Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Rakowem – bez niespodzianki

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

19.03.2025 17:45

(akt. 19.03.2025 19:00)

W niedzielę Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy przegrała na wyjeździe z Rakowem 2:3. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż kwadrans podstawowego czasu gry nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (4,29) - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Tabela wskazywała na to, że gospodarze byli zdecydowanymi faworytami, a dodatkowo mieli ułatwienie ze względu na zmęczenie legionistów po ciężkim meczu trzy dni wcześniej. Trener Feio słusznie podjął decyzję o oddaniu Rakowowi gry i bronieniu na własnej połowie – jak wiadomo Raków umie dobrze grać z kontrataku i wykorzystywać stałe fragmenty gry, ale w ataku pozycyjnym radzi sobie dużo gorzej. Pomysł był dobry, ale działał przez dziesięć minut – Raków strzelił pierwszego gola po ponowieniu akcji po stałym fragmencie gry, a wkrótce kolejnego po szybkim ataku przy wysokim ustawieniu obrony Legii, czyli dokładnie tego, czego trener chciał uniknąć. W pierwszej połowie Legia z rzadka dochodziła pod pole karne przeciwnika, pomocnicy mieli mało kontaktów z piłka, a napastnicy jeszcze mniej. Tuż po zmianie stron Raków po raz kolejny trafił do siatki, tym razem po błędzie bramkarza Legii i mecz był rozstrzygnięty. Po tym golu to Raków się cofnął i w swoim ulubionym stylu oddał pole gry legionistom. Co ciekawe, korzystny rezultat spowodował, że gospodarze w ogóle zrezygnowali z prób zabiegania zmęczonej Legii. Żadna ze stron nie stosowała pressingu, w pierwszej połowie atakował Raków, Legia stała w obronie na swojej połowie, po zmianie stron było odwrotnie. Wszystko to sprawiło, że druga połowa toczyła się w naprawdę ślamazarnym tempie, w sumie w całym meczu każdy z zespołów przebiegł ledwie nieco ponad sto kilometrów, co w Ekstraklasie normalnie się nie zdarza. Była to dobra informacja dla legionistów, którzy dość nieoczekiwanie strzelili dwie bramki i nieco zdenerwowali pewnych swojej wygranej gospodarzy, którzy jednak ostatecznie dowieźli dość spokojnie zwycięstwo do końca. Dużo lepiej po przerwie zagrała przede wszystkim druga linia i piłkarze z bocznych sektorów boiska, ale nie starczyło to do odrobienia strat i zdobycia choćby jednego punktu. Nie ma się co oszukiwać, tabela nie kłamie, tegorocznej Legii dość regularnie tracącej po trzy gole w meczu byłoby ciężko o jakiekolwiek punkty w Częstochowie nawet bez meczu z Molde. Legioniści są w stanie mobilizować się na pojedyncze mecze, jak z Jagiellonią czy Molde, ale na regularne punktowanie w lidze są dziś za słabi. Miejsce na podium dające awans do europejskich pucharów jest już poza zasięgiem legionistów, jedyną szansę na grę w Europie przyszłym sezonie stanowi zdobycie Pucharu Polski i na tym „Wojskowi” powinni się teraz przede wszystkim skoncentrować.

Kacper Tobiasz 4 (3,51 - ocena Czytelników). Za dwa pierwsze gole winy nie ponosi, trzeci gol to niestety wyłącznie jego „zasługa”. Niestety Legia traci wiosną regularnie gole z winy bramkarzy niezależnie od tego, kto stoi między słupkami. Kacprowi czasem brakuje pełnej koncentracji, czasem w jego głowie następuje pewne rozluźnienie, które mu nie służy. Tobiasz po stracie bramki odkupił część win broniąc trzy strzały i raz dobrze wychodząc z bramki, nie zmienia to jednak faktu, że po wypuszczeniu przez niego łatwego do złapania strzału na początku drugiej połowy, mecz został rozstrzygnięty, kolejne interwencje uchroniły drużynę jedynie przed wyższą porażką.

