Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą - wszystkim udawało się wszystko
29.10.2019 22:00
Gra zespołu 10 (7,74 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Byliśmy umiarkowanymi optymistami przed serią meczów z rywalami z samego dołu tabeli, ale to, co wydarzyło się w niedzielę przy Łazienkowskiej zaskoczyło nie tylko nas, ale całą Polskę. Pogromy na taką skalę zdarzają się w Ekstraklasie raz na kilkanaście lat, a mecze w którym wszystkim legionistom udaje się w meczu prawie wszystko niewiele częściej. Legia zagrała kapitalnie jako zespół, a wielu jej zawodników zaliczyło w niedzielę najlepszy swój występ w jej barwach w ogóle. I nie interesuje nas to, że obrońcy Wisły pasowaliby tego dnia do kabaretu, Janicki potrafił zrobić trzy błędy w jednej akcji, a dzielnie sekundowali mu Klemenz i Wasilewski. To nadal jest najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce, a Wisła przecież w tym sezonie przegrała tylko raz wyżej niż jedną bramką. My skupimy się na chwaleniu legionistów, bo jest za co. Patrząc od tyłu kapitalnie zagrała obrona, krakowianie oddali tylko jeden celny strzał, Radosław Majecki długimi okresami się po prostu nudził, a stoperzy Legii wręcz demolowali rywali. Środek pola skutecznie zneutralizował wiślaków, ale przede wszystkim zaimponowała nam pierwszy raz w tym sezonie cała formacja ofensywna. Były akcje skrzydłami i środkiem, mnóstwo dynamicznych wejść, celnych strzałów, a do tego aż siedem goli. Dodać należy, że nie było to wcale maksimum tego, co mogli wbić legioniści, bo Kante miał jeszcze trzy doskonałe sytuacje, po rzucie wolnym kolejno nie potrafili pokonać bramkarza Wieteska i Wszołek, miał swoją szansę też Novikovas, a piłka po strzale Gwilii zatrzymała się na poprzeczce, więc wynik mógł być spokojnie nawet dwucyfrowy, a wymieniliśmy tylko te najbardziej oczywiste okazje bramkowe. Co ciekawe, przy czterobramkowym prowadzenia Aleksandar Vuković zaczął zmieniać najważniejszych i najczęściej eksploatowanych w tym sezonie piłkarzy i nie wpłynęło to w żaden sposób na dalszy przebieg meczu i kolejne gole. Ten mecz już przeszedł do historii klubu i będzie wspominany równie długo, jak pogromy z 2004 roku - 7:2 z Polonią i 6:0 z Widzewem. Chwała całej drużynie i każdemu z zawodników z osobna. Każdy z nich zagrał przynajmniej dobrze, a wielu z nich wręcz znakomicie.
Radosław Majecki 6 (7,25 - ocena Czytelników). Jedyny piłkarz z oceną wyjściową, bo nie ma za co go oceniać. Obronił jeden strzał, wyłapał jedno trudne dośrodkowanie. Nawet nogami sobie specjalnie nie pograł, bo koledzy nie tylko świetnie bronili, ale najczęściej bez problemu wyprowadzali piłkę bez jego pomocy. Mógł tylko stać i podziwiać, jak gracze z pola miażdżą swoich przeciwników.
Artur Jędrzejczyk 7 (7,60). W obronie bezbłędny, jego stroną nie przeszła żadna akcja. W ofensywie pokazywał się w pierwszej części meczu, po jego dośrodkowaniu na początku meczu doskonałą sytuację miał Jose Kante, ale tym razem Gwinejczyk jeszcze do bramki trafić nie zdołał. Po zmianie stron z rzadka tylko zapuszczał się do przodu. Dobry mecz kapitana Legii, choć tym razem, jak rzadko kiedy w tym sezonie, pozostawał nieco w cieniu, bo wyróżniali się inni legioniści.
