Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą - gra skuteczna, choć nierówna
09.06.2020 19:15
Gra zespołu 6 (6,56 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). O tym, że Wisła jest nie tylko potężnie przetrzebiona kartkami i kontuzjami, ale też bardzo słabo przygotowana fizycznie po przerwie, wiedzieliśmy już po jej meczu z Piastem. Nie zdziwiło więc nas, że w pierwszej połowie wiślacy przebiegli w sumie zaledwie około pięćdziesięciu kilometrów. Bardzo niemile nas natomiast zaskoczyło, że tyle samo przebiegli legioniści. Nic więc dziwnego, że pierwsza odsłona meczu mogła uchodzić za antyreklamę polskiej ligi, bo oba zespoły człapały, grając do tego bardzo niedokładnie. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego Legia dostosowała się do poziomu gry gospodarzy, wolno i nieskładnie przechodziła z obrony do ataku, a gdy już zaczęła budować atak pozycyjny, pomocnicy nie mieli komu podawać, bo niemal wszyscy piłkarze ofensywni stali w miejscu pochowani za obrońcami Wisły. Znacznie lepiej czuli się w takiej grze gospodarze, którzy zresztą objęli prowadzenie. Wejście po przerwie do przedniej formacji Mateusza Cholewiaka połączone zapewne z odpowiednią analizą w szatni poskutkowało natychmiastową zmianą oblicza meczu. Legioniści zaczęli więcej biegać, a kiepsko przygotowani fizycznie wiślacy błyskawicznie ustąpili im pola, ewidentnie nie nadążając za piłkarzami z Warszawy. Symboliczna wręcz była zakończona sukcesem i udaną interwencją pogoń Marko Vesovicia w 53. minucie po jego własnej koszmarnej stracie za Jakubem Błaszczykowskim. Czarnogórzec po tej sytuacji od razu wrócił normalnie do gry, a były reprezentant Polski dochodził do siebie po tym sprincie jakieś dziesięć minut. Jak legioniści przyspieszyli grę i zamknęli rywali w ich polu karnym, dość szybko padły dwa gole i od tej pory nic złego Legii się już przydarzyć nie mogło, tym bardziej, że wkrótce prowadzenie to zostało podwyższone, a „Wojskowi” osiągnęli do tego ogromną przewagę na boisku, najczęściej zamykając wiślaków na ich połowie. Cieszą przede wszystkim kolejne trzy punkty, skuteczność Tomasa Pekharta, solidna gra pary środkowych obrońców, doskonała zmiana Cholewiaka i – po raz kolejny – bardzo dobra postawa Vesovicia. Zarówno trener Vuković, jak i sami piłkarze muszą jednak pamiętać, że z tak kiepsko przygotowanym rywalem już się w tych rozgrywkach nie spotkają, np. piłkarze Górnika, z którym Legia gra w ostatniej kolejce rundy zasadniczej, potrafią bez problemu po wznowieniu rozgrywek przebiegać po sto dwadzieścia kilometrów w meczu. W związku z tym nie można więcej grać tak ślamazarnie jak w pierwszej połowie w Krakowie.
Radosław Majecki 6 (6,56 - ocena Czytelników). Za utratę gola go nie winimy, strzał był mocny i precyzyjny. Poza tym niewiele miał pracy, wiślacy oddawali uderzenia głównie z dalszej odległości i dość spokojnie radził sobie z nimi bramkarz Legii, tylko przy dwóch musiał się nieco bardziej wysilić. Niewiele miał też do wyłapania dośrodkowań, przy nieuznanym golu dla Wisły naszym zdaniem zabrakło mu trochę zdecydowania. W sumie dzięki dobrej grze obrony nie miał wiele pracy, pozostajemy więc przy ocenie wyjściowej.
Marko Vesović 8 (7,68). W destrukcji radził sobie dobrze, jego stroną Wisła żadnego ataku nie była w stanie skonstruować. Popełnił jeden koszmarny błąd, gdy jako ostatni zawodnik podał piłkę Błaszczykowskiemu, ale po ambitnym i szalonym sprincie (to chyba wtedy wykręcił te prawie 34 km/h!) dogonił wiślaka i naprawił swój błąd świetną interwencją. Grał bardzo ofensywnie, często dośrodkowywał, choć najczęściej te wrzutki były nieznacznie przeciągnięte, niemniej znajdujący się na dalszym słupku Cholewiak dochodził do nich i starał się je zgrać przed bramkę. Oczywiście najbardziej zaimponował wszystkim niesamowitym rajdem w 76. minucie zakończonym dokładnym podaniem do Gwilii, po którym Gruzin podwyższył prowadzenie Legii. Czarnogórzec wygląda po przymusowej przerwie chyba jeszcze lepiej niż przed nią. Bardzo dobry występ i asysta.
