Oceny piłkarzy Legii za mecz z Sheriffem - powtórka z Niecieczy
19.08.2017 22:57
Gra zespołu 4 (3,39 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legia zagrała dokładnie tak samo, jak w Niecieczy. Na zero z tyłu, byle nie stracić gola, przyjmować rywala na swojej połowie, a z przodu może coś wpadnie. Z jednej strony gra obronna zespołu wyglądała naprawdę dobrze, Mołdawianie oddali jeden celny strzał na bramkę po stałym fragmencie gry i ani jednego z akcji - trudno mieć więc pretensje do obrońców o wynik tego meczu. Nawet stracona bramka po rzucie rożnym nie powinna stanowić większego problemu, bo z rywalem tej klasy piłkarze ofensywni powinni strzelić ze cztery i odbiór tego meczu byłby zupełnie inny. Niestety, konsekwencją bojaźliwego stylu gry jest brak odbioru na połowie przeciwnika i możliwości wyprowadzenia szybkiego ataku, przez co mistrzowie Polski skazali się na bezpłodny atak pozycyjny. Jak za czasów Jana Urbana legioniści mieli budować mozolnie akcje, wieloma podaniami i przeprowadzać piłkę z jednej strony na drugą. Niestety taki „barceloński” pomysł na grę, podobnie jak kilka lat temu, tak i teraz jest kompletnie niedostosowany do umiejętności piłkarzy grających w Ekstraklasie. Żaden z nich nie jest Iniestą czy Messim, większość ma problemy z przyjęciem piłki, prowadzeniem jej, dokładnym podaniem czy dryblingiem, więc nie ma szansy rozgrywania futbolówki na dużej szybkości z pierwszej piłki w tłoku. Oglądaliśmy więc człapanie, bezradne przegrywanie piłki z jednej strony na drugą, mnóstwo strat przy jakiejkolwiek próbie przyspieszenia akcji i brak sytuacji podbramkowych. A przecież Mołdawianie nie są orłami techniki uźytkowej, pressing a'la Stanisław Czerczesow z pewnością zmusiłby ich do strat, a duża liczba zawodników pozostawionych z przodu pozwoliłaby na szybkie zrobienie przewagi liczebnej. Tyle, że wtedy trzeba byłoby podjąć pewne ryzyko, a tego ryzyka w praktycznie każdym meczu Jacek Magiera konsekwentnie za wszelką cenę unika i wszystkie mecze gra tak, jak ze Sportingiem Lizbona. Nie można grać tak zachowawczo, tak wręcz bojaźliwie ze słabszym przeciwnikiem, bo po prostu się nie wygra. Oceny za czwartkowy mecz muszą być więc zróżnicowane, bo nie cały zespół zagrał źle, piłkarze defensywni wykonywali swoje zadania co najmniej poprawnie, a prawdziwy problemem była wyłącznie gra ofensywna, budowanie akcji i przyjęta na mecz taktyka.
Arkadiusz Malarz 4 (3,69 - ocena Czytelników). Do 87. minuty był bezrobotny, bo legioniści praktycznie w ogóle nie dopuszczali rywali pod bramkę. A potem nastąpił rzut rożny, przy którym Malarz zachował się po prostu źle. Piłka leciała cztery metry od bramki, na wysokości wręcz idealnej do interwencji dla bramkarza, dodatkowo nie było przy nim żadnego przeciwnika, który by takie wyjście utrudnił. Nie może bramkarz przy rzucie rożnym przyklejać się do linii bramkowej, musi kontrolować przedpole. Połowa golkiperów Premiership by taką piłkę piąstkowała, a druga połowa wręcz próbowała łapać. Znaczna część odpowiedzialności za straconego gola z pewnością spada właśnie na Arkadiusza Malarza.
Artur Jędrzejczyk 4 (2,71). Do gry obronnej Jędrzejczyka nie mamy żadnych zastrzeżeń, podobnie jak i do zachowania przy straconej bramce - legioniści bronili strefą, a prawy obrońca Legii swoją strefę kontrolował, piłka adresowana była zdecydowanie za jego plecy na odcinek broniony przez Macieja Dąbrowskiego. Nie dało się natomiast patrzeć na grę ”Jędzy” w ofensywie, gdzie tracił mnóstwo piłek i wdawał się w jakieś bezsensowne dryblingi. Miał tylko dwa niezłe dośrodkowania, do tego zaliczył w 25. minucie niecelny przerzut na własnej połowie. W końcówce pierwszej połowy nie wykorzystał sytuacji podbramkowej po rzucie rożnym. W defensywie dobrze, w ofensywie koszmarnie, w sumie - raczej słabo.
