Oceny piłkarzy Legii za mecz z Piastem - forma jak w lipcu
10.10.2019 19:35
Gra zespołu 3 (3,48 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trener Aleksandar Vuković przed meczem w Gliwicach najwyraźniej też stracił wiarę w możliwości ofensywne piłkarzy Legii, bo po raz drugi z rzędu zdecydował się upchnąć w podstawowej jedenastce trzech środkowych obrońców, licząc na gole po stałych fragmentach gry. Skoro tych trzech stoperów się na boisku znalazło, to jeden z nich, czyli Artur Jędrzejczyk, tradycyjnie musiał powędrować na bok obrony. A ponieważ „Jędza” jest tylko jeden, to zabrakło go na środku obrony. A przecież to kapitan Legii stanowi w tym sezonie fundament defensywy i bez niego na środku Legia traci znacznie więcej goli. Do tradycyjnej już kompletnej niemocy formacji ofensywnej doszła więc w niedzielę słaba gra środka obrony pozbawionego swojego filara, a to już gotowy legijny przepis na porażkę w tym sezonie, zwłaszcza gdy gra się z mistrzem Polski na jego terenie. Z całej drużyny przyzwoicie wyglądały tylko boki obrony oraz dłuższymi okresami środek pola. Formacja ofensywna jak nie potrafiła stwarzać podbramkowych sytuacji w lipcu, tak nie potrafi do dzisiaj, a że stałe fragmenty gry były w tym meczu bite wyjątkowo źle, to gola legioniści mogli zdobyć co najwyżej po jakimś kardynalnym błędzie piłkarzy Piasta. Gliwiczanie uprzejmością się nie wykazali, a do tego ich napastnicy w drugiej połowie skutecznie wypunktowali Legię i było po meczu. Do tego kilku piłkarzy Legii wypadło naprawdę bardzo słabo, niektórzy zagrali nawet swoje najgorsze mecze w sezonie, a tylko nieliczni nie zawiedli na całej linii. Jak na razie próby wymiany jednych słabo grających piłkarzy na drugich nie przynoszą efektów i nie wydaje się, by problem niemocy w ofensywie leżał tu w zestawieniu wyjściowej jedenastki, ponieważ ten skład był już na różne sposoby przetasowywany, a efektów i tak nie było. Nie bardzo wiemy, czy cokolwiek można zmienić w tej materii w przerwie na reprezentację.
Radosław Majecki 4 (3,30 - ocena Czytelników). Wszystko co obronił, było bardzo łatwe i niejeden z kibiców na stadionie nie miałby kłopotów z tymi uderzeniami. Za utracone gole z bliskiej odległości winy nie ponosi, niemniej przy drugim mógł się zachować zdecydowanie lepiej. Gdyby zaryzykował i szybko, zdecydowanie i agresywnie rzucił się pod nogi Jorge Felixa, Hiszpan nie miałby tyle czasu, by złożyć się do subtelnej podcinki, niemniej oczywiście winę ponoszą obrońcy, bo trudno winić bramkarza w sytuacji, gdy nieatakowany napastnik rywala znajduje się z piłką pięć metrów od bramki.
Artur Jędrzejczyk 6 (5,03). Skoro ma grać trzech środkowych obrońców, to na boku ląduje kapitan Legii, tym razem na prawym. O ile Jędrzejczyk bez większych problemów radzi sobie na tej pozycji, o tyle środek obrony bez niego raczej nie. Z wyborem trenera „Jędza” rzecz jasna dyskutować nie mógł, ze swojej strony zrobił bardzo dużo, by Legia odniosła w tym meczu korzystny wynik. Bardzo często pojawiał się pod bramką przeciwnika, nawet w polu karnym, dobrze dośrodkowywał, wypracował stuprocentową sytuację Novikovasowi, sam też oddawał strzały na bramkę. Niestety Jędrzejczyk jest jeden i nie można go na boisku sklonować, a reszta zespołu zagrała od niego dużo gorzej, stąd Legia wyjechała z Gliwic bez punktów. Oceny mu nie podniesiemy, bo pamiętamy, że nie upilnował Parzyszka w 13, minucie, a także przy drugim golu mógł wracać zdecydowanie szybciej, co mogło zapobiec utracie bramki, niemniej on akurat występu w Gliwicach wstydzić się nie musi.
