Pechowy Lubin - miejsce gdzie zaczynają się kłopoty sercowe
18.10.2012 23:18
24 sierpnia, Piast Gliwice mierzył się z Zagłębiem Lubin na wyjeździe. W kadrze na mecz byl Wojciech Lisowski, który miał zadebiutować w Ekstraklasie w drugiej kolejce. - Na zgrupowanie przed spotkanie z Miedziowymi miałem gorączkę, ale chciałem pojawić się na boisku. Kiedy jednak wyszedłem na rozruch, nie mogłem złapać powietrza, po prostu zatykało mnie i czułem kłucie w klatce piersiowej - opowiada "Lisek", któremu po powrocie do Gliwic od razu zrobiono dokładniejsze badania.
Legia z drużyną Pavla Hapala grała ponad miesiąc później. Marek Saganowski wystąpił w tym spotkaniu. Był to jego 250. mecz w Ekstraklasie. Napastnik zdobył dwie bramki, które uratowały Legię przed porażką. Normalnie trenował także przed meczem z Wisłą, ale nagle pojawiły się informacje o jego kłopotach zdrowotnych.
Wojciech Lisowski pod koniec lata został ponownie wypożyczony do gliwickiego Piasta, w którym występował w poprzednim sezonie, jeszcze w pierwszej lidze. Po pracowitym okresie przygotowawczym i wielu sparingach, nic nie zapowiadało kłopotów prawego defensora, który na początku sezonu był sadzany na ławce rezerwowych przez Marcina Brosza. „Lisu” regularnie grał w Młodej Ekstraklasie, ale szykował się również na debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Legia wylosowała ekipę Piasta w Pucharze Polski, a to zapowiadało pojedynek z dobrymi kolegami oraz wielkie i niezapomniane emocje. Niestety, kilka tygodni przed tym spotkaniem, Lisowski dowiedział się, że ma kłopoty z sercem. Lekarze powiedzieli 20-latkowi, że potrzebna będzie operacja. Kłopotem okazała się wrodzona wada, a konkretnie ubytek międzyprzedsionkowy.
Obecnie defensor wypoczywa w swoich rodzinnych stronach pod czujnym okiem ukochanych osób i szykuje się na powrót. Po operacji nie potrzebna była żadna rehabilitacja. Sztab szkoleniowy będzie powoli wprowadzał Lisowskiego do treningów i z czasem zwiększał mu obciążenia treningowe. Teoretycznie istnieje szansa, że „Mintaj” zagra jeszcze późną jesienią, ale realniejszym terminem jest początek wiosny.
Kibice Piastunek wspierają piłkarza na każdym kroku. Podczas pucharowej potyczki z Legią, fani gliwickiego klubu wywiesili transparent z napisem „Lisu, trzymaj się”. Wojtek był poruszony tym gestem i szczerze za niego dziękował zapowiadając, że będzie walczył o powrót na boisko. Doszło do tego szybciej, niż mogło się wydawać. 13 października Wojtek wszedł na murawę i rozpoczął lekkie treningi. Podczas czwartkowej konsultacji z lekarzem, ten pozwolił mu na wznowienie ćwiczeń. Lisowskiego nic nie bolało. - Mała rzecz, a cieszy - stwierdził Wojtek, ale droga do debiutu w Ekstraklasie jeszcze daleka...
Marek Saganowski przez całą karierę nie miał większych kłopotów z kontuzjami, a akurat pod koniec długiej i pięknej piłkarskiej drogi, przytrafiły mu się problemy z sercem. Szokiem dla wielu kibiców była nieobecność doświadczonego zawodnika w kadrze meczowej na mecz z Wisłą Kraków. Dopiero po godzinie od ogłoszenia meczowej osiemnastki, wszyscy dowiedzieli się dlaczego „Sagana” zabrakło wśród powołanych.
Saganowski bardzo dobrze rozpoczął sezon po powrocie do Legii. Grał, strzelał bramki, asystował przy trafieniach kolegów i harował na boisku jak wół. Napastnik był przydatny z przodu jak i w defensywie. Jego gra była na tyle dobra, że zaczęło przebąkiwać się o powrocie do kadry. Kiedy przyszedł czas powołań na pierwsze mecze eliminacyjne do Mistrzostw Świata, okazało się, że oprócz Jakuba Wawrzyniaka, to właśnie „Sagan” ponownie będzie miał okazję założyć trykot z orzełkiem na piersi.
Czas mijał, a forma Saganowskiego wcale nie malała. Piłkarz znowu został powołany do drużyny narodowej i miał szansę zmierzyć się z Anglią – ekipą, która również nie odpuszcza żadnej piłki i twardo walczy o nią do końca. W ostatnim meczu przed feralnym ogłoszeniem wyników badań, wychowanek ŁKS-u Łódź zdołał jeszcze strzelić dwa gole, a warto wspomnieć, że ukoronowały one jego 250. spotkanie w Ekstraklasie!
Atakującemu kardiolodzy zalecili ostatnio miesiąc przerwy. Mówi się, że na wszystko mogły wpłynąć antybiotyki, które przyjmował. Wspomina się też, że "Sagan" ma przerośnięty mięsień sercowy, ale oficjalnie nikt nie chce tego potwierdzić. Sam piłkarz stroni chwilowo od mediów i w sumie nie ma się co dziwić.
Wszyscy liczą, że Sagan za jakiś czas postraszy jeszcze bramkarzy rywali i nie będzie potrzeby ściągania do klubu dwóch napastników, na co ciężko byłoby pewnie znaleźć pieniądze. Jan Urban i tak dopomina się o kolejnego piłkarza do formacji ofensywnej na co nie ma środków w budżecie, a co dopiero na dwóch...
Obaj legioniści mieli szczęście, że ich problemy w porę dostrzeżono. Nie wszędzie opieka medyczna jest na odpowiednim, minimalnym choćby poziomie. Mniej szczęścia miał ostatnio Joshua Pepple występujący w pomorskiej okręgówce. Gracz Pomorzanina Nowogard upadł w trakcie meczu i mimo szybkiej i długiej reanimacji nie udało się uratować Nigeryjczyka. Szkoda, że w Polsce tak mało środków przeznacza się na badania medyczne i właściwą opiekę. Niestety sport nie jest tutaj wyjątkiem...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.