Domyślne zdjęcie Legia.Net

Piotr Giza: O wszystkim zadecydują szczegóły

Redakcja

Źródło:

27.10.2007 22:49

(akt. 21.12.2018 22:19)

- Emocje będą wielkie, ale nie tylko dlatego, że jestem z Krakowa. Przegraliśmy ostatnie dwa mecze i bardzo chcemy się zrehabilitować, a poza tym gramy przecież z liderem. Spotkają się dwie najlepsze drużyny w Polsce i to będzie fajny sprawdzian dla obu zespołów. Będzie można się porównać i zobaczyć, kto w tej chwili jest lepszy - mówi przed jutrzejszym meczem w Krakowie ofensywny pomocnik Legii, <b>Piotr Giza</b>.
Ograłeś kiedyś Wisłę? - Właśnie, jeszcze nigdy z nimi nie wygrałem. Kiedy byłem w Cracovii, udawało się zremisować, ale jeżeli już ktoś wygrywał, to górą była Wisła. Raz w derbach zdobyłem gola i wtedy byliśmy blisko zwycięstwa, ale skończyło się remisem 1:1. Na stadionie Wisły ma być ponad 20 tysięcy kibiców, którzy nie przepadają ani za Legią, ani za Cracovią, w której grałeś. Nie boisz się ich przyjęcia? - Nie mam pojęcia, jak fani Wisły mnie przyjmą i - szczerze mówiąc - nie zastanawiam się nawet nad tym. Jak już zaczynam grać, to nie myślę o tym, co się dzieje na trybunach. A jeżeli nawet, to czasami takie negatywne przyjęcie fanów działa bardzo mobilizująco. Niemal całe życie mieszkałeś w Krakowie, więc pewnie wielu twoich znajomych to fani Wisły. - W moim bloku mieszkali fani "Pasów" i w ogóle ta część osiedla kibicowała Cracovii. Ale wśród kibiców Wisły też mam wielu dobrych kumpli, z niektórymi chodziłem do szkoły, innych znam z podwórka. Kiedy miałem 12 lat, przez pewien czas grałem nawet w Wiśle. Byłem wtedy trampkarzem i trener Stanisław Chemicz ściągnął mnie z Kabla Kraków. Podobno wtedy koledzy z boiska wołali na ciebie Hagi. - To nie było tak. Po prostu bardzo chciałem grać jak Hagi, Rumun był moim idolem. Pamiętam Mundial w 1994 roku i jego wspaniałe występy. Jak wielu młodych chłopaków zakochałem się wtedy w tym zawodniku. W niedzielę Legii przydałby się taki lider jak Hagi. Jaki będzie ten mecz? - Ciężko przewidzieć. Drużyny są wyrównane i o wszystkim zdecydują szczegóły - jedna akcja, przypadkowa bramka na początku meczu, jeden głupi błąd. Faworytem jest jednak Wisła. Mówi się, że trudno o gorszy dla Legii moment na taki mecz. - Wszyscy wiemy, że z Odrą zagraliśmy najsłabszy mecz w sezonie, ale każde spotkanie jest inne, a starcia takie jak to z Wisłą rządzą się swoimi prawami. To, że ostatnio słabiej się prezentowaliśmy, nie ma aż takiego znaczenia. Zresztą tak tragicznie nie graliśmy. Nie było przecież tak, że rywale robili z nami, co chcieli. Jak koncentrujesz się przed takimi spotkaniami? Jakieś relaksujące hobby? - Teraz jest za zimno, ale lubię powędkować. W Wiśle jest kilku zapalonych wędkarzy. Na przykład Kamil Kosowski i Marcin Baszczyński. - Tak, wiem. Podczas mistrzostw świata w Niemczech łowiliśmy trochę razem. A jaką największą rybę udało ci się złowić? - Jakichś oszałamiających sukcesów na tym polu nie mam. Może niedzielny połów w Wiśle będzie udany? - Byłoby fajnie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.