Patryk Kun – żołnierz, reprezentacja, mistrz, Messi
19.06.2023 13:40
– Bardzo mądry zawodnik pod względem taktycznym, rozumie grę. Wie, kiedy się włączyć, dojść do pressingu, gra według określonych zasad, na wysokim poziomie. Myślę, że ma przyszłość przed sobą. Rozmawiałem z trenerem Papszunem i powiedziałem, że Kun jest w kręgu naszych zainteresowań, przyglądamy mu się. Potem zadzwoniłem do Patryka, potwierdziłem mu, że jeśli nic się nie wydarzy na ostatniej prostej, to zostanie powołany. Był bardzo zbudowany, szczęśliwy. Mówiłem, że może to przekazać rodzicom i bratu Dominikowi, z którym pracowałem kiedyś w Pogoni, ale prosiłem, by nikomu więcej o tym nie mówił. Bardzo mi się podoba, że to zostało między nami i do końca zachowaliśmy to w tajemnicy, gdyż żadne media nie podawały tego nazwiska – opowiadał Czesław Michniewicz (za Łączy nas piłka), który w 2022 roku 2 razy powoływał go na zgrupowania reprezentacji Polski. Nie zadebiutował, do Kataru nie poleciał, lecz złapał styczność z najlepszymi, zdobył cenne doświadczenie, cieszył się z zespołem z awansu na mistrzostwa świata.
– Pewnie ma jeszcze jakieś marzenia, związane np. z powrotem do kadry, a poprzez występy w Legii może być mu o to łatwiej. Zobaczymy – mówił nam Leszek Ojrzyński, były trener m.in. Korony Kielce, Stali Mielec i Wisły Płock.
Od I ligi do… okręgówki
Patryk Kun (rocznik 1995) ma trzech braci, wszyscy od początku grali w piłkę. Z czasem wykruszył się najstarszy, Marcin (1991), 6–krotny medalista mistrzostw Polski juniorów w kajakarstwie. Dominik (1993) występuje w PKO Ekstraklasie w barwach Widzewa Łódź. Najmłodszy, Adam (rocznik 2002), był na testach w Rakowie Częstochowa, ale wciąż reprezentuje Vęgorię Węgorzewo, która zajęła ostatnio 3. miejsce w klasie okręgowej (grupa: warmińsko–mazurska I).
Ich tata, pan Rafał, ma licencję UEFA B. W przeszłości był szkoleniowcem UKS-u Koszałek Opałek Węgorzewo, gdzie trenował m.in. Patryka, który grał później w Vęgorii i Stomilu. W Olsztynie rywalizował na zapleczu ekstraklasy, w sezonie 2013/14 wystąpił 13 razy w I lidze, ale potem wylądował w… okręgówce.
– Przez pewien czas wydawało się, że Stomil spada do II ligi. Dopiero później okazało się, że jednak utrzyma się, bo z rozgrywek wycofał się Kolejarz Stróże. Nie mogłem dogadać się z prezesem Kiłdanowiczem. To dziwny człowiek. Nie przedłużyłem kontraktu, który wygasał latem 2014 roku. Działacze Pogoni Szczecin i Jagiellonii Białystok byli mną zainteresowani, pojawiła się szansa przejścia do ekstraklasy, o której marzyłem, ale, choć byłem wolnym zawodnikiem, trzeba było zapłacić bardzo wysoki ekwiwalent za wyszkolenie. Kluby się wycofały, a ja zostałem z niczym – tłumaczył Kun w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
W wieku 19 lat wrócił do Vęgorii, czyli zjechał z I ligi do okręgówki. Miał bardzo trudne pół roku, chwile zwątpienia, czy uda mu się ponownie zagrać na szczeblu centralnym. Pojawił się na testach w Cracovii, Zniczu Pruszków, GKS-ie Tychy i GKS-ie Katowice. Ostatecznie trafił do II–ligowego Rozwoju Katowice, który wyciągnął do niego rękę. Mimo że początek nie był wybitny, to po kilku miesiącach awansował na zaplecze ekstraklasy.
