Oceny piłkarzy Legii za mecz z Widzewem – ciężko wywalczone punkty
05.11.2024 19:10
Gra zespołu 6 (5,83 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legia mierzyła się ostatnio ze słabymi przeciwnikami i wygrywała łatwo, wiadomo było, że z mocniejszym od beniaminków Widzewem będzie trudniej. I rzeczywiście, choć legioniści od początku meczu przeważali, to zwycięstwo przyszło im z dużym trudem, a wynik do końca był sprawą otwartą. Mecz był bardzo intensywny i stał na niezłym poziomie, choć obie drużyny miały przecież prawo być zmęczone wyjazdowymi meczami w Pucharze Polski w środku tygodnia. Trener Feio, mocno krzywiący się na dźwięk słowa „rotacja”, jak zwykle posłał w bój wykrystalizowaną i najmocniejszą jego zdaniem jedenastkę. Mecz był dość otwarty, oba zespoły miały sporo okazji do strzelenia gola, padło aż dziesięć celnych strzałów, mecz na pewno mógł się podobać. Zdecydowanie więcej tych strzałów oddali legioniści i wygrali zasłużenie. Gole dla obu drużyn nie padły po pięknych akcjach, lecz sytuacyjnych strzałach, ale i ładnej dla oka gry z obu stron też nie brakowało. Legia znów pokazała się z niezłej strony jako zespół, każdy z piłkarzy wypełniał określone zadania, ale też nikt indywidualnie szczególnie się nie wyróżniał. Chyba wolimy zresztą taką wyrównaną drużynę bez jednego lidera, od którego aktualnej formy zależy końcowy rezultat, pod warunkiem oczywiście, że gra ona na dobrym poziomie. Tym razem defensywa nie była tak szczelna, jak w wielu poprzednich spotkaniach, do tego luka między pomocą a obroną była zbyt duża, żaden z pomocników nie nadążył z powrotem przy szybkiej akcji, która dała Widzewowi gola. W ataku Legia często grała bocznymi sektorami, brakowało jednak w polu karnym piłkarzy, którym można byłoby piłkę dograć, zwłaszcza wysoką, bo Legia z przodu ma jednak dość niski zespół z jednym tylko Gualem powyżej 180 cm. Znów niewiele dali zmiennicy, żaden z nich nie zagrał lepiej od piłkarza, za którego wszedł, a najczęściej było wręcz odwrotnie. Najważniejsze jest oczywiście to, że po niezłym w sumie meczu legioniści zainkasowali trzy punkty, przedłużając imponującą serię zwycięstw mimo gry co trzy dni. Jak widać można łączyć grę w pucharach europejskich z ligą i pucharem krajowym i odnosić zwycięstwa we wszystkich trzech rozgrywkach, choć wielu trenerów uznawało to za niemożliwe. Duże brawa za to i dla zespołu i dla całego sztabu szkoleniowego.
Kacper Tobiasz 6 (6,22 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie obronił strzał Cybulskiego, był jednak bezradny przy dobitce Kerka, żadnej winy za to nie ponosi, bo zrobił w tej sytuacji, co mógł. Wcześniej uratował zespół znakomitym rzuceniem się pod nogi rywala. W drugiej połowie obronił mocny strzał Hamulicia z dystansu, dobrze też potrafił wyjść na przedpole asekurując obrońców, nie mamy też zastrzeżeń do gry nogami. Miał też szczęście, bo po świetnym uderzeniu Alvareza z rzutu wolnego uratował go słupek. Dostałby od nas pewnie wyższą notę, gdyby nie gra w powietrzu. O zbiciu górnej piłki wprost na nogę rywala na początku drugiej połowy mógłby z uznaniem wypowiedzieć się może jakiś koneser siatkówki, ale każdy trener bramkarzy z pewnością mógł tylko załamać ręce, dużo szczęścia miał Tobiasz, że nie padł z tego gol. Kolejna taka sytuacja, w której już sam naprawił swoją niepewną interwencję miała miejsce w końcówce meczu. Gra w powietrzu jest niestety częstym problemem młodych legijnych bramkarzy, nie tyczy się to zresztą tylko Tobiasza, pamiętamy choćby początki Łukasza Fabiańskiego w Anglii. Z pewnością jest to element nad którym Tobiasz powinien intensywnie popracować.