Igor Lewczuk 8 (8,03). W drugiej połowie miał jedną stratę przy wyprowadzaniu piłki, raz też faulował niedaleko pola karnego. Poza tym nie mylił się w ogóle i rządził w powietrzu i na ziemi, niekiedy też skutecznie asekurował kolegów, jak Michała Karbownika w 37. minucie. Oczywiście na największe oklaski w niedzielę zasłużyli piłkarze ofensywni, ale my bardzo wysoko oceniamy też grę stoperów, którzy nie pozwalali oddawać wiślakom strzałów na bramkę Majeckiego nawet wtedy, gdy jeszcze nie byli kompletnie rozbici i starali się zmienić wynik meczu.
Mateusz Wieteska 8 (7,58). Po dobrym meczu z Lechem przyszła kolej na bardzo dobry mecz z Wisłą. Jeden błąd w kryciu w drugiej połowie i jeden niecelny przerzut to wszystko, co złego zapamiętaliśmy z jego gry, a tak to czyścił w powietrzu wszystko, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry wiślaków i kapitalnie odbierał piłkę rywalom. Miał też dwie szanse na zdobycie gola, raz uderzył głową zbyt lekko, za drugim razem fatalnie spudłował z siedmiu metrów. Gdyby przebieg meczu był inny, pewnie nie wybaczylibyśmy mu tego strzału wysoko nad poprzeczką tak łatwo, ale w niedzielę nie miało to większego znaczenia. Bardzo dobry mecz Wieteski, w niczym nie ustępował Lewczukowi, warto też zauważyć, że od jego dokładnego przerzutu zaczęła się pierwsza akcja bramkowa Legii. Jest jak na stopera młody, będzie od czasu do czasu popełniać takie błędy jak z Piastem i Lechią, ale w większości meczów sezonu grał naprawdę dobrze i pokazywał, że naprawdę warto na niego stawiać.
Michał Karbownik 8 (8,22). Zaczął mecz od asysty, miał też ogromny udział przy drugim golu, gdy zebrał po stałym fragmencie gry odbitą piłkę i wprowadził świetnym podaniem w pole karne Pawła Wszołka. Nieco słabiej prezentował się przez resztę pierwszej części meczu, potrafił stracić piłkę na swojej połowie, dał się też łatwo ograć Makowi w 37. minucie, na szczęście skutecznie zaasekurował go Martins z Lewczukiem. Po zmianie stron podobnie jak Jędrzejczyk nieco rzadziej pojawiał się z przodu, miał też kilka strat w końcowej fazie meczu i jeden przegrany pojedynek siłowy w obronie. Mimo tych drobnych w sumie mankamentach w grze defensywnej i tak oceniamy występ Karbownika jako bardzo dobry, miał przecież walny udział w dwóch pierwszych bramkach. InStat nieco przesadził z jego oceną, bo z niewiadomych przyczyn zabrał asystę przy szóstym golu Novikovasovi i przypisał ją „Karbo”, ale i tak nieustannie zadziwia nas luz i brak kompleksów u tak młodego chłopaka, a także dynamika, ruchliwość i niebagatelne umiejętności w operowaniu piłką.
Andre Martins 7 (7,61). Portugalczyk bardzo dobrze prezentował się w pierwszej połowie meczu, zaczął od wywalczenia rzutu wolnego, potem błyszczał w odbiorze i przy wyprowadzaniu piłki, nie zapomnimy też ważnej interwencji, w której naprawiał błąd Karbownika. Po zmianie stron był już jednak mniej widoczny, dużo częściej pozostawał bliżej obrońców, rzadko podłączał się do akcji ofensywnych. Wejście za niego drugiego napastnika dało nowy impuls drużynie, która strzeliła kolejne trzy gole. Dobry mecz Martinsa, ale podobnie jak Jędrzejczyk, był tym razem nieco w cieniu kolegów.
