Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - wyszarpane zwycięstwo
12.02.2018 22:35
Gra zespołu 7 (6,55 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Chyba każdy czekał z niecierpliwością na początek rundy wiosennej, by zobaczyć jak wygląda nowa Legia Romeo Jozaka, ze zmienioną taktyką i nowymi piłkarzami. Po pierwszym meczu można powiedzieć, że wygląda to bardzo ciekawie, ale też nadal jest wiele do dopracowania. Z jednej strony mamy mocny środek pola złożony z trzech „ósemek” (przypomnijmy, że podobny pomysł próbował wdrażać również Besnik Hasi), grających blisko siebie, w równym stopniu odpowiadających za defensywę i przeprowadzanie piłki do przedniej formacji, a do tego rażących rywali strzałami z dystansu - i to był element taktyki, który sprawdził się najlepiej. Z drugiej ustawienie trzema napastnikami, awizowane szeroko przed meczem nie okazało się prawdziwe - w rzeczywistości piłkarze grający z przodu na bokach ustawiali się tylko nieznacznie wyżej niż jesienią i nieco rzadziej wracali się pod własną bramkę. To z kolei powodowało osamotnienie bocznych obrońców, którzy czasem pozostawali bez wsparcia zarówno ze strony skrzydłowych, jak i zagęszczających środek trzech pomocników, przez co każde wejście bocznego obrońcy Zagłębia na obieg powodowało nieco zamieszania w defensywie Legii. Lubinianie zresztą szybko zrozumieli, że w świetnie zagęszczonym przez legionistów środku pola nie mają czego szukać i często grali do linii bocznej kończąc akcje dośrodkowaniami, z którymi „Wojskowi” mieli spore problemy. Niestety przesunięcie skrzydłowych nieco tylko wyżej nie przełożyło się na liczbę sytuacji podbramkowych stworzonych przez legionistów, było ich naprawdę mało, a gracze Jozaka wykorzystali w tym spotkaniu niemal wszystko, co mieli. Ogromnym plusem natomiast jest poprawa wykonywania stałych fragmentów gry, które od długiego czasu były bite źle - w piątek była to jedna z najgroźniejszych broni mistrzów Polski. Cieszą trzy punkty, interesująco wygląda środek pola, do tego świetną formą błysnął napastnik, ale kilka elementów, zarówno w obronie, jak i w ataku trzeba jeszcze poprawić. Osobny problem stanowił niestety w tym meczu sędzia Mariusz Złotek, który podejmował dziwne decyzje przy faulach i często dopuszczał do ostrych wejść w nogi legionistów. A potem dziwimy się, że większość piłkarzy w Ekstraklasie trzy razy się zastanowi, zanim wejdzie w jakikolwiek drybling i narzekamy na poziom ligowej młócki, brak kombinacyjnych akcji i rajdów z piłką przy nodze.
Arkadiusz Malarz 7 (7,11 - ocena Czytelników). Przy straconych bramkach niewiele mógł zrobić, popisał się natomiast kapitalną interwencją przy dobitce w 51. minucie, ratując Legię od utraty gola. Jedyne uwagi można mieć do jakości jego wykopów, dwa wylądowały na aucie, a jeden pod nogami rywala.
Artur Jędrzejczyk 6 (5,22). Bardzo dobra pierwsza połowa, gdy był nie tylko bezbłędny w obronie, ale też zdecydowanie częściej od Adama Hlouska włączał się w akcje ofensywne. Niestety po przerwie grał już nieco gorzej. O ile nie powinno się mieć do niego większych pretensji za niezablokowanie dośrodkowania przy straconej bramce, bo był to marnej jakości balonik puszczony w strefę, w której absolutnie nic się wydarzyć nie powinno, to jego przerzut kilka minut później naraził legionistów na niesłychanie groźną kontrę. Z pozytywów natomiast warto docenić jego grę w powietrzu, prezentował się pod tym względem najlepiej ze wszystkich legionistów, nie przegrywając ani jednego pojedynku. Dobra pierwsza część meczu, słabsza druga, w sumie wyszło przeciętnie.
