Paul Brennan: Boruc jest celtycką legendą

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.07.2022 13:15

(akt. 20.07.2022 00:11)

W środę bogatą karierę zakończy Artur Boruc, który sportowo najlepsze lata spędził nie w Legii Warszawa, ale Celtiku w Glasgow. Dlatego spytaliśmy dziennikarzy i kibiców tego klubu o wspomnienia związane z bramkarzem. Dziś publikujemy opinie Paula Brennana - dziennikarza sportowego, znawcy historii Celtiku, współtwórcy wielu kanałów informacyjnych.

- Pamiętam, że kilka dni po tym, jak Artur Boruc podpisał kontrakt z Celtikiem, rozmawiałem z prezesem klubu, Peterem Lawwellem. Powiedział mi takie słowa: „Od tego faceta bije autorytet. Gdy uścisnął mi dłoń, spojrzał w oczy, od razu miałem przekonanie, że związaliśmy się z człowiekiem o mocnym charakterze”.

- I tak się stało. Mam w pamięci ten czas, lato 2005 roku, traumatyczny okres dla Celtiku. Klub wtedy stracił tytuł mistrzowski w ostatnich minutach poprzedniego sezonu i stracił też legendarnego menedżera Martina O'Neilla. Nowym szefem zespołu został Gordon Strachan, który przegrał swój pierwszy mecz w eliminacjach do Ligi Mistrzów 0:5 z Artmedią Bratysława. Artur Boruc jeszcze nie grał w tym spotkaniu, musiał poczekać kilka tygodni na swoją szansę, na to, aż stanie się pierwszym wyborem. Ale gdy tego dokonał, zaczął się lepszy czas dla drużyny. Miał ogromną siłę charakteru, chęć wygrywania, wiarę w swoje umiejętności i wiarę w zespół. Zapewnił drużynie przetrwanie trudnych miesięcy, a później zdobycie tytułu mistrzowskiego. Był nieustraszony.

- Celtic został utworzony przez imigrantów irlandzkich wspólnot katolickich w Glasgow. Ich rywale, Rangers, przez wiele dziesięcioleci nie zatrudniali katolickich piłkarzy. Artur jako katolik, był obiektem ich ataków. Zwłaszcza, gdy przeżegnał się przed rozpoczęciem meczu na ich stadionie. To miejsce, gdzie inni piłkarze czują respekt, są onieśmieleni. A dla Artura ten stadion, cała otoczka i zachowanie wobec niego, były jak paliwo. Podczas późniejszej wizyty na obiekcie Rangers, pod koniec meczu zdjął koszulkę, aby odsłonić t-shirt ze zdjęciem papieża Polaka Jana Pawła II. Po meczu fani Rangers czekali na niego przed parkingiem, gdy był w samochodzie ubliżali mu, opluwali, a on opuścił szybę i odpowiedział im w swoim stylu. Wszystko to wytworzyło poczucie, że chcąc zmierzyć się z Arturem Borucem na boisku lub poza nim, trzeba być dobrze przygotowanym. Nigdy nie mieliśmy piłkarza, tak pewnie mierzącego się z tego rodzaju nadużyciami – nigdy! Jako fani kochaliśmy go za to. Był nie tylko dla siebie, dla drużyny, ale dla nas wszystkich.

- Do tej pory wspominałem go głównie za to, co robił poza boiskiem. Ale oczywiście był też świetnym bramkarzem. Pierwsze wspomnienia przychodzące do głowy - rzut karny w eliminacjach do Ligi Mistrzów przeciwko Spartakowi Moskwa. Potem obronił rzut karny w tych samych rozgrywkach i zapewnił zwycięstwo z Manchesterem United. Ta wygrana pozwoliła na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. To wszystko działo się podczas jego drugiego sezonu w Glasgow i myśleliśmy wtedy, że mamy najlepszego bramkarza na świecie! Nigdy nie widziałem tak dobrego bramkarza Celtów, a moja pamięć sięga lat 70-tych. Poprosiłem legendarnego komentatora szkockiej telewizji, który pamięta lata 50-te, aby ocenił Artura na tle innych i on również przyznał, że Boruc był najlepszym bramkarzem Celtów, jakiego widział.

Ratował zespół w sytuacjach, gdy inni by się poddali i dodawał w ten sposób pewności siebie obrońcom, reszcie drużyny i kibicom. Był w Szkocji przez pięć lat, ale pod koniec jego forma była gorsza. Słyszałem z wiarygodnych źródeł, że był rozczarowany, że nie przeniósł się do dużego klubu w Niemczech czy Anglii. Wyglądał już wtedy na cięższego, świetne interwencje były już rzadkością, a błędy stały się w jego grze pewną normą. Kiedy odszedł w wieku 30 lat do Fiorentiny, wśród kibiców panowało rozczarowanie, że nie odszedł do większego klubu, takiego z samego TOP-u. Celtic sprzedał go za niską kwotę – około miliona funtów. Wcześniej były za niego lepsze oferty i klub odmawiał. Myślałem, że skończył na szczycie, ale nie byłem w większości. Niewielu kibiców w Szkocji spodziewało się, że będzie pierwszym bramkarzem w Serie A i angielskiej Premier League przez kolejne siedem lat! Ale on znów udowodnił, że potrafi, a my się po prostu myliliśmy.

- Boruc zawsze podkreślał skąd pochodzi i szanował swój poprzedni klub. Jako bohater Celticu często składał swoje pierwsze dwa palce w kształt litery „L”. Wiedzieliśmy, że to nasz chłopak, ale jego serce zawsze było, jest i będzie z Legią.

- Patrząc obiektywnie Glasgow w pewnym momencie zrobiło się dla niego za małe. Wcześniej potrzebował większej sceny. Na zawsze pozostanie jednak celtycką legendą, wojownikiem ludu, zwycięzcą. Nie sposób o nim myśleć i się nie uśmiechać. Wspaniale, że będziemy mogli świętować jego zakończenie kariery w Warszawie na stadionie jego Legii.

Polecamy

Komentarze (59)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.