Maciej Dąbrowski 4 (2,27). Przez cały mecz grał pewnie i spokojnie w defensywie, poprawnie wyprowadzał piłkę, zagrał kilka dobrych długich piłek i można by jego występ ocenić pozytywnie, gdyby nie stracony gol. To właśnie Dąbrowski nie upilnował Bayali i w efekcie tego Legia nie wygrała czwartkowego meczu. Pamiętajmy jednak, że nie tylko on ponosi odpowiedzialność za gola, bo źle zachował się też bramkarz, a jedna stracona bramka nie powinna z tak słabym rywalem decydować o wyniku meczu, bo legioniści powinni strzelić ich kilka.
Michał Pazdan 7 (3,88). Pewna, spokojna, przemyślana gra przez całe spotkanie, ani jednego błędu w defensywie, ani jednego złego wyprowadzenia piłki, żółta kartka złapana po koniecznym faulu taktycznym. Przypomnijmy - Mołdawianie nie oddali ani jednego celnego strzału z gry. Ogromna w tym zasługa skoncentrowanego przez cały mecz reprezentanta Polski. Nie jest jego winą, że koledzy z przodu nie potrafili rozstrzygnąć tego meczu na swoją korzyść, on swoje zadania wypełniał jak należy.
Adam Hlousek 6 (3,69). Twarda, bezbłędna gra w obronie, sporo wejść ofensywnych, choć dośrodkowania rzadko były dobrej jakości. To najważniejsze w 76. minucie wykonał doskonale. Zero z tyłu, asysta, waleczność, wybieganie - czego możemy więcej oczekiwać od Czecha? Może nieco mniejszej liczby strat. Ale i tak trudno ocenić jego występ negatywnie.
Thibault Moulin 4 (2,37). To, że Francuz nie jest w formie to wiemy, niemniej każdy jegfo występ trzeba ocenić oddzielnie. Przede wszystkim nie można czwartkowego występu Moulina przyrównywać do gry w zeszłym sezonie, bo gra na innej pozycji. Do tej pory był środkowym pomocnikiem, a w czwartek grał najbardziej cofniętego. To oznacza, że jego głównym zadaniem nie było konstruowanie akcji ofensywnych, tylko odbiór piłki i pierwsze podanie do przodu, wejść ofensywnych w dużej ilości oczekiwać od niego nie należało. W defensywie Francuz spisywał się bardzo dobre, nie przesuwał się za Mołdawianami, tylko po prostu zabierał im piłki, zaliczył w sumie dwanaście odbiorów, najwięcej w całym zespole. Przegrywał co prawda pojedynki powietrzne w środku pola, ale nic w tym dziwnego, bo nie ma on parametrów Tomasza Jodłowca czy Michała Kopczyńskiego. Aktywności Moulinowi też nie można odmówić, bo za każdym razem przy wyprowadzaniu piłki zgłaszał się po nią i starał się zagrywać do przodu. Sporo tych podań było niecelnych, ale dużo w tym winy kolegów, którzy nie wykazywali się z przodu ruchliwością i nie wychodzili do piłki, a sytuacji z pewnością nie ułatwiał fakt, że kolega ustawiony na „ósemce” zamiast wychodzić do rozegrania chował się gdzieś za przeciwników. Miał poważną stratę w 73. minucie, ale tylko jedną. Z pewnością nie przez Moulina Legia nie wygrała tego meczu, a przede wszystkim przez słabą postawę piłkarzy ofensywnych.
Krzysztof Mączyński 3 (3,86). Pozycja numer osiem, środkowy pomocnik. Człowiek, który powinien przejmować piłkę od defensywnego pomocnika, uczestniczyć aktywnie w jej wyprowadzaniu, przeprowadzać ją do napastników i wchodzić czasem w linię ataku, czyli robić dokładnie to, co Moulin robił przez cały zeszły sezon. Niestety, nic takiego u reprezentanta Polski nie widzieliśmy. Był bierny, schowany za przeciwnikami, poruszał się boisku dostojnie, powiedzmy wprost - przeszedł obok meczu. Gdyby nie jeden dobry strzał z dystansu pod koniec pierwszej połowy, zapomnielibyśmy, że w ogóle jest na boisku. Po zmianie stron był praktycznie kompletnie niewidoczny, a przecież grający na tej pozycji piłkarz ma obowiązek być cały czas pod grą. Bardzo słaby występ „Mąki”, który przecież bardzo dobrze prezentował się w dwóch ostatnich meczach.
