Oceny piłkarzy Legii za mecz z Molde – o krok od nokautu
17.02.2024 17:30
Gra zespołu 5 (4,36 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trener Runjaić postanowił swoim zwyczajem w stosunku do ligowego meczu nieco pomieszać w składzie, trochę z przymusu wskutek braku Pankova i Guala i nie trenującego po meczu z Ruchem Kramera, a trochę też z własnej woli, sadzając na ławce Augustyniaka. Jak się okazało dobór składu nie okazał się trafny, a i pomysł taktyczny z wysoko ustawioną obroną okazał się błędny. Efekt był taki, że po „wyczynach” Kapuadiego i Tobiasza po niespełna pół godzinie gospodarze prowadzili 3:0, a Legia miała dziurawą obronę, brak drugiej linii i ataku, coś w ofensywie próbowali zrobić jedynie wahadłowi, ale bez większego efektu. Wydawało się po trzecim golu, że rozstrzygnięty jest nie tylko mecz, ale i dwumecz, Molde w tym czasie oddało pięć celnych strzałów, Legia zaś żadnego. Po raz kolejny jednak okazało się, że legionistów nawet w takich sytuacjach w europejskich pucharach w tym sezonie stać na odrabianie strat. W przerwie doszło aż do czterech zmian i każdy z tych czterech piłkarzy wchodzących zagrał lepiej od tego, którego zmienił. I w drugiej połowie to Molde nie oddało żadnego celnego strzału, a legioniści oddali trzy, zdobyli dwie bramki, a do tego jeszcze raz obili słupek. Główna zmiana po przerwie wbrew pozorom nie dotyczyła obrony, ale przede wszystkim drugiej linii, która dzięki Augustyniakowi zaczęła skutecznie pomagać obrońcom w defensywie i przeprowadzać po odbiorze piłkę pod bramkę przeciwnika, z kolei Kapustka rozruszał atak. Porażka jedną bramką nie przekreśla szans legionistów na awans, choć po pierwszej połowie wydawało się, że pożegnanie z europejskimi pucharami jest pewne. W Warszawie trzeba będzie jednak podejść do meczu z dużo większą dyscypliną, a sztab szkoleniowy też będzie musiał poważniej niż w czwartek popracować nad odpowiednim doborem składu i taktyki. Znamy trenera Runjaicia z tego, że lubi często zmieniać i dawać grać wszystkim zawodnikom, zwłaszcza na początku rund – z podstawowej kadry ze zdrowych piłkarzy z pola w tym roku nie pojawił się na boisku jeszcze tylko Dias – ale te zaplanowane rotacje nie powinny odbywać się kosztem wyników. Z drugiej strony jeżeli najlepszy zawodnik poprzedniego meczu, czyli Kapuadi okazuje się najgorszym graczem z pola w Molde, a najsłabszy w Chorzowie Augustyniak w kolejnym meczu ratuje zespół przed klęską, to widać, że trener najłatwiejszego zadania w tym wyborze też nie ma.
Kacper Tobiasz 2 (1,82 - ocena Czytelników). Złapany w 9. minucie lekki strzał głową w środek bramki był jedynym, przy którym Tobiasz zachował się właściwie. Z pozostałych czterech lecących w bramkę trzy wpuścił, a czwarty odbił wprost pod nogi napastnika. Tylko za pierwszego gola winić go nie należy, drugi to wyłączna „zasługa” bramkarza, przy trzecim też powinien zachować się zdecydowanie lepiej, bo strzał był lekki i w środek bramki, a jednak jakimś cudem piłka do siatki drogę znalazła. Do tego dodajmy dwa bardzo niepewne wyjścia na przedpole i kilka niedokładnych dłuższych podań. Obstawiamy, że żaden z pozostałych bramkarzy Legii znajdujących się w kadrze nie zagrałby gorzej, a niektórzy zapewne lepiej. Wypuszczenie wprost pod nogi napastnika tak łatwego do złapania strzału w 19. minucie jest ogromnym błędem technicznym błędem, który na tym poziomie zdarzać się nie powinien. Oczywiście, trener bronił bramkarza na konferencji pomeczowej, bo bronić musi, nie wyobrażamy sobie, by publicznie Kosta Runjaić czy jakikolwiek inny trener krytykował swoich podopiecznych, ale nie wyobrażamy sobie, by poza kamerami występ Tobiasza w Norwegii pozostał bez poważnej krytki ze strony szkoleniowca.