Żołnierz
– To zawodnik małomówny, skupiający się na robocie, żołnierz, który mocno rozwinął się w Rozwoju Katowice. Mógł grać w każdym ustawieniu, na dowolnej pozycji, solidnie spisywał się na obronie, skrzydle, czy w środku. Wyróżniał się pracowitością, wykonywał polecenia i założenia taktyczne. Byliśmy blisko utrzymania w I lidze w sezonie 2015/16, a Patryk miał niesamowity wpływ na zespół, w domowym meczu z Wisłą Płock strzelił gola głową, choć wiadomo, ile ma wzrostu. Jak zaproponowałem mu pozostanie w tym klubie, w spadkowiczu, to odpowiedział: "Trenerze, bardzo dziękuję, ale idę dalej, wiem, że dam sobie radę". To pozytywna postać szatni, piłkarz pewny siebie, który wie, czego chce i do czego zmierza, dowodem na to są jego osiągnięcia, pokryte ciężką pracą oraz dużą pokorą. Cenię takich ludzi, którzy nie psioczą, nie narzekają, tylko wykonują swoje założenia – mówił nam Mirosław Smyła, który prowadził Kuna w latach 2015 – 2016.
Zawodnik wrócił do Stomilu, rywalizującego wówczas w I lidze, tym razem na zasadzie wypożyczenia. Podjął bardzo dobrą decyzję, wykonał świetny ruch, o czym świadczyły liczby (6 goli, 9 asyst). Błyszczał, wzbudził zainteresowanie i znalazł się w ekstraklasie.
"Gdybyś go dotknął, to mógłbyś złamać palec"
– Ściągałem go do Arki Gdynia ze Stomilu Olsztyn (grał tam na wypożyczeniu – red.), był zawodnikiem Rozwoju Katowice. Współpracowaliśmy przez rok. Znalazł się w jednej szatni z kilkoma piłkarzami, którzy osiągnęli coś więcej, mieli po kilkaset występów w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Szybko się wtopił, u mnie debiutował w ekstraklasie, z kolei pierwszy, oficjalny mecz zagrał… na Legii, w Superpucharze. I dawał radę – opowiadał Ojrzyński, który prowadził "Kunika" w latach 2017 – 2018.
– Skromność, pracowitość, pokora, dążenie do celu, profesjonalizm na bardzo wysokim poziomie. To nie był człowiek, który wpadał do klubu na ostatnią chwilę, tylko przychodził przed zajęciami, pracował nad przygotowaniem do treningu. Chciał grać na najwyższym poziomie, widzimy jego rozwój. Każdy go lubił. Mało mówił, ale pracował, dawał z siebie nie 100, a 110 procent. Nigdy nie odpuszczał. Bardzo go ceniłem, gdyż występował z kontuzją ręki. Potem sobie z tym poradził, wydaje mi się, że miał zabieg. Mimo urazu, nie bał się, grał ciałem, był jak skała – gdybyś go dotknął, to mógłbyś złamać palec. Nie jest za wysoki, lecz szlifował skoczność, wyglądał dobrze fizycznie – dodał 51–latek.
Reprezentując Arkę, wyróżniała go m.in. uniwersalność. Gdy zespół z Gdyni rywalizował z Midtjylland w eliminacjach Ligi Europy, to Kun wystąpił… w ataku. – To okazało się zaskoczeniem dla Duńczyków, którzy nie spodziewali się tak niskiego napastnika, choć Siemaszko też nie był za wysoki. Wygraliśmy u siebie 3:2, Patryk wywalczył rzut karny. Większość meczów grał u mnie na boku pomocy, jako skrzydłowy – wyjaśniał Ojrzyński.
"Kunik" wskoczył do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju, zdobył Superpuchar Polski, chciał pozostać w ekstraklasie, ale brakowało ofert. Konkrety miał jedynie z I ligi – od Rakowa i GKS-u Katowice. Zdecydował się na definitywny transfer do klubu z Częstochowy.
"Cenię sobie jego ludzką twarz"
– Ostatnia kolejka I ligi w sezonie 2018/19. Wybierałem się na Raków Częstochowa jako trener Wigier Suwałki. Rywale zajmowali 1. miejsce w tabeli, przez rok byli niepokonani u siebie. My mieliśmy niewielkie szanse na utrzymanie i zakładaliśmy, że o wygraną będzie bardzo trudno, poza tym dobrze musiał się ułożyć wynik meczu GKS-u Katowice z Bytovią. Wszystko skończyło się dla nas happy endem, ale poza wielkim świętem, zapamiętałem również ważną historię. Patryk Kun, który wchodził wtedy do ekstraklasy, osiągając ogromny sukces, znowu pokazał radość, pokorę, gdyż przyjechał wieczorem do hotelu, odwiedził nas, przywitał się z chłopakami, bo znał kilku, porozmawiał ze mną. Cenię sobie jego ludzką twarz, w sporcie różnie bywa z takim podejściem – tłumaczył Smyła.
