News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią - błysk Michała Kucharczyka

Redakcja

Źródło: Legia.Net

23.03.2017 08:15

(akt. 21.12.2018 14:52)

W niedzielę Legia pokonała w Gdańsku Lechię 2:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,02 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net) - Legia w Gdańsku zagrała na podobnym poziomie jak w dwóch ostatnich zwycięskich meczach, tyle że niedzielny rywal był ze znacznie wyższej półki i miał w składzie zdecydowanie więcej indywidualności niż Zagłębie i Wisła. Nic więc dziwnego, że był to mecz dla legionistów dużo trudniejszy. W pierwszej połowie oba zespoły zneutralizowały się wzajemnie w środku pola i żadna ze stron nie miała najmniejszej ochoty na podjęcie jakiegokolwiek ryzyka, więc blisko czterdzieści tysięcy osób na stadionie i kilka razy tyle przed telewizorami obejrzało coś pomiędzy czterdziestym siódmym odcinkiem brazylijskiej telenoweli „W kamiennym kręgu”a transmisją z posiedzenia Senackiej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu. Gdańszczanie oddali jeden celny strzał z rzutu wolnego, legioniści nie trafili w bramkę ani razu, a żadna z drużyn nie potrafiła sklecić ani jednej akcji złożonej z kliku podań na połowie przeciwnika, za co należy z pewnością chwalić defensorów, ale na pewno nie zawodników przednich formacji. Po przerwie legioniści szybko stracili bramkę, znów po stałym fragmencie gry, ale też bardzo szybko stratę odrobili, a nawet stworzyli sobie dwie kolejne świetne sytuacje do objęcia prowadzenia. Potem do pracy wzięli się gdańszczanie, którzy od 70. minuty zaczęli atakować z ogromnym impetem i przez niemal dwadzieścia minut nie opuszczali praktycznie połowy „Wojskowych”. Główną przyczyną tego było zdominowanie przez nich środka pola - gdy obrońcy lub bramkarz zatrzymywali lechistów, żaden z pomocników nie potrafił wyprowadzić piłki, przetrzymać jej lub choćby pozwolić się sfaulować. Obrońcy dwoili się i troili i choć każdy z nich popełnił jakiś błąd, to zawsze za ich plecami był dobrze dysponowany tego dnia bramkarz Legii - dzięki ich wspólnej pracy jakimś cudem kolejny gol dla Lechii nie padł. Trudno mieć poza nielicznymi przypadkami pretensje do obrońców o wyprowadzanie piłki, skoro wskutek braku pokazywania się do gry pomocników w tym fragmencie meczu musieli ją wybijać z pola karnego po prostu na oślep. Piłka nożna jest jednak nieprzewidywalna, bo nieoczekiwanie i szczęśliwie po błędzie stopera gdańszczan to właśnie zdominowani przez rywala legioniści w końcówce meczu zdobyli zwycięskiego gola. Takie zwroty akcji oglądaliśmy niekiedy przy Łazienkowskiej, gdy w podobnych sytuacjach cieszyły się z goli drużyny z dołu tabeli strzelając je właśnie w okresie największego naporu na ich bramkę. W doliczonym czasie gry, gdy gdańszczanie zupełnie przestali już bronić, „Wojskowi” mogli nawet jeszcze podwyższyć rezultat. Było to z pewnością ważne wyjazdowe zwycięstwo z jednym z kontrkandydatów do mistrzowskiego tytułu, co oczywiście musi cieszyć, nie należy jednak zapominać, że było ono dość szczęśliwe. Tym razem o trzech punktach zdecydowały indywidualności Michała Kucharczyka i Arkadiusza Malarza, a nie, jak to było w poprzednich meczach, dobra gra zespołowa. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż mimo przewagi Lechii przez większość drugiej połowy, to legioniści oddali w tym okresie więcej celnych strzałów na bramkę. W taki właśnie sposób pomaga się szczęściu.