Paweł Wszołek 7 (7,12). Dobra gra do przodu w pierwszym kwadransie, potem nieco nam zniknął, pokazał się znów w końcówce doskonale dośrodkowując na głowę Morishity. W drugiej połowie częściej pokazywał się pod bramką rywala, dwa razy nieźle dośrodkował, wywalczył jeden rzut rożny. Najważniejsze było oczywiście jego zwycięski trafienie po ponowieniu akcji po rzucie rożnym, gdy uniknął spalonego i przedłużył głową wprost do siatki piłkę zagraną przez Celhakę. Wszołek znów dużo biegał, wracał się do obrony, skutecznie radził sobie z ofensywnymi piłkarzami Widzewa poza jednym przypadkiem. I niestety ten przypadek nie pozwala na wystawienie wyższej oceny, bo o taką można było się pokusić, a nawet uznać prawego obrońcę piłkarzem meczu. Niestety to właśnie Wszołek dopuścił do strzału Cybulskiego, po którym finalnie padł gol dla Widzewa. Zdawał sobie z pewnością sprawę z tego błędu, bo przez całą drugą połowę grał z ogromnym zaangażowaniem starając się ten błąd zmazać i mu się to w końcówce dzięki zwycięskiemu trafieniu udało. Szkoda tego błędu, bo ocena byłaby jeszcze wyższa.
Radovan Pankov 7 (6,33). Jedno bardzo niepewne zachowanie w pierwszym kwadransie, gdy źle ocenił dystans i nie zdążył do bezpańskiej piłki w środku pola – wyprzedził go piłkarz Widzewa, powstała luka i goście mieli szansę na gola. Był to jedyny błąd bardzo solidnie grającego Serba, który znów był tym lepszym i bardziej odpowiedzialnym z pary stoperów, skutecznie radzącym sobie z napastnikami Widzewa pomimo dość częstego braku wsparcia ze strony pomocników. Tym razem Serb rzadko pojawiał się pod polem karnym rywali, ale skoro wszyscy pomocnicy grali wysoko, to osamotnieni środkowi obrońcy musieli odpowiadać za tyły. Pankov jest w tej rundzie nie tylko najsolidniejszym z obrońców, ale też zdecydowanie najrówniej grającym piłkarzem spośród wszystkich legionistów, w niedzielę zagrał kolejny naprawdę dobry mecz. Wykonał najwiecej podań ze wszystkich legionistów - 70.
Steve Kapuadi 6 (5,86). Kapuadi w ostatnich meczach nie gra tak pewnie, jak we wcześniejszych spotkaniach i popełnia błędy, nie inaczej było w niedzielę. Na początku spotkania najpierw podał do przeciwnika, potem źle krył przy rzucie wolnym. Kolejny błąd popełnił w drugiej połowie, gdy faulował rywala przed polem karnym, dostał żółtą kartkę, a Alvarez z wolnego huknął w słupek. Przy straconym golu zachował się zgodnie ze sztuką asekurując bramkarza, być może mógł zwrócić większą uwagę na wchodzącego Kerka, ale tam jednak powinien być albo Vinagre, albo któryś z pomocników. Miał też i sporo dobrych interwencji, nie tracił też poza opisanym przypadkiem z początku meczu piłek i podawał na ogół dokładnie. Podobnie jak Pankov nie angażował się zwykle w grę ofensywną z opisanych wyżej przyczyn. Przeciętny występ Francuza, zrozumiałe jest, że nie w każdym meczu będzie grał na wysokim poziomie, żaden obrońca nie jest bezbłędny w każdym spotkaniu. Ważne jest, by tych błędów nie było zbyt wiele. Miał 8 podań łamiących linię rywala przy 75 procentowej skuteczności.
Ruben Vinagre 6 (5,97). Pierwsza połowa mocno przeciętna, bardzo niewiele wnosił do ofensywy grając niedokładnie, w defensywie miał swój udział przy straconym golu, bo na początku akcji źle się ustawił, a potem nie znalazł się w odpowiednim momencie w swojej strefie, bo to on powinien być tam, gdzie Kerk. Zdecydowanie lepsza była druga połowa, gdy w defensywie był już dla rywali nie do przejścia, do tego w ogóle nie tracił piłek mimo agresywnych ataków rywali. W ofensywie tym razem pokazywał się rzadko, oddaj jeden dobry strzał z dystansu, który Gikiewicz z trudem zbił na rzut rożny. Nie należy też zapominać o fatalnie bitych przez większość meczu stałych fragmentach gry, dośrodkowania Vinagre albo były zbyt niskie i nie przechodziły pierwszego rywala albo lądowały w ogóle poza polem gry. Gdy jedno z nich doleciało wreszcie w pole karne, to po ponowieniu akcji padł zwycięski gol. Przeciętny tym razem występ Portugalczyka, słabszy niż kilka ostatnich, ale nie zły – w niedzielę żaden legionista złego meczu nie zagrał.
