Domyślne zdjęcie Legia.Net

Paweł Skrzypek: Nie wszystkiemu winien jest Skorża

Tomasz Parzybut

Źródło: Legia.Net

21.05.2011 12:08

(akt. 14.12.2018 08:44)

Grał w Legii w latach 1997-2000, zapowiadał się znakomicie. Na Łazienkowskiej szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie, a występując w kadrze nie dał pograć samemu Gianfranco Zoli. Paweł Skrzypek bo o nim mowa w rozmowie z serwisem Legia.Net opowiada o swoich byłych klubach Legii oraz Pogoni, zdradza czym się obecnie zajmuje i zaprasza na piłkarski obóz. Zapraszamy do lektury.

Czym obecnie zajmuje się Paweł Skrzypek?

- Nie tylko piłką, jak pan pewnie sądził, choć futbol zawsze miał dla mnie duże znaczenie. Jestem agentem ubezpieczeniowym i grającym trenerem w Victorii Przecław. Razem z drużyną walczymy o utrzymanie. Nie tak dawno klubowi groziło rozwiązanie. Wzięliśmy sprawy w swoje ręce i klub nie tylko dalej istnieje ale ma duże szanse na utrzymanie. Do drużyny przyszło kilku piłkarzy z ligową przeszłością. W zespole jest fajna atmosfera, jesteśmy tuż nad strefą spadkową. Po, mam nadzieję udanym sezonie, wzmocnimy zespół.

Jak pan wspomniał jest pan agentem ubezpieczeniowym. To coraz częstszy zawód wsród byłych zawodników.

- Tak. Wszystko zapoczątkował Artur Bugaj. Później wszedł w to także Marek Kowal, Radek Biliński czy w Wielkopolske Piotr Jacek. Cóż, nie każdy może być trenerem. Klubów do pracy wcale nie jest tak dużo, choć cieszy mnie to, że coraz więcej jest młodych trenerów. Taki Michał Probierz udowodnił wszystkim, że można być nie tylko dobrym sportowcem ale później i uznanym trenerem.

Jak się czuje góral na Pomorzu?

- Tak jak Tomek Hajto, urodziłem się w Makowie Podhalańskim. Moi rodzice szybko stamtąd wyjechali. Później mieszkałem na Mazowszu. Piłkarski los rzucał mnie w różne strony kraju. Pomorze zawsze dobrze mi się kojarzyło. Tutaj też pracuję i jest mi tu dobrze.

To chyba jeden z najbardziej niespełnionych sezonów dla dwóch pana ulubionych klubów: Legii i Pogoni. Może zacznijmy od tej ostatniej.

- Szczecin zasługuje na Ekstraklasę. Jako były piłkarz żałuję, że tak się dzieje w Pogoni. Na ten temat mam swoje zdanie. Zbyt szybko zwalnia się trenerów. Bardzo kibicowałem Maćkowi Stolarczykowi. Myślę, że zabrakło mu czasu by wyjść z zespołem na prostą.

A co się stało z Legią?

- Trudne pytanie. Myślę, że nie wszyscy pasują do Legii. Przed sezonem wierzyłem, że ta drużyna będzie postrachem ligi. Jak jest, każdy widzi. Dużo zależy od mentalności piłkarza. Są mecze w których legioniści grali dobrze.  Patrząc na to przez pryzmat czasu uważam, że w drużynie jest za dużo obcokrajowców. Myślę, że proporcje powinny być inne. Nasza młodzież musi się rozwijać.

To wina trenera Macieja Skorży?

- Maćka znam z Amiki Wronki. Już wtedy bardzo go ceniłem. Uważam, że to jeden z najlepszych jak nie najlepszy trener z którym miałem przyjemność pracować. Nie wszystko jest zależne od trenera.

Głównym tematem w całym kraju są teraz kibice. Jakie jest pańskie zdanie na ich temat?

- Problem chuliganów nie zrodził się dziś. Kibice mają gorące głowy. Mocno identyfikują się z klubem, czasem przesadzają jak było to w przypadku Rzeźniczaka, później pewnie i żałowali tego.  Swoją drogą może Kuba trochę ich sprowokował? Nie wiem jak tam było. Choć i to nie może być dla nich usprawiedliwieniem. Patologią, pseudokibicami, którzy niszczą stadiony powinno się zająć państwo. Kary powinny być surowe. 

Kibice się zmieli od czasów kiedy pan biegał po boiskach?

- Problem z pseudokibicami zawsze był. Tylko media dopiero teraz zaczęły o tym mówić. Sprawa Rzeźniczaka mnie nie zdziwiła. Sam wiele widziałem w swoim życiu... Na szczęście nigdy nie dostałem ale różne były sytuacje. Kibice potrafili różnymi środkami zastraszyć piłkarzy. Miałem kiedyś taką sytuację w Legii. Po przegranym meczu pojechałem na weekend do rodziny pod Kraków. Kiedy wróciłem na klatce były wypisane różne inwektywy pod moim adresem. Nie było to przyjemne.

Utrzymuje pan kontakt z byłymi legionistami?

- Oczywiście. Choć ze względu na odległości, ograniczamy się do rozmów telefonicznych. Często rozmawiam z Grzegorzem Szamotulskim.

Mówicie sobie czasem "Nasza drużyna była lesza od tej, która teraz gra"?

- Nie. To jest zupełnie inna piłka. Futbol bardzo się zmienia. Trenerzy często jeżdżą na staże. Taktycznie liga teraz prezentuje się lepiej. Piłkarsko...może śmiesznie to zabrzmi, ale niezbyt dobrze. Mam prawie 40-lat i gdyby tylko zdrowie mi dopisywało to jeszcze poradziłbym sobie na zapleczu Ekstraklasy. Młodym ludziom zmieniły się priorytety. Kiedyś po szkole grało się w piłkę, zostawało po treningu. Teraz 2-3 treningi w tygodniu a w piłkę to młodzi lubią grać najbardziej na playstation.

Jest pan uzależniony od futbolu. Ponoć i przerwę między rozgrywkami spędzi pan...na obozie.

- Tak. Poproszono mnie bym w Bełcznej koło Łobza poprowadził tygodniowy kurs piłkarski dla najmłodszych. Będę przyglądał się młodym chłopcom, doszkalał ich. Pojawią się prawdopodobnie Andrzej Juskowiak, Roman Korynt, Olo Moskalewicz czy Mirosław Okoński. Najlepsi pojadą do Poznania, by pokazać się przedstawicielom klubów z Ekstraklasy. Może znajdziemy jakąś piłkarską perełkę!

To może przyjedzie pan ze swoim synem?

- Napewno go wezmę, choć jest jeszcze za mały. Ma 2 lata. Kompletnie zwariowałem na jego punkcie. Pierwsze słowo jakie w życiu powiedział brzmiało: gol! (śmiech).

A w jaki sposób młody zawodnik może pojawić się na tym obozie?

- Miejsca jeszcze są. Wystarczy zadzwonić pod numer: 883 091 780.

Rozmawiał: Tomasz Parzybut

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.