Piłkarski alfabet Wdowczyka
19.02.2007 09:49
Każdą porażkę trawię przynajmniej dwa dni, a przed meczem adrenalina sprawia, że jestem podminowany - opowiada szkoleniowec Legii, <b>Dariusz Wdowczyk</b>. - W tym zawodzie należy być gruboskórnym, nie oglądać się wstecz, robić swoje. I uważać, bo tam gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie.
- Ambicja - Najważniejsze, żeby stawiać sobie kolejne cele. Jestem szczęśliwy, bo mam fajne życie, mogę się poświęcić temu, co lubię, mam zdrową rodzinę. Wierzę, że wiele przede mną, jestem ambitnym człowiekiem.
- Brazylijczycy - Nie czuję się człowiekiem, który wprowadził ich do polskiej ligi. To raczej domena Antoniego Ptaka. O ile Edson i Roger się sprawdzili, to w przypadkach Eltona i Hugo było gorzej. Ten drugi dostaje od nas szansę, choć nie ukrywamy, że gdyby znalazł się klub, który chciałby go mieć u siebie, zapewne by odszedł. Chłopak grał przez kilka lat w lidze portugalskiej, nie siedział tam na ławce rezerwowych. Na pewno ma umiejętności. Jeśli teraz tego nie udowodni, to go pożegnamy. Z kolei Elton był młodym człowiekiem, wyszedł mu pierwszy mecz z Cracovią, zdobył gola. Dziennikarze robili z niego już króla strzelców. Nagle poszedł w innym kierunku - zabawa, alkohol. Od obcokrajowców wymagamy więcej, bo zabierają miejsce jakiemuś Polakowi. Jeśli zaczynają się kłopoty, to oni są zawsze pierwszymi do wskazania palcem. Sam to przeżywałem w Celtiku, gdzie w przypadku niepowodzenia od razu oczy były zwrócone na Wdowczyka i Dziekanowskiego.
- Celtic Glasgow - Kiedyś liga szkocka była bardziej wyrównana. Mocniejsi byli Rangersi, Dundee United czy Aberdeen. Teraz Celtik ma 18 czy 20 punktów przewagi, a na zakończenie sezonu pewnie będzie miał ich 40. To ich bolączka. Zespół, który ma potencjał, nie ma z kim rywalizować. Co tydzień można się zastanawiać, ile goli strzeli rywalom. Były kiedyś plany, żeby Celtic i Rangersi grali w lidze angielskiej, ale co wtedy z pozostałymi. Mimo tego stać ich na płacenie wielkich pieniędzy. Jednak, jeśli klub sprzedaje 60 tysięcy karnetów, ma kilku możnych sponsorów, a chętni do kupienia reklamy za miejsce na koszulce płacą 10 czy 15 mln funtów, to nie ma się czemu dziwić.
- Dan Petrescu - Na pewno wniósł sporo kolorytu do polskiej ligi. Przed ostatnim meczem zamieniliśmy kilka sympatycznych zdań, ale nie powiem, żeby to było wylewne. Rywalizowaliśmy, mnie udało się tę rywalizację wygrać, choć w bezpośrednim meczu przegraliśmy. Obiecałem mu bilet do Rumunii, ale nie wiem, czy on z Polski poleciał właśnie tam. Faktury mi nie przysłał, ale teraz, z tymi tanimi liniami lotniczymi, niewiele by mnie to wyniosło. Nawet w pierwszej klasie (śmiech).
- Ekstraklasa - Poziom naszej ligi idzie w górę. Jedni mówią, że za sprawą gorszej postawy zespołów, które dotychczas w niej dominowały, i jednocześnie lepszej tych, które chcą pretendować do pierwszych miejsc. Coraz więcej ludzi przychodzi na stadiony. Bardzo dużo dobrego zrobiły nowe, równe boiska, oświetlenie. Miło grać na takich obiektach. Poziom nam się wyrównał, chociaż zawsze faworyci będą ci sami, czyli Legia, Wisła Kraków, Kolporter.
