Ondrej Duda: Lech nie może już konkurować z Legią
26.08.2014 12:43
- Kiedy pierwszy raz usłyszałeś, że Legia chce cię u siebie?
- Na początku grudnia zeszłego roku dowiedziałem się, że jest taki temat. Zaprosili mnie i tatę na mecz z Cracovią – pamiętam wynik 4:1, dobrą, szybką grę, super stadion i hałas, jaki robili kibice. Narobiłem sobie nadziei, że uda się tu przejść, bo bardzo mi się spodobało. Obiekt nowoczesny, fani na biało, doping…
- Połknąłeś haczyk.
- Pierwsze wrażenie było takie, że mogłem i ze dwa haczyki połknąć. Wiesz, jak mój tata przyjechał na Legię na staż w 2007 roku, po powrocie pokazywał mi zdjęcia, pamiętam je dobrze. A to był stary stadion wtedy. Takim go zapamiętaliśmy. Wiec jak przyjechaliśmy w grudniu – zachwyt. U nas takiego nie ma, a u was jest kilka dużych i ładnych.
- Odpowiedz, ale z ręką na sercu, bez ściemy: nie sądzisz, że ta liga wygląda nieźle jedynie na obrazku, dopóki nie trzeba piłki kopnąć? Fajne transmisje, programy, zainteresowanie mediów. Tyle że zbyt często poziom meczów odstaje od reszty.
-Sam nie wiem, poważnie. Jest Legia, a na niektóre mecze ciężko się patrzy. Ale chyba podobnie to wygląda w innych krajach, nie? Macie jeszcze Lecha, tylko…
(...)
- OK, trochę odbiegliśmy od kierunku, w którym chciałem poprowadzić tę rozmowę. Skończyliśmy na tym, że byłeś na meczu z Cracovią i połknąłeś haczyk. Co dalej?
- Zacznę od tego, że po powrocie porozmawiałem z tatą, a on ma ważny głos w sprawach, które mnie dotyczą, zwłaszcza tych związanych z piłką. On powiedział, że powinienem iść do Legii, z czym ja się od razu zgodziłem. Czyli nasze stanowisko było takie: chcemy. Legia starała się o mnie wyjątkowo, prezes i cały klub od początku byli fair. Wiedzieli, ile mogą zapłacić, chcieli, żeby właściciele Koszyc też byli zadowoleni, ale im było mało cały czas. Narzekali, zrywali rozmowy. Przez pewien czas musiałem biegać i ćwiczyć siłowo, bez piłki, a to dla takiego typu zawodnika jak ja, nic fajnego. Wolę piłkę.
- Kilka razy wydawało się, że negocjacje spaliły na panewce.
- Jak?
- Że to koniec, że trzeba będzie czekać do lata i że przed tobą pół roku treningów w drugim zespole lub indywidualnie.
- Ale non-stop był kontakt z Legii. Dzwonili i mówili, jak jest. Nie obiecywali, że na pewno się uda, ale dali słowo, że zrobią wszystko, co w ich mocy. Za pół roku kończył mi się kontrakt, więc to musiało dać właścicielom do myślenia, skoro latem byłbym wolny. Chyba kombinowali, że jak mnie przetrzymają na tych dziwnych treningach, to przeproszę i podpiszę nowy kontrakt. Tylko że ja wiedziałem, czego chcę i musiałem liczyć się ze skutkiem. Pod koniec lutego dostałem hasło, że się udało, krótko po przyjeździe ludzi z Legii na miejsce. Nie znaleźlibyście szczęśliwszego w Koszycach!
- Całą tę wyprawę duetu Leśnodorski-Ebebenge, o której przed momentem wspomniałeś, śledziliśmy za pośrednictwem Twittera. Zaczęło się od tego, że prezes zamieścił zdjęcie helikoptera. Wyglądało to trochę tak, jakby zamierzali cię porwać, odbić z rąk wroga.
- Wiedziałem, że lecą na Słowację, o tym już wspomniałem, tylko że jakoś wcześniej do gry włączyła się moja agencja menedżerska, która chciała coraz więcej pieniędzy, mimo że w sumie nie uczestniczyła w transferze. Różne sprawy zaczęły się na siebie nakładać, nie było obiecująco.
- Sporo zdrowia kosztowała prezesa i Dominika tamta wycieczka. Lał się koniak, właściciele – bracia Podolakowie nie żałowali alkoholu, aż wreszcie – jakiś czas później – odpuścili.
- Akurat wróciłem z klubu do domu, jedliśmy rodzinny obiad, jak zadzwonił Dominik z tą informacją.
- Prezes Leśnodorski zamieścił na Twitterze smsa, jakiego wysłałeś.
- Napisałem mu, co czułem. Że bardzo się cieszę i jeszcze bardziej dziękuję
Cały wywiad z Ondrejem Dudą można przeczytać na łamach portalu Weszlo.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.