Artur Jędrzejczyk 7 (6,63). Pewny i skuteczny pomimo szybko otrzymanej żółtej kartki, nie popełniał poważnych błędów, tylko raz piłka przeszła pomiędzy stoperami Legii, ale na posterunku był Majecki. Przejął mnóstwo piłek, w powietrzu był nie do pokonania, na ziemi też napastnicy Wisły nie byli w stanie go minąć. Dobry mecz kapitana Legii.
Igor Lewczuk 7 (6,44). Ostatnie dwa słabsze mecze Lewczuka mogły budzić obawy, ale doświadczony obrońca Legii pokazał w niedzielę, że próby wysyłania go na emeryturę są stanowczo przesadzone. Lewczuk był w Krakowie, podobnie jak Jędrzejczyk, po prostu nie do przejścia. Wygrał wszystkie pojedynki w powietrzu, w tym jeden również w polu karnym Wisły, niestety piłka minęła bramkę po jego strzale. Dodajmy też, że ani Jędrzejczyk, ani Lewczuk nie ponoszą winy za utratę gola. Ocena podobna do „Jędzy”.
Michał Karbownik 6 (6,59). Dwa razy nie zdążył w pierwszej połowie w obronie i rywal zdołał dośrodkować, poza tym większych uwag do gry w destrukcji nie mamy. Ciągle natomiast mamy wrażenie, że lewy obrońca Legii, który w tym meczu w końcówce grał również w środku pola, a następnie jako lewoskrzydłowy, nie czuje piłki i gra bardzo niedokładnie. W sumie widzieliśmy może ze dwa udane wejścia ofensywne, jedno dobre podanie przy pierwszym golu, jeden wywalczony rzut wolny, ale też bardzo dużo złych dośrodkowań i kilka nieudanych wyjść z piłką. Niezły występ, ale bez rewelacji.
Andre Martins 6 (5,34). Portugalczyk padł trochę ofiarą chęci zwiększenia gry ofensywnej całego zespołu, a przede wszystkim braku ruchliwości zawodników przedniej formacji, bo wcale nie grał źle. Odbierał piłki, nie tracił ich, dokładnie podawał, oddał też jeden dobry strzał z dystansu i wywalczył rzut wolny. Problem Legii w pierwszej połowie nie leżał w środku pola, tylko przed nim, w małej ruchliwości piłkarzy z przodu, po prostu nie było komu podać. Nie widzimy powodu, by obniżać Martinsowi ocenę za niedzielny występ.
Domagoj Antolić 7 (6,84). Naszym zdaniem Chorwat w pierwszej połowie prezentował się nawet nieco słabiej niż Martins, bardzo rzadko przyspieszał akcję, mniej też piłek przejął w środku pola, ale doskonale wiemy, że jego pozycja w drużynie jest dziś nienaruszalna. Po zmianie stron, gdy koledzy z przodu zaczęli biegać szybciej, Antolić miał już znacznie większe możliwości rozgrywania akcji i szukania kolegów. Oddał jeden groźny strzał, znakomicie dośrodkował z rzutu rożnego przy drugim golu, ale miał też jedną stratę na kontrę. W sumie całkiem dobry mecz Chorwata, ale ciągle to nie jest to, co prezentował przed przymusową przerwą. Z meczu na mecz widać jednak postęp.
Paweł Wszołek 5 (5,58). W pierwszej połowie był niemal kompletnie niewidoczny, obudził się w samej końcówce doskonale dośrodkowując do Luquinhasa, ale Brazylijczyk przestrzelił. W drugiej podobnym podaniem obsłużył też raz Gwilię, ale Gruzin tej akurat sytuacji nie wykorzystał. Miał dwie niezłe okazje do strzelenia gola, raz skiksował, drugiej sytuacji też nie zdołał wykorzystać uderzając zbyt lekko. Naprawdę słaba pierwsza połowa, w miarę niezła druga, ale w sumie bardzo przeciętny występ.