Radovan Pankov 4 (4,16). Z pewnością Pankov na prawej obronie wraz z Wszołkiem miał zamknąć gospodarzom możliwość ataków tą stroną. To się może i w pierwszej połowie w jakimś stopniu udało, ale jednak nie miało specjalnego wpływu na przebieg meczu, za to prawa strona praktycznie nie istniała przed przerwą, jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki i grę do przodu. Po zejściu Jędrzejczyka Pankov przeszedł do środka i tam też sobie radził nie najlepiej. Popełnił dwa błędy w końcowej fazie spotkania, dostał żółtą kartkę po faulu taktycznym w doliczonym czasie gry. Wcześniej z kolei po faulu na Serbie dostał kartkę Lopez. Słaby mecz Pankova, mamy nadzieję, że przez te dwa tygodnie dojdzie do zdrowia, bo gra przecież z niezaleczoną kontuzją.

Artur Jędrzejczyk 5 (4,43). Ponosi część odpowiedzialności za drugiego gola, bo zabrakło w tej sytuacji komunikacji między nim i Kapuadim odnośnie ustawienia linii spalonego. Poza tym jednak to on w dużej części trzymał środek obrony Legii w pierwszej połowie, co nie było łatwe przy bardzo niepewnie grającym obok niego Francuzie. Kapitan Legii zablokował jeden strzał, kilka piłek odebrał, w tym jedną pod polem karnym przeciwnika. Można było być lekko zaskoczonym, że to jego po trzecim straconym golu zdecydował się zdjąć trener, a nie Pankova, bo „Jędza” grał przed przerwą najlepiej ze wszystkich obrońców. Z drugiej strony jednak rozumiemy, że do planowanego wyższego ustawienia linii defensywnej w drugiej połowie zdecydowanie bardziej nadawał się Serb.

Steve Kapuadi 3 (3,51). Koszmarne dwie straty przed przerwą, po których Raków mógł wbić dwa gole, do tego błąd przy drugim straconym golu, gdy nie udało się złapać Brunesa na spalonym - zawiodła tu współpraca między Jędrzejczykiem i Kapuadim, potem Francuz nie miał już szans dogonić Norwega. Kapuadi miał i swój udział przy trzecim golu – z jednej strony trudno przewidzieć było błąd bramkarza, z drugiej najlepiej widać w tej sytuacji, że obrońca nigdy, przenigdy, nie powinien nawet w pozornie niegroźnej sytuacji wyłączać się z gry – dwa kroki wcześniej do przodu i gola by nie było nawet przy błędzie Tobiasza. Powinien dostać żółtą kartkę po wynikającym chyba z frustracji niepotrzebnym popchnięciu rywala, który dawno już oddał piłkę, sędzia go w tej sytuacji oszczędził. Pierwsza część meczu koszmarna, druga lepsza, ale ocena i tak niestety bardzo niska.

Ruben Vinagre 4 (3,89). Piłkarze Rakowa regularnie dośrodkowali w pole karne ze swojej prawej strony, Portugalczyk niewiele robił, by im w jakikolwiek sposób przeszkodzić. W Częstochowie niestety było znów widać, że w grze defensywnej Vinagre wciąż ma bardzo dużo do poprawienia, do tego wyglądało często, jakby brakowało mu sił. Nie tylko nie doskakiwał do rywali, ale czasem wręcz nie dawał rady wracać, najwyraźniej po kontuzji wciąż nie jest przygotowany by grać tak dużo i często. Nieco więcej jak zwykle dawał w ofensywie, potrafił z rzadka niestety dobrze wyprowadzić piłkę, wywalczył też dwa stałe fragmenty gry. Naszym zdaniem nadawał się do zmiany już w przerwie, zwłaszcza że akurat jego mógł zastąpić Kun. Ocena dla Portugalczyka byłaby jeszcze niższa, gdyby nie asysta przy drugim golu, nie mamy pewności, czy rzeczywiście chciał tak dośrodkować, czy po prostu tak wyszło, ale wyszło dobrze.