William Remy 8 (7,85). Skała. Jakub Mares bardzo szybko zdał sobie sprawę z bezcelowości walki z mocno zbudowanym Francuzem i podchodził wyłącznie pod Michała Pazdana. Remy chwilami jeszcze nie do końca rozumiał się z kolegami, jak w 34. minucie, gdy nie zaasekurował właściwie Jędrzejczyka, popełnił też jeden błąd w końcówce spotkania, ale jak na debiut, wypadł wręcz znakomicie, zaliczając mnóstwo udanych interwencji i w ogromnej większości wypadków dobrze wyprowadzając piłkę. Ligue 1 to chyba najbardziej siłowa ze wszystkich lig europejskich i nic dziwnego, że piłkarz, który rozegrał w niej 43 mecze bez problemu odnajdzie się w naszej Ekstraklasowej rąbance. Przygotowanie fizyczne i motorykę ma znakomitą, jeśli nie będzie tracił koncentracji - a na razie nie pokazał nic, co by pozwoliło sądzić inaczej - będzie czołową postacią polskiej ligi.
Michał Pazdan 3 (4,30). Bardzo dobrze grał w pierwszej połowie, gdy kierował linią obrony i skutecznie radził sobie z Marosem. Po przerwie niestety dwa razy stracił koncentrację, na szczęście tylko raz rywal zdołał to wykorzystać. Taka sytuacja jak w 46. minucie nie powinna się przydarzyć reprezentantowi Polski, bo dośrodkowanie było liche, lekki balonik, który trafił w murawę jeszcze przed pierwszym słupkiem i naprawdę nie można zrozumieć, jak Pazdan dał się Czechowi w tej sytuacji wyprzedzić. Kolejnym problemem dla stopera Legii była gra Zagłębia oparta w drugiej połowie na wysokich dośrodkowaniach, bo gra w powietrzu zawsze stanowiła piętę achillesową „Pazdka” i nie radził on sobie z ustawiającym się pod niego Marosem. Po kolejnej takiej wrzutce - nie pierwszy raz niestety - reprezentant Polski zagrał ręką i sędzia słusznie wskazał na jedenasty metr. Ma naprawdę dużo szczęścia, że mimo iż zawalił dwa gole, nie przyczyniło się do straty punktów, za mniej poważne błędy w przeszłości stoperzy tracili w Legii zaufanie trenerów i kibiców.
Adam Hlousek 5 (5,39). Słaba występ Czecha w pierwszej połowie, lepszy w drugiej, ale i tak pozostawiający sporo do życzenia. Oczywiście jemu, podobnie jak „Jędzy” nie było łatwo w nowym ustawieniu z ograniczonym wsparciem od kolegów w destrukcji, ale to jednak Hlousek wypadł z pary bocznych obrońców gorzej. Przed przerwą popełnił dwa błędy, zwłaszcza ten w 25. minucie, gdy dał się przepchnąć rywalowi w powietrznym pojedynku, mógł skończyć się utratą gola. Po zmianie stron szybko zarobił żółtą kartkę wykluczającą go z kolejnego meczu, miał też podobnie jak „Jędza” jedną bardzo poważną stratę. Tak naprawdę dopiero od 60. minuty zaczął włączać się do gry ofensywnej i ostatnie pół godziny prezentował się już dużo solidniej, niemniej przez cały mecz robił wrażenie nieco ociężałego, jakby jego forma fizyczna nie była taka, do jakiej nas przyzwyczaił przez ostatnie dwa lata.
