Domyślne zdjęcie Legia.Net

Od "Bambiego" do "Władeczka"

Redakcja

Źródło: Życie Warszawy

01.03.2007 08:12

(akt. 23.12.2018 21:20)

Jak w każdym środowisku, tak i w piłkarskim zawodnicy mają pseudonimy. W Legii w większości biorą się one od nazwisk i imion. Oto przykłady - „Fabian”, „Gostek”, „Brono”, „Alcatraz”, „Kiełba”, „Szamot”, „Bury”, „Rado”, „Smoła”, „Szałach”, „Vuko”, „Grzelu”, „Korzeń”, „Włodar”, a także „Jano” i „Dixi”.
W Legii najwięcej pseudonimów ma Piotr Włodarczyk. Na ogół mówiono do niego „Włodar”. Z czasem nazywano go „Nędzą", „Wąskim”, „Pułkownikiem”, a ostatnio „Władeczkiem”. Ksywa „Włodar” wzięła się od nazwiska. A skąd pozostałe? Gdy grał w Ruchu Chorzów, przyszedł na mecz z gorączką. Miał 40 stopni Celsjusza. Gdy zobaczył go trener Orest Lenczyk, stwierdził, że wygląda jak nędza. A skąd wziął się „Wąski”? – Szeroki przecież nie jestem – śmieje się Włodarczyk, nie chcąc nawiązywać do postaci z „Kilera” Juliusza Machulskiego. Pseudonim Pułkownik pan Piotr zawdzięcza eskapadzie do Gruzji na spotkanie o Puchar UEFA z FC Tbilisi. Wracając prezydenckim samolotem, wymienił się koszulkami z... pilotem Tu-154M. „Władeczkiem” został, gdy popularność zdobył film Jacka Bromskiego „Kariera Nikosia Dyzmy”. Kto oglądał film, ten wie, kim był Jan Władeczek. Łukasz Fabiański pseudonim Bambi zawdzięcza koledze Tomkowi Kiełbowiczowi. Kiedyś „Kiełba” przyuważył naszego bramkarza, gdy wychodził z kina z filmu dla dzieci „Bambi”. Łukasz Surma swój pseudonim Fazi zawdzięcza podobieństwu i uśmiechowi identycznemu jak miś z „Muppet Show”. Pseudonimy Hagi, Murzyn czy Messi Grzegorz Bronowicki, Dawid Janczyk i Sebastian Szałachowski zawdzięczają podobieństwu fizycznemu bądź ruchowemu do znanych piłkarzy czy innych ras. Natomiast Junior, którego kibice w Tawrii Symferopol nazywali Żuńką, swój pseudonim Fantomas zawdzięcza podobieństwu do przestępcy z filmów i książek francuskich pisarzy oraz reżyserów. Najbardziej przykry pseudonim miał Aleksandar Vuković, nazywany Aco czy Vuko. Gdy rozeszła się plotka o tym, że miał odejść z Legii do Wisły Kraków, nazwano go Pinokiem. Wcześniej obiecywał, że nigdy nie przejdzie do zespołu „Białej gwiazdy”, więc porównywano go do drewnianego kłamczuszka. I rzeczywiście nie odszedł, a o tym pseudonimie zapomniano. Jedna „ksywka” w Legii jest owiana tajemnicą. Nowy nabytek stołecznego klubu Piotr „Skuter” Bronowicki nie chce zdradzić genezy swojego pseudonimu. Mówi tylko, że ma z nim niemiłe wspomnienia.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.