Artur Jędrzejczyk 5 (4,21). W pierwszej połowie zdarzało mu się bywać nieco za daleko od rywali, za żadnego ze straconych goli jednak winy nie ponosi. Po zmianie stron przeszedł na środek i wziął się za kierowanie defensywą, robił to o niebo lepiej od Kapuadiego, choć jeden poważny błąd mu się przytrafił, gdy raz nie nadążył z powrotem. Raz faulował rywala niedaleko pola karnego, drugiego podobnego faulu sędzia mu wcześniej nie odgwizdał. Trzy stracone gole nie świadczą dobrze o obrońcach, ale były one raczej przewinieniami indywidualnymi poszczególnych piłkarzy. „Jędza” ich na koncie nie miał, nie zasługuje więc naszym zdaniem na znaczące obniżanie noty.
Steve Kapuadi 2 (2,51). Najlepszy piłkarz poprzedniego meczu zagrał na tej samej pozycji w Molde i zawalił dwie bramki. Jaki jest sens tak wysokiego ustawiania obrony, nawet w równej linii jeżeli wiadomo, że potem Kapuadi nie nadąży za napastnikiem? Będzie trener miał nad czym myśleć analizując pierwszego gola, może jednak Francuz w meczach z mocniejszymi rywalami lepiej sprawdziłby się bliżej lewej strony niż na środku? Przy trzecim golu dał się ograć jak junior, Tobiasz też się w tej sytuacji nie popisał, ale więcej tu winy Kapuadiego, a i przy drugim golu też rywal nie powinien mieć tyle swobody przy strzale. A w 32. minucie został ograny raz jeszcze. W jego przypadku pewnie nawierzchnia przy jego warunkach fizycznych miała jakiś wpływ na ten rozpaczliwy brak zwrotności, najwyraźniej ani sztab szkoleniowy, ani sam zawodnik nie zwrócili na ten aspekt należytej uwagi przed meczem. Jak znamy życie, za jakieś dwa czy trzy mecze, znów w którymś będzie najlepszy na boisku, bo i z jesieni pamiętamy, że blisko połowa legionistów miała takie niesamowite wahania meczowej formy. Mecz w Molde był na pewno zdecydowanie najgorszym występem Kapuadiego w barwach Legii.
Yuri Ribeiro 5 (4,05). To samo, co pisaliśmy o Jędrzejczyku, można napisać o Portugalczyku – bywał za daleko przy kryciu od rywali, ale żadnego gola nie zawalił. Co więcej, w pierwszej połowie to jemu zdarzało się łatać kolejne dziury w obronie i blokować strzały, a raz wręcz uratował zespół przed utratą bramki. Włączał się też do rozgrywania piłki, wywalczył jeden rzut rożny, raz dobrym prostopadłym podaniem wypuścił w bój Morishitę. Ze wszystkich obrońców był najbardziej zapracowany, nie wyglądała czasem jego gra zbyt pewnie, ale też nie popełnił rażących błędów i nie zasłużył na zbyt surową ocenę.
Paweł Wszołek 5 (5,04). W pierwszej połowie był jedynym legionistą, który grał w miarę przyzwoicie, kilka dobrych interwencji w defensywie, jeden wywalczony rzut rożny i ledwie jedna strata, podczas gdy większość legionistów traciła piłki na połowie rywali co chwila. Po zmianie stron było podobnie, jeden wywalczony rzut rożny, kilka piłek przejętych i niewiele strat, w całym meczu jednak brakowało stworzenia jakichkolwiek sytuacji podbramkowych, praktycznie wszystkie dośrodkowania były nieudane. Do gry w obronie pretensji nie mamy, w ataku było jednak dużo gorzej, więc ocena całokształtu jest mocno przeciętna.
Qendrim Zyba 2 (2,79). Zbyt szybko trener Kosta Runjaić posłał go do boju i od razu do pierwwszego składu. Piłkarz z Kosowa w ogóle nie rozumiał chyba swojej roli na boisku, nie pomagał obrońcom, nie przejmował piłek w środku pola, nie grał też do przodu. Właśnie za sprawą Zyby Legia miała w środku pola przed przerwą ogromną dziurę, prostopadłe piłki grane przez Norwegów przez strefę pomocy trafiały bezpośrednio do napastników, a odbite piłki też zgarniali zwykle gospodarze. Eksperyment wykonany, lecz niestety nieudany, najpierw niech Zyba nabędzie wiedzy jak gra Legia i czego od niego w tej taktyce się wymaga, a potem niech stopniowo wprowadza się do zespołu. Bardzo zły występ poprzedzony bardzo złą decyzją szkoleniowca Legii.