- GKS Bełchatów - To spora niespodzianka. Piłkarze tej drużyny uwierzyli we własne umiejętności, a do tego mieli to, co w sporcie jest niezbędne - szczęście. Choćby w Warszawie, w meczu z nami, kiedy prowadziliśmy z nimi 1:0, ale straciliśmy dwie głupie bramki - ostatnią już w trzeciej minucie doliczonego czasu. To się zdarza wszystkim. Spójrzmy choćby na Chelsea - zabrakło Terrego i od razu zaczęli tracić więcej bramek. Bełchatów grał dobrze, ale ja niezmiennie będę twierdził, że niektórzy zawodnicy będą sobie dawać radę w mniejszych klubach, a w tych większych, gdzie istnieje wielka presja wyniku, będą grać gorzej. Bełchatowianie są w czołówce tabeli, bo nie czuli na sobie presji osiągnięcia wyniku. Wiosną dopiero ją poczują.
- Korupcja - Cieszę się, że teraz, po tych wszystkich zatrzymaniach związanych ze śledztwem w sprawie korupcji, jadąc gdziekolwiek, nie musimy się martwić o to, jak będzie przebiegał mecz. Nie przejmujemy się tym, kto nam będzie sędziował, choć oczywiście arbitrzy są różni, jedni lepsi, inni gorsi. Przez 10 lat bycia na Wyspach Brytyjskich nie spotkałem się z tym, aby zawodnicy przejmowali się obsadą sędziowską meczu. Po powrocie do Polski, już przed pierwszym meczem wszyscy o tym rozmawiali, jakby to było najważniejsze. Kiedyś po jednym z meczów przekręciłem nazwisko arbitra, bo czułem, że nie sędziował w porządku. I okazało się niedawno, że miałem rację (chodzi o Antoniego F, któremu wrocławska prokuratura postawiła zarzuty korupcji - przyp. red.). Bardzo dobrze, że ktoś się za to wziął. Niech gwiżdżą nam sędziowie niedoświadczeni, ale uczciwi. Myślę, że między innymi dzięki temu ludzie zaczną przychodzić na stadiony. Jeśli wobec kogoś są jakieś zarzuty, podparte odpowiednimi dowodami, to należy ich karać. Tacy ludzie nie powinni już mieć szansy powrotu do futbolu.
- Legia i Lipiec - Legia to dla mnie nie tylko miejsce pracy, gdzie straciłem wiele zdrowia zarówno będąc zawodnikiem, jak i trenerem. Jako piłkarz tu wiele osiągnąłem. Urodziłem się w Warszawie, ale zaczynałem w Gwardii. Chciano mnie w śląskich klubach, ale mnie to nie interesowało. Chociaż muszę przyznać, że przechodząc do Legii kibicowałem Górnikowi Zabrze. Oczywiście ze względu na Włodka Lubańskiego. Zmieniło się to, kiedy zacząłem w niej grać, a największe boje toczyliśmy właśnie z Górnikiem. Nie wyobrażam sobie, żebym miał mieszkać poza Warszawą. To moje miasto, z którym wiąże się wiele przeżyć. Nie powiem, że Legia jest miłością, ale w mojej duszy mam dla niej wiele miejsca. Jestem w stanie wiele jej poświęcić. O to spieram się z żoną, która twierdzi, że Legia jest od niej ważniejsza. Chociaż jestem za tym, aby jak najszybciej wyrzucić zło z polskiej piłki, to jednak uważam, że czyniący to minister sportu Tomasz Lipiec, głównie robi to w imię polityki. Niestety, ostatnio polityka wchodzi do piłki nożnej. Przed wyborami na prezydenta Warszawy, nagle kandydaci pojawiali się na Legii, obiecywali nowy stadion, a czy coś z tego wyjdzie?
