Domyślne zdjęcie Legia.Net

Piotr Giza: Statystykę lepiej wrzucić do kosza

Redakcja

Źródło:

19.09.2008 07:31

(akt. 19.12.2018 20:54)

- Często obrywałem niesprawiedliwie. Fakt, byłem bardzo nieskuteczny, ale nie tylko gole określają wartość piłkarza. Nie będę przekonywał, że swoją grą rzucałem ludzi na kolana, bo tak nie było. Grałem jednak poprawnie, więc dziwił mnie rozmiar krytyki. Zresztą ona cały czas się za mną ciągnie - mówi przed jutrzejszym meczem z Cracovią, gracz Legii Warszawa, <b>Piotr Giza</b>. Popularny "Gizmo" zanim trafił do drużyny "Wojskowych" przez pięć lat występował z powodzeniem w drużynie z ulicy Kałuży. Jutro zmierzy się z byłymi kolegami z zespołu.
Piątek wieczorem. 90. minuta meczu Cracovia - Legia. Przy stanie 0:0 sędzia dyktuje dla gości rzut karny. Podchodzi Pan do piłki? - Nie podchodzę, bo to nie moja rola. Nigdy się nie paliłem do wykonywania "jedenastek". Zgrabnie Pan wybrnął. A chciałem tylko sprawdzić, co w Panu silniejsze: sentymenty czy może chłodny profesjonalizm. - Pewnie tkwię gdzieś pośrodku. Z Legią jadę do Krakowa po zwycięstwo, ale gdyby udało mi się przy Kałuży strzelić gola, to nie zwariuję po nim z radości. Wiosną mówił Pan, że mecz z Pasami był bardzo silnym emocjonalnym przeżyciem i grając przeciwko byłym kolegom, czuł się Pan nieswojo. Teraz będzie podobnie? - Szczerze mówiąc, to czuję się teraz tak samo jak wtedy. Kurczę, proszę mi się nie dziwić, w końcu spędziłem w Cracovii pięć niesamowitych lat. Wiele temu klubowi zawdzięczam i chyba już zawsze serce będzie tutaj szybciej biło. W piątek będzie bić na boisku czy na ławce? - Raczej to drugie. Spotkanie zapewne rozpoczniemy w takim składzie jak ostatnio. Przecież nie ma sensu go zmieniać, skoro chłopakom tak dobrze szło. Niedawno stuknęła Panu rocznica gry w Legii. Media Pana nie rozpieszczały przez ten czas. Było mało pochwał, za to mnóstwo krytyki (...) Czuł się Pan zaszczuty? - Nie, byłem zdezorientowany. Wydawało mi się, że w danym meczu grałem nieźle, trener tę opinię potwierdzał, a potem czytałem, że jestem słaby. Zastanawiałem się, co jest grane. Miałem wrażenie, że nieważne, co zrobię, to i tak będzie źle. Teraz może Pan pogadać o takich sprawach z przyjacielem z czasów gry w Cracovii. Łukasz Skrzyński trafił właśnie do Polonii Warszawa. - Ha, już widzieliśmy się dwa razy. Planowaliśmy więcej spotkań, ale terminarze są tak ustawione, że ciągle się mijamy. Dzięki Wam można zaobserwować pewien paradoks. Legia z Panem w kadrze jest w ligowej czołówce, Polonia Łukasza to dziś lider ekstraklasy. A Cracovia bez Was? Na 14. miejscu. - Coś w tym jest, ale nie chcę tego komentować. Być może Pasy mają jakiś długotrwały plan budowy mocnej drużyny. Wyniki na razie temu przeczą. Cracovia gra źle, na wyjazdach przegrywa ze wszystkimi. - Ale u siebie ciągle jest mocna. To prawda. Twardo postawili się Wiśle. Da się jakoś wytłumaczyć ten fenomen? - Od kiedy pamiętam, w tym małym piekiełku Pasy zawsze czuły się dobrze i były groźne dla każdego. Zatem Legia jutro nie wygra? - Tego nie powiedziałem. Na pewno jednak nie będzie łatwo. Niby na papierze jesteśmy mocniejsi, ostatnio gramy lepiej od będącej w dołku Cracovii, ale statystykę lepiej wyrzucić przed tym meczem do kosza.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.