Odpowiedź Karpińskiego na pytania Dziewulskiego
14.11.2007 17:46
Publikacja przez naszą redakcję listu <b>Stefana Dziewulskiego</b> nie pozostała bez odpowiedzi. Dyrektor ds bezpieczeństwa KP Legia podjął w nim zainicjowaną przez jednego z założycieli SKLW próbę dialogu z Kibicami. Dziś otrzymaliśmy od <b>Grzegorza Karpińskiego</b> jego pisemne ustosunkowanie się do treści tegoż listu. Popularny "Karpiko" odpowiada na pytania Dziewulskiego. Mamy nadzieję, że podjęta przez obydwie strony próba rozmowy i wymiany argumentów przyniesie oczekiwany przez wszystkich pozytywny skutek, jakim bez wątpienia jest zakończenie trwającego konfliktu. Zapraszamy do lektury listu.
Szanowny Panie Stefanie,
Co prawda nie wywoływałem wcale Pana "do tablicy", tak jak Pan to odebrał, tym niemniej chętnie odpowiem na Pana uwagi dotyczące mojego listu do Pana Waltera. Nie do końca właściwie zinterpretował Pan mój list, w tym również fragmenty dotyczące Pana. Nigdzie nie wytykałem Panu milicyjnej przeszłości. Napisałem tylko, że używa Pan charakterystycznego dla tego środowiska języka i stylu wypowiedzi, co biorąc pod uwagę wiele lat Pańskiej służby jest jednak zupełnie zrozumiałe. Zapewne się Pan zdziwi, ale również nie jest prawdą, że całe życie postrzegaliśmy Legię z dwóch różnych pozycji. Ja oprócz tego, że działałem w CF i SKLW, robiłem oprawy, namawiałem do chodzenia na mecze i jeżdżenia na wyjazdy, dodatkowo - jak się okazuje tak samo jak Pan - robiłem wszystko żeby stadion był bezpieczny, a kibice Legii nie byli postrzegani jako najgorsi chuligani.
Wspomniał Pan o swoich działaniach i obserwacjach dotyczących tego jak na przestrzeni dziesięciolecia zmieniała się Policja, jak się cywilizowała, jak dzięki Panu z amatorskiej stawała się profesjonalna. Nie wątpię, że ma Pan lepszą pamięć i nie tak wybiórczą jak ja, co zapewne pozwala Panu równie dobrze pamiętać jak na przestrzeni ostatnich 10 lat ewoluowali kibice? Raptem 12 lat temu na naszym stadionie miała miejsce jedna z największych bitew kibiców z policją podczas meczu piłkarskiego. Jeszcze 10 lat temu na murawę leciały dokładnie wszystkie race, jakie kibice zapalali na trybunach, jeszcze 10 lat temu prawie każdy mecz kończył się atakiem na kibiców drużyny przeciwnej, jeszcze 10 lat temu źle grający piłkarze dostawali lanie od kibiców. Nie jestem aż tak ślepym optymistą, aby twierdzić, że dzisiaj na stadionach jest tak idealnie jak w Pańskiej Policji. Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealnie i jeszcze przed nami długa droga, ale dostrzegam również duże, korzystne zmiany. Systematyczna praca kibiców zrzeszonych w SKLW, systematyczna praca ekipy tygodnika Nasza Legia, systematyczna praca Cyberfanów, innych grup oraz również tych nieformalnych dała wymierne efekty. Z tego co napisałem, jak i pośrednio z tego co Pan napisał, wynika paradoksalnie jeden i ten sam wniosek - aby takie zmiany mogły nastąpić, a przede wszystkim aby były trwałe, potrzeba po prostu czasu.
Jak Pan słusznie zauważył zmiany w Policji również nie zostały wprowadzone z dnia na dzień, jednym rozkazem, ale dokonywały się poprzez szkolenia i edukację. Przecież Pan jako profesjonalista od prewencji wie, że nie da się trzydziestoletnich zaległości nadrobić kilkoma radykalnymi decyzjami. Dlaczego Pan tego przykładu o Policji nie przedstawi właścicielowi, Panu Walterowi, wskazując, że jedynie systematyczna edukacja kibiców i poświęcony czas daje trwałe efekty? To sami kibice muszą chcieć zmian, muszą do nich dojrzeć, bo inaczej efekt będzie miał trwałość bańki mydlanej. Panie Stefanie, doskonale Pan wie, że z kibicami można załatwić bardzo dużo. To jest środowisko skore do poświęceń jak rzadko które, ale zmusić kibiców nie da się do niczego. Boso ale w ostrogach! Takie jest noszone w podświadomości motto kibiców Legii Warszawa.