- Media i mistrzostwo - Media stały się bardzo agresywne, nie tylko w sporcie. Są nastawione na skandal, sensacje, newsa, bo to się sprzedaje. Ja rozumiem to, że my bez siebie nie możemy żyć. Tyle że muszą być jakieś granice, których nie powinno się przekraczać bez względu na to, co dzieje się na boisku. Są tacy dziennikarze, z którymi chętnie rozmawiam, są tacy, których traktuję obojętnie i są tacy, z którymi nigdy nie będę rozmawiał. Niezależnie od tego, gdzie będą pracować staramy się ułożyć tę współpracę, bo wiem, że bez was nie będzie tej medialności, promowania piłkarzy. Chcemy też wrócić do cotygodniowych konferencji prasowych przed każdym meczem, będziemy się spotykać, jeśli tylko będzie takie zapotrzebowanie. Absolutnie nie jesteśmy zamknięci na media. Naturalnie po tych wszystkich atakach na mnie czy piłkarzy, nabraliśmy dystansu.
Mistrzostwo Polski ciężej będzie obronić, niż się je zdobywało. Bo teraz to my musimy potwierdzać swoją wyższość. Swego czasu mówiłem, że daję nam 99 procent szans na obronę tytułu i wierzę, że tak właśnie się stanie. Te przygotowania, w trakcie których jesteśmy, muszą przynieść efekty.
- Organizacja i plany - Jeśli idzie o organizację, to jest coraz lepiej. Dziennikarze czasem mówią, że mamy w klubie wszystko, czego nam potrzeba. Traktują tę sprawę jak coś wielkiego, niezwykłego. A ja twierdzę, że to normalność. Że jeśli już teraz myślimy, co będziemy robić w lipcu, chociaż runda wiosenna się jeszcze nie rozpoczęła, to nie jest to niezwykłe. Piłkarze, którzy do nas przychodzą, są zaskoczeni profesjonalizmem panującym w klubie. Super, ale ja jeszcze raz powtórzę, że to normalność i tak po prostu powinno być wszędzie. Trzeba sobie zdać sprawę, że mamy wreszcie w Polsce prywatnych właścicieli klubów. Nasi szefowie - choć jest tak też i w innych klubach - realizują pewien plan. Chcą, aby pojawiali się u nas piłkarze, którzy ściągną kibiców na stadion i zachęcają do szukania właśnie takich zawodników. W kraju też można zarobić konkretne kwoty, które wystarczają na swobodne życie. Kiedy ja grałem w piłkę, to za mecz dostaliśmy 150 dolarów i byliśmy szczęśliwi. Teraz jest lepiej, inaczej. Coraz większe środki krążą w piłce nożnej i to cieszy.
- Prezesi i presja - Panowie Zygo, Walter, Kosmala są bardzo blisko zespołu. W Polsce pierwsze co się robi w przypadkach niepowodzeń, to zwalnia trenera. To nie jest normalne. Jestem im wdzięczny, że w momentach, kiedy nam nie szło, byliśmy w stałym kontakcie, rozmawialiśmy częściej niż w czasach, w których wszystko było w porządku. Dzwonili do mnie nie z zapytaniem, co się stało, tylko podtrzymywali na duchu. Oczywiście szef zawsze pozostanie szefem, dyskutowaliśmy także o przyczynach, ale to ja wyjaśniałem, a nie oni pytali. Jeśli dwie strony potrafią rozmawiać ze sobą, to wszystko będzie w porządku.