Rafał Augustyniak 6 (5,75). Najaktywniejszy legionista w pierwszej połowie, z jednej strony sporo piłek przejętych w środku pola, z drugiej jednak brak powrotów we własne pole karne, w jednym przypadku tylko wyjście Tobiasza przed bramkę po błędzie Augustyniaka zapobiegło utracie gola. Nie tracił piłek przy ich wyprowadzaniu, a odebrał ich najwiecej z zespołu - 3. Oddał jeden strzał z dużej odległości, nie miał on wiele sensu, bo lepiej było rozegrać w tej sytuacji piłkę do wbiegającego po lewej stronie Morishity. Po jego dryblingu powinna Legia mieć jeden rzut rożny, ale w tej sytuacji poważną wadą wzroku wykazał się arbiter. Naszym zdaniem Augustyniak prezentował się nieźle i na zmianę nie zasługiwał, trener zdecydował się jednak na posadzenie go na ławce po nieco ponad godzinie gry. I miał Goncalo Feio nosa w tej sytuacji, bo właśnie po zagraniu w pole karne Celhaki, który zmienił Augustyniaka Legia strzeliła zwycięskiego gola.
Kacper Chodyna 6 (5,76). Aktywność w pierwszej połowie duża, ale efekty mizerne,. Dwa odbiory, jeden „centrostrzał” po rzucie wolnym, sporo niedokładnych dośrodkowań i zmarnowana szansa po doskonałym podaniu na wolne pole od Guala, Chodyna zagrał wzdłuż bramki tam, gdzie nie było żadnego z partnerów, podejrzewamy zresztą, że była to nieudana próba strzału. Lepiej zagrał w drugiej połowie, wywalczył dwa rzuty rożne, raz nieźle dośrodkował, sporo piłek jednak stracił w nieudanych dryblingach. Blisko był ogrania Gikiewicza po jego błędzie, ale nie poradził sobie z asekurującym bramkarza obrońcą. Pomimo dużej aktywności Chodyna naszym zdaniem zagrał na podobnym poziomie jak Luquinhas i nie stworzył więcej zagrożenia pod bramką Widzewa od Brazylijczyka. Przeciętny tym razem występ dobrze grającego ostatnio prawego pomocnika Legii.
Bartosz Kapustka 7 (7,30). Dobry miał początek meczu, kilka razy rozegrał dobrze piłkę, oddał niecelny strzał, potem nieco zniknął, by objawić się przy golu, gdzie po prostu wziął sprawy w swoje ręce – oddał strzał, zebrał odbitą piłkę i poprawił tak, że Gikiewicz był bezradny. I znów było to uderzenie lewą nogą, to jest najlepszy przykład dla młodych piłkarzy, że trzeba umieć uderzać z dalszej odległości z obu nóg, wtedy obrońcy nie wiedzą, z której strony mają strzelca blokować. W sumie oddał najwięcej strzałów z zespołu - 4. Po zmianie stron był często przy piłce, dobrze radził sobie z jej wyprowadzaniem, odbierał też piłki w środku pola, rzadko natomiast widzieliśmy go w polu karnym Widzewa, oddal jeden niecelny strzał, raz nieźle dośrodkował. O ile w środku pola Kapustka dobrze radził sobie z grą w destrukcji, to mamy zastrzeżenia do wspierania obrońców blisko własnej bramki, kapitan Legii niekiedy nie nadążał z powrotem, raz też faulował rywala blisko własnego pola karnego. Podobnie jak Wszołek i Morishita przebiegł około jedenastu kilometrów będąc pod grą od pierwszej do ostatniej minuty. Gol i dobry występ Kapustki.
