Piotr Jacek Jakub Czajkowski

Piotr Jacek: Chcemy wzmocnić rywalizację w zespole i grać o awans

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

11.12.2022 10:00

(akt. 13.12.2022 13:21)

Rezerwy Legii mają za sobą przeciętną rundę, grę w kratkę, która dała im 10. miejsce i 10 punktów straty do lidera. Czy nadal jest wiara w awans? Gdzie widać plusy i pole do poprawy? Jak spisali się młodsi i starsi piłkarze? Na jakich pozycjach jest chęć wzmocnień? Co stało się w meczu z ŁKS-em II, przegranym 0:7? O tym wszystkim, a także innych sprawach, porozmawialiśmy z trenerem "dwójki", Piotrem Jackiem.

Co się stało w meczu z ŁKS-em II? Strata 7 bramek w 45 minut to wyczyn.

– To niechlubny rekord i mało jest zespołów, które straciły tak wiele bramek w tak krótkim czasie. Żaden z nas nie był do tej pory w takiej sytuacji. Przykre doświadczenie i wielki wstyd, ŁKS całkowicie nas zdominował.

W przerwie mieliśmy za zadanie sprawić, by zawodnicy wyszli na drugą połowę, zapominając o pierwszej, co nie należało do najprostszych wyzwań. Dokonaliśmy czterech zmian w składzie, zmieniliśmy ustawienie i sposób gry zespołu. W tamtym momencie mieliśmy wyjść i wygrać drugą odsłonę spotkania. Nie udało się tego osiągnąć, bo nie padła żadna bramka.

W drugiej połowie było więcej koncentracji i odpowiedzialności, przeciwnicy byli też nasyceni i gra się wyrównała, nawet wtedy, kiedy przez kilkanaście minut rywalizowaliśmy w osłabieniu, po czerwonej kartce dla naszego kapitana. To nauka i dowód na to, że w piłce jeszcze niewiele widzieliśmy, że wszystko może się w niej zdarzyć.

Kiedy reagował dyrektor Śledź? Już w przerwie?

– W przerwie reagują trenerzy prowadzący. Dyrektor spotkał się z zespołem po weekendzie. Pewne ograniczenia dla mojej drużyny weszły w życie. Mecz okazał się weryfikacją nas wszystkich i dał odpowiedź na to, jak reagujemy w trudnych momentach. Był to egzamin charakterów i wielu go nie zdało.

Wspomniał pan o ograniczeniach. Oberwało się finansowo czy pod innym kątem?

– To nasze szatniowe sprawy, nie chcę mówić o nich publicznie. Ograniczenie musiało nastąpić, bo tutaj nie brakuje nam niczego – Legia to absolutny TOP organizacyjny, drugi zespół funkcjonuje w profesjonalnych ramach, drużynie zapewnione są najlepsze warunki treningowe. Jednak w sporcie jak i w życiu bywa tak, że o wysokie standardy trzeba bardziej zawalczyć.

Zapadły pewne decyzje odnośnie naszego funkcjonowania na co dzień, ale dyrektor załatwił to na spokojnie, po wydłużonym weekendzie. Potrzeba było czasu, by przemyśleć niektóre kwestie, troszkę się wyciszyć. Wiadomo, że tuż po meczu mieliśmy w głowach dużo pomysłów, które mogłyby się skończyć jeszcze gorzej.

Jakie mieliście pomysły?

– Dotyczyły kwestii kadrowych. Emocