Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią – zmordowani, ale zwycięscy

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

11.11.2022 23:59

(akt. 12.11.2022 00:34)

We wtorek w kolejnym meczu Pucharu Polski Legia zremisowała po dogrywce w Gdańsku z Lechią 2:2, legioniści jednak lepiej od rywali strzelali rzuty karne i awansowali do ćwierćfinału. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,14 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Od początku meczu Legia ruszyła do ataku, a Lechia jeszcze bardziej niż w piątek skupiła się na obronie. Gospodarze nie wychodzili często z połowy, Legia swobodnie rozgrywała piłkę do trzydziestego metra przed bramką – i na tym się kończyło. Znów napastnicy nie potrafili się oderwać od przeciwników w polu karnym, brakło szybkiej i dokładnej gry piłką pod polem karnym rywala i przez to nie było sytuacji bramkowych i celnych strzałów. W najlepszym przypadku akcje kończyły się rzutami rożnymi, z których legioniści nie potrafili nic zrobić. Lechia zaatakowała dopiero pod koniec pierwszej połowy i od razu strzeliła gola, miała też okazję na podwyższenie wyniku. Po zmianie stron legioniści szybko wyrównali po rzucie karnym wywalczonym przez Rosołka, po czym wszystko wróciło do stanu z początku meczu – legioniści mozolnie i w coraz wolniejszym tempie budowali ataki nie tworząc przy tym żadnych okazji bramkowych, a Lechia się broniła. Dogrywka zaczęła się od ataku Lechii i gola dla gospodarzy i wydawało się, że zmęczeni i coraz wolniej grający legioniści nie zdołają tego odrobić. Gola wyrównującego strzelił dość nieoczekiwanie pięknym lobem wpuszczony z ławki rezerwowych obrońca, którego obecności na pewno gospodarze w polu karnym się nie spodziewali. Przy karnych znając możliwości obu bramkarzy byliśmy nieco spokojniejsi, bo wiedzieliśmy, że Miszta w tym elemencie bramkarskiego rzemiosła jest lepszy od Kuciaka i się nie pomyliliśmy – Legia awansowała do ćwierćfinału. Mecz był podobny do tego z piątku, „Wojskowi” mieli ogromną przewagę, ale nie tworzyli sobie sytuacji, o co pretensje trzeba mieć przede wszystkim do napastników. Gospodarze stworzyli sobie mniej okazji niż w Warszawie, ale goli strzelili więcej, słusznie więc i trener i dyrektor sportowy zwracają uwagę na dużą liczbę traconych ostatnio goli. Jeszcze bardziej denerwujący jest brak pomysłu na stwarzanie sytuacji po stałych fragmentach gry – z osiemnastu rzutów rożnych nie wykreowano żadnego zagrożenia i nad tym zimą będzie trzeba porządnie popracować. Generalnie sytuacji było miało, a z boiska często wiało nudą. Ostatecznie po ciężkim i dość przeciętnym meczu udało się awansować, a sił w niedzielę zabraknąć nie powinno, bo Śląsk też rozegrał dzień później sto dwadzieścia minut w meczu z Sandecją. Do ćwierćfinału Pucharu Polski awansowały ledwie trzy drużyny z Ekstraklasy, jest więc spora szansa, że kolejny rywal będzie łatwiejszy od dwóch ostatnich w tych rozgrywkach.

Cezary Miszta 7 (7,51 - ocena Czytelników). Długo nie miał nic do roboty, złapał jeden łatwy strzał dystansu, potem raz dobrze wyszedł z bramki zażegnując niebezpieczeństwo. Przy golu był rykoszet, a piłka leciała w sam róg, więc trudno mieć pretensje do bramkarza, choć gdyby został na linii, a nie stał kilka metrów przed nią, pewnie udało by się to obronić. Pod koniec pierwszej połowy obronił kolejne bardzo groźne uderzenie z dystansu. W drugiej połowie nie miał kompletnie nic do roboty, złapał jedno kiepskie dośrodkowanie i raz podał niecelnie. W dogrywce puścił drugiego gola, ale w tej sytuacji nie mógł nic więcej zrobić, jedyna nadzieja była w tym, że Zwoliński pomyli się przy wykończeniu akcji, poza tym był bezrobotny. Przy rzutach karnych świetnie obronił strzał Gajosa, był też dość blisko obrony strzału Durmusa, widać było, że jeśli chodzi o bronienie karnych zdecydowanie przewyższa Kuciaka, który ani razu nie potrafił wyczuć intencji strzelca. Dobry mecz Miszty, mimo dwóch puszczonych goli, obrona karnego była kluczową interwencją, która zapewniła Legii awans.

Mattias Johansson 6 (5,72). W pierwszej połowie grał bardzo dobrze w defensywie, dużo dobrych interwencji, raz tylko minął go przy linii bocznej Durmus. Po zmianie stron było trochę gorzej, raz mało sam sobie nie zrobił krzywdy ostrym wślizgiem – co ciekawe nie dostał za niego kartki, raz pozwolił na dośrodkowanie. W dogrywce też żadnych błędów nie popełniał, wyraźnie nie wytrzymywał już kondycyjnie i musiał zostać zmieniony – nic dziwnego, bo grał po chorobie. Strat nie miał, ale też niespecjalnie włączał się w wyprowadzanie piłki, raz poszedł do przodu i oddał niecelny strzał. W sumie niezły był to mecz Szweda, stanowił dość pewny punkt defensywy.

Rafał Augustyniak 6 (6,77). Przez pierwsze dziewięćdziesiąt minut był najlepszym piłkarzem Legii. Mnóstwo interwencji i wygranych pojedynków, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Nie istniał przy nim Paixao, w podstawowym czasie gry nie istniał też i Zwoliński. Niestety na początku dogrywki zawalił gola, pozwalając Zwolińskiemu na wyjście sam na sam z Misztą. Zawsze mówimy, że praca środkowego obrońcy jest niesamowicie niewdzięczna – napastnik może dziesięć razy stracić piłkę i jak strzeli gola, jest oceniany dobrze. Obrońca może mieć dwadzieścia dobrych interwencji, ale jak zawali bramkę, wszyscy o tym pamiętają. Augustyniak nieźle też wyprowadzał piłkę, choć pod koniec drugiej połowy przydarzył mu się jeden poważny błąd, gdy podał do rywala na swojej połowie, jedno niecelne zagranie miał też w dogrywce. W samej końcówce dogrywki oddał niecelny strzał z dystansu. Karnego w serii „jedenastek” wykonał bardzo pewnie. Byłby to naprawdę dobry mecz Augustyniaka, gdyby nie gol Zwolińskiego, noty za ten błąd podnieść mu nie możemy.

Maik Nawrocki 5 (6,68). Pierwszy gol dla Lechii idzie w sporej części na jego konto, źle zablokował strzał Durmusa dodatkowo myląc przy tym Misztę. Parę minut później był blisko zawalenia drugiego gola, źle kryjąc przy rzucie rożnym. Więcej błędów nie popełnił, w dogrywce przegrał jedno starcie w powietrzu. Najwięcej pracy miał w pierwszej połowie, wyróżniał się też dobrym trzymaniem linii spalonego – aż do pierwszego gola dla Lechii. Ponieważ przez ogromną większość drugiej polowy i dogrywki gdańszczanie tylko się bronili zostawiając z przodu jednego napastnika, którym zajmował się Augustyniak, to Nawrocki pracy miał mało. Dwa razy dobrze rozpoczął akcję, raz długim dokładnym podaniem, raz podaniem prostopadłym, do tego nie miał strat przy wyprowadzaniu piłki. Na początku meczu po rzucie rożnym oddał niecelny strzał głową. Najwyraźniej Lechia nie leżała młodemu obrońcy, bo w dwóch kolejnych meczach odpowiada za dwie stracone bramki, stąd ocena tylko mocno przeciętna za mecz w Gdańsku.