Paweł Wszołek 5 (5,05). W pierwszej połowie widać było, że Wszołek musi mieć miejsce w ataku, by wchodzić z głębi pola – tak grał jako wahadłowy, tak też może grać jako prawy obrońca. Gdy gra na boku pomocy, bez możliwości wykonania ruchu bez piłki, to pożytku z niego w ofensywie specjalnego nie będzie i mamy nadzieję, że trener widział to tak, jak my. Nie dość, że Wszołek zagrał przed przerwą naprawdę słabo, to jeszcze złamał linię spalonego przy pierwszym golu dla Rakowa. Gdy wrócił na prawą obronę, było zdecydowanie lepiej, Wszołek w drugiej części meczu należał do najlepszych piłkarzy na boisku. Ani jednego błędu w obronie i dwie doskonałe sytuacje wypracowane napastnikom – przy pierwszej w bramkę nie trafił Szkuryn, przy drugiej Gual na raty, ale skutecznie akcję wykończył. Gol zawalony, ale i gol wypracowany, słaba pierwsza połowa, niezła druga, w sumie mocno przeciętnie.

Juergen Elitim 5 (5,12). Kolejny piłkarz, który zagrał dwie różne połowy. W pierwszej był prawie niewidoczny, przesuwał się w obronie, z rzadka tylko brał się za wyprowadzanie piłki. W drugiej był najaktywmiejszym piłkarzem spośród wszystkich legionistów. Po jego dwóch dośrodkowaniach były rzuty rożne dla Legii, po jednym piłki nie przeciął Gual. Sporo piłek Elitim też zebrał i przechwycił w środku pola, do tego oddał niezły celny strzał, który jednak obrońca zdołał wybić. Zastrzeżenia można mieć tylko do gry w obrębie własnego pola karnego, po jednym jego błędzie rywal doszedł do strzału, obronionego przez Tobiasza. Lepiej byłoby pewnie, gdyby w meczu z tak mocnym rywalem był obok niego pomocnik lepiej odbierający piłkę, bo Kolumbijczyk nie jest wielkim specjalistą od gry defensywnej, ale żaden taki w niedzielę nie był dostępny do gry. Obie połowy zagrał podobnie do Wszołka i dostaje od nas identyczną notę.

Bartosz Kapustka 5 (4,53). Nieco lepiej niż Elitim zagrał w pierwszej połowie, częściej był przy piłce, ale też zwykle szybko ją tracił. Po zmianie stron miał dobry pierwszy kwadrans, wywalczył rzut wolny, kilka razy dobrze piłkę rozegrał, pokazał się też z dobrej strony w destrukcji. Końcowa faza meczu była znów słabsza, sporo było niedokładnych podań. Z pewnością ogromny wysiłek włożony w czwartkowy mecz dał mu się mocno we znaki, choć sam piłkarz w wywiadzie twierdził, że nie jest to żadne usprawiedliwienie dla słabszej dyspozycji. Podejście Kapustki do tego zagadnienia nam się podobało, jego przygotowanie kondycyjne do rundy też robi na nas wrażenie (jako jedyny obok Elitima przebiegł ponad 10 kilometrów), poziom jego gry jednak pozostawiał w niedzielę nieco do życzenia.

Ryoya Morishita 4 (4,14). W pierwszej połowie poza jednym wejściem przy linii zakończonym dośrodkowanie był niemal nieobecny, zapamiętaliśmy za to dwie straty. Druga część meczu nieco lepsza, ale też bez szału, parę zebranych piłek w środku pola, jeden odbiór i parę strat, w tym jedna pod własnym polem karnym. Mało był widoczny, powinien chyba opuścić boisko wcześniej, bo też wyraźnie odczuwał trudy czwartkowego meczu. Słaby występ Japończyka, jeden z gorszych w tym roku.

