozycję i znakomicie uderzył, bramkarz był bez szans, ale sędziowie dostrzegli wcześniejszy faul Rosołka. Przy obu samobójczych golach popisał się bardzo dobrymi dośrodkowaniami, jedno trafiło do Ribeiry, drugie dotarłoby do Guala, ale przeciął je Salamon. Sporo też pracował w defensywie dobrze wspierając Pankova, mocna zwykle lewa strona gospodarzy była w niedzielę kompletnie zneutralizowana. Strat miał mało, po jednej z nich faulował Velde pod polem karnym, był to jego jedyny błąd na własnej połowie. W drugiej połowie zdecydowanie mniej widzieliśmy go w ofensywie, w obronie do końca meczu radził sobie dobrze. Imponująca pierwsza połowa i naprawdę dobry występ.
Jurgen Celhaka 6 (6,14). Wciąż nie jesteśmy przekonani do Albańczyka, nie przekonał nas do końca i w niedzielnym meczu, ale w kadrze trudno szukać kogoś, kto mógłby go zastąpić przy pauzie Kapustki. Sporo biegał, ale mamy wrażenie, że nie szły za tym przejęcia piłki, dwa razy do tego stracił piłkę na własnej połowie, po drugiej ze strat trener odesłał go na ławkę. Rzadko włączał się do rozegrania, raz uderzył nad poprzeczką po stałym fragmencie gry w dobrej sytuacji sprzed pola karnego. Lepszą miał drugą połowę, gdzie widzieliśmy znacznie więcej odbiorów. Choć dalecy jesteśmy od zachwytów nad jego grą, to trzeba zwrócić uwagę, że odgrywał on istotną rolą w utrzymywaniu porządku w defensywie, tuż po jego zejściu powstał w środkowej linii mały bałagan. I w tym właśnie bałaganie zabrakło piłkarza środka pola, który utrudniłby uderzenie z dystansu Pereirze – nie mógł być nim Ribeiro, bo w linii z obroną czaił się Ba Loua, a głęboko ustawiony w linii z całą defensywą był Kapuadi. Powinien być tam środkowy pomocnik, wcześniej w tej strefie bronił Elitim, a po zmianie Albańczyka coś się poprzesuwało. Przeciętny naszym zdaniem mecz Celhaki.
Juergen Elitim 6 (7,00). W pierwszej połowie dobrze wyprowadzał piłkę, trzy razy próbował uderzać na bramkę, ale ani razu w bramkę nie trafił, skończyło się na jednym rzucie rożnym. Po zmianie stron wywalczył dwa rzuty wolne i zmarnował kontratak, który powinien zakończyć się golem, gdyby Elitim podawał zamiast szukać faulu. Do gry w defensywie Kolumbijczyka mamy tym razem zastrzeżenia, zbierał mało piłek, do tego nie przeszkodził Murawskiemu w uderzeniu z dystansu. Trudno powiedzieć, który z pomocników powinien utrudnić strzał Pereirze, przed zmianą Celhaki to zadanie też by z pewnością należało do Elitima, to on powinien być w tej strefie przed polem karnym. Tym razem Kolumbijczyk, regularnie przez nas ostatnio chwalony, zagrał troszkę słabiej.
Yuri Ribeiro 7 (7,00). Jak jest zdrowy, to jest maszyna do biegania. W zeszłym roku bardzo często był drugim po Sliszu długodystansowcem w Legii, jednak Portugalczyka nie będziemy chwalić wyłącznie za zaangażowanie i zostawione zdrowie na boisku. Ribeiro bowiem nie tylko biegał od bramki do bramki, ale też skutecznie bronił, a do tego naprawdę dobrze operował piłką. Rzadko ją tracił, sporo starał się rozgrywać szukając prostopadłych podań czy rozegrań do środka, wywalczył dwa rzuty rożne i jeden wolny. Miał swój udział przy pierwszym golu, gdy oddał strzał głową po dośrodkowaniu Wszołka, był on niecelny, ale wzbudził w Blaziciu taką panikę, że Słoweniec wpakował piłkę do własnej bramki. Mógł mieć asystę, ale jego bardzo dobrego dośrodkowania w drugiej połowie nie wykorzystał Gual. Najlepszy piłkarz na boisku, znalazł się w jedenastce kolejki, zastanawialiśmy się nawet nad wyższą oceną. Przypominamy, że Portugalczykowi kończy się kontrakt, patrząc na jego grę i sytuację kadrową klubu naszym zdaniem to władzom Legii powinno bardziej zależeć na zatrzymaniu Ribeiry na Łazienkowskiej, bo on sam bez problemu znajdzie sobie latem klub i to zapewne z wyższą pensją.
