Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechem - zwycięstwo pomimo nieskuteczności
07.03.2018 23:00
Gra zespołu 6 (5,56 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). W związku z problemami kadrowymi trener Jozak postanowił powrócić do ustawienia 4-2-3-1 i wypuścił w niedzielę na boisko najbardziej doświadczoną jedenastkę, jaką udało mu się zebrać. Okazało się to dobrym rozwiązaniem, bo „Legia trzydzieści plus” w pierwszej części meczu dominowała na boisku, szybko strzeliła gola, a do tego jeden strzał wylądował na poprzeczce. Lechici w tym czasie odgryzali się wyłącznie stałymi fragmentami gry. Gdy po zmianie stron poznaniacy ruszyli do ataku i zaangażowali w nim dużą ilość zawodników, chorwacki szkoleniowiec Legii zareagował tym razem bardzo szybko zastępując zmęczonych „emerytów” szybkimi piłkarzami, którzy znakomicie odnajdują się w kontrataku. I choć to poznaniacy oddali więcej celnych strzałów na bramkę, to jednak legioniści stworzyli sobie zdecydowanie więcej stuprocentowych sytuacji właśnie dzięki szybkim kontratakom. Wydaje się, że mistrzowie Polski przewyższali w tym meczu lechitów taktycznie, ale słaba skuteczność nie pozwoliła im na potwierdzenie tego faktu pewnym zwycięstwem. Groźne szybkie ataki legionistów po przerwie zazwyczaj kończone były niecelnym strzałem lub niedokładnym ostatnim podaniem, co nieco raziło, bo dzięki piorunującemu tempu ich wyprowadzania niemal w każdym przypadku pod bramką Buricia było tylu samo legionistów co obrońców Lecha. Koniec końców mecz po zagraniu Kostewycza ręką we własnym polu karnym udało się wygrać, ale końcówka nie musiała być tak nerwowa, bo trzy punkty mistrzowie Polski powinni sobie zapewnić znacznie wcześniej. Zastrzeżenia w tym meczu można mieć natomiast do gry defensywnej, zwłaszcza niektórych piłkarzy, bo nie powinno się pozwalać rywalom na oddanie aż ośmiu celnych strzałów i straty bramki po uderzeniu z kilku metrów. Najważniejsze jest jednak to, że udało się wygrać w starciu z przeciwnikiem aspirującym do walki o tytuł mistrza Polski i powiększyć nad nim przewagę w tabeli, nie tracąc przy okazji dystansu do aktualnego lidera.
Arkadiusz Malarz 8 (7,45 - ocena Czytelników). Siedem obronionych strzałów w tym jedna „brilliant save” jak mawiają Anglicy w 15. minucie, gdy w nieprawdopodobny sposób „wyjął” strzał Vujadinovicia, gdy wszyscy widzieli już piłkę w bramce. Doświadczony bramkarz Legii jest naprawdę niesamowity w grze na linii, zarówno jeśli chodzi o refleks, jak i ustawienie. Przy straconym golu nie miał szans, zrobił co mógł, pilnując bliższego słupka przy wejściu Raduta. Kolejny w tym sezonie znakomity mecz Malarza.
Artur Jędrzejczyk 3 (3,80). Zaczął mecz od straty na kontrę dla rywala, potem przez całą pierwszą część meczu grał całkiem dobrze, nie przegrywał pojedynków, wygrywał starcia powietrzne zarówno we własnym w polu karnym, jak i przeciwnika przy stałych fragmentach gry. Od początku drugiej połowy jednak zaczął popełniać błędy i miał ogromne problemy z nadążeniem za rywalami, a w szczególności Radutem. Przy straconym golu dał się ograć jak junior, a nie jak reprezentant Polski, a przecież Rumun uznawany jest powszechnie za totalny niewypał transferowy, a nie błyskotliwego dryblera. Mocno ten błąd wstrząsnął”Jędzą”, bo do końca meczu grał już w pewnej odległości od każdego rywala, woląc najwyraźniej przepuścić dośrodkowanie lub strzał niż ponownie narazić się na ośmieszenie dryblingiem, wskutek czego mógł na przykład uderzać celnie na bramkę Malarza Majewski. Gdy dodamy do tego idiotycznie złapaną żółtą kartkę wykluczającą Jędrzejczyka z następnego meczu, otrzymamy dość smutny obraz jego niedzielnego występu. Nic w pierwszej części meczu nie zapowiadało aż takich problemów prawego obrońcy Legii.