Igor Lewczuk 3 (3,72). Wszystko robił świetnie, aż do feralnych minut, kiedy padły gole. Za pierwszego winy nie ponosi, ale mógł się zachować zdecydowanie lepiej, agresywnie zaatakować Milewskiego i utrudnić mu precyzyjne dośrodkowanie. Drugiego zawalił totalnie, bo dał się ograć Felixowi i gdyby Hiszpan lepiej przymierzył, nie musiałby dobijać. Z pewnością był to najgorszy występ Lewczuka po powrocie na Łazienkowską.
Mateusz Wieteska 2 (2,66). Młody stoper Legii miał swój udział przy obu golach strzelonych przez Lechię w Warszawie, a mimo to Aleksandar Vuković nie wahał się go ponownie wstawić do składu, licząc zapewne na jego skuteczność przy stałych fragmentach gry pod bramką przeciwnika. Niestety, okazało się to wyborem złym, bo środkowy obrońca ma przede wszystkim bronić. Już w pierwszej połowie przedłużył dośrodkowanie przeciwnika w taki sposób, że piłka trafiła wprost do Parzyszka, na szczęście tym razem napastnik Piasta w bramkę nie trafił. Niestety, nie był już tak uprzejmy w 57. minucie, gdy uciekł na czystą pozycję właśnie Wietesce i trafił do siatki – ten gol w stu procentach obciąża właśnie stopera Legii. Niemały miał też udział przy drugim straconym golu, bo ile dobrze zablokował pierwszy strzał Felixa, to potem z nieznanych nam przyczyn obrócił się do napastnika Piasta plecami. Odbiły się te obie sytuacje na jego dalszej grze, bo zaczął też mieć problemy z dokładnym wyprowadzaniem piłki. Był to prawdopodobnie najgorszy mecz Wieteski w barwach Legii.
Luis Rocha 4 (2,71). Z całą pewnością Portugalczykowi daleko było do poziomu gry „Jędzy” w tym meczu, dobre zagrania przeplatał nieudanymi, ale z jego winy żadna bramka nie padła. Dał się parę razy straszliwie ograć, raz zagrał w polu karnym „świecę”, innym razem stracił piłkę tuż przed nim, ale też potrafił wspólnie z Martinsem uratować doskonałym powrotem Legię przed utratą kolejnego gola w drugiej połowie. Nieco lepiej prezentował się z przodu, bo dwa razy w pierwszej połowie dobrze dośrodkował wprost na głowę Kante i trudno go winić za to, że Gwinejczyk nic z tym pożytecznego nie zrobił. Był to słaby mecz Rochy, ale nie tak słaby jak kilku jego kolegów.
Andre Martins 4 (3,77). Tym razem Portugalczyk nie grał aż tak cofnięty jak ostatnio, częściej pojawiał się na połowie przeciwnika, ale wcale nie wyglądało to lepiej. Był zadziwiająco rozkojarzony, stracił sporo piłek w pierwszej części spotkania i poza jednym doskonałym podaniem do Novikowasa, jednym odbiorem i wywalczeniem jednego rzutu rożnego niczym pozytywnym się nie zapisał. Po zmianie stron było jeszcze gorzej, bo znów częściej operował z tyłu niż z przodu, co może dziwić, bo trzeba było walczyć o gole, a nie zabezpieczać dostęp do bramki, wszak mleko się już rozlało. Na plus z tego okresu zaliczymy mu niewątpliwie wspólne z Rochą uratowanie zespołu przed utratą gola w 55. minucie. Statystyki ma ładne, ale naszym zdaniem nie są one do końca rzetelne i nie oddają niedostatecznego wkładu Portugalczyka w grę zespołu.
Domagoj Antolić 5 (3,24). Tak jak mamy wątpliwości do statystyk Martinsa, tak jeszcze większe mamy przy Antoliciu. Chorwat z całą pewnością odebrał dużo więcej niż jedną piłkę i przechwycił dużo więcej niż trzy, naszym zdaniem i jednego i drugiego miał nie mniej niż Martins. Po prostu Antoliciowi najwyraźniej nie zaliczano sytuacji, gdy będąc przy przeciwniku trącał piłkę w taki sposób, że trafiała ona pod nogi innego legionisty, a takich sytuacji mamy odnotowanych bardzo dużo. Chorwat znacznie częściej też niż Martins przegrywał piłkę na boki i do przodu, zagrał też kapitalną prostopadłą piłkę w pole karne w 64. minucie. Chwilami mieliśmy wręcz wrażenie, że w pojedynkę na całej szerokości boiska w środku pola powstrzymuje ataki Piasta środkiem pola. To drugi i ostatni obok Jędrzejczyka naszym zdaniem piłkarz z podstawowej jedenastki, który za niedzielny występ nie musi się wstydzić i który zagrał być może przeciętnie, ale na pewno nie słabo.
Arvydas Novikovas 3 (2,29). Wszystkie głosy narzekania skupiły się po meczu na Litwinie. Niekoniecznie słusznie. Owszem, Novikovas zagrał znów zły mecz, dużo piłek tracił i zmarnował doskonałą sytuację w pierwszej połowie, ale też to on wypracował tuż po przerwie doskonałą sytuację Kante, a wcześniej w 23. minucie zmusił Placha do potężnego wysiłku mocnym strzałem z dalszej odległości. Żaden inny zawodnik w ofensywie nie robił więcej, nikt aż do 91. minuty nie postraszył bramkarza Piasta takim uderzeniem jak Litwin. Zdecydowanie lepiej prezentował się przed przerwą, niż po zmianie stron, stąd oczywiście zasłużył na zmianę, ale dokładnie to samo można powiedzieć o innych zawodnikach ofensywnych. Na pewno nie sam Novikovas przegrał niedzielny mecz.
Luquinhas 3 (3,56). Brazylijczyk tradycyjnie jest o niebo lepiej postrzegany od Litwina, ale czy w niedzielę prezentował się od niego lepiej? Naszym zdaniem nie. Jedna dobra prostopadła piłka do Jędrzejczyka, jedna akcja zakończona beznadziejnym, niecelnym strzałem i jeden wywalczony rzut wolny, to wszystko, co pozytywnego zapamiętaliśmy z całego występu Luquinhasa. Wszystkie te zagrania miały miejsce przed przerwą, bo w drugiej połowie, podobnie jak większość legionistów, Brazylijczyk nie istniał. Ładnie patrzy się na niego, jak wyprowadza piłkę czterdzieści metrów od bramki, ale na tej pozycji należy coś robić głównie pod bramką, a nie w pobliżu linii środkowej. A pod bramką Luquinhas próbował swoich dryblingów i tym razem był zdumiewająco łatwo zatrzymywany przez obtrońców Piasta i to najczęściej zgodnie z przepisami. Nie widzieliśmy w niedzielę, by grał choć trochę lepiej od innych piłkarzy ofensywnych. Kolejny zawodnik, który w Gliwicach zanotował najgorszy występ w tym sezonie.
Walerian Gwilia 2 (3,00). Jeśli narzekamy na Luquinhasa i Novikovasa, to co powiedzieć o Gwilii? Gruzin przez cały mecz siał niecelnymi podaniami, tracił piłki na kontrę dla przeciwnika i wręcz koszmarnie dośrodkowywał ze stałych fragmentów gry, w których trener, patrząc na zestawienie składu, pokładał najwyraźniej ogromne nadzieje. Mamy odnotowane dwa w miarę ciekawe podania do przodu i dwa dobre zagrania długie plus jedno dobre wyprowadzenie piłki. Oddał, podobnie jak Luquinhas, jeden niecelny strzał, w bramkę nie trafił ani razu. Ze wszystkich piłkarzy ofensywnych naszym zdaniem najgorzej w tym meczu zaprezentował się właśnie Gruzin, którego lepiej jednak byłoby wystawiać w środku pola, bo tam miałby miejsce do zagrywania dłuższych prostopadłych podań na wolne pole. Również Gwilia może zaliczyć mecz w Gliwicach jako najgorszy swój mecz w barwach Legii.
Jose Kante 3 (3,42). Wybór trenera akurat na tą pozycję był zrozumiały - skoro Kante w ostatnim meczu zagrał lepiej od Niezgody, to zasłużył na otrzymanie szansy od pierwszej minuty. Tyle, że tej szansy nie wykorzystał. Mieliśmy deja vu z gry Sandro Kulenovicia w lipcu i sierpniu - napastnik Legii dobrze radził sobie z przyjmowaniem tyłem piłki do bramki i kompletnie zawodził, gdy odwrócił się we właściwą dla napastnika stronę. Jak już zrobił świetną akcję na boku dryblingiem to zakończył ją niecelnym podaniem, do tego zmarnował trzy dobre dośrodkowania, dwa Rochy i jedno Novikovasa. Zasłużył na zmianę nie mniej niż inni piłkarze ofensywni, ale skoro trzeba było odrabiać straty, może lepiej było spróbować zagrać na dwóch napastników w końcówce? Być może, choć na pewno Kante swoim bardzo słabym występem nie dał argumentów, by jego dalsza obecność mogła przynieść Legii choć jednego honorowego gola.
Jarosław Niezgoda 4 (3,39). Skoro Niezgoda zagrał w zeszłą sobotę gorzej od Kante zaczął mecz z ławki. Przez długi czas jego wejście nic nie zmieniło na boisku, dopiero w samej końcówce meczu wywalczył dwa rzuty rożne i oddał dwa strzały - jeden został zablokowany, drugi kapitalnie obronił Plach. Można pochwalić Niezgodę za to, że doszedł do tak dogodnej sytuacji, ale szkoda, że jej nie wykorzystał. Wypadł tym razem nieco lepiej od Gwinejczyka.
Paweł Wszołek 5 (4,49). Trudno było oczekiwać po piłkarzu, który nie grał od niemal pół roku, że wejdzie na boisko dwadzieścia minut przed końcem i odmieni losy meczu, gdy drużyna przegrywa dwoma golami. Liczyliśmy co najwyżej, że da nam nadzieję, że przy nie stanowiących większego zagrożenia pod bramką rywali w ostatnich meczach Luquinhasie, Novikovasie i Nagyu, mamy w kadrze na przyszłość jakąkolwiek alternatywę na pozycji skrzydłowego. Nadzieję na to Wszołek nam dał, ale na razie nic więcej. Przez dwadzieścia minut zrobił trzy niezłe akcje, raz zepsuł dośrodkowanie, raz wywalczył rzut rożny i wreszcie w doliczonym czasie gry idealnie dośrodkował na głowę Niezgody. Nie jest to może dużo, ale wypadł przez te dwadzieścia minut zdecydowanie lepiej od innych zawodników ofensywnych i po przerwie na reprezentację będziemy go zapewne oglądać na boisku częściej.
Michał Karbownik (4,04) grał zbyt krótko, by go oceniać. Nie bardzo też rozumiemy ideę tej zmiany, bo w drużynie potrzebującej dwóch goli do uzyskania choćby remisu wymiana bocznego obrońcy raczej niewiele może wpłynąć na tworzenie większej liczby groźnych sytuacji pod bramką przeciwnika.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu po raz kolejny został Artur Jędrzejczyk, który znów jako jeden z niewielu nie zawiódł w tym spotkaniu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.