News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią - dobra gra całego zespołu

Redakcja

Źródło: Legia.Net

14.03.2018 23:20

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia pokonała na wyjeździe Lechię 3:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (6,34 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trener Romeo Jozak powrócił do swojego ulubionego ustawienia i znów poważnie pomieszał składem, po części z konieczności, po części z własnej woli. Duża rotacja i eksperymenty nie wpłynęły jednak na poziom gry legionistów i o dziwo, również na poziom zgrania drużyny. Przez pierwszą godzinę Legia funkcjonowała jak dobrze naoliwiona maszyna dominując przeciwnika w środku pola, kreując mnóstwo sytuacji podbramkowych i z rzadka tylko dopuszczając lechistów pod własną bramkę. Gdyby nie świetna postawa Dusana Kuciaka mecz mógł zakończyć się prawdziwym pogromem, bo mistrzowie Polski oddali aż trzynaście celnych strzałów. Ostatecznie skończyło się na trzech golach, a że chorwacki trener po godzinie uznał, że mecz jest już wygrany, mógł spokojnie wdrażać swój plan ogrywania zawodników, którzy nie mieli do tej pory okazji wiosną grać. Zmiany te przełożyły się na gorszą grę legionistów, zwłaszcza w obronie, bo Mauricio miał duże problemy, by się z resztą kolegów zrozumieć, a do tego z urazem przez ostatnie pół godziny grał Michał Pazdan. Trochę dziwne, że Romeo Jozak na to nie zareagował i zostawił nie w pełni sprawnego zawodnika na boisku koncentrując się wyłącznie na realizowaniu założonego wcześniej planu zmian. Nie pierwszy raz widzimy takie podejście u chorwackiego szkoleniowca, bo wcześniej w podobnej sytuacji co Pazdan był Chris Philipps. Gdy mecze są już wygrane, a dalszy pobyt zawodnika na boisku nie doprowadza do jakichś poważnych urazów, to należy zaufać trenerowi, że wie, co robi. Na pewno zestawiając tak, a nie inaczej taktykę na mecz z Lechią pokazał, że doskonale zna aktualne możliwości swojego zespołu i poszczególnych piłkarzy, a do tego potrafi je wykorzystać. Dopóki grał w niedzielę podstawowy skład, „Wojskowi” byli dla gdańszczan nie do zatrzymania.


Arkadiusz Malarz 7 (6,93 - ocena Czytelników)
. Przy golu bez szans, w kilku pozostałych sytuacjach bronił doskonale. Pewne zastrzeżenia można mieć tylko do wykopów, bo raz wybił piłkę do przeciwnika, a raz nieatakowany wprost w aut. Niesamowicie pewny jest od wielu miesięcy Malarz na linii i bardzo rzadko popełnia jakiekolwiek błędy.


Marko Vesović 8 (6,93)
. Kompletnie niedoceniony przez obserwatorów i kibiców piłkarz w tym meczu. A przecież nie dość, że zaliczył asystę prostopadłym podaniem, co raczej nie zdarza się bocznym obrońcom, to przede wszystkim całkowicie wyeliminował z gry Sławomira Peszkę, bądź co bądź reprezentanta kraju i najlepszego w tej rundzie piłkarza Lechii. Znakomity wręcz mecz w obronie i ani jednego błędu, bardzo wysoki procent celnych podań, znikoma ilość strat i do tego jeszcze ta asysta. Nie popełnił też błędu przy straconej bramce, bo nie pozwolił Kuświkowi oddać strzału, choć pojedynku główkowego wygrać mu się z wyższym i silniejszym rywalem nie udało się wygrać. Nawiasem mówiąc asekuracja Czarnogórca w tej sytuacji też była znakomita, bo przecież to nie on powinien w tym momencie i w tej strefie walczyć z napastnikiem Lechii, tylko jeden ze środkowych obrońców. Po meczu z Jagiellonią wydawało się, że Vesović jako prawy obrońca sprawdza się średnio, tymczasem w niedzielę zagrał na tej pozycji naprawdę świetne zawody.