 

Arkadiusz Malarz 8 (7,61 - ocena Czytelników). Jedyny celny strzał lechistów przed przerwą bramkarz Legii wypluł przed siebie, ale bez konsekwencji. Po zmianie stron dwukrotnie uratował mistrzów Polski przed utratą gola broniąc strzały Marka Paixao, szczególnie na wyróżnienie zasługuje ta z 70. minuty, gdy znakomicie skrócił dystans między sobą a napastnikiem. Zabrakło mu nieco szczęścia przy straconym golu, ale nie zawsze udaje się wyjść z opresji tak, jak w meczu z Ajaksem w Warszawie. Jeden z bohaterów niedzielnego spotkania.

 

Artur Jędrzejczyk 6 (5,81). Przez pierwsze pół godziny grał bardzo ofensywnie, często starał się pojawiać pod bramką gdańszczan, ale za mało kolegów było w polu karnym, by mógł zagrać skuteczne dośrodkowanie. Po przerwie musiał się skupić na defensywie i poza jednym przypadkiem w 70. minucie, gdy wyprzedził go Marco Paixao, nie można mieć do niego pretensji. Trzeba pamiętać, że musiał się niekiedy wręcz rozdwajać, bo z jednej strony grający na jego stronie naprzemiennie Marco Paixao z Grzegorzem Kuświkiem schodzili nieustannie do środka, z drugiej często na obieg wchodził Jakub Wawrzyniak i trzeba było zajmować się blokowaniem dośrodkowań. Brakowało mu wsparcia od pomocników w najtrudniejszym okresie, ale to dotknęło wszystkich obrońców. Miał też sporo udanych interwencji, najbardziej zapadła w pamięć ta z 81. minuty, gdy w trudnej sytuacji bliskim kryciem odprowadził Paixao poza linię końcową uniemożliwiając mu oddanie strzału. Zagrał podobnie do reszty obrońców - nieźle, ale nie bezbłędnie.

 

Maciej Dąbrowski 6 (5,92). W pierwszej połowie to on zaliczył faul na żółtą kartkę, po którym Rafał Wolski uderzał z rzutu wolnego, ale było to ponad trzydzieści metrów od bramki, więc w strefie mimo wszystko dość bezpiecznej, kilka minut później mógł zdobyć gola po stałym fragmencie gry, ale nie trafił w piłkę. Po zmianie stron w najtrudniejszym okresie popełnił dwa błędy w jednej akcji, najpierw niepotrzebnie starał się wyprowadzić dokładnie piłkę zamiast ją dalej wybijać, a potem dał się ograć Wolskiemu, który na szczęście trafił w słupek. Oczywiście można mieć pretensje nie tylko o to jedno wyprowadzenie piłki, ale ciśnie się na usta pytanie, gdzie bywali pomocnicy, do których mógłby zagrać, wszak mimo modnej obecnie uniwersalności w futbolu to nie stoperzy, ale piłkarze środka pola powinni brać na siebie rozgrywanie piłki, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach. 

 

Michał Pazdan 6 (6,51). Bardzo duża liczba odbiorów, przechwytów i bloków, często w ważnych sytuacjach. Najlepszy piłkarz Legii przed przerwą, trzymał też całą grę obrony mistrzów Polski po zmianie stron. Podobnie jak pozostali defensorzy nie ustrzegł się błędów - w 72. minucie przegrał główkę z Marco Paixao, na szczęście na posterunku był Malarz, trzeba jednak zauważyć, że reprezentant Polski do końca starał się Portugalczykowi przeszkadzać. Ustawienia legionistów przy defensywnych stałych fragmentach gry u trenera Jacka Magiery są trudne do odczytania, ale wydaje się niestety, że to właśnie „Pazdek” powinien zaopiekować się Mario Malocą przy samobójczym trafieniu Adama Hlouszka, ponosiłby w tej sytuacji część odpowiedzialności za straconego gola. Podobnie jak inni obrońcy szukał niekiedy niepotrzebnie wyprowadzenia piłki zamiast wyjaśniać sytuację wybiciem, ale ciężko jakiemukolwiek stoperowi dbać o dokładność podań przy pressingu ze strony napastników, gdy koledzy nie wychodzą do piłki.

