Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechem – porażka za porażką

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

19.10.2021 18:45

(akt. 19.10.2021 18:49)

W niedzielę Legia po raz trzeci z rzędu przegrała mecz ligowy, tym razem u siebie z Lechem 0:1 i nadal jest w tabeli ligowej tuż nad strefą spadkową. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (4,11 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po raz pierwszy od dawna to Lech był faworytem meczu przy Łazienkowskiej i końcowy wynik meczu raczej nie powinien stanowić zaskoczenia. Czesław Michniewicz zmienił przed meczem ustawienie, postawił na bardzo ofensywny skład i wypuścił w bój teoretycznie będącą w najlepszej formie jedenastkę. Legia zagrała dzięki temu lepiej niż w Gdańsku, ale i tak nie uchroniło to mistrzów Polski przed kolejną porażką. Aktualny lider tabeli był bowiem w niedzielę drużyną zdecydowanie lepszą, oddał dużo więcej strzałów, w tym sześć celnych, a Legia zaledwie raz zmusiła bramkarza rywali do interwencji, w dodatku strzałem z tak ostrego kąta, że trudno było to uznać za sytuację dogodną do zdobycia gola. Różnica między obydwoma zespołami widoczna była przede wszystkim w tempie przechodzenia z obrony do ataku – Lech robił to zdecydowanie szybciej, a do tego większą liczbą zawodników i pomocnicy i boczni obrońcy Legii niekiedy nie nadążali za rywalami. Z kolei legioniści budowali te ataki w ślamazarnym tempie, dzięki czemu przeciwnicy mieli dużo czasu na powrót i ustawienie się w defensywie. Brak ruchu w środku pola i w ataku często zmuszał pomocników do prowadzenia piłki zamiast gry podaniami, a stoperzy musieli niekiedy sami przeprowadzać piłkę przez środek boiska lub grać długie podania. Nie funkcjonowały też przy budowaniu akcji boczne sektory, pomimo iż Legia miała tam tym razem pod dwóch zawodników. Właśnie dlatego, że wszystko działo się zbyt wolno. Ostatecznie o wyniku meczu po raz kolejny przesądziły stałe fragmenty gry, z których Legia goli nie strzela, za to bardzo dużo ich cały czas traci. Poza bramkarzem żaden legionista nie zagrał na wymaganym poziomie, w miarę przyzwoicie zagrała para środkowych obrońców oraz dwóch pomocników. Problem wydaje wydaje się złożony. Teraz trzeba skupić się na każdym kolejnym spotkaniu, by w przyszłym sezonie znów zagrać w ogóle w europejskich pucharach.

Kacper Tobiasz 8 (7,07 - ocena Czytelników). Młody bramkarz Legii wypadł zadziwiająco dojrzale, jako jedyny z drużyny stając na wysokości zadania. Za straconego gola winy nie ponosi, był ustawiony jak należy, strzał był z bliska i zbyt mocny, by zdążył zareagować. Pozostałe uderzenia rywali wybronił w tym w fantastycznym stylu rzut karny, do tego raz efektownie uratował drużynę przed golem samobójczym. Poprawić mógłby nieco jedynie celność dalekich wykopów, krótsze podania po ziemi były bez zarzutu. Bardzo dobry mecz Tobiasza, który porażce nie zapobiegł, ale uchronił zespół przed stratą większej liczby goli. On zrobił więcej, niż można było od niego oczekiwać, zawiedli starsi koledzy z pola.

Mattias Johansson 4 (4,40). Szwed głównie się leczy, mało trenuje, jeszcze mniej gra i w niedzielę było to bardzo dobrze widać, zwłaszcza w pierwszej połowie. Kilka razy został ograny na boku i rywale oddawali strzały, miał też spore problemy z odpowiednim ustawianiem się do skrzydłowych Lecha, którzy uciekali mu bez piłki. Po zmianie stron z grą w obronie było nieco lepiej. Johansson, nie licząc jednego prostopadłego podania do Emrelego, zbyt mocnego, by Azer mógł coś z niego zrobić, nie wnosił w zasadzie nic do ofensywy. Jego współpraca z ofensywnymi piłkarzami pojawiającymi się na boku była bardzo słaba. I w związku z tym występ szwedzkiego obrońcy również należy ocenić jako słaby.