Krzysztof Mączyński 7 (7,04). Pod względem gry w destrukcji niczym nie ustępował pozostałym środkowym pomocnikom. Choć nie był w odbiorze tak dobry jak Philipps, czy Antolić, to jednak nadrabiał to odpowiednim ustawieniem, dzięki czemu dla odmiany sporo piłek przechwytywał. Przed przerwą stanowczo za często próbował dłuższych podań bezpośrednich, które były niedokładne i zazwyczaj bez trudu przechwytywali lubinianie. Po zmianie stron prezentował się dużo lepiej, grał bardziej odpowiedzialnie, do tego dwa razy poważnie zagroził bramce Leciejewskiego. Być może grał w sumie na nieco niższym poziomie niż pozostali środkowi pomocnicy, zwłaszcza przed przerwą, ale to jego podanie do Eduardo w doliczonym czasie gry przyniosło rzut karny i zwycięskiego gola, więc też zasługuje na pozytywną ocenę za piątkowy mecz.
Chris Philipps 7 (7,36). Inny typ piłkarza niż Moulin, znacznie lepszy w destrukcji i zdecydowanie mniej widowiskowy, ale wcale nie mniej skuteczny w wyprowadzaniu piłki, choć w odróżnieniu od Francuza, który opuścił Legię woli rozegrać piłkę podaniami niż wyjść z nią do przodu przy nodze. Pokazał w piątkowym meczu świetny odbiór, ogromną odpowiedzialność, mądrość taktyczną (faul w 76. minucie), ofiarność (blok w końcówce spotkania), a do tego uderzenie z dystansu. Jeśli taką technikę użytkową i kulturę gry prezentuje „przecinak” z Ligue 1, to właśnie takich defensywnych pomocników szkolonych we Francji życzymy sobie przy Łazienkowskiej.
Domagoj Antolić 7 (7,06). Waleczności, chęci do gry, dobrej gry w destrukcji, zdyscyplinowania taktycznego, aktywności i dokładności w grze - właśnie tego oczekujemy od środkowego pomocnika i to w piątek Chorwat pokazywał nam przez całe spotkanie. Przy piłce był równie często jak bywał Moulin, procent celnych podań miał natomiast jeszcze wyższy od Francuza. Jedyne czego zabrakło może w grze Chorwata, to częstszego podłączania się do akcji ofensywnych, bo nieco za rzadko stwarzał przewagę z przodu, zresztą uwaga ta może tyczyć się całej trójki pomocników. Dyskusji z sędzią też powinien raczej unikać, nawet jeśli oceny i decyzje sędziego Złotka były zupełnie odmienne od rzeczywistego przebiegu zdarzenia na boisku. Dobry mecz Chorwata, choć wydaje się, że potencjał ma jeszcze większy, niż pokazał w piątkowym spotkaniu.
Sebastian Szymański 7 (7,29). Grał tylko 45. minut, bo po brutalnym wejściu Jarosława Kubickiego, które kompletnie zignorował sędzia Złotek, nie był w stanie wyjść na drugą połowę. Czasem można się zastanawiać, czy przedsezonowe przygotowania arbitrów w Ekstraklasie nie powinny obejmować sparingu z kilkunastoma drwalami z naszej ligi, którzy pokopali by ich odpowiednio po nogach, by sędzia mógł się na własnej skórze zapoznać ze stanem własnych kończyn dolnych po wjeździe „sankami” - może po takiej nauce inaczej podchodziliby do swoich obowiązków. Młody legionista był na boisku bardzo aktywny, ale chęć do biegania i walki dość często nie przekładała się na jakość gry. Duża ilość strat, nieudanych dryblingów i nieprecyzyjnych podań to niestety na razie stały element w grze Szymańskiego, natomiast niezwykle pozytywnie zadziwiła w piątek bardzo dobra jakość wykonywania przez niego stałych fragmentów gry, co rzadkie u tak młodego zawodnika. Asysta po doskonale wykonanym rzucie rożnym i wcześniej świetna wrzutka z wolnego to nowy element w grze „Szymiego”. W sumie nie był to występ olśniewający, ale asysta przy pierwszym golu warta docenienia.