Paweł Wszołek 6 (5,54). Bardzo aktywny był od początku meczu, szukał dośrodkowań po ziemi i podań prostopadłych, wywalczył jeden rzut rożny, dobrze radził sobie też w defensywie. Niestety dość wcześnie doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Naszym zdaniem brakowało go drużynie w dalszej fazie meczu, choć rzecz jasna nie zaliczył jakiegoś olśniewającego występu przez pierwsze pół godziny.

Bartosz Slisz 5 (6,09). Przyzwyczailiśmy się do tego, że Slisz odpowiada przede wszystkim za zbieranie piłek w środku pola. Ponieważ w Gdańsku Legia długo utrzymywała się przy piłce, a atak często budowała długimi podaniami na napastników, to obrońcy, a w szczególności Augustyniak odpowiadali za przejmowanie piłki i Slisz mógł w większości wypadków skupić się na grze w piłkę i konstruowaniu akcji. A to wyglądało delikatnie mówiąc słabo. Sporo podań było niecelnych, do tego doszło kilka strat przy dryblingach, a przede wszystkim irytowało tempo gry Slisza, który często zwalniał budowanie akcji. Co gorsze jednak, w defensywie przy obu golach popełnił dwa błędy. Przy drugim dał się ograć Conrado przy linii, natomiast przy pierwszym naszym zdaniem jest nie mniej winny od Nawrockiego – swoim nieudanym atakiem na Durmusa wręcz utrudnił Nawrockiemu zablokowanie strzału. Oddał trzy strzały na bramkę – po pierwszym uderzeniu głową po rzucie rożnym był kolejny, podobnie po drugim nogą, który został zablokowany. Przy trzecim z dystansu, który leciał w sam środek bramki Kuciak popełnił błąd odbijając piłkę w dziwny sposób, ale dobitki nie było. Współodpowiedzialność za przynajmniej jednego straconego gola, dużo niedokładnej gry i mocno przeciętny występ.

Bartosz Kapustka 6 (6,55). Bardzo aktywny w pierwszej połowie, dużo dośrodkowań, jeden zablokowany strzał i trzy wywalczone rzuty rożne, prawie nie miał strat. W drugiej części meczu było nieco gorzej, były i przegrane pojedynki i mało stwarzanego zagrożenia pod bramką Lechii, jedyną indywidualną akcję zakończył niecelnym strzałem. Na dogrywkę już nie wyszedł, bo zapewne nie jest gotowy na grę w tak długim wymiarze czasowym. Było też widać, że w końcowej fazie podstawowego czasu gry był mało widoczny, bo i sił było coraz mniej.