Ryoya Morishita 7 (5,86). Cztery wywalczone stałe fragmenty gry, blisko jedenaście przebiegniętych kilometrów, jeden celny strzał głową obroniony przez bramkarza, dwa uderzenia niecelne, do tego wypracowanie jednej bardzo dobrej okazji Luquinihasowi, najwięcej udanych dryblingów w zespole, do tego parę strat. Japończyk jak zwykle biegał sprintem do szybkich ataków szkoda, że nie zawsze korzystali z tego koledzy. O ile przy budowaniu akcji i nieustanne bycie pod grą od pierwszej do ostatniej minuty nam się podobało, to brakowało z jego strony czasem konkretnego wsparcia w defensywie. Niemniej środek pomocy był w niedzielę najlepszą formacją Legii, czasem nie trzeba mieć goli czy asyst, by zawodnik zasługiwał na wyróżnienie. A Japończyk w meczu z Widzewem należał do najlepszych i najbardziej zaangażowanych w grę piłkarzy Legii.
Luquinhas 6 (5,09). Wywalczył jeden rzut wolny, oddał dwa celne, ale zbyt lekkie strzały, dwa razy dobrze wyprowadził piłkę. Mało miał strat, ale też i niezbyt wiele kontaktów z piłką. Mamy wrażenie, że grając blisko linii sporo traci, bo ma możliwość dryblingu tylko w jedną stronę, wskutek czego jest zdecydowanie bardziej czytelny dla obrońców. Choć nie stworzył wielu sytuacji pod bramką Widzewa, nie widzimy jednak powodu do obniżania mu noty, naszym zdaniem zagrał przeciętnie, ale jednak zdecydowanie lepiej od swojego zmiennika.
Marc Gual 5 (5,07). W odróżnieniu od większości kolegów zdecydowanie lepiej grał przed przerwą, wywalczył jeden rzut wolny, kilka razy dobrze pograł z pierwszej piłki, raz w ten sposób wypracował doskonałą sytuację Chodynie, do tego oddał jeden niecelny strzał. Miał najwięcej podań kluczowych w zespole, strat miał mało, przydawał się przy konstruowaniu ataków, raz też zebrał odbitą przez rywala piłkę przed polem karnym. Szkoda, że tego poziomu nie utrzymał po przerwie, gdy zagrał po prostu słabo. Był zupełnie niewidoczny w ataku, raz stracił piłkę w środku pola, najbardziej przydał się raz w obronie przy stałym fragmencie gry. Gual akurat w pełni na zmianę zasłużył, tyle że jego zmiennik wcale lepiej od niego nie zagrał.
Wojciech Urbański 5 (5,38). Przegrywa ostatnio znów rywalizację o miejsce w podstawowym składzie z Luquinhasem i nie dzieje się to bez przyczyny, bo w ostatnich dwóch meczach niewiele wnosił do gry. Nie inaczej było w niedzielę. Urbański mało miał kontaktów z piłką, a jego podania do przodu były zwykle niedokładne. Choć grał przez prawie poł godziny, nie przypominamy sobie żadnej interesującej akcji z jego udziałem, nie wyróżnił się też ani razu w destrukcji. Nijaka, mocno przeciętna zmiana.
Jurgen Celhaka 6 (5,08). Dwie straty jedna po drugiej, po jednej z nich faulował, obeszło się bez kartki. Nie wyglądało to na dobrą zmianę, podobnie jak w przypadku Urbańskiego ani nie wnosił wiele do rozegrania, ani do kreacji, ani do obrony. W decydującej akcji meczu jednak zachował się świetnie – zabrał piłkę i dostarczył ją w pole karne. Była to nieudana próba strzału, wyszło jednak idealne podanie do stojącego pod bramką Wszołka, który nie miał problemów ze skierowaniem piłki do bramki. I ta asysta przy decydującym golu sprawia, że mimo mocno przeciętnej gry noty wyjściowej Albańczykowi obniżać nie będziemy.
Jean Pierre Nsame 5 (4,76). Kameruńczyk znów nie wniósł wiele do gry, choć był nieco bardziej widoczny niż Gual w drugiej połowie. Dwa razy nie zdołał utrzymać się przy piłce, przy górnych długich podaniach wygrywał powietrzne starcia z obrońcami, ale przebijanej przez niego piłki nie zbierali koledzy. Gdyby nie było w polu karnym Wszołka przy decydującym golu, to zapewne Nsame doszedłby do zagrania Celhaki, wykonał bowiem ruch do piłki na zamknięcie akcji. Ocenę otrzymuje od nas podobną jak Urbański.
Patryk Kun i Mateusz Szczepaniak grali zbyt krótko, by ich oceniać. Dla tego drugiego był to ligowy debiut, zdążył popisać się sprintem z prędkością 32,5 km/h.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Bartosza Kapustkę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.