Artur Jędrzejczyk 5 (4,30). Od początku meczu było widać, że dwójce środkowych obrońców nie będzie łatwo, boczni obrońcy nie nadążali z powrotem i trzeba było ich asekurować, z pomocników z reguły defensorów wspierał wyłącznie Bartosz Slisz. Brak trzeciego środkowego obrońcy stanowił spory problem, zwłaszcza że Lech przechodził szybko z obrony do ataku i do tego wieloma piłkarzami. Kilka razy potrafili więc i Jędrzejczykowi uciec rywale, zwłaszcza w drugiej połowie, na szczęście goście skutecznością w niedzielę nie błyszczeli i uderzali często obok bramki. Kapitan Legii przejął najwięcej piłek od rywali, dobrze sobie radził w powietrzu, potrafił czasem odebrać i dobrze wyprowadzić piłkę, ale z szybkimi i ruchliwymi poznaniakami chwilami sobie nie radził. Pewnie inny byłby odbiór jego gry, gdyby zaliczono mu gola na początku meczu, ale przepisy były nieubłagane, niezależnie od tego, że żadnej winy i złej intencji „Jędzy” przy tym przyjęciu nie było. Wskutek kolejnej żółtej kartki w następnym meczu ligowym nie zagra. Nie był to mecz słaby, ale mocno przeciętny, środkowi obrońcy na tle swoich ofensywnych kolegów i tak wypadli nie najgorzej.

Mateusz Wieteska 5 (4,49). O ile Jędrzejczyk lepiej grał przez przerwą, to ten okres jak zwykle Wieteska miał słabszy, częściej mu rywale uciekali, chwilami nie nadążał z ustawieniem i wychodzeniem do przeciwnika. Trochę to wygląda, jakby Wieteska potrzebował w każdym meczu pół godziny, by rozszyfrować grę przeciwników i ich sposób gry, a potem mając już tą wiedzę, jego gra nabiera pewności. I tak było po zmianie stron, gdy kilkakrotnie bardzo udanie i w ważnych momentach przerywał akcje poznaniaków. Przedtem jednak o mało nie walnął samobója w niegroźnej sytuacji – świetnie interweniował Tobiasz – a miał też i szansę na zdobycie gola po stałym fragmencie gry, ale uderzył nad bramką. Wyprowadzanie piłki pozostawiało wiele do życzenia, ale to nie na nim powinien ten obowiązek spoczywać, po to było w składzie aż pięciu pomocników, by pokazywali się w środku pola i grali między sobą. Pół meczu lepszy Jędrzejczyk, drugie pół Wieteska, obaj otrzymują podobną ocenę.

Yuri Ribeiro 4 (3,73). Ba Loua był bardzo szybki, ale w pierwszej połowie Ribeiro z trudem, bo z trudem, zazwyczaj za nim nadążał, przy okazji notując najwięcej odbiorów w całej drużynie, choć z blokowaniem dośrodkowań było już gorzej i jedną stuprocentową sytuację Lech z tego miał. Niestety po zmianie stron Portugalczyk zaczął bardzo szybko z sił opadać, po godzinie gry niemal za każdym razem nie nadążał z powrotem i raz za razem z lewej strony Legii zawiązywała się groźna akcja. Nie dziwimy się więc trenerowi, że zmienił Ribeiro, trudno było bowiem przewidzieć, że Mladenović – tym razem przecież wypoczęty – ostatnie kilkanaście minut meczu zagra jeszcze gorzej. O grze ofensywnej Ribeiro nic pozytywnego się nie da powiedzieć, poza tym że nie tracił piłek, bo ani razu dobrze nie dośrodkował, jedynie wywalczył dwa rzuty rożne. Słaby mecz Portugalczyka, ale do najsłabszych na boisku na pewno przy tym nie należał.