Kun błyskawicznie wskoczył do składu Rakowa. Został przesunięty na lewe wahadło, stopniowo budował pozycję, z czasem zrobił ogromny postęp w grze obronnej. Pod okiem Marka Papszuna mocno rozwinął się taktycznie, fizycznie, technicznie. Pojawiły się też gorsze momenty, jak np. w drugim sezonie w Częstochowie (2019/20), gdy brakowało mu stabilizacji formy, miał parę słabszych występów i pół roku męczył się z zapaleniem spojenia łonowego.
Pomogła mu przerwa w rozgrywkach, spowodowana pandemią koronawirusa, gdyż mógł popracować fizycznie, nadrobić braki. Gdy wznowiono ligę, odzyskał miejsce w podstawowej jedenastce, którego nie oddał do marca 2023 roku. O ile jesienią wyglądał solidnie, to większość minionej rundy nie ułożyła się po jego myśli. Nie zachwycił m.in. w spotkaniach z Legią, dostając "wędkę" w finale Pucharu Polski na Narodowym. Poza tym był zawieszony na 3 mecze z powodu czerwonej kartki, zmagał się z kontuzją, wypadł ze składu na rzecz Jeana Carlosa Silvy, który się sprawdził.
Martwica kości
Rok temu, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", powiedział, że cierpi na martwicę kości. Gdy doznał urazu ręki w Rozwoju Katowice, to na początku zostało to zlekceważone. Sprawą zajęto się poważniej dopiero później, po transferze czasowym do Arki Gdynia. – Miałem przeszczep kości z biodra, włożone w rękę druty, ale po tym wszystkim było jeszcze gorzej. Sześć tygodni w gipsie, mięśnie zrobiły się słabe. I do dziś mam problem, nie mogę wykonywać niektórych ćwiczeń w siłowni. Do bólu przywykłem, wiem, jak funkcjonować na co dzień, by go nie czuć, pojawia się dopiero przy niekontrolowanych ruchach – mówił wahadłowy.
– Usłyszałem, że martwica kości przenosi się na kolejne. Lekarze twierdzą, że będzie coraz gorzej, ale od 2 – 3 lat jest podobnie, więc cieszę się, że stan jest stabilny. Dopóki mocno mnie nie boli, normalnie gram. Liczę, że medycyna pójdzie przez ten czas do przodu i pojawią się nowe metody, które sprawią, że kość łódeczkowata faktycznie się zrośnie. Bo kiedy przechodziłem operację, miałem tylko 50 procent szans, by się udała. A nawet mniej, bo takie rokowania są zaraz po złamaniu. Gdybym o tym wiedział, pewnie w ogóle bym się na nią nie zdecydował – dodał.
"To nasz polski Messi"
Kun spędził w Częstochowie bardzo udane 5 lat. Najpierw pomógł w awansie do ekstraklasy, potem dołożył cegiełki do historycznego mistrzostwa kraju, a także 2 Superpucharów i Pucharów Polski. Zrobił progres indywidualny, osiągnął wiele sukcesów.
– Ma niesamowitą zwrotność, kondycję, jest wybiegany, szybko się regeneruje, może błyskawicznie zagrać kolejny mecz. Jego stabilizacja formy jest gwarantowana, nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Był wśród zawodników, na których opierał się Raków. Zawsze można na niego liczyć, co udowodnił m.in. w Rozwoju, poprzez świetne podejście do treningu, sporą wszechstronność i dążenie do celu. To nie przypadek, że swego czasu dostał powołanie do reprezentacji Polski, aczkolwiek gdybym 3 – 4 lata temu powiedział, że trafi do kadry, to takie przemyślenie mogłoby zostać uznane za dość buńczuczne i górnolotne. Okazuje się, że to się spełniło, dzięki jego pracowitości, sumienności, talentowi, gdyż ma wszystkiego po trochu, brakuje jedynie wzrostu.. Ale jest za to krępy, silny, co daje mu moc na boisku, dodatkowo dobrze drybluje. Zachowując wszelkie proporcje, to nasz polski Messi – dodał Smyła.