Zarzuca mi Pan, że stawiam się w roli mentora, pouczam i szarogęszę, ale chcę Państwu pokazać, że polityka kibicowska w wykonaniu zarządu wygląda tak jak chodzenie z zawiązanymi oczyma po linie rozpiętej nad urwiskiem. Chciałbym zresztą, aby mój list był traktowany jako wskazanie podstawowych błędów i problemów do rozwiązania, a nie jako indywidualny popis, bądź próba "dołożenia" komukolwiek, chociaż jednocześnie stawiam kawę na ławę. Czy z przedstawionych uwag Państwo skorzystacie, czy obrażeni, ciśniecie list do kosza, pozostawiam w Państwa gestii. Moje szarogęszenie dotyczy zresztą tylko tych kwestii, w których uważam się za lepiej zorientowanego. Nie wtrącam się do spraw sportowych, nie rozliczam kasy klubowej, nie uczę Was jak robić biznes, nie komentuję polityki transferowej etc. Komentuję to na czym się znam i odnoszę się do spraw, co do których mam przekonanie o swojej racji.
Pan wytyka mi krytykanctwo i marudzenie, jednocześnie zachęcając abym włączył w rozwiązanie sporu. Pyta się Pan, czy mam jakiś pomysł?
Tak! Mam pewien doskonały pomysł. Trzeba czym prędzej schować głęboko animozje i usiąść do rozmowy na temat zakończenia tej wojny, na której korzysta cała Ekstraklasa, a tylko Legia traci. Niestety innej drogi niż kompromis nie ma i nie będzie. Tak jak w przewidywalnej przyszłości nie będzie innych władz KP Legia, tak samo nie będzie innej organizacji reprezentującej kibiców jak SKLW. Jeśli nie chcecie Państwo zawierać kompromisów ze zorganizowanymi kibicami z SKLW, to z kim? Wierzę, że w każdej sprawie można się porozumieć. Przy czym porozumienie nie musi oznaczać mechanicznego powrotu do tego jak było "przed wojną". Narzekacie Państwo, że dotychczasowe porozumienia nie były dotrzymywane? Może nadszedł czas, żeby wreszcie ustalić klarowne zasady tak, aby każda ze stron wiedziała czego się od niej wymaga, co z czego wynika i co ją czeka w przypadku niedotrzymania zobowiązania. Ścisłe, jasne reguły z prostą ścieżką odwoławczą, przewidywalne konsekwencje - to niezbędny fundament poprawnej współpracy. Jest na to trochę czasu. Przed nami cała przerwa zimowa. Zresztą, samo podjecie rozmów niczego nie przesądza, ale jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia porozumienia.
Pisząc ten tekst komunikowałem się z SKLW, pytając o punkty sporne w sprawach przedstawionych przez Pana. Okazuje się, że Stowarzyszenie ma propozycje dotyczące konkretnych rozwiązań i jest gotowe je przedstawić i przedyskutować. Co więcej, okazuje się, że np. problem dotyczący wywieszania transparentów o treściach "więziennych" oraz zakazanych znaków praktycznie już nie istnieje. Zapewniono mnie, że SKLW w tej kwestii nie zamierza się upierać. Jeżeli klub sobie nie życzy takich transparentów, kibice nie będą ich wywieszać na płocie.
Pozostaje jeszcze najtrudniejsza sprawa, wzajemnego zaufania. Zdaję sobie sprawę, że po tych wszystkich konfliktach będzie trudno, ale proszę mi wierzyć, że jeżeli obie strony teraz nie zaczną rozmawiać i podejmować próby współpracy, to z każdym dniem będzie coraz trudniej zacząć i tym samym osiągnąć niezbędny poziom zaufania.
Grzegorz Karpiński
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.