Bartosz Slisz 3 (3,85). Nowe ustawienie to nowe obowiązki Slisza, który znów został najbardziej cofniętym z pomocników. I niestety się to nie sprawdziło. Choć grał bardzo głęboko i często wracał się aż w pole karne, to chwilami i on nie nadążał za szybko grającymi piłką rywalami, jak choćby w 15. i 71 minucie. Defensywny pomocnik powinien do tego wspierać obrońców przy wyprowadzaniu piłki, a to u Slisza nigdy atutem nie było, więc oglądaliśmy albo straty, albo niecelne przerzuty. Nie licząc jednej dobrej akcji, gdy po odbiorze poszedł do przodu i zakończył rajd niecelnym strzałem. Słaby mecz pomocnika Legii, który potwierdza, że na samodzielną „szóstkę” na razie za wcześnie. Lepiej, gdy ma innego pomocnika za sobą, albo przynajmniej obok siebie.

Josue Pesqueira 4 (4,80). Legia ma wreszcie piłkarza, który umie bić stałe fragmenty gry – niezłe dośrodkowania z rzutów wolnych, strzał w poprzeczkę – może to będzie jakaś nadzieja na przyszłość? Na razie jednak gola to nie przyniosło. Josue był jednym z niewiele zawodników, którzy próbowali grać w piłkę, nie bali się odpowiedzialności za grę i starali się do piłki wychodzić. Z jakością gry było jednak gorzej – to Portugalczyk miał najwięcej strat w całym zespole, trudno też powiedzieć, by wypracował kolegom jakąś idealną okazję pod bramką. Jeszcze większy problem był z wracaniem się do obrony, bo Josue nie jest piłkarzem, który mógłby harować przez cały mecz, najlepiej się czuje z piłką przy nodze, a najgorzej w zadaniach defensywnych. Obrońcy i Slisz najczęściej musieli sobie radzić bez niego. Nie był to dobry mecz Josue, ale wielu jego kolegów zagrało zdecydowanie gorzej.

Lirim Kastrati 3 (3,80). Jedno przyzwoite dośrodkowanie, dwa wywalczone stałe fragmenty gry, jeden nieudany strzał. I niestety nic poza tym, bo rzadko był przy piłce. Na razie nie bardzo wiadomo jak wykorzystać Kastratiego, jeżeli Legia nie gra głęboko cofnięta z kontrataku. Bronić reprezentant Kosowa nie potrafi, przy dobrze ustawionym rywalu nie może też wykorzystać swojej szybkości, bo nie ma przestrzeni. Gdyby Legia szybko przechodziła z obrony do ataku, byłaby szansa, że Kastrati pokaże swoje atuty. W niedzielę tak nie było i ocena dla Kastratiego musi być za ten mecz bardzo niska, bo nie było z niego wielkiego pożytku..

Ernest Muci 3 (3,91). Chwilami Albańczyk pokazywał swój potencjał, dwa jego rajdy zakończyły się faulami przed polem karnym i żółtymi kartkami rywali. Znacznie częściej jednak Muci znikał w meczu, nie wracał się do środka pola po piłkę, mało ruszał się bez piłki, nie znajdował sobie wolnych stref, a do tego nie potrafi bronić. Na początku meczu dobrze interweniował przy stałym fragmencie gry, jednak decydującego o wyniku meczu gola trzeba zapisać wyłącznie na jego konto, bo nie pokrył Ishaka, co należało w tym momencie do jego obowiązków. Muci zbyt często gra zrywami, zrobi jedną czy dwie akcje w jednej połowie, a potem go nie widać. Szczególnie druga połowa w jego wykonaniu była w niedzielę naprawdę bardzo słaba.