Z sentymentem wspominam też prezesa Klickiego z Kolportera. On nie żałuje środków na budowę zespołu. Tego polska piłka potrzebuje. Jeśli idzie o presję, to ona w tym zawodzie jest zawsze i wszędzie. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Czasem niektóre uwagi, artykuły - denerwują, ale należy się z tym liczyć. Należy konsekwentnie robić to, co sobie zakładamy. Należy być gruboskórnym, nie oglądać się wstecz, robić swoje. Gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie. Jeśli człowiek by się tym przejmował, to miałby wielki problem. Nie ma szkoleniowca na świecie, który dogodziłby wszystkim. Zawsze ktoś będzie miał inne zdanie. Nie jest to łatwe. Czasem chcę zareagować, odpowiedzieć, ale wiem, że to tylko nakręci spiralę.
- Rodzina - Wszystko, co w życiu osiągnąłem, zawdzięczam rodzicom, bo mnie wychowali, żonie i sobie. Staram się nie przenosić pracy do domu, ale nie zawsze się to udaje. Każdą porażkę trawię przynajmniej dwa dni, a przed meczem adrenalina sprawia, że jestem podminowany. Trzeba się do tego przyzwyczaić, staramy się nie wchodzić sobie w drogę, wspierać się. To kwestia doświadczenia.
- Selekcjoner - Beenhakker początki miał ciężkie. Zaczęły się narzekania, że dużo zarabia, a nic nam to nie daje. Rzeczywistość okazała się inna. Dawno nie widziałem polskiego zespołu mądrze grającego. Przeciw Portugalii nasi zawodnicy dokładnie wiedzieli, jak mają grać. Beenhakker jest doświadczonym szkoleniowcem, ma wiele sukcesów, pracę w dużych klubach. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy. Kilka razy sympatycznie rozmawialiśmy. Prowadzenie kadry nie jest łatwą sprawą. Trzeba sobie radzić z presją kibiców czy mediów. W ciągu miesiąca czy dwóch nic się nie zmieni.
- Trenerzy - Z trenerami to jest tak, że jak osiągają dobre wyniki, to ich chwalimy, a kiedy ponoszą porażki - to ganimy. Uważam, że specyfikę tego zawodu znakomicie scharakteryzował selekcjoner kadry Leo Beenhakker, który po meczu z Portugalią stwierdził, że przecież po słabym spotkaniu z Finlandią wcale nie był gorszym trenerem.
- Ufność - Dziwi mnie, że nie ufano Dragomirowi Okuce, gdy go zatrudniono w Wiśle. Kiedy awansował do fazy grupowej Pucharu UEFA, to był dobry. A za chwilę już zły. Oto nasza rzeczywistość.
- Warszawiacy i wiślacy - Mało dziś warszawiaków w naszej lidze. Kuleje szkolenie, chociaż w Legii nie jest z tym tak źle. Jest tam dwóch takich "pistoletów", którym powtarzam, żeby szybko rośli. Młodzież musi przede wszystkim skoncentrować się na pracy nad sobą, a nie na wyniku. Teraz dodatkowo trzeba dzieci jakoś zachęcić do grania w piłkę, bo jest wiele innych rozrywek, w których nie trzeba się męczyć i pocić. Fajne boiska, sztuczna nawierzchnia, hala, stroje - tym wszystkim musimy to zrobić.
Jeśli chodzi o Wisłę, to rywalizacja z nią to nie tylko spotkanie drużyn, ale starcie miast. Ja na przykład jestem dumny, że urodziłem się w stolicy kraju, nawet mimo to że kiedyś była gdzieś indziej. Poza tym szanujemy się z rywalami z Krakowa, trzeba pamiętać, że wielu piłkarzy obu klubów to przyjaciele.
- Zapora cenowa - Zapora cenowa, jaką są tak zwane sumy odstępnego, często działa na niekorzyść młodych piłkarzy. Po pierwsze te kwoty są nieadekwatne do umiejętności, a po drugie powodują, że młody zawodnik, który nie mieści się w składzie jednego klubu, nie odchodzi do słabszego, gdzie miałby szansę występować, bo nikt nie zapłaci za niego tyle, ile często żądają menedżerowie. Szkoda, że niektórzy się na to godzą i trzeba szukać gdzie indziej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.