 

William Remy 8 (7,95). Dobra, ale nie bezbłędna pierwsza część meczu, bo w 45. minucie uciekł mu na czystą pozycję Flavio Paixao i tylko nieskuteczności Portugalczyka Francuz może zawdzięczać, że nie odpowiada za utratę gola, kwadrans wcześniej też miał jedną niepewną interwencję. Po przerwie znakomicie odnalazł się w polu karnym i zdobył swojego pierwszego gola w barwach Legii. Dopóki grał na środku obrony rozgrywał w sumie bardzo solidne zawody, zdecydowanie gorzej wyglądała jego gra w ostatnich trzydziestu minutach w środku pola. Nadmierna nonszalancja w grze rzutowała na ogromną jak na piłkarza na tej pozycji ilość strat, miał ich w sumie tyle co grający na środku ataku pod znacznie większą presją Jarosław Niezgoda. Ocenę podnosimy za gola, bo generalnie wcale nie wyróżniał się jakoś specjalnie jakością gry na tle równie dobrze grających kolegów.

 

Michał Pazdan 6 (5,26). Wiele się tradycyjnie już mówiło o błędach Pazdana, a w tym meczu popełnił w sumie dokładnie o jeden więcej niż Remy. Przed przerwą reprezentant Polski był zresztą jednym z najlepszych legionistów znakomicie radząc sobie z braćmi Paixao, a do tego dobrze asekurując nie zawsze pewnego w pierwszej połowie Hlouska. Pierwszy błąd przytrafił mu się zaraz po zmianie stron, gdy przepchnął go Marco Paixao, drugi w samej końcówce meczu, gdy minął się z piłką. Za straconego gola ponosi odpowiedzialność w niewielkim stopniu, bo najpierw poszedł wesprzeć Vesovicia przy Kuświku, a potem nie miał szans już wrócić, by blokować wchodzącego z drugiej linii Sławczewa. Po prostu zabrakło w tej sytuacji drugiego stopera, który w wracał w pole karne w żółwim tempie. Trudne miał Pazdan ostatnie pół godziny, bo nie dość, że grał z kontuzją, to jeszcze kompletnie nie rozumiał się z debiutującym w Legii Mauricio i niekiedy musiał pracować na środku obrony i za siebie i za Brazylijczyka. W sumie był to występ całkiem przyzwoity, lepszy od większości dotychczasowych wiosną.

 

Adam Hlousek 6 (5,60). W pierwszej minucie ograł go bezlitośnie przy polu karnym Paixao, potem przez pierwszy kwadrans wyglądał na bardzo zagubionego, często tracąc piłkę. Najpoważniejszy błąd popełnił jednak w 29. minucie, gdy za wolno wychodził po rzucie rożnym z własnego pola karnego i złamał linię spalonego, na szczęście w bramce Legii stoi Arkadiusz Malarz. Był to ostatni błąd Czecha, bo od tego momentu zaczął grać solidnie w defensywie, a nawet włączać się do ofensywy. Tak jak Pazdan świetnie zaasekurował Hlouska w 1. minucie, tak Czech odwzajemnił mu się w 49. W sumie drugi z rzędu niezły mecz lewego obrońcy Legii, który najwyraźniej powoli wraca do formy. Podobnie wyglądała też jego poprzednia wiosna, gdy naprawdę świetną dyspozycję Czech osiągnął dopiero w kwietniu.