Josue Pesqueira 8 (7,91). Ma facet cierpliwość do kolegów. Dziesiątki podań prostopadłych lub dośrodkowań posyłanych w pole karne – i nic. A on się nie zraża. Prawda jest też taka, że w pierwszej połowie można było do dokładności tych zagrań mieć spore zastrzeżenia, zwłaszcza dośrodkowań. Przed przerwą oddał dwa strzały, jeden poleciał wysoko nad bramką, drugi został zablokowany i był rzut rożny. Po zmianie stron po jego celnym strzale odbitym przez Kuciaka Rosołek wywalczył rzut karny – Josue pewnie wykorzystał „jedenastkę” wyrównując stan meczu. W drugiej połowie zagrał mnóstwo dobrych dokładnych prostopadłych podań, do tego jedno dokładne długie podanie do Rosołka – i nadal nic partnerzy z tym zrobić nie potrafili. Przy kolejnych rzutach rożnych żaden z nich nie potrafił wygrać pojedynku główkowego, mimo iż dośrodkowania Josue były całkiem dobre. Portugalczyk wywalczył jeden rzut rożny, próbował też sam oddawać kolejne strzały, jeden został zablokowany, drugi obronił łatwo Kuciak. W dogrywce podobnie jak wcześniej w podstawowym czasie gry brał na siebie całe rozgrywanie śląc kolejne podania prostopadłe w pole karne i w końcu nieoczekiwanie to Lindsay Rose takie podanie wykorzystał, Josue skończył więc mecz z golem i asystą. W serii rzutów karnych znów pewnie uderzył, dając Legii awans do kolejnej rundy. Bardzo dobry mecz Josue, który świetnie też wytrzymał go kondycyjnie – gdyby rok temu miał być bez przerwy pod grą od pierwszej do sto dwudziestej minuty, byłoby to niemożliwe. Za „rewanż” po ostrym faulu dostał żółtą kartkę, nie wiemy czemu nie dostał jej jego przeciwnik i w ćwierćfinale nie zagra – miejmy nadzieję, że uda się wylosować przeciwnika z niższej półki i brak Josue nie będzie tak bardzo odczuwalny. Zdecydowanie najlepszy zawodnik na boisku, w ostatnich meczach jest w bardzo wysokiej formie. Prawdziwy lider drużyny, głównym zadanie dyrektora sportowego powinno być teraz jak najszybsze przedłużenie z nim kontraktu.

Filip Mladenović 6 (6,34). Bardzo aktywny od początku meczu, przez dziewięćdziesiąt minut biegał do wszystkich podań prostopadłych granych najczęściej przez Josue i najczęściej szukał dośrodkowań. Niestety większość z nich była nieudana, jedno tylko dotarło do Rosołka, do tego dwa dały rzuty rożne. Serb solidnie też prezentował się w odbiorze, choć raz faulował trzydzieści metrów od bramki, za co dostał żółtą kartkę – znów możemy się tylko irytować, że gospodarze za takie faule kartek nie dostawali, ale Mladenović za samo nazwisko jest chyba inaczej postrzegany przez sędziów. Serb próbował też strzałów, ale one miały jakość podobną jak dośrodkowania – raz skiksował, raz uderzył niecelnie. W dogrywce nie miał już kompletnie sił, nie był w stanie wychodzić znów do kolejnych prostopadłych podań i kwalifikował się do zmiany, tyle że zmian już nie było. Dotrwał jakimś cudem do końca i pewnie wykonał rzut karny w swojej serii. Przeciętny w sumie mecz Mladenovicia, choć zostawił na boisku niebywale dużo zdrowia. Ostatnimi swoimi występami przekonał selekcjonera Serbii do zabrania go na mundial.

Maciej Rosołek 6 (5,82). Jedyny napastnik, któremu od czasu do czasu udało się zaistnieć w polu karnym. Kilka razy w pierwszej połowie nieźle rozegrał piłkę, w tym raz po własnym przechwycie, parę razy zgrał dobrze piłkę tyłem do bramki, ale równie często starcia z obrońcami przegrywał. Oddał dwa strzały głową, oba świetnie obronił Kuciak, przy drugim dodatkowo Rosołek faulował obrońcę. Tuż po zmianie stron młody legionista wywalczył rzut karny, który pewnie zamienił na bramkę Josue, było to jedno z najważniejszych wydarzeń wtorkowego meczu. Po zmianie stron Rosołek lepiej niż przed przerwą utrzymywał się przy piłce, wywalczył też jeden rzut rożny. Trudno nam jest zrozumieć, dlaczego trener Runjaić zdecydował się na zdjęcie w pierwszej kolejności zdecydowanie lepszego z pary napastników.

Ernest Muci 4 (5,09). Nic się nie zmienia niestety, Albańczyk ma słabą końcówkę sezonu. W pierwszej połowie miał bardzo dużo strat, łącznie z zepsutym kontratakiem. Po zmianie stron był bardzo mało widoczny, oddał jedne zablokowany strzał, raz odebrał piłkę rywalowi. Zupełnie nie radził sobie z obrońcami Lechii ani w polu karnym, ani poza nim. Na dogrywkę już nie wyszedł. Kolejny słaby występ, zasługiwał na zmianę dużo wcześniej.