Dominik Nagy 4 (3,42). Przez pierwsze pół godziny kompletnie niewidoczny ożywił się w ostatnim kwadransie, ale większość jego zagrań kończyło się stratą. Dobry okres gry miał przez dwadzieścia minut po zmianie stron, gdy był najbardziej kreatywnym piłkarzem „Wojskowych”, raz wypuścił Sebastiana Szymańskiego w uliczkę, ale młody legionista nie potrafił dobrze dośrodkować. Pod koniec pobytu na boisku wdał się w dwa bezsensowne dryblingi z rzędu i powędrował na ławkę. Nie wydaje się, by to akurat Nagy, grający przecież nieźle po przerwie, powinien w tym momencie boisko opuszczać.
Sebastian Szymański 3 (2,98). Brawa tylko za bieganie. Ogromna, największa w zespole liczba strat, niecelnych podań, nieudanych dryblingów. Bardzo zła gra na pozycji ofensywnego pomocnika i niewiele lepsza na skrzydle, ale tam przynajmniej kilka razy wykazał się w odbiorze. Najlepszą okazję na dobre ostatnie podanie zmarnował w 53. minucie - trzeba patrzeć, gdzie się dośrodkowuje. Jedno dobre dogranie z rzutu rożnego i chęć do gry nie mogą niestety przesłonić faktu, że był to słaby występ osiemnastolatka i trudno zrozumieć, dlaczego Jacek Magiera trzymał go na boisku do końca spotkania.
Guilherme Costa Marques 4 (3,75). Zaczął mecz od straty na swojej połowie, potem zrobił dwie dobre akcje, a potem sponiewierał go przeciwnik i załatwił mu dwa miesiące odpoczynku od piłki. Spora to strata, bo w czwartek Legia z Brazylijczykiem w składzie wyglądała znacznie lepiej niż bez niego.
Armando Sadiku 2 (2,72). Sześć minut niezłej gry, między 38. a 44. minutą, gdy trzy razy dobrze zgrał piłkę do kolegów. Sześć minut na pięćdziesiąt sześć rozegranych. Przez pozostałe pięćdziesiąt Albańczyk tracił piłki, podawał niecelnie albo chował się za obrońcami. Okrągłe zero strzałów na bramkę. Przerażający bilans, jak na jedynego napastnika.
Michał Kucharczyk 2 (2,56). Najlepszy piłkarz lipca zalicza ostry zjazd. Niezależnie od tego, czy grał na skrzydle, czy na pozycji wysuniętego napastnika, jego głównym wyróżnikiem były straty piłki i złe jej przyjmowanie. Gdy był skrzydłowym, to przynajmniej odebrał kilka piłek, ale w ataku było z niego równie mało pożytku jak z Sadiku. W odróżnieniu od Albańczyka oddawał strzały, ale były one albo za słabe albo niecelne. Pomeczową wypowiedź wypadałoby przemilczeć, takie porównania po takim meczu po prostu nie mają szans być dobrze odebrane przez kibiców. Poza tym po co takie tłumeczenia?
Kasper Hamalainen 6 (4,63). Wszedł z ławki, strzelił gola, więc występ ma rozliczony. Szkoda, że poza tą bramką nie pokazał wiele więcej, bo rzadko był pod grą i nie potrafił wykreować kolegom żadnej sytuacji, co powinien robić ofensywny pomocnik. Mimo wszystko trudno mu wystawić negatywną opinię, gdyby każdy piłkarz ofensywny był w czwartek równie skuteczny jak „Hama”, który jedyną swoją sytuację zamienił na gola, mielibyśmy zupełnie inne nastroje przed rewanżem.
Hildeberto Pereira 5 (4,99). Duża aktywność i chęć do gry po wejściu z ławki, a co najważniejsze, było w tym widać już pewną jakość. Ograniczył nieco, choć nie do końca, bezsensowne dryblingi, potrafił ściągnąć na siebie rywali i w odpowiednich momentach podawał do kolegów, jak choćby do Hlouska przy bramce. Nie stworzył co prawda kolegom żadnej stuprocentowej sytuacji, nie oddał ani jednego strzału, ale wniósł sporo wigoru do gry legionistów. Ponieważ fizycznie wygląda coraz lepiej, a ze składu na dłuższy czas wypadł Guilherme, będzie dostawał zapewne coraz więcej szans.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu według redaktorów był Michał Pazdan, zaś Czytelnicy najwyżej ocenili występ Hildeberto Pereiry.
Oceny Czytelników:
Hildeberto Pereira 4,99
Kasper Hamalainen 4,63
Michał Pazdan 3,88
Krzysztof Mączyński 3,86
Guilherme Costa Marques 3,75
Adam Hlousek 3,69
Arkadiusz Malarz 3,69
Dominik Nagy 3,42
Sebastian Szymański 2,98
Armando Sadiku 2,72
Artur Jędrzejczyk 2,71
Michał Kucharczyk 2,56
Thibault Moulin 2,37
Maciej Dąbrowski 2,27
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.