Marc Gual 5 (5,03). Autor jedynego celnego strzału Legii w pierwszej połowie, podobnego do tego z Molde, ale tu bramkarz błędu nie popełnił. W odróżnieniu od pomocników w pierwszej połowie Gual przy piłce był często, jednak sporo piłek tracił, a i chwilami też nie bardzo miał z kim grać. Był najbardziej kreatywnym legionista w pierwszej połowie, wyłożył piłkę do strzału Kapustce, wypuścił prostopadłym podaniem w pole karne Morishitę, nie jest to wiele, ale inni mieli przed przerwą jeszcze mniejsze osiągnięcia ofensywne. Druga połowę Gual zaczął od gola, niestety potem przeszedł na środek ataku i tam sobie nie radził. Nie zdążał do dośrodkowań w polu karnym, bardzo rzadko dostawał piłkę, a gdy już ją dostał, to ją zwykle tracił, przez ostatnie pół godziny nie przeprowadził ani jednej udanej akcji, wyraźnie było po nim też widać zmęczenie, nie było jednak za bardzo kogo za niego wpuścić. Gola strzelił, ale ocena jego występu jest co najwyżej mocno przeciętna.

Ilja Szkuryn 3 (3,00). W pierwszej połowie był prawie niewidoczny, nie dostawał podań, ale też i do piłki się nie pokazywał. W drugiej połowie plus za podanie do Wszołka przy golu, duży minus za zmarnowanie wcześniejszego podania prawego obrońcy Legii. Mamy wrażenie, że Białorusin na razie nie rozumie się z kolegami i nie potrafi z nimi współpracować, w drugą stronę jest podobnie. Najsłabszy piłkarz niedzielnego meczu, zasłużenie szybko zmieniony, pomimo iż jemu akurat sił mu nie brakowało.

Kacper Chodyna 4 (3,88). Zaskoczeniem było posadzenie go w pierwszej połowie na ławce, po trzecim straconym golu trener Feio uznał, że próba „zabetonowania” prawej strony sukcesu nie przyniosła i wpuścił chętniej grającego w ofensywie Chodynę na boisko. Wielkiego efektu to niestety nie przyniosło. Jeden odbiór i dwa niezłe podania w pole karne to jak na prawie pół meczu bardzo niewiele. Chodyna nie potrafi tak dobrze jak Wszołek ruszać się bez piłki, grywano mu podania prostopadłe wzdłuż linii, ale były piłkarz Zagłębia nie potrafił zgubić obrońcy i przegrywał z nimi pojedynki biegowe i fizyczne. Słabszy mecz Chodyny, jedyne, co wniósł w niedzielę do gry, to ułatwienie Wszołkowi wejść z głębi pola.

Luquinhas 6 (5,48). Całkiem dobrą zmianę dał Brazylijczyk, nie ma przypadku w tym, że Legia po jego wejściu zaczęła grać lepiej i częściej utrzymywała się przy piłce. Luquinhas zadziwiająco dużo piłek rywalom odebrał, rzadko oglądaliśmy taką skuteczność w grze defensywnej małego Brazylijczyka, może szkoda, że nie zagrał od początku meczu. Bardzo mało miał strat, do tego strzelił gola po rzucie rożnym, gdy znakomicie sobie przyjął piłkę w polu karnym i celnie uderzył. Udana zmiana, która dała drużynie pozytywny impuls do gry przy dwubramkowej przewadze Rakowa.

Wojciech Urbański i Patryk Kun grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu według redaktorów i Czytelników był Luquinhas.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

5.48 Luquinhas

5.12 Juergen Elitim

5.05 Paweł Wszołek

5.03 Marc Gual

4.53 Bartosz Kapustka

4.43 Artur Jędrzejczyk

4.16 Radovan Pankov

4.14 Ryoya Morishita

3.89 Ruben Vinagre

3.88 Kacper Chodyna

3.51 Kacper Tobiasz

3.51 Steve Kapuadi

3 Ilja Szkurin

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.