Josue Pesqueira 6 (5,84). Zaczął mecz od zmarnowania rzutu karnego, do tego w pierwszej połowie grał dość słabo, mało było dokładności w jego podaniach. Na szczęście po zmianie stron z minuty na minutę było coraz lepiej. Szczególnie cenna była jego umiejętność utrzymywania się przy piłce z rywalem na plecach i dobrego wyprowadzania piłki, bardzo mocno wybijało to lechitów z rytmu. Czasem próbowali Portugalczyka faulować, zwykle bezradnie go jednak odpuszczali po prostu, gdy miał piłkę, bo zabrać jej mu nie potrafili. Aż się prosi, by jeszcze przed odejściem nakręcić z nim jakiś film, jak utrzymywać się przy piłce przy nacisku rywala, tak jak kiedyś nagrywano podobne z Ljuboją i Żewłakowem. Kapitan Legii wywalczył jeden rzut wolny, po raz kolejny niestety wykonywane przez niego stałe fragmenty gry rzadko stwarzały zagrożenie pod bramką rywala. Wyjątkowo dużo Portugalczyk pracował tym razem w defensywie, sporo piłek przejął w środku pola, był jednym z piłkarzy, którzy przebiegli najwięcej kilometrów w meczu. Mimo wszystko ocena za niedzielny występ nie może być zbyt wysoka, bo „jedenastek” w tak ważnym meczu marnować nie można. Miał szczęście, że obrońcy Lecha pomogli legionistom strzelając do własnej bramki.
Maciej Rosołek 5 (5,00). Nie miał specjalnie szansy uniknąć faulu przy nieuznanym golu, gdyby wiedział, że to spowoduje anulowanie bramki, byłby się pewnie gotów wywalić, byle nie postawić nogi na piłkarzu Lecha. Poza tym Rosołek zagrał jak zwykle, czyli sporo biegał, ale mało do gry wnosił. Raz przydał się bardzo przy stałym fragmencie gry w obronie, jedną piłkę odebrał i wyprowadził, zdarzało mu się też przy piłce utrzymać parę razy z przodu, choć równie często ją tracił. Oddał jeden strzał, który został zablokowany, próby dryblingów były nieudane, dokładnością podań i dośrodkowań też nie błyszczał. Mocno przeciętny co najwyżej występ Rosołka, który po raz kolejny nie stworzył zagrożenia pod bramką przeciwnika, choć być może miał jakiś wpływ w zmyleniu Salamona przy jego samobójczym golu. Został zmieniony w końcówce, jego zmiennik naszym zdaniem zagrał gorzej.
Marc Gual 6 (5,82). Idealnie podajesz koledze na wolne pole, ten strzela gola, ale sędzia bramkę anuluje, chwilę potem wywalczasz rzut karny, ale twój kapitan go marnuje – współczujemy tego początku meczu Gualowi, który w pierwszym kwadransie stworzył partnerom dwie idealne okazje. A gdy już pod koniec pierwszej połowy Hiszpan był bliski zamknięcia akcji, to obrońca go wyręczył i sam wpakował piłkę do bramki, wyglądało jakby Gual się z tej bramki nawet nie ucieszył. Pierwsza połowa w wykonaniu hiszpańskiego napastnika była naprawdę dobra, sporo pomagał też w obronie, po jednym z przechwytów na połowie Lecha sam postanowił wykończyć akcję, ale uderzył niecelnie. Po zmianie stron już tak dobrze nie było, parę razy utrzymał się przy piłce na połowie rywala, odebrał raz piłkę przeciwnikowi i nie wykorzystał dobrego dośrodkowania Ribeiry uderzając niecelnie głową i zakończył mecz bez celnego strzału. Nie wystawia to dobrego świadectwa napastnikowi, ale pamiętamy też o tym, co dobrego dla drużyny Gual zrobił w pierwszym kwadransie meczu.
Ryoya Morishita 4 (4,20). Jedna dobra interwencja w defensywie, a poza tym same straty przez ponad dwadzieścia minut gry. Znów był bezradny we własnym polu karnym przy dośrodkowaniu na dalszy słupek, bo do walki powietrznej się nie nadaje, na szczęście rywal był w tej sytuacji w doliczonym czasie gry na spalonym, a do tego uderzył głową niecelnie. Słaba zmiana Japończyka, Morishita po raz kolejny nie pokazał na razie ani nam, ani trenerowi, że warto na niego stawiać. Będzie dostawał kolejne szanse, bo żadnej innej alternatywy trener Feio dziś nie ma.
Wojciech Urbański grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Yuriego Ribeiro, z tym że Czytelnicy na równi z Portugalczykiem ocenili Juergena Elitima.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.