Dariusz Mioduski, Radosław Kucharski

Okno transferowe za 3 mln euro, końcówka z przytupem

Redaktor Adam Dawidziuk

Adam Dawidziuk

Źródło: Legia.Net

01.09.2021 22:45

(akt. 03.09.2021 12:26)

Dziesięciu nowych zawodników, wydane 3 mln euro – to najkrótsze podsumowanie letniego okna transferowego, które w Polsce właśnie się zamyka. Legia rzutem na taśmę wzmocniła drużynę na tyle, że Czesław Michniewicz niebawem powinien mieć komfort. Od 2 września można pozyskiwać jedynie wolnych piłkarzy.

To że przed Radosławem Kucharskim i jego zespołem pracowite okno, wiadomo było kilka miesięcy wcześniej. Wielu zawodnikom kończyły się kontrakty, oferty pozostania dostali (lub mieli dostać) jedynie Paweł Wszołek i Marko Vesović. Pierwszy wybrał jednak Union Berlin, a za Czarnogórca wyboru dokonała jego żona, krytykując (delikatnie sprawę ujmując) Legię w social mediach, zamknęła drogę do podpisania nowej umowy. 

Skarbonka na Nawrockiego

Pierwszego zawodnika sprowadzono już 16 maja, był nim Joel Abu Hanna, pozyskany z Zorii Ługańsk, z końcem sezonu wygasał mu kontrakt. Na papierze wydawał się to dobry ruch, piłkarz z doświadczeniem w Lidze Europy, lewonożny stoper, a takiego szukano po zakończeniu wypożyczenia Artema Szabanowa. Ukrainiec potem zmienił zdanie, nawet był gotów rozmawiać z Dynamem Kijów o rozwiązaniu kontraktu, dzięki czemu mógłby wrócić do Legii. Stołeczny klub miał już Abu Hannę. Reprezentant Izraela na razie nie wywalczył miejsca w składzie, przegrywał rywalizację na lewej stronie trójki stoperów z Mateuszem Hołownią

Drugim transferem był Mahir Emreli. Azer miał na siebie plan, chciał opuścić Karabach, przenieść się bliżej zachodniej Europy, aby móc się wypromować. Akurat kończyła mu się umowa, z pomocą Jakuba Rzeźniczaka udało się namówić go na grę przy Łazienkowskiej. Szybko pokazał, jak duży drzemie w nim potencjał. Trzy gole w trzech meczach i coś się zacięło. Sam zaczął mieć wątpliwości, aż przyszły mecze ze Slavią, w których zdobył 3 bramki. Legia na pewno będzie mieć z niego dużą pociechę.

Po tym, jak stało się jasne, że odejdą Ariel Mosór i Radosław Cielemęcki, trzeba było zadbać o młodzieżowca. Wybór nie było oczywisty, Maik Nawrocki, który nie przebił się w Warcie Poznań, zagrał dopiero w ostatnich meczach. Przy Łazienkowskiej mówiono, ze ma potencjał zdecydowanie większy od Mosóra, dodatkowo Michniewicz pracował z nim w reprezentacji młodzieżowej. Efekt? Wskoczył do pierwszego składu na najważniejsze mecze, z Dinamem i Slavią, spisał się bardzo dobrze. Tylko jest z nim jeden problem, trzeba zacząć odkładać, aby w czerwcu przyszłego roku uzbierać 1,5 mln euro na wykupienie go z Werderu Brema.

Dwa w jednym Josue

Po odejściu Vesovicia i Wszołka, dobrej grze Josipa Juranovicia na EURO, jasne było, że Legia musi sprowadzić zawodnika na prawe wahadło. Postawiła na Szweda, który był w szerokiej kadrze przed EURO 2020, Mattiasa Johanssona. Dwa razy wszedł z ławki rezerwowych, wypadł na kluczowe mecze przez chorobę, mononukleozę. Pokazał spory potencjał, jak nadrobi zaległości, powinien być wzmocnieniem. 

Tego samego dnia, co Johanssona, sprowadzono Josue Pesqueirę. Zawodnika, którego w normalnych okolicznościach nie udałoby się wyrwać z Hapoelu Ber Szewa. Tyle, że Portugalczyk narozrabiał i w Hapoelu mieli go dość. W Legii szybko pokazał, że do grzecznych nie należy. W meczu z Radomiakiem popełnił faul dwa w jednym. W jednym momencie brutalnie zaatakował przeciwnika nogą, jednocześnie poprawiając łokciem. Wyleciał z boiska i dostał 3 mecze kary. Ale to piłkarz przewyższający ekstraklasę umiejętnościami i wyszkoleniem technicznym. Jeśli uda się go okiełznać, na boisku się obroni. Do czasu powrotu Bartosza Kapustki, powinien dostać sporo szans.

Na pierwszy transfer gotówkowy trzeba było czekać do 1 lipca. Wówczas podpisano kontrakt z Lindsayem Rose, wykupionym z Arisu Saloniki środkowym obrońcą, mogącym także występować na prawej stronie. Reprezentant Mauritiusa wydawał się pewniakiem, ale nie zdołał wygrać rywalizacji. W Pradze przeciwko Slavii miał zastąpić pauzującego Artura Jędrzejczyka i został zmieniony w przerwie, bo był zamieszany w obie stracone bramki i zapewne kolejny faul zakończyłby się druga żółtą kartką.