Kasper Hamalainen 6 (5,81). Przed przerwą lewa strona Legii funkcjonowała słabo i niestety jest to wina nie tylko Hlouska, ale i Hamalainena, który w zasadzie dopiero w samej końcówce pierwszej połowy zaczął grać na swoim normalnym poziomie, a wcześniej głównie tracił piłkę w nieudanych dryblingach. Po przerwie było lepiej, ale głównie jeśli chodzi o destrukcję, bo z przodu Fin nie wnosił wiele, poza charakterystyczną dla niego odpowiedzialnością za piłkę, dokładnością podań i unikaniem niewymuszonych strat. Nie zaczyna rundy na takim poziomie, jaki prezentował jesienią, przeciętny występ.
Jarosław Niezgoda 9 (8,69). Jeśli przez przerwę zimową Niezgoda rozwinął się w taki sposób, jak widzieliśmy to w piątek i ten poziom będzie utrzymywał, to szacunek dla trenera Jozaka. Najlepszy strzelec Legii nieraz pokazywał nam jesienią instynkt snajperski, ale do tej pory nigdy nie widzieliśmy go ani tak skutecznie grającego tyłem do bramki, ani tak umiejętnie grającego głową, ani tak dryblującego i kończącego akcję precyzyjnym uderzeniem słabszą nogą sprzed pola karnego. Co tu dużo mówić, Niezgoda w Lubinie zagrał na poziomie samego Nemanji Nikolicia, co miał to wykorzystał, a czego mu nie zagrali koledzy, to stworzył sobie sam. Kapitalny występ, chyba najlepszy indywidualny w ogóle spośród wszystkich legionistów w tym sezonie.
Eduardo 7 (6,53). Zaczął słabo, zresztą dość szybko lubinianie przy biernej akceptacji sędziego Złotka postanowili mu zabrać trochę zdrowia ostrymi wejściami. Na szczęście brazylijski Chorwat niespecjalnie się tym przejął i najpierw z minuty na minutę coraz aktywniej uczestniczył w budowaniu akcji. Najpierw zaliczył asystę przy golu Niezgody, choć nie należy ukrywać, że to raczej asysta w statystykach niż rzeczywiste wypracowanie napastnikowi sytuacji, bo Niezgoda gola wypracował sobie praktycznie sam. Gdy w końcówce przeszedł na środek ataku, widać było, że chyba na tej pozycji czuje się najlepiej. W doliczonym czasie gry poszedł do podania ryzykując zdrowiem w starciu z Leciejewskim i wywalczył rzut karny, który zadecydował o losach spotkania - tego właśnie należy oczekiwać od napastnika w nerwowych końcówkach. Ciekawe, że pomimo niezbyt wysokiego wzrostu Eduardo pokazał kilka razy, że dobrze radzi sobie w powietrzu. Debiut obiecujący, jak dojdzie po kontuzji do pełnej formy fizycznej może z pewnością pokazać dużo więcej.
Miroslav Radović (6,95) i Michał Kucharczyk (5,08) grali zbyt krótko, by ich oceniać, niemniej Serb zdobył zwycięskiego gola wykorzystując rzut karny.
Najlepszym legionistą piątkowego meczu mógł zostać wyłącznie Jarosław Niezgoda, strzelec dwóch goli.
Oceny Czytelników:
Jarosław Niezgoda 8,69
William Remy 7,85
Chris Philipps 7,36
Sebastian Szymański 7,29
Arkadiusz Malarz 7,11
Domagoj Antolić 7,06
Krzysztof Mączyński 7,04
Miroslav Radović 6,95
Eduardo 6,53
Kasper Hamalainen 5,81
Adam Hlousek 5,39
Artur Jędrzejczyk 5,22
Michał Kucharczyk 5,08
Michał Pazdan 4,30
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.