Domagoj Antolić 8 (7,92). Ostatnio co mecz przychodzi nam podkreślać, jak ważnym piłkarzem dla Legii jest dziś Antolić, który znakomicie czyta grę, świetnie się ustawia w defensywie, jest zawsze tam, gdzie trzeba przerwać akcję rywala i do tego wyprowadza piłki dokładnymi podaniami. A jest coraz lepiej, bo Chorwat zaczął naprawdę dobrze wykonywać stałe fragmenty gry. Asystował przy trzecim golu, a mógł mieć jeszcze dwie kolejne po jego kolejnym dośrodkowaniu ze stojącej piłki strzał głową Wszołka obronił Buchalik, a w 17. minucie to on podał w pole karne Novikovasowi, strzał Litwina jednak też obronił bramkarz Wisły. O tym, jak wysoko ceni jego obecne umiejętności Aleksandar Vuković świadczy fakt, że wraz z Luquinhasem został zdjęty jako pierwszy przy stanie 4:0, by mógł odpocząć, wszak ostatnio gra regularnie od pierwszej do ostatniej minuty. Kolejny bardzo dobry mecz Antolicia i asysta w drugim meczu z rzędu.
Paweł Wszołek 9 (8,07). Już po trzech meczach nikt nie ma wątpliwości, że zatrudnienie Wszołka było znakomitym pomysłem włodarzy Legii. Jego dorobek w niedzielny meczu to gol i dwie asysty, a mógł mieć jeszcze trzecią po doskonałym dośrodkowaniu do Kante w 79. minucie. Pod koniec pierwszej połowy nie wykorzystał jednej sytuacji podbramkowej, wywalczył jeden rzut rożny, kilka dośrodkowań wyszło mu nieco gorzej, ale i tak jego wpływ na zwycięstwo w tym meczu był znaczący. Był równie groźny pod bramką Wisły na początku meczu, jak i w końcowej jego fazie, co dobrze świadczy zarówno o przygotowaniu kondycyjnym i ambicji i pazerności na gole nowego nabytku „Wojskowych”. Może rzeczywiście będzie tym ogniwem w układance trenera Vukovicia, którego brakowało w pierwszej części sezonu. W niedzielę wypadł świetnie.
Arvydas Novikovas 9 (7,64). Najambitniejszy, najbardziej wybiegany i najefektywniejszy obok Kante piłkarz niedzielnego meczu. Gol, asysta, udział również przy golu pierwszym, gdy wypuścił dokładnym podaniem Karbownika i czwartym, bo to on zagrywał w pole karne do Luquinhasa. Miał okazję do zdobycia jeszcze jednej bramki, bo ładnie w polu karnym nawinął w 17. minucie obrońcę i strzelił, ale Buchalik odbił piłkę, miałby też swój udział przy kolejnym golu, gdyby strzał Gwilii nie zatrzymał się na poprzeczce, bo świetnie zastawił obrońcę i przepuścił piłkę, będąc zresztą przy tym faulowany. W końcówce meczu wywalczył też rzut wolny, z którego groźnie uderzył Gwilia. Jeśli Litwin będzie tyle kreował w ofensywie, co w niedzielę, będziemy mu wybaczać, że się czasem nie wraca. Wielki mecz Novikovasa, bardzo dobry przykład na to, że o ile niektórzy piłkarze wchodzą do drużyny od razu, to inni potrzebują trochę czasu. Był naprawdę solidnym kandydatem do najlepszego piłkarza meczu, podobnie jak Wszołek stanowił zagrożenie bramki Buchalika od pierwszej do ostatniej minuty.