 

Adam Hlousek 5 (5,13). Miał najwięcej odbiorów ze wszystkich legionistów, ale i kilka istotnych błędów. Pierwsze zaliczył jeszcze przed przerwą, w 40. minucie, gdy stracił piłkę, a potem dał się łatwo ograć. Przy samobójczym trafieniu pewnie niewiele więcej mógł zrobić, bo tuż za jego plecami czekało na piłkę aż dwóch gdańszczan, niemniej powinien postarać się bardziej, by nie kierować piłki do własnej bramki. W 70. minucie skiksował we własnym polu karnym, co zapoczątkowało jedną z najgroźniejszych akcji Lechii. Brakowało mu wsparcia ze strony pomocników w starciach najpierw z Lukaszem Haraslinem, a następnie Flaviem Paixao. W sumie zagrał podobnie do reszty obrońców, ale trudno nie obniżyć o punkt oceny za niefortunną, choć nie do końca przez niego zawinioną interwencję z 48. minuty.

 

Michał Kopczyński 4 (4,78). W poprzednich meczach mankamenty u Michała Kopczyńskiego były zauważalne przede wszystkim przy budowaniu przez Legię ataku pozycyjnego, przy atakach rywala był natomiast zazwyczaj piłkarzem bardzo użytecznym. W Gdańsku niestety swoich podstawowych zadań przy przerywaniu akcji rywala po prostu nie wypełnił. Miał zaledwie sześć odbiorów, mniej niż Guilherme czy Vadis Odjidja-Ofoe, co biorąc pod uwagę, że przez dwadzieścia minut gdańszczanie nie schodzili z połowy Legii jest liczbą jak na głównego „przecinaka” drużyny stanowczo zbyt niską. Co gorsza, pomiędzy 65. a 87. minuty praktycznie ani razu nie widzieliśmy „Kopy” odbierającego piłki rywalowi, nie mówiąc już o jej wyprowadzeniu. Niestety grająca na pozycjach para 8/10 Milos Krasić i Rafał Wolski radziła sobie dość łatwo z parą defensywnych pomocników Legii. Najlepszy jego okres gry, to czas doliczony, zaliczył wtedy dwie ważne interwencje, w tym blok przy strzale.

 

Thibault Moulin 4 (6,02). W zasadzie wszystko,co napisaliśmy o Kopczyńskim, można powtórzyć przy Moulinie, z tym że Francuz grał w defensywie jeszcze gorzej, bo zaliczył zaledwie dwa odbiory, ale dla odmiany nieco częściej pokazywał się do gry. Tyle, że robił to w pierwszej godzinie meczu, bo potem lechiści zdominowali go tak samo jak „Kopę”. Przez ostatnie pół godziny zaliczał praktycznie same straty, w tym jedną tuż przed własnym polem karnym. Z całego meczu zapamiętaliśmy tylko jeden jego dobry przerzut, zapoczątkowujący akcję, po której padł gol. Najgorszy występ Moulina tej wiosny.

 

Guilherme Costa Marques 7 (7,22). Jeden z lepszych legionistów w pierwszej połowie, choć nie miał wielu kontaktów z piłką, to grał dokładnie, w odróżnieniu od większości kolegów, do tego był najlepiej prezentującym się pomocnikiem w grze defensywnej. Drugą część spotkania zaczął od faulu taktycznego i żółtej kartki, przez co musiał unikać ostrzejszych wejść już do końca spotkania, ale wspierania kolegów w obronie bynajmniej nie zaniechał. Przez całe spotkanie był najaktywniejszym i najefektywniejszym z pomocników pod każdym względem, a do tego zaliczył wspaniałą asystę przy pierwszym golu. Odbiorów miał więcej niż każdy z defensywnych pomocników. Płuca drużyny.


Vadis Odjidja-Ofoe 6 (6,77)
. Nieprawdopodobna wręcz liczba dziewiętnastu strat, z czego znaczna większość popełniona w pierwszej połowie, w której Belg grał po prostu tragicznie, nie lepiej było też zresztą na początku drugiej. Potem miał kapitalne dziesięć minut, gdy dwukrotnie po indywidualnych akcjach uderzał na bramkę Dusana Kuciaka, do tego prostopadłym podaniem wypuścił na strzał Michała Kucharczyka, ale we wszystkich trzech przypadkach świetnie bronił Słowak. Niestety w ostatnich dwudziestu minutach tylko raz widzieliśmy Odjidję-Ofoe w akcji ofensywnej, również i on w tym trudnym czasie nie potrafił wziąć gry na siebie. Za udane zaledwie dziesięć minut trudno byłoby Belgowi dać nawet ocenę wyjściową, ale w niedzielnym meczu ofensywny pomocnik Legii wyjątkowo dużo pracował w defensywie, mając  nieoczekiwanie najwięcej odbiorów spośród wszystkich pomocników Legii, dokładnie tyle samo, ile obaj defensywni pomocnicy razem wzięci. To zasługuje na uwagę.

 

Kasper Hamalainen 4 (4,16). Jako jeden z niewielu legionistów w pierwszej połowie grał na wysokim procencie celnych podań, tyle że niemal wszystkie te podania były do tyłu. Gdy próbował akcji indywidualnych, kończyło się to stratą. Grą defensywną też nie imponował, bo zaliczył zaledwie jeden odbiór, w pierwszym kwadransie meczu. Można pochwalić go tylko za odpowiedzialność, bo aktywność i kreatywność były u niego w niedzielę na niskim poziomie. Jego zejście z boiska okazało się kluczowe dla losów meczu. Słaby występ, dużo gorszy niż w niezłych w jego wykonaniu dwóch ostatnich meczach.

 

Miroslav Radović 5 (5,11). Przyzwoite pierwsze pół godziny, gdy nie najgorzej radził sobie tyłem do bramki odgrywając do kolegów, potem grając jako napastnik zaliczał już tylko straty. Po przejściu na bok pomocy zniknął na pewien czas, odnalazł się jednak w obronie podczas naporu gdańszczan, gdy zaliczył dwa ważne odbiory. Niewiele z niego pożytku było w tym meczu w ataku, nieco lepiej było w obronie. Mocno przeciętny występ.

 

Michał Kucharczyk 9 (9,01). Gwiazda niedzielnego meczu. Cztery akcje, trzy strzały celne, dwa gole. Wejście na pierwszy słupek przy pierwszym golu i uderzenie z półwoleja przy drugim w stylu rasowych napastników, wychodzenie na prostopadłe piłki godne Nemanji Nikolicia. Zero strat, wszystkie podania celne, praktycznie każdy kontakt z piłką udany, grając w ataku zaliczył nawet jeden odbiór. Gdyby wykorzystał sytuację z doliczonego czasu gry byłaby dycha. Niedzielnym występem zapewne na dłuższy czas uciszył liczne grono swoich krytyków. Nie jest to pierwszy, ani drugi mecz, gdy „Kuchy” zapewnia Legii ważne zwycięstwo - pamiętamy choćby zwycięskie gole w Kijowie w meczu z Zorią, czy w Trabzonie, ale te dwa gole niedzielne będą chyba najbardziej pamiętne ze wszystkich.

 

Jakub Rzeźniczak (5,16) i Sebastian Szymański (5,12) grali zbyt krótko, by ich oceniać. 

 

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu mógł oczywiście zostać wyłącznie strzelec obu goli, Michał Kucharczyk.

Oceny Czytelników:

 

Michał Kucharczyk 9,01

Arkadiusz Malarz 7,61

Guilherme Costa Marques 7,22

Vadis Odjidja-Ofoe 6,77

Michał Pazdan 6,51

Thibault Moulin 6,02

Maciej Dąbrowski 5,92

Artur Jędrzejczyk 5,81

Jakub Rzeźniczak 5,16

Adam Hlousek 5,13

Sebastian Szymański 5,12

Miroslav Radović 5,11

Michał Kopczyński 4,78

Kasper Hamalainen 4,16

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.