Juergen Elitim 6 (5,15). Kilku piłkarzy po przegranym meczu w Norwegii może mimo wszystko wracać z podniesioną głową i należy do nich Kolumbijczyk. Nie prezentował się dobrze w pierwszej połowie, nie nadążał niekiedy z powrotem do defensywy, wyprowadzanie piłki raz było dobre, raz nie, raz tylko błysnął prostopadłytm podaniem do Rosołka, ale był na dobrą sprawę w środku pola sam, bo jego partnerem był zdezorientowany Zyba. Po zmianie stron, gdy obok niego pojawił się Augustyniak, Elitim należał do najlepszych piłkarzy na boisku. Sporo piłek w środku pola przejął, nie mylił się przy ich wyprowadzaniu, do tego błysnął piękną asystą przy drugim golu. Pierwsza połowa słaba, druga dobra, ogólna nota przeciętna, ale Kolumbijczyk rozbudził tą drugą połową nasze oczekiwania na pełnienie przez niego ważniejszej roli na boisku w tej rundzie niż miało to miejsce dotychczas.
Patryk Kun 4 (3,20). Kilka wejść ofensywnych, dwa zakończone dobrymi dośrodkowaniami, w defensywie było znacznie gorzej, bo nie nadążał za rywalami, co widać było przy pierwszym golu. Z czwórki zmienionych w przerwie piłkarzy Kun był najlepszy, choć oczywiście trudno uznać ten występ za udany. Kun grał mniej więcej na poziomie Wszołka w pierwszej połowie, tyle że prawy wahadłowy po zmianie stron swoją grę poprawił, a Kun już takiej okazji nie miał. Za niego wszedł Morishita, który zaprezentował się lepiej od Polaka.
Josue Pesqueira 6 (6,11). Tylko przez pierwsze dziesięć minut w pierwszej połowie grał dokładnie, potem była strata za stratą i mnóstwo niedokładnych dośrodkowań, sam zresztą wypowiedział się w tonie krytycznym o swojej postawie w pierwszej połowie, co mu się za często nie zdarza. Po zmianie stron przez pierwszy kwadrans nie było lepiej, aż tu nagle popisał się fenomenalnym, mocnym i trudnym technicznie do wykonania strzałem w sam róg bramki. Ogromna większość piłkarzy Ekstraklasy takiego woleja uderzyłaby gdzieś w krzaki lub w księżyc w dziewięciu przypadkach na dziesięć. Od tej pory zaczął grać zdecydowanie lepiej, a przede wszystkim dokładniej, raz dobrze dośrodkował do Kapustki, wywalczył też jeden rzut rożny. Nieco lepiej niż w Chorzowie wykonywał też stałe fragmenty gry, dwa razy stworzył w ten sposób zagrożenie pod norweską bramką. Podobnie jak Elitim zagrał zdecydowanie lepiej po przerwie niż przed nią i ma podobną do niego ocenę, Portugalczyk skończył mecz z golem, Kolumbijczyk z asystą.
Maciej Rosołek 3 (2,56). Muci sprzedany, Gual chory, niewiele do wyboru trenerowi piłkarzy na pozycję prawego napastnika zostało. Wiadomo było więc, że Rosołek zagra od pierwszej minuty. Niestety, było jak zwykle. Jeden odbiór, jeden wywalczony rzut wolny, parę strat i zmarnowane świetne prostopadłe podanie Elitima. Po zmianie stron przeszedł na środek ataku i nie było tam wcale lepiej, dwa razy udało mu się utrzymać przy piłce tyłem do bramki, raz nie zdążył w polu karnym do niezłej wrzutki Morishity. Ne dziwi nas, że został wkrótce zmieniony, dziwi nas raczej że tak późno. Inna sprawa, że wchodzący za niego Kramer wcale lepiej od Rosołka nie zagrał. Niezależnie od wypowiedzi ważnych członków pionu sportowego w mediach o bogactwie w ofensywie w kadrze Legii pomimo odejścia Muciego, to trzeba ze smutkiem stwierdzić, że nie są te opowieści prawdziwe – może i piłkarze w kadrze są, ale odpowiedniej jakości nie dają. Kolejny słaby mecz Rosołka i niestety po zbyt wielu meczach musimy takie podsumowanie o wychowanku Legii pisać. Choć nie lubimy takich rzeczy robić.
Tomas Pekhart 3 (3,16). Pierwsze kilkanaście minut nie było najgorsze w wykonaniu Czecha, który potrafił się utrzymać przy piłce, w oparciu o tę „ścianę” Legia starała się budować akcje. Potem już było zdecydowanie gorzej, prawie każde starcie przegrywał, wywalczył jeden rzut rożny i to tyle, jeśli chodzi o jego występ. Po przerwie już na boisko nie wyszedł, nie wiemy czy słusznie, skoro ani Rosołek ani Kramer lepiej od niego nie zagrali, naszym zdaniem Czech dawał nawet odrobinę więcej drużynie niż postała dwójka. Niestety, w Molde żaden z piłkarzy grających na środku ataku nawet nie zbliżył się do przyzwoitego poziomu gry.