Luquinhas 9 (8,37). Gol na początku meczu strzelony słabszą nogą w ekwilibrystyczny sposób, wywalczony rzut karny, który dał czwartego gola, do tego powinna być asysta w 15. minucie, gdy przechwycił piłkę i świetnym podaniem wypuścił Kante sam na sam z bramkarzem. Wygląda na to, że Brazylijczyk dużo lepiej sprawdza się za napastnikiem niż na boku, bo ma więcej możliwości rozgrywania, a jego atuty w postaci świetnego panowania nad piłką i przyspieszenia, a także zdolność zastawiania się mimo słabych warunków fizycznych bardzo się na tej pozycji przydają. Do tego wywalczył kilka rzutów wolnych, był niemiłosiernie poniewierany przez wiślaków i tu niestety sędzia Jakubik nie stanął na wysokości zadania, bo przy dwudziestu faulach piłkarzy z Krakowa pokazał tylko jedną żółtą kartkę. Mamy nadzieję, że z podeptanymi stopami Luquinhasa jest wszystko w porządku, został podobnie jak Antolić zmieniony po zdobyciu czwartej bramki. Nic w tym dziwnego, że trener Vuković postanowił dać odpocząć najważniejszym i najbardziej eksploatowanym zawodnikom, a Brazylijczyk do obu tych kategorii z pewnością się dziś zalicza. Wszystko to, co robił przez pierwszą godzinę zasługiwało na oklaski, a do tego wreszcie ma też pierwszego gola na koncie.
Jose Kante 9 (8,77). Trzy gole w jednym meczu, pierwszy raz w karierze napastnika tuż przed trzydziestką świadczą o tym, że był to w wykonaniu Kante mecz wyjątkowy w całym jego piłkarskim życiu. Sam to zresztą po meczu podkreślał. Już w meczu z Lechem pozytywnie zaskakiwała łatwość, z jaką dochodził do pozycji strzeleckich, tyle że potwornie szwankowała skuteczność - na siedem prób strzałów ani razu nie udało mu się nawet trafić w bramkę. W niedzielę było jednak o niebo lepiej, ale do noty marzeń jednak odrobinę mu naszym zdaniem zabrakło. Miał w sumie pięć stuprocentowych okazji z gry i dwie z nich zdołał wykorzystać, oczywiście strzałami głową. Potem koledzy podarowali mu wykonywanie karnego, do czego nie był wyznaczony, by zaliczył pierwszego w życiu hat-tricka i udało się, choć samo wykonanie go było złe, bo lekki strzał po ziemi w środek bramki obronił Buchalik, na szczęście piłka odbiła się tak, że Kante mógł ją dobić. Warto też dodać, że napastnik Legii miał też udział przy szóstym golu, bo to on wyprowadził piłkę i wypuścił podaniem po skrzydle Novikovasa. Wielki dzień i wspaniały mecz Jose Kante, który do dobrego utrzymywania się przy piłce, ruchliwości, gry tyłem do bramki i walki w powietrzu wreszcie dołożył skuteczność przy wykańczaniu akcji.
Mateusz Praszelik 7 (6,93). Dobrze się wprowadził do gry, choć lepiej spisywał się jako środkowy pomocnik niż tuż za napastnikiem, bo więcej dawał drużynie w odbiorze i przy wyprowadzaniu piłki niż w rozegraniu pod bramką. Dwa razy nieco poniosła go fantazja, bo próbował uderzać z ogromnej odległości, w tym raz lobem. W sumie udana zmiana, choć oczywiście nie był to występ na poziomie największych gwiazd tego meczu.
Walerian Gwilia 7 (6,90). Gruzin naszym zdaniem lepiej gra, gdy jest dalej od bramki i ma miejsce by rozegrać piłkę, a do tego może zaprezentować swoje niemałe umiejętności w destrukcji. Oddał dwa dobre strzały, jeden wylądował na poprzeczce, drugi z rzutu wolnego, dał podobnie jak Praszelik dobrą zmianę, choć oczywiście nie należał do pierwszoplanowych postaci niedzielnego meczu.
Jarosław Niezgoda (7,47) grał zbyt krótko, by go oceniać, ale zmianę dał oczywiście bardzo dobrą, bo ożywił na nowo grę zespołu i zdobył gola w samej końcówce spotkania.
Za najlepszego legionistę niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie uznali Jose Kante, strzelca trzech goli, ale na pochwały zasługuję bez wyjątku cały zespół, bo Legia w tym meczu nie miała słabych punktów i odniosła jedno ze swoich najbardziej spektakularnych zwycięstw w XXI wieku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.