Inaki Astiz 7 (6,12). Hiszpan rozegrał w swojej karierze setki meczów, więc fakt, że w tej rundzie pojawił się na boisku po raz pierwszy w niczym mu nie przeszkadzał. Świetnie radził sobie z Gytkjaerem, skutecznie odbierał piłkę, nie popełniał błędów, a do tego dobrze kierował linią spalonego, w czym nie ma sobie równych wśród obrońców Legii. Zaczęło mu brakować sił dopiero w samej końcówce, gdy musiał ratować się faulem przed polem karnym, za co zarobił żółtą kartkę wykluczającą go, podobnie jak Jędrzejczyka, z meczu w Gdańsku. Szkoda, bo jak widać mimo upływu lat ciągle potrafi być bardzo istotnym elementem drużyny. Dobry mecz Astiza.
Michał Pazdan 4 (5,59). Niestety reprezentant Polski wiosną swojej gry nie zmienia - przez większość czasu na boisku jest dobrze, ale kilka razy na mecz gubi krycie i przeciwnik ma świetną okazję bramkową. Pierwszy taki błąd nastąpił w 15. minucie, drugi w 63. i ten niestety zakończył się utratą bramki. Ciężko zrozumieć dlaczego w tej sytuacji Pazdan nie odciął Gytkjaera od podania mając go cały czas za sobą. Kolejny błąd to jedno tradycyjne już zbyt krótkie wybicie w 75. minucie, po którym jak zwykle zresztą w takich sytuacjach sam swój błąd naprawił. Gdzieś w zimie „Pazdek” zatracił pewność w grze i na razie nie potrafi jej odzyskać.
Adam Hlousek 6 (4,93). Miła niespodzianka - pierwszy w tej rundzie niezły mecz Hlouska i bardzo pewna gra w obronie przez cały mecz, raz tylko musiał ratować się faulem niedaleko pola karnego. Lewą stroną Legii, w odróżnieniu od prawej poznaniacy nie mogli się w żaden sposób przebić. Oczywiście wszyscy będą pamiętać Czechowi przede wszystkim zepsuty niecelnym podaniem kontratak w 57. minucie i kompletnie nieudany strzał przed przerwą, ale w niedzielnym meczu głównym obowiązkiem bocznego obrońcy było zapewnienie spokoju w tyłach, a nie gra do przodu. O ile Jędrzejczykowi się to nie udało, to Hlouskowi po jego stronie jak najbardziej.
Krzysztof Mączyński 6 (5,53). Podobnie jak w przypadku większość legionistów lepiej grał w pierwszej połowie niż w drugiej, w przeciwieństwie jednak do starszych zawodników miał siły na cały mecz i to pomimo tego, że w zasadzie grał regularnie przez dziewięćdziesiąt minut w każdym wiosennym spotkaniu. Przed przerwą wspólnie z Remym rządził w środku pola, po zmianie stron również radził sobie nieźle i w sumie miał najwięcej odbiorów ze wszystkich legionistów. Chwilami można było mieć do niego wciąż zastrzeżenia o niedostateczne tempo powrotu pod własną bramkę, nie pierwszy raz już zresztą. Zdecydowanie zbyt rzadko podłączał się do ofensywy, ale jak już wszedł, to przyczynił się dobrym zastawieniem do błędu Kostewycza skutkującego rzutem karnym.