– W jakich aspektach mam największe rezerwy? Pewnie jest takich sporo. Przygotowanie fizyczne i mentalne, finalizacja, gra w trzeciej tercji. Cały czas staram się te elementy poprawiać i wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Może jeszcze nie mam statystyk, które powalają na kolana, ale czuję, że jest poprawa – mówił Kun w rozmowie z serwisem goal.pl. – Gdy spoglądam w InStat, w zestawienia podań kluczowych czy dryblingów, nie muszę się wstydzić – tłumaczył "Super Expressowi".
– Wady Kuna? Teraz nie jestem w stanie i nie chcę oceniać go od strony ludzkiej, czy sportowej, mogę powiedzieć jedynie tyle, co widziałem w meczach. Patryk nabrał doświadczenia, poprawił skuteczność we wszystkich elementach, jego statystyki poszły w górę. Gdy reprezentował Rozwój, to mimo młodego wieku, jego forma okazała się ustabilizowana. Już wtedy dało się zauważyć jego charakter oraz dorosłość, zarówno na boisku, jak i poza nim. Powtórzę raz jeszcze – jest pewny siebie, co pomaga mu w grze. Stres, presja, odpowiedzialność za mecz, wynik jest ogromna. Zawodnik musi sobie z tym radzić, on to potrafi. Jest gościem, który dałby sobie radę w każdym polskim klubie, jako piłkarz i człowiek. Takich ludzi się szanuje. To gracz, który nie ma potrzeby się wychylać, poprzez pracę i sumienność pozyskuje znajomych, przyjaciół, kolegów w drużynie – opowiadał Smyła.
"Wniesie wartość"
Pierwszego kwietnia br. Papszun szeroko się uśmiechał, gdy mówił, że Kun wystąpił w ligowym spotkaniu przy Łazienkowskiej, ponieważ Raków chciał go wypromować do Legii. Lewy wahadłowy uciął wszelkie dyskusje nt. ewentualnego transferu, tłumacząc, że to jedynie spekulacje, ale 18 dni później został ogłoszony nowym piłkarzem "Wojskowych". Podpisał 3–letni kontrakt, postara się o to, by zastąpić Filipa Mladenovicia.
– Jestem bardzo zadowolony z transferu Kuna, to świetny zawodnik, przyda nam się. Naszą ambicją jest powrót Legii do walki o najwyższe cele, gry w pucharach, a do tego potrzebna jest dobra i wyrównana kadra. Obserwowaliśmy Patryka w Rakowie, jak dojrzewał jako człowiek i piłkarz, i wiem, że wniesie wartość do naszego zespołu. To reprezentant kraju, w optymalnym wieku. Pasuje wszystko – jakość, osobowość, charakter – chwalił 28–latka trener stołecznej drużyny, Kosta Runjaić.
Automatyzmy jak u robota
– Na boisku potrafi walczyć o swoje, pokazuje ząb, charakter, nieustępliwość, dąży do tego, by wygrać, prezentować się jak najlepiej. Nie był typem symulanta. Pamiętam mecz z Lechią – ewidentny karny na nim, a on się otrzepał, wstał, podczas gdy większość piłkarzy by leżała, tłumaczyła, że ma złamaną nogę i coś by z tego ugrała. To były początki Patryka, wtedy uczył się ekstraklasy, teraz to inny zawodnik. Obserwowałem kilka spotkań Kuna w barwach Rakowa i założenia taktyczne brały górę. Raz był wyżej, raz niżej, a innym razem – jak piłka znajdowała się po drugiej stronie – schodził do środka pola karnego, był ustawiony na przedpolu. Dało się dostrzec u niego pewne automatyzmy, jak u robota – tłumaczył Ojrzyński.
– Pewne rzeczy mu wytyczysz, niektóre musisz z nim przepracować, ale on myśli, to zawodnik świadomy, nie taki, którego poniosą emocje. Pracuje nad słabościami, sumiennie wykonuje zadania, potrafi dodać od siebie szybkość, dynamikę, przebojowość. Umie wejść w drybling, zrobić użytek zwłaszcza z lewej nogi. To żołnierz, zadaniowiec. Jak miał wystąpić w ataku, to robił wszystko, by nikt na niego nie narzekał. Nie jest indywidualistą. Nigdy nie marudził, bo wiedział, że rolą piłkarza jest to, by się dostosować, grać dla drużyny, z czego się wywiązywał. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało w Legii, czy wskoczy jako bardzo doświadczony zawodnik, czy będzie potrzebował więcej czasu – zastanawiał się szkoleniowiec, który sięgnął z Arką po Superpuchar (2018) i Puchar Polski (2017).
– Patryk przenosi się do Warszawy, do klubu, który – obok Lecha Poznań – jest i zawsze będzie najbardziej rozpoznawalny w Polsce. Spotka się w stolicy z ogromną presją, ale przygotował się na taki scenariusz. To nie jest piłkarz, który idzie tam, bo go chcą. Podjął przemyślaną decyzję, spokojnie sobie poradzi, gdyż okrzepł, to twardy facet, mistrz Polski, liznął reprezentacji. Kiedy ma iść do Legii, jak nie teraz? Wierzę w niego, będę mu szczerze kibicował, bo to porządny, solidny gość – wyjaśniał Smyła.
– Gra w Legii, Lechu, Pogoni, Widzewie czy Wiśle Kraków to całkiem inna sprawa, reszta jest daleko z tyłu, jeśli chodzi o poziom presji i radzenie sobie z nią. Ci, którzy występują w Poznaniu, czy Warszawie, to wiedzą, że co tydzień wymaga się od nich zwycięstw, nie tylko w lidze oraz Pucharze Polski, ale i na arenie międzynarodowej, oczekuje się awansu do europejskich pucharów. Tak, jak wspomniałem – to większa presja, nie wszyscy dają sobie z tym radę. Zawodnicy, którzy łatwo się poddają, często zawodzą. Wiem, że Patryk się nie poddaje, będzie walczył, by wszyscy byli z niego zadowoleni. To człowiek ambitny, honorowy, wie, czego się od niego oczekuje – zauważył Ojrzyński.
– Transfer do Legii to olbrzymie wyzwanie dla Kuna, ale mam nadzieję, że podoła. Proszę mi wierzyć, ten zawodnik nie zmienił się mentalnie, dodatkowo czyni postępy sportowe, przeszedł wszystkie etapy. Grał w Rozwoju Katowice, w którym było bardzo skromnie, lecz okazał się wiodącą postacią, tworzył klimat drużyny. Mimo że trenował w trudnych warunkach, to nie psioczył, nie narzekał, dał radę. Jeśli teraz przybędą mu możliwości rozwojowe pod kątem bazy, lepszych warunków, pieniędzy, to też sobie poradzi, jest na to przygotowany. Cieszę się, że dołożyłem malutką cegiełkę do jego progresu – mówił Smyła.
Ligowe statystyki Kuna w sezonie 2022/2023 (za ekstraklasa.org):
- 24 mecze (21 w podstawowym składzie)
- 2 bramki (oczekiwane gole – 1.24), obie z lewej nogi, z pola karnego
- 2 asysty
- 15 strzałów (6 celnych)
- 603 podania (471 celnych)
- 163 podania do przodu, 26 kluczowych zagrań
- 88 dośrodkowań (20 celnych), 3.67 na mecz
- 203 pojedynki (94 wygrane)
- 28 pojedynków w powietrzu (8 wygranych)
- 34 faule, 28 razy faulowany
- 52 dryblingi (25 udanych), 2.17 na mecz
- 33 odbiory (1.38 na mecz)
- 16 odbiorów udanych (0.67 na mecz)
- Dystans – 238.06 km (9.92 km na mecz)
- Sprinty – 10.21 na mecz
- Najwyższa prędkość – 33.43 km/h
- 3 żółte kartki, 0 czerwonych (1 poza boiskiem; 3 spotkania dyskwalifikacji)
Statystyki Kuna od 2015 roku:
Klub | Mecze | Gole | Asysty | Ż. kartki | Cz. kartki |
Raków Częstochowa | 168 | 5 | 23 | 22 | 2 (w tym 1 po 2 ŻK) |
Arka Gdynia (wyp.) | 33 | 2 | 2 | 5 | 0 |
Stomil Olsztyn (wyp.) | 35 | 6 | 9 | 4 | 0 |
Rozwój Katowice | 47 | 6 | 3 | 8 | 0 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.