Walerian Gwilia 6 (6,98). Kompletnie nie radził sobie w pierwszej części meczu, nie przypominamy sobie ani jednego udanego zagrania, za to sporo kiepskich. Kilka bardzo niedokładnych prób zagrania piłki prostopadłej, jeden niecelny strzał w bardzo dogodnej sytuacji, jeden strzał zablokowany i stracona piłka w dryblingu. Bardzo dobrym pomysłem było przesunięcie go do tyłu po przerwie, bo jego waleczność i skuteczność w odbiorze piłki bardzo się tam przydały, najczęściej akcje Legii zaczynały się właśnie od niego. W 75. minucie zmarnował znakomite podanie Wszołka, ale minutę później kolejne dokładne dogranie, tym razem od Vesovicia, zamienił na trzeciego gola. Naprawdę dobra druga część meczu okraszona golem, ale nie zapominamy też o naprawdę bardzo słabej pierwszej odsłonie meczu, dlatego pozostajemy przy ocenie przeciętnej.
Luquinhas 5 (6,14). W pierwszej połowie Brazylijczyk był jedynym piłkarzem, który nie snuł się z przodu, wyprowadzał piłkę, dryblował, szukał kolegów, ale ci byli zazwyczaj pochowani za obrońcami. Były też niestety i negatywy - Luquinhas zmarnował jedną stuprocentową sytuację po dośrodkowaniu Wszołka, ale nie to było jeszcze najgorsze. To Brazylijczyk naszym zdaniem odpowiada za utratę gola, bo na początku akcji był przed Burligą, a potem zupełnie odpuścił krycie wahadłowego Wisły i to on powinien być przy strzelcu gola dla Wisły, gdy Karbownik poszedł pomóc stoperom. Nie zyskał w naszych oczach też Brazylijczyk w drugiej części meczu, bo starał się dryblować i wchodzić z piłką w pole karne, ale najczęściej wpadał po minięciu pierwszego obrońcy na kolejnego. Mocno przeciętny występ Brazylijczyka, który na razie jest dość daleki od formy z początku roku, nie mówiąc już o dyspozycji jesienią.
Tomas Pekhart 8 (7,93). Są napastnicy, którzy wychodzą do rozegrania, szukają gry przed polem karnym, ale potem niekiedy ich w „szesnastce” brakuje i są tacy, którzy poruszają się tylko w obrębie pola karnego starając się odkleić od obrońców i czekają na piłkę. Dla obu typów napastników jest miejsce we współczesnym futbolu. Pod warunkiem, że są skuteczni. Przez całą pierwszą połowę zastanawialiśmy się, gdzie jest Pekhart, bo prawie nie miał kontaktów z piłką. Wystarczyło jednak, że po zmianie stron pojawiły się podania w pole karne i wtedy Czech błysnął klasą. To, że przy pierwszym golu nie oddał strzału, ale został nabity piłką, nie zmienia faktu, że trzeba było przy tym przepchnąć i wyprzedzić obrońcę, by znaleźć się we właściwym miejscu. Przy drugim zaś pokazał, że potrafi zrobić użytek ze swojego wzrostu i nie tylko wygrać powietrzny pojedynek, ale do tego uderzyć znakomicie głową. Można się zżymać, że Pekhart często nie bierze udziału w grze, ale jest za to piekielnie skuteczny, a przede wszystkim nosa do zdobywania goli wymaga się przecież od napastnika. Zrobił co do niego należało, jego trafienia po raz drugi z rzędu dały Legii zwycięstwo.
Mateusz Cholewiak 8 (7,61). Ofensywa Legii grała statycznie przez pierwszą połowę? To na drugą wszedł zawodnik, który w każdej sytuacji startował do piłki, nieustannie pokazywał się do gry, wychodził na pozycję i przy każdym dośrodkowaniu z prawej strony starał się zamknąć akcję choćby poprzez zgranie piłki. Śmiało można powiedzieć, że były piłkarz Śląska po prostu odmienił grę Legii i losy meczu. Skończył mecz z jedną asystą, mógł mieć kilka więcej, bo koledzy nie wykorzystali jeszcze przynajmniej dwóch takich podań na środek pola karnego i dwóch zgrań głową. Sam też był bliski gola w doliczonym czasie gry, gdy rajd zakończył dobrym strzałem. Po meczu porównywano go, zapewne z racji fryzury i lepszej lewej nogi, do Arjena Robbena, natomiast naszym zdaniem natomiast wyglądało to, jakby na boisku pojawił się nagle w barwach Legii nieustępliwy, ruchliwy, waleczny i grający bardzo zespołowo James Milner. Choć oczywiście doceniamy dwa gole Pekharta i bardzo dobrą grę Vesovicia, to jednak właśnie występ Cholewiaka zrobił na nas w niedzielę największe wrażenie.
Luis Rocha (5,66) i Mateusz Wieteska (5,81) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu według Czytelników był strzelec dwóch goli, Tomas Pekhart, my natomiast nominujemy Mateusza Cholewiaka, którego wejście na boisko odmieniło grę Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.