Luquinhas 6 (5,28). Najlepszy piłkarz Legii z pola w niedzielnym meczu. Brał na siebie grę, wyprowadzał piłkę, dużo walczył w obronie, wywalczał stałe fragmenty gry, a do tego wykreował jedyną stuprocentową sytuację znakomicie dośrodkowując na głowę Emrelego. Trudno mieć pretensje do Brazylijczyka, on przez większość meczu robił, co mógł i co powinien robić pomocnik, często też musiał holować piłkę i dryblować, bo partnerzy pod bramką byli po prostu zbyt statyczni i nie uciekali na wolne pozycje. Szkoda też, że Luquinhas zgasł po siedemdziesięciu minutach, ale naszym zdaniem i tak jako jedyny zawodnik z pola zasłużył na ocenę wyjściową.

Mahir Emreli 3 (3,49). Starał się Azer po piłkę wracać, ale żadnych konkretów z tego nie było, do prostopadłej piłki wyszedł raz, ale Johansson zagrał za mocno i Emreli był tylko w stanie nabić z ostrego kąta bramkarza na rzut rożny – był to jedyny celny strzał Legii w meczu. Azer zupełnie nie radził sobie w pierwszej połowie z rywalem grając tyłem do bramki, drugą połowę zaczął od straszliwego pudła w idealnej sytuacji, oddał jeszcze jeden zablokowany strzał, w sumie kwadrans po przewie był i tak najlepszym okresem jego gry. Zagrał bardzo słabo, ale co gorsza, jego zmiennik wypadł wcale nie lepiej.

Rafael Lopes 3 (3,36). Najpierw wszedł do środka pola z plecy Pekharta, parę minut później wylądował na prawym skrzydle, chwilami nam te manewry trenera trudno zrozumieć. Portugalczyk zamiast grać normalnie w ataku robi chwilami za zapchajdziurę i nic dziwnego, że pożytku z niego wielkiego w niedzielę nie było, bo nie posiada przyspieszenia, dryblingu, ani jakichkolwiek innych szczególnych cech, które ułatwiały by mu grę przy linii bocznej gdzieś z dala od pola karnego. Owszem, starał się być pod grą, podawał w miarę dokładnie, w odróżnieniu od Kastratiego pomagał w defensywie, ale to nie jest miejsce dla Lopesa, generalnie do gry nic nie wniósł i ocena musi być bardzo niska.

Tomas Pekhart 3 (3,25). Pięć kontaktów z piłką w pół godziny. Owszem, jak kilka razy dostał piłkę tyłem do bramki, to jej nie tracił, wywalczył jeden rzut wolny i raz zgrał piłkę głową do Kostorza, ale napastnik musi grać też przodem do bramki, szukać sobie wolnej pozycji, oddawać strzały, a nic takiego nie miało miejsca. Na koniec meczu wyrżnął w ziemię i miał problemy z dograniem meczu, niestety na treningu dostał „poprawkę” w nos i ma minimum dwa tygodnie przerwy. Bardzo zły to czas w Legii dla króla strzelców Ekstraklasy zeszłego sezonu – słaba forma, uraz, do tego opisywane w mediach niedawno problemy w życiu pozasportowym. W niedzielę też zaprezentował się bardzo słabo.

Kacper Kostorz (3,36), Filip Mladenović (2,93) i Ihor Charatin (3,67), grali zbyt krótko, by ich oceniać, nic pozytywnego do gry nie wnieśli, a Serb dodatkowo podarował rywalom rzut karny.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Kacpra Tobiasza.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.07 Kacper Tobiasz

5.28 Luquinhas

4.8 Josue Pesqueira

4.49 Mateusz Wieteska

4.4 Mattias Johansson

4.3 Artur Jędrzejczyk

3.91 Ernest Muci

3.85 Bartosz Slisz

3.8 Lirim Kastrati

3.73 Yuri Ribeiro

3.67 Ihor Charatin

3.65 Kacper Kostorz

3.49 Mahir Emreli

3.36 Rafael Lopes

3.25 Tomas Pekhart

2.93 Filip Mladenović

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.