 

Krzysztof Mączyński 6 (5,82). Reprezentant Polski nie wyprowadza piłek dryblingami w środku pola jak Moulin, Odjidja-Ofoe czy ostatnio Remy i Cafu, przez co czasami dla niewprawnego oka nie jest dostrzegalne, że to samo robi dokładnymi podaniami. O ile wyjście zwodem w środku pola tworzy przewagę liczebną, tak dobre, dokładne podanie w znaczący sposób przyspiesza grę - jedno i drugie jest bardzo cenne. To „Mąka” wypuścił Radovicia przy drugim golu, to on też zagrał dokładną crossową piłkę rozpoczynającą akcję dającą trzecią bramkę. Średnio natomiast prezentował się w defensywie, bo choć sporo biegał, to jednak bardzo mało piłek odebrał lub przejął. W sumie był to niezły występ, Mączyński zresztą od początku rundy gra na podobnym, całkiem dobrym, poziomie.

 

Cafu 7 (6,83). Udany debiut Portugalczyka, sporo dobrych wyprowadzeń piłki, dwa celne i groźne strzały, a do tego asysta, wcale nie przypadkowa, jak sugeruje część komentatorów, bo Cafu dobrze wiedział, gdzie zgrywa piłkę. Brakuje z pewnością zrozumienia z kolegami. zgrania i ogrania, stąd spora liczba strat, więcej też w przyszłości należy od niego oczekiwać w defensywie. Widać natomiast, że nie boi się brać na siebie wyprowadzania piłki, trudno nie mieć wrażenia, że to element podstawowy wyszkolenia każdego środkowego pomocnika z zachodniej części Europy, którego w Polsce najwyraźniej nie uczą, bo żadna „szóstka” czy „ósemka” szkolona za młodu nad Wisłą tego nie potrafi. Pokazał Portugalczyk w niedzielę spory potencjał na przyszłość.

 

Miroslav Radović 6 (5,83). Miejsce Radovicia jest pod bramką rywali, co pokazał strzałem w poprzeczkę i fantastyczną asystą. W niedzielę trener Jozak postanowił go nieoczekiwanie wystawić w środku pola i powiedzmy sobie szczerze, „ósemką” to „Rado” już nie zostanie. O ile pod polem karnym rywala prowadzenie piłki, gra pod faul i próbowanie zwodów, z czego Serb słynie, jest uzasadnione i cenne, to na własnej połowie jest proszeniem się o kłopoty. Dodając do tego fakt, że Radović nigdy specjalistą w grze defensywnej nie był, bo przez całą karierę miał zupełnie inne zadania na boisku, trudno zrozumieć pomysł trenera wystawienia go w niedzielę środku pola. Ewidentnie się w tym sektorze boiska nie mógł odnaleźć, czego nie można powiedzieć o polu karnym przeciwnika, gdzie wyłożył Remiemu piłkę do pustej bramki. Mamy nadzieję, że w przyszłości Serb wróci jednak do pierwszej linii, a w środku pola będą ustawiani piłkarze, którzy do gry na tej pozycji są od lat szkoleni.

 

Sebastian Szymański 6 (6,64). Bardzo dobra gra przez pierwszą godzinę. Choć nie ma po meczu na koncie gola ani asysty, to gra młodego legionisty mogła się podobać - dobrze grał na jeden kontakt, po jego centrostrzale Kuciak był zmuszony do najwyższego wysiłku, udanie też bił stałe fragmenty gry, a nawet odbierał piłki rywalom. Do tego dochodziła ogromna ambicja - nikt z legionistów nie przebiegł w niedzielę tyle kilometrów, co Szymański. Niestety po godzinie wyraźnie opadł z sił i jego próby dryblingów od tego momentu kończyły się przeważnie stratami i zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby na ostatnie dwadzieścia minut wszedł za niego świeży zawodnik. Trener Jozak miał jednak tego dnia inne plany na zmiany. Osobnym problemem jest niestety podejście sędziego meczu w Gdańsku do brutalnego traktowania „Szymiego” (i nie tylko jego) przez rywali. Gdy kolejni rywale usiłując oduczyć za pomocą tradycyjnych „sanek” młodego legionistę gry na jeden kontakt i dryblingów w końcu połamią mu kiedyś nogi, może wreszcie Jarosław Przybył i jego koledzy z gwizdkiem zrozumieją, że nic tak nie zabija rozwoju młodzieży piłkarskiej w Polsce, jak przymykanie oka na brutalną grę boiskowych drwali.