Makana Baku 5 (5,34). Dawno nie grał w tak długim wymiarze czasowym, we wtorek spędził na boisku dziewięćdziesiąt minut. Z pewnością wahadło to nie jest pozycja dla Baku, który zawsze był skrzydłowym, ale dziś Legia skrzydłowymi nie gra i Niemiec musi się przystosować do nowych obowiązków. Nie było tak źle, jak się obawialiśmy, ale dobrze też nie było. Zadziwiająco dobrze zaprezentował się w defensywie, miał jedną arcyważną interwencję, gdy rywal był już sam w polu karnym – Baku po prostu go wyprzedził i zabrał mu piłkę. W ofensywie, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie posłał niezłych kilka piłek po ziemi w pole karne, niestety żaden z napastników nie zdołał wyprzedzić obrońców i do nich dojść. Zdecydowanie gorzej było w dogrywce, sporo nieudanych zagrań, do tego raz został ograny w obronie. Nie był to naszym zdaniem słaby występ, widzieliśmy w tym meczu gorzej grających legionistów, ale co najwyżej mocno przeciętny. Wszołek przez pierwsze pół godziny na pewno zagrał od Niemca lepiej.

Blaz Kramer 4 (4,33). Jeden wywalczony rzut rożny, jeden zablokowany strzał, dwa razy utrzymał się przy piłce z obrońcą na plecach, kilka starć przegrał, raz źle dośrodkował. Generalnie do gry wniósł bardzo niewiele, z całą pewnością zagrał gorzej od Rosołka, a i od Muciego nie lepiej. Do tego w serii rzutów karnych trafił w poprzeczkę omal nie niwecząc wysiłku kolegów. Słaba zmiana.

Jurgen Celhaka 5 (5,47). Trzy odbiory, jedna strata w dryblingu. Z pewnością był to zaskakujący wybór trenera, by w takiej sytuacji młody Albańczyk po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się na boisku w pierwszym zespole. Grał tak, by niczego nie zepsuć, bardzo asekuracyjnie, podawał głównie do tyłu. Nie dziwimy mu się, że po pół roku bez gry w pierwszym zespole obawiał się podejmowania ryzyka, bardziej dziwimy się wyborowi trenera, który wpuszcza na boisko w takim momencie piłkarza, który grał u niego do tej pory jedynie w rezerwach. Legia potrzebowała kogoś, kto weźmie w środku pola odpowiedzialność za ofensywę. Celhaka na pewno tej roli spełnić nie mógł.

Robert Pich 5 (5,58). Zaczął od dobrej akcji zakończonej zablokowanym strzałem i z ofensywy to było na tyle. Potem raz pokazał się jeszcze z dobrej strony w defensywie. Zdecydowanie więcej spodziewaliśmy się po wejściu doświadczonego Słowaka. Rzut karny w serii jedenastek wykonał jednak bardzo pewnie, czym przyczynił się do awansu.

Lindsay Rose (7,52) grał zbyt krótko, by ich oceniać, niemniej jego wkład w końcowy rezultat jest ogromny, bo strzelił gola wyrównującego w końcówce dogrywki.

Najlepszym legionistą wtorkowego meczu był w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów Josue.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.91 Josue Pesqueira

7.52 Lindsay Rose

7.51 Cezary Miszta

6.77 Rafał Augustyniak

6.68 Maik Nawrocki

6.55 Bartosz Kapustka

6.34 Filip Mladenović

6.09 Bartosz Slisz

5.82 Maciej Rosołek

5.72 Mattias Johansson

5.58 Robert Pich

5.54 Paweł Wszołek

5.47 Jurgen Celhaka

5.34 Makana Baku

5.09 Ernest Muci

4.33 Blaz Kramer

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.