Rafał Augustyniak 7 (6,50). Słaby występ w Chorzowie zaowocował posadzeniem na ławce, trener Runjaić bardzo szybko tej decyzji pożałował, bo okazała się ona po prostu błędna. Okazało się po przerwie, że to właśnie Augustyniak był kluczowym piłkarzem, który przyczynił się do odrobienia części strat. Nie ma żadnego przypadku w tym, że Legia od razu przejęła inicjatywę, a po kwadransie zdominowała Norwegów – po prostu miała dobry i aktywny środek pola, który przejmował piłkę już w okolicy linii środkowej i przekazywał ją potem do przodu. Augustyniak dobrze współpracował nie tylko z obrońcami, ale i z Elitimem. W defensywie popełnił jeden ledwie błąd, gdy pozwolił na dośrodkowanie w końcówce meczu, z przodu stracił ledwie dwie piłki, za to zdobył kontaktową bramkę wykorzystując dośrodkowanie Elitima i wygrywając powietrzne starcie. Nie sposób przecenić wagi ani tego gola, ani też pozytywnego wpływu Augustyniaka na uporządkowanie gry Legii. Naszym zdaniem najlepszy legionista czwartkowego spotkania.
Marco Burch 6 (5,25). Dawno go na boisku nie było, bo po kilku słabych występach zasłużenie grzał ławę w listopadzie i grudniu. Po słabej grze obrony Legii w pierwszej połowie dostał szansę z ławki i pozytywnie zaskoczył. Jeden tylko błąd w ustawieniu, jedno niedokładne podanie i kilka dobrych interwencji w tym jeden ważny blok. Dwa razy blisko był też dojścia do skutecznego strzału w polu karnym po stałych fragmentach gry. Szwajcar zaprezentował się całkiem nieźle, po jego wejściu na boisko gospodarze nie mieli już tylu okazji bramkowych i nie oddali nawet jednego celnego strzału. Udana zmiana, która może w przyszłości przybliżyć Burcha do gry w pierwszym składzie.
Bartosz Kapustka 7 (6,63). Rozumiemy, że Kapustka ze względów zdrowotnych nie może grać przez cały mecz, szczególnie na sztucznej nawierzchni, która nie jest wskazana dla graczy po zerwanych więzadłach. Bez niego wyglądało to jednak źle, więc musiał wejść do gry. Jego wejście do ataku w Molde – bo trener Runjaić chętniej widzi go na pozycji bocznego napastnika, czy jak kto woli ofensywnego pomocnika niż w środku pola – podniosło ogromnie jakość gry ofensywnej Legii. Kapustka był aktywny, chętnie brał grę na siebie, oddał trzy strzały, jeden trafił w słupek, po kolejnym był rzut rożny, pomagał też w defensywie, innymi słowy grał po prostu jak Muci. Dobra zmiana w drugim meczu z rzędu, pomimo iż goli ani asyst nie było.
Ryoya Morishita 5 (6,17). Bardzo dobrze zaczął po wejściu z ławki, dwa udane wejścia, jedno dobre dośrodkowanie w pole karne, jeden wywalczony rzut rożny. Potem jednak zapisał się w naszej pamięci koszmarnym podaniem do przeciwnika we własnym polu karnym, gospodarze byli bardzo blisko czwartego gola i ten błąd wyraźnie Japończyka zdeprymował, bo zniknął na kilkanaście minut. Potem wywalczył jeszcze jeden rzut rożny, raz też został brutalnie sfaulowany przez rywala. Niezłe wejście, ale animuszu starczyło na kwadrans, ocena w sumie tylko mocno przeciętna, choć wyższa niż dla Kuna.
Blaz Kramer 3 (4,65). Najwyraźniej Czytelnicy widzieli coś innego niż mu w grze Kramera, bo naszym zdaniem nie zagrał lepiej od Rosołka, a od Pekharta chyba nawet nieco gorzej. Przez te prawie pół godziny nie przypominamy sobie zbyt wielu udanych zagrań, nawet z utrzymywaniem się przy piłce tyłem do bramki Szwajcar miał duże problemy. Żadna z trzech „dziewiątek” w tym meczu nie wypadła nawet przeciętnie, Kramer też niestety wypadł słabo.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu według Czytelników był Bartosz Kapustka, a według redaktorów Rafał Augustyniak.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.