 

Michał Kucharczyk 7 (7,17). Skrzydłowy Legii miał bardzo słabą pierwszą połowę, na początku stracił kilka piłek, a potem wręcz w ogóle zniknął z pola widzenia. A po zmianie stron nieoczekiwanie zaczął szaleć na boisku. Najpierw oddał świetny strzał głową po rzucie rożnym, potem trafił na raty do siatki, mógł mieć też i asystę po znakomitym dograniu do Niezgody w 57. minucie. Potem znów przez krótki czas był mnie widoczny, by ponownie dobrze pokazać się w końcówce. Drugi mecz z rzędu z golem - tydzień temu bramka dała zwycięstwo, w tą niedzielę natomiast „Kuchy” uświetnił swój jubileusz trzechsetnego meczu w barwach Legii sześćdziesiątym pierwszym trafieniem. Awansował na dziesiąte miejsce w historii klubu pod względem ilości występów i trzynaste pod względem liczby strzelonych goli, a za tydzień kończy dopiero dwadzieścia siedem lat. Może kiedyś znaleźć się blisko samego szczytu obu tych list, jeśli będzie grał w większości przyszłych swoich spotkań tak dobrze, jak w tą niedzielę.

 

Jarosław Niezgoda 7 (7,39). Cztery celne strzały na pięć oddanych, gol po fantastycznym wyjściu na wolne pole, udział w akcji, która zakończyła się trzecim golem i tylko jedna zmarnowana doskonała sytuacja po zagraniu Kucharczyka w 57. minucie. Gdyby nie Kuciak, miałby z pewnością na koncie więcej bramek w niedzielnym meczu. Oczywiście, Niezgoda grając na środku ataku miał sporo strat, często też potrafił być przez pewien okres niewidoczny, ale to normalne u napastnika. Rozlicza się go z goli i udziału przy golach, a w Gdańsku po raz kolejny zrobił to, co do niego należało.

 

Mauricio 4 (5,18). Wszedł na boisko na pół godziny w praktycznie wygranym już meczu i w debiucie mocno rozczarował. Przegrywał pojedynki z rywalami, w tym również fizyczne, szybko złapał żółtą kartkę i często gubił ustawienie zmuszając Pazdana do asekurowania całego środka obrony. Szczególnie było to widać przy straconym golu, bo najpierw Brazylijczyk znajdował się daleko przed resztą obrońców, a potem wracał bardzo wolno, przez co Pazdan musiał zejść w jego strefę. To właśnie spóźnienie Mauricio spowodowało, że w pole karne wbiegł kompletnie nieobstawiony Sławczew. Nie tylko brakuje mu na razie zrozumienia z kolegami, ale też nie wyglądał w niedzielę, by był w pełni gotowy do gry. Może po przerwie reprezentacyjnej, gdy przepracuje w Legii kilka tygodni, będzie można o jego grze powiedzieć coś bardziej pozytywnego.

 

Cristian Pasquato (5,95) i Brian Iloski (5,26) grali zbyt krótko, by ich oceniać, jednak zauważyliśmy, że kreatywność Włocha ożywiła grę Legii w końcówce meczu.

 

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w opinii Czytelników był William Remy, my natomiast zdecydowanie wyróżniamy Marka Vesovicia.

Oceny Czytelników:

 

William Remy 7,95

Jarosław Niezgoda 7,39

Michał Kucharczyk 7,17

Arkadiusz Malarz 6,93

Marko Vesović 6,93

Cafu 6,83

Sebastian Szymański 6,64

Cristian Pasquato 5,95

Miroslav Radović 5,83

Krzysztof Mączyński 5,82

Adam Hlousek 5,60

Michał Pazdan 5,26

Brian Iloski 5,26

Mauricio 5,18

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.