Bez kasy nie ma jakości

Wspomniani zawodnicy mieli wystarczyć na eliminacje europejskich pucharów. Zmiennika wciąż nie miał Filip Mladenović, brakowało graczy do środka pola. Legia uzupełniła luki dopiero w ostatnim tygodniu okna transferowego. Do rywalizacji o lewą stronę boiska przyszedł Yuri Ribeiro. Portugalczyk, który ostatnio grał w Nottingham Forest, był w orbicie zainteresowań Legii od kilku miesięcy. Jednak mistrzowie Polski nie byli w stanie sprostać oczekiwaniom finansowym tego gracza. Ribeiro liczył na to, że bez problemów znajdzie klub, ale rzeczywistość nie była tak różowa. Obniżył wymagania, Legia wróciła do rozmów i podpisano kontrakt. Piłkarz przyszedł prawie gotowy do gry, zdążył nawet zadebiutować. I przede wszystkim, jego obecność powinna mieć dobry wpływ na Mladenovicia, który mając poważną konkurencję, musi trzymać formę na odpowiednim poziomie. 

Wobec problemów w środku pola postanowiono zainwestować w Jurgena Celhakę z KF Tirana. Dwudziestolatek kosztował 250 tys. euro, podpisał kontrakt na 4 lata. To bardziej projekt, niż wzmocnienie na dziś. Dobrze rokuje, jest graczem agresywnym,  w Albanii był uznawany za wielki talent. Sporo czasu ostatnio stracił przez kontuzję, ale wobec gry legionistów na trzech frontach, jesienią będzie dostawał szanse.

Pierwszy raz od kilku lat Legia zaszalała w ostatnim dniu okna transferowego. Właściciel długo wstrzymywał większe inwestycje, czekał na to, jak zakończą się kwalifikacje do europejskich pucharów. Wyszło lepiej, niż się spodziewano, czyli Ligą Europy. Za 3 mln euro sprzedano do Celticu Josipa Juranovicia. W końcu zapadła decyzja, że część z tych pieniędzy zostanie zainwestowanych. Legia miała po kilku graczy na newralgiczne pozycje, ale do tych będących w zasięgu finansowym, nie była przekonana. Bez kasy nie ma jakości. Zostaje przeciętność i to raczej taka na dwa uda, czyli uda się albo nie uda.

Sprinter Kastrati

Jakość na pewno prezentuje Ihor Charatin. Udało się namówić go, aby niespełna rok przed końcem kontraktu z Ferencvarosem, przeniósł się do Warszawy. Dużą rolę odegrał jego agent, współpracujący z Legią przy wypożyczeniach Szabanowa i Nazarija Rusyna (choć nie jest to pozytywny przykład). Przekonał zawodnika do zmiany otoczenia, do nowego wyzwania. A Legia zyskała potencjalnie najlepszego środkowego pomocnika w ekstraklasie. Zawodnika, który jest w rytmie meczowym, nie musi nadrabiać zaległości, reprezentuje Ukrainę, z miejsca wskoczy do podstawowego składu. Kosztował około milion euro.

Sporym zaskoczeniem był Lirim Kastrati z Dinama Zagrzeb. Po pojawieniu się informacji o zainteresowaniu tym graczem, zapewne mało kto nie popukał się w czoło. Trudno było uwierzyć, że Legia „wyciągnie” zawodnika z Dinama, 22-letniego, nie mając minimum 3 mln euro. Stanęło na 1,3 mln (drugi po Bartoszu Sliszu najwyższy transfer do Legii), bo Kastrati raczej nie miałby szans na grę w Zagrzebiu, szczególnie po przejściu na taktykę z trzema środkowymi obrońcami. W Legii na razie nikt otwarcie nie mówi, na jakiej pozycji ma grać reprezentant Kosowa. Na pewno zostanie sprawdzony na prawym wahadle, z racji tego że jest skrzydłowym, ale nie można wykluczyć, iż będzie grał razem z Luquinhasem, pod napastnikiem. To bardzo szybki piłkarz, w lidze chorwackiej miewał sprinty o szybkości 36 km/h. 

Nie przespać zimy, jak ostatnio

Piorunujący finisz transferowy Legii sprawił, że przynajmniej w teorii, letnie okno można uznać za udane. Z drugiej strony warto postawić pytanie, czy nie można było tak wcześniej. Wiadomo, bez pieniędzy z UEFA czy za Juranovicia, nie byłoby z czego inwestować. Mowa tu jednak o zimowym oknie, które zostało położone. Ostał się tylko Ernest Muci, a minęło pół roku. 

Bo trudno oprzeć się wrażeniu, szczególnie pamiętając mecze z Dinamem Zagrzeb, że Liga Mistrzów nie była tak daleko, jak się wydawało wcześniej. A jeśli nie Liga Mistrzów, to chociaż ostatnia runda kwalifikacji, która gwarantowała 40 mln ekstra zarobku, nawet mimo odpadnięcia. Jednak gdybanie nie ma sensu. Legia kończąc obecne, musi już pamiętać o zimowym oknie. To wtedy buduje się zespół na eliminacje europejskich pucharów.

Polecamy

Komentarze (541)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.