William Remy 7 (7,08). Przepiękna asysta na początku spotkania i bardzo dobra pierwsza część meczu, zdecydowanie mniej był widoczny po przerwie, podobnie jak Mączyński. Francuzowi nie robi różnicy czy gra w pomocy, czy w obronie, dobrze radzi sobie zarówno z defensywą, jak i zagraniem dokładnego podania, a nawet z dryblingiem. Bezwzględnie najrówniej grający tej wiosny legionista i utrzymujący stale wysoki poziom. Najlepszy piłkarz meczu w rankingu InStat. Żeby nie było jednak tak różowo, zwracamy też uwagę na jeden problem Remiego - krycie przy stałych fragmentach gry, które często niestety zdarza mu się gubić. Tym razem łatwo uciekał mu Vujadinović, co w 15. minucie omal nie skończyło się golem. Co ciekawe, podobne problemy miał po przyjściu na Łazienkowską Vadis Odjidja-Ofoe.
Marko Vesović 7 (6,84). Zaczął mecz fantastycznie od kapitalnego wyjścia w tempo, uniknięcia spalonego i znakomitego wykończenia akcji, co znacznie ułatwiło legionistom późniejszą grę. Nie zmienia to faktu, że generalnie Czarnogórzec wcale nie grał olśniewającego meczu rażąc niecelnymi podaniami i stratami, a interwencje w defensywie kończyły się zwykle faulami. Ocena jego występu musi być pozytywna,, bo przecież ofensywnego piłkarza rozlicza się za gole i asysty, ale jesteśmy dalecy od zachwytu. Podobne spojrzenie miał też najwyraźniej trener Jozak, bo zmienił Vesovicia po godzinie gry. Była to słuszna decyzja, bo przy grze z kontrataku zdecydowanie lepiej od Czarnogórca spisywał się Michał Kucharczyk.
Miroslav Radović 6 (5,20). To, co najlepiej wychodziło w tym meczu Radoviciovi to utrzymywanie piłki w środku pola w pierwszej połowie i wywalczanie rzutów wolnych. Oczywiście „Rado” nie były sobą, gdyby przy okazji nie próbował naciągnąć arbitra na kilka dodatkowych fauli, jednak na upadki Serba sędziowie Ekstraklasy są od lat mocno wyczuleni. Trzeba przyznać, że grał ze sporą odpowiedzialnością, rzadko piłkę tracił i przeważnie celnie ją odgrywał, choć akurat w najważniejszym momencie w 60. minucie tej dokładności zabrakło i Legia zmarnowała kolejny kontratak. Bardzo ładnie wyszedł w pierwszej połowie do dośrodkowania Hamalainena i bardzo nieszczęśliwe nie strzelił gola obijając poprzeczkę i słupek. Brakowało natomiast kreowania sytuacji partnerom. Gdy Legia grała z kontrataku był znacznie mniej użyteczny dla zespołu. Pierwszy tak długi mecz „Rado” po kontuzji i z pewnością najlepszy.
Kasper Hamalainen 6 (4,80). Fin może być niewidoczny przez sporą część meczu, ale jak błyśnie podaniem, to klękajcie narody. Tym razem zanotował takie dwa - dośrodkowanie do Radovicia w pierwszej połowie i przerzut do Kucharczyka w drugiej, oba powinny być asystami, ale za nieskuteczność kolegów Hamalainen odpowiedzialności nie ponosi. Generalnie „Hama” miał jak cały zespół dobrą pierwszą część meczu, gdy podobnie jak Radović nie tracił piłek i bardzo dokładnie je podawał, zdecydowanie mniej pod grą był po przerwie, a do tego znów nie do końca - w odróżnieniu od pierwszej części meczu - angażował się w grę defensywną. Pod koniec spotkania również i jemu chyba brakowało już sił, nic w tym dziwnego, bo to wiosną jeden z najbardziej eksploatowanych legionistów.
