Oceny piłkarzy Legii za mecz z Piastem - szczęśliwa wygrana
15.12.2017 23:55
Gra zespołu 5 (4,53 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Bywały pechowe porażki i remisy, przyszła pora na szczęśliwą wygraną. Szczęśliwą, bo losy meczu wskutek błędów przeciwnika ułożyły się bardzo pomyślnie. Najpierw szybka czerwona kartka dla Jakuba Szmatuły, potem bezsensowny faul w polu karnym na szarżującym Michale Kopczyńskim i mistrzowie Polski mieli nie tylko upragniony wynik, ale też przez siedemdziesiąt pięć minut mieli mecz pod pełną kontrolą. Gliwiczanie przez tzy czwarte meczu nie stanowili żadnego zagrożenia dla bramki Arkadiusza Malarza poza nielicznymi stałymi fragmentami gry, a mistrzowie Polski grali sobie z nimi w środku pola w „dziadka”. Legioniści też za wiele sytuacji sobie nie stworzyli, ale Jarosław Niezgoda mógł z trzech okazji przynajmniej jednego gola zdobyć i definitywnie rozstrzygnąć losy meczu. Trudno powiedzieć, co z „Wojskowymi” stało się w ostatnim kwadransie. Kluczowe wydaje się tu przedwczesne zejście z boiska Thibaulta Moulina, który odpowiadał za wyprowadzanie i rozgrywanie piłki, ale brak jednego piłkarza absolutnie nie powinien spowodować takiego chaosu. Każdy z pozostałych pomocników mógł bez problemu Francuza w tej roli zastąpić, brakowało jednak najwyraźniej odwagi poszczególnym piłkarzom, by taką odpowiedzialność na siebie wziąć. Wyczuli to bezbłędnie podopieczni Waldemara Fornalika i nie mając nic do stracenia ruszyli pod bramkę legionistów. Okazji w sumie zbyt dużo sobie nie stworzyli, ale napędzili mistrzom Polski solidnego strachu, bo przynajmniej raz piłka mogła przecież wpaść do siatki i znów punkty byłyby stracone. Na szczęście piłkarze Piasta w obręb bramki nie umieli trafić. Legioniści mogli też spokojnie dobić rywali w końcówce, ale Michał Kucharczyk nie potrafił wykorzystać dwóch znakomitych okazji. Końcówka meczu pozostawiła duży niesmak, szkoda też, że legioniści grając w przewadze nie potrafili rozstrzygnąć spotkania znacznie wcześniej, nie zmienia to jednak faktu, że pomimo słabej gry mistrzowie Polski przywożą z Gliwic trzy punkty i wskakują na pozycję lidera. Niepokojący jest jednak fakt, że legioniści tak łatwo wpadli w panikę pod koniec meczu i to grając w przewadze. Najwyraźniej „Wojskowi” nie są przygotowani do gry co trzy dni, a po Mączyńskim i Pasquato widać było w Niecieczy, że nawet grając co tydzień mają problemy, stąd zmiany w składzie we wtorkowym meczu. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby doszło sześć dodatkowych meczów w europejskich pucharach.
Arkadiusz Malarz 5 (5,04 - ocena Czytelników). Przez pierwszą połowę nie miał nic do roboty, potem bronił wyłącznie łatwe strzały w światło bramki. Niestety popełnił też dwa błędy - raz wybrał się niepotrzebnie na wycieczkę kilkanaście metrów od bramki i w efekcie wyeliminował z gry własnego obrońcę, potem wybijając piłkę omal nie strzelił sobie sam bramki Maciejem Jankowskim. Gdy dodamy do tego dwa wybicia w aut, stwierdzimy, że nie był to zbyt udany występ bramkarza Legii. Rywale na szczęście nie sprawili mu w tym meczu problemów, niestety głównie sprawiał je sobie sam.
Łukasz Broź 5 (4,55). Dobra pierwsza połowa, gdy nie tylko radził sobie świetnie w obronie, ale też wchodził na obieg i wspomagał kolegów w ofensywie, inna sprawa, że z panowaniem nad piłką miewał pewne problemy. Dużo gorzej wypadł po zmianie stron, bo choć utrzymał solidny poziom gry w obronie i jego stroną rywale ani razu nie przeprowadzili akcji, to z przodu wyłącznie raził stratami i niecelnymi dośrodkowaniami. Mocno przeciętny mecz Brozia, zwłaszcza z przodu.
Maciej Dąbrowski 5 (5,34). Przez godzinę grał w obronie bezbłędnie, wyprowadzał piłkę też nieźle, a potem zaczęły się spore problemy. Złe krycie przy wrzucie z autu w 59. minucie, nieudane długie podania, najpoważniejszy błąd w 88. minucie, gdy nie pokrył Konstantina Vassiljeva i Estończyk miał najlepszą okazję dla Piasta w meczu, wreszcie w końcówce dwa faule pod własnym polem karnym, z czego jeden oceniony na żółtą kartkę, co wyklucza go z ostatniego meczu. Nie wiadomo czemu, wyglądał na jednego z bardziej spanikowanych piłkarzy w końcówce, a przecież przez ogromną większość spotkania robił wszystko to, co do niego należało.
Michał Pazdan 5 (4,75). Zaczął mecz od straty pod własną bramką, potem na przemian to wygrywał, to przegrywał pojedynki z Michalem Papadopulosem, który ewidentnie grał na reprezentanta Polski. Widać było, że Pazdan miał niedawno długą przerwę, bo Czech potrafił mu się nieraz urwać, raz musiał ratować się bezceremonialnym faulem taktycznym i dostał żółtą kartkę oznaczającą dla niego koniec sezonu. W 73. minucie znów zawiodła komunikacja między nim a Arkadiuszem Malarzem, choć wina tu była zdecydowanie po stronie bramkarza - „Pazdek” nie wytrzymał wejście napastnika z jednej strony i Malarza z drugiej, ale w tej „kanapce” doznał urazu i musiał parę minut później opuścić boisko. Nie popełnił żadnego rażącego błędu, ale łatwość, z jaką potrafił się od niego odrywać napastnik Piasta, była przez cały mecz niepokojąca.
Adam Hlousek 5 (5,21). Mnóstwo biegania od bramki do bramki przez dziewięćdziesiąt minut, dużo wejść ofensywnych, ale kompletnie nic z nich nie wynikało. Wszystkie dośrodkowania Czecha były nieudane, do tego zdarzały mu się straty przy wyprowadzaniu piłki. W defensywie toczył zaciekłe boje z szybkim Mateuszem Makiem i większość z nich wygrał. Pod koniec meczu również jemu udzieliła się ogólna nerwowość, bo w 87. minucie skiksował przed własnym polem karnym. Mnóstwo przebiegniętych kilometrów, ale efektywność gry była podobna, jak u Łukasza Brozia, czyli niezła z tyłu i bardzo słaba z przodu.
Michał Kopczyński 6 (4,62). Zaczął mecz od bardzo ważnej interwencji w defensywie po błędzie Pazdana, potem niestety przez ponad czterdzieści minut oglądaliśmy to, co zwykle w przypadku Kopczyńskiego, czyli unikanie gry. U Romeo Jozaka nie istnieją „szóstki” i „ósemki”, obaj środkowi pomocnicy w jednakowym stopniu odpowiadają zarówno za obronę, jak i rozgrywanie ataku. Niemal przez całą pierwszą połowę wychowanek Legii chował się za Papadopoulosa, gdy obrońcy lub cofający się po piłkę Thibault Moulin wyprowadzał ją spod własnej bramki, należy zauważyć, że Kopczyński za każdym razem przy takim wyprowadzaniu stał wyżej od Moulina, co jasno pokazuje, że nie miał grać jako typowa „szóstka”. Francuz wraz z Guilherme również najwyraźniej uznali, że „Kopa” nie ma chęci brania udziału w rozgrywaniu, bo gdy przechodzili z piłką na połowę rywala permanentnie go w nim pomijali. W 44. minucie Kopczyński ruszył nieoczekiwanie w pole karne… i wywalczył „jedenastkę”, kluczową jak się okazało dla losów meczu. Dało to „Kopie” niesamowitego kopa na drugą połowę, bo przez pierwsze pół godziny po zmianie stron należał do najlepszych na boisku. Nie tylko zaczął seryjnie odbierać piłkęw bezpośrednich starciach, ale dwa razy sam ruszył na przebój pod pole karne rywala. Efekty były identyczne, jak przy rzucie karnym - dwa faule w pobliżu pola karnego Piasta, tyle że jednego nie odgwizdał sędzia Szymon Marciniak. Niestety po opuszczeniu boiska przez Moulina znów przestał brać udział w rozgrywaniu, choć grę w defensywie - w odróżnieniu od obrońców - prezentował poprawną do końca meczu, nawet przy dominacji Piasta w końcówce. Bardzo słaba pierwsza połowa, całkiem dobra druga. W sumie ocena podobna do reszty zespołu, ale podnosimy notę za wywalczony rzut karny, który dał Legii zwycięstwo.
Thibault Moulin 7 (6,01). Francuz bije rekordy - sto dziewięć podań z czego dziewięćdziesiąt cztery celne w siedemdziesiąt siedem minut daje nieprawdopodobną średnią. To on stworzył kapitalnymi prostopadłymi podaniami dwie najlepsze sytuacje Niezgodzie - po pierwszej z boiska wyleciał Szmatuła, w drugiej napastnik Legii trafił w rękę Rusova. Fantastyczne wyprowadzanie piłki, rozgrywanie, szukanie wolnych stref, a do tego sporo odbiorów, zwłaszcza w pierwszej połowie. Po zmianie stron widać było, że coraz częściej ma problemy zdrowotne, raz stracił piłkę na swojej połowie, oddał bardzo niecelny strzał, był też niej aktywny niż przed przerwą i ostatecznie ten drobny uraz zmusił go do przedwczesnego opuszczenia boiska. I wtedy zobaczyliśmy prawdziwą wartość Moulina, bo w Legii umarło wyprowadzanie i rozgrywanie piłki. Mocno to niepokojące, że mistrzowie Polski aż tak byli uzależnieni od jednego piłkarza we wtorkowym meczu, ale za to Francuz winy nie ponosi.