Eduardo 6 (5,62). Można mieć mniej niż metr osiemdziesiąt i przyjmować piłki pod kryciem tyłem do bramki tak, że nawet najwyższy stoper nie jest w stanie zabrać mu piłki. Lata praktyki na zdecydowanie wyższym poziomie niż Ekstraklasa robią swoje. Dochodziło do tego nawet, że obrońcy odpuszczali sobie przyklejanie się do Brazylijczyka, wiedząc, że i tak niewiele wskórają. Jak na złość jedno z niewielu takich nieudanych przyjęć przytrafiło się Eduardo na własnej połowie, co ostatecznie skończyło się straconym golem, choć oczywiście trudno napastnika w jakikolwiek sposób za niego obarczać. O ile do rozpoczynania akcji Brazylijczyk był idealny - dostawał piłkę i przyjmował ją odgrywając do partnera, to kreatywności w ofensywie trochę zabrakło, nie oglądaliśmy ani dokładnych podań w pole karne ani strzałów, poza jednym kompletnie nieudanym. Po godzinie opadł z sił i został zmieniony, zdecydowanie bardziej przydatny w takiej sytuacji był szybki napastnik ze świeżymi siłami.
Michał Kucharczyk 7 (6,02). Wszystkim, którzy po raz kolejny mieli wątpliwości odnośnie przydatności Kucharczyka dla Legii skrzydłowy znów sprzedał solidnego kuksańca, bo to właśnie wejście „Kuchego” odmieniło przebieg meczu. Lechici po przerwie zaatakowali dużą liczbą zawodników, mieli przewagę i często gościli pod polem karnym legionistów, a tu z ławki wszedł gracz, który na ogromnej prędkości raz po raz biegł do każdego kontrataku, co nie pozwalało się lechitom zorganizować w defensywie. Owszem, brakowało mu skuteczności, bo dwóch sytuacji nie wykorzystał, a jedną kontrę zepsuł niedokładnym podaniem, ale po pierwsze mieć powinien asystę, bo jego dośrodkowanie na głowę Niezgody było po prostu fantastyczne, po drugie zmusił kolejnymi szarżami lechitów do pozostawiania nieco większej ilości piłkarzy do zabezpieczenia własnej bramki i w konsekwencji nacisk na obrońców Legii znacznie zelżał, aż do momentu objęcia przez mistrzów Polski prowadzenia - wtedy poznaniacy już nic do stracenia nie mieli. Choć „Kuchy” nie jest wyznaczony do strzelania karnych, bez wahania podszedł do piłki i po uprzednim położeniu się bramkarza spokojnie posłał ją do siatki, dając mistrzom Polski trzy punkty. Takiej postawy oczekujemy zawsze od zmienników wchodzących na boisko, zwłaszcza w trudniejszych dla drużyny momentach.
Jarosław Niezgoda 5 (4,32). Wydawało się, że sytuacja na boisku jest idealnie ułożona pod szybkiego napastnika Legii, który wchodząc z ławki przy szybkich atakach powinien się świetnie odnaleźć. Niestety tak nie było. Parę minut po wejściu zmarnował idealne dośrodkowanie Kucharczyka i nieoczekiwanie bardzo długo wchodził w mecz. Dopiero w ostatnich kilku minutach pokazał się dwukrotnie z dobrej strony przyjmując piłkę pod kryciem i znakomicie ją odgrywając. Oczekiwaliśmy jednak nieco więcej.
Sebastian Szymański (4,54) grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w zgodnej opinii redaktorów Czytelników był Arkadiusz Malarz.
Oceny Czytelników:
Arkadiusz Malarz 7,45
William Remy 7,08
Marko Vesović 6,84
Inaki Astiz 6,12
Michał Kucharczyk 6,02
Michał Pazdan 5,59
Krzysztof Mączyński 5,53
Eduardo 5,62
Miroslav Radović 5,20
Adam Hlousek 4,93
Kasper Hamalainen 4,80
Sebastian Szymański 4,54
Jarosław Niezgoda 4,32
Artur Jędrzejczyk 3,80
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.