Michał Kucharczyk 4 (2,54). Straty, duża ilość błędów technicznych. Biorąc pod uwagę, że Legia grała przez cały czas w przewadze, atakiem pozycyjnym i bez specjalnej presji gliwiczan. W zasadzie jedyne co wychodziło „Kuchemu” to dośrodkowania, dwa razy stworzył Niezgodzie dobre, choć nie stuprocentowe sytuacje, a do tego doszła „piętka” przy akcji zakończonej rzutem karnym. Przede wszystkim jednak zapamiętamy Kucharczykowi dwie zmarnowane stuprocentowe sytuacje w doliczonym czasie gry, najlepsze i najłatwiejsze do strzelenia ze wszystkich, jakie Legia sobie z gry stworzyła. Niestety od miesiąca „Kuchy” wyraźnie obniżył loty, a jeszcze październiku przecież wraz z Niezgodą potrafił rozstrzygać losy meczów.
Guilherme Costa Marques 6 (4,15). Całkiem dobra pierwsza połowa, staranna gra, wreszcie bez wdawania się w bezsensowne dryblingi, za to z dużą ilością celnych podań. Ukoronował tą grę wykorzystanym rzutem karnym, który jak się okazało, zadecydował o losach meczu. Po zmianie stron niestety Brazylijczyk gasł z minuty na minutą i po godzinie gry popełniał więcej strat niż miał dokładnych zagrań. Po prostu, jak wielu innych legionistów, najwyraźniej „spuchł” kondycyjnie, stąd trener Jozak zdjął go w końcówce. Był to w sumie występ podobny do większości legionistów, mocno przeciętny, ale podnosimy ocenę za zwycięskiego gola. Rzut karny to przecież nie bramka.
Kasper Hamalainen 5 (4,87). Zaczął bardzo słabo, od kilku niecelnych podań, potem zaczął grać nieco lepiej, oddał też jeden strzał w światło bramki. Bardzo dobrze zaczął drugą część meczu i należał przez pierwszy kwadrans do wyróżniających się legionistów, ale trwało to niestety dość krótko. Potem popełnił błąd przy kryciu przy stałym fragmencie gry, a przede wszystkim na długi czas zniknął z pola widzenia. W doliczonym czasie gry błysnął jeszcze jednym świetnym podaniem. Nierówny, nawet dość słaby mecz świetnie ostatnio prezentującego się Fina.
Jarosław Niezgoda 4 (3,55). Zaczął kapitalnie, od wyjścia w tempo i wyeliminowania bramkarza rywala. Niestety, aż do 96. minuty było to najlepsze zagranie Niezgody w meczu. Napastnik Legii zmarnował stuprocentową sytuację, nie wykorzystał dwóch niezłych kolejnych, a nade wszystko zupełnie nie radził dobie w tłoku, najczęściej tracąc piłkę. Wartość Niezgody dla drużyny, podobnie jak Kucharczyka, gwałtownie maleje jak rywal nie gra wysoką obroną i stawia autobus, bo wtedy nie można wykorzystać szybkości, a jest konieczne wykazywanie się dobrą techniką użytkową. Widać to było w 96. minucie, gdy po kontrataku mając dużo przestrzeni omal nie miał na koncie asysty, ale szabrała mu ją nieskuteczność „Kuchego”. Grając przeciw rywalowi powinien pokazać dużo więcej, a przede wszystkim wykorzystać którąś z sytuacji stworzonych mu przez kolegów. Uniknęlibyśmy wtedy nerwówki w końcówce.
Krzysztof Mączyński (4,29), Inaki Astiz (3,88) i Cristian Pasquato (4,62) grali zbyt krótko, by ich oceniać, cała trójka rezerwowych wniosła jednak niestety na boisko przede wszystkim chaos i niepewność.
Najlepszym legionistą meczu z Piastem w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów został mózg zespołu we wtorkowej konfrontacji, czyli Thibault Moulin.
Oceny Czytelników:
Thibault Moulin 6,01
Maciej Dąbrowski 5,34
Adam Hlousek 5,21
Arkadiusz Malarz 5,04
Kasper Hamalainen 4,87
Michał Pazdan 4,75
Michał Kopczyński 4,62
Cristian Pasquato 4,62
Łukasz Broź 4,55
Krzysztof Mączyński 4,29
Guilherme Costa Marques 4,15
Inaki Astiz 3,88
Jarosław Niezgoda 3,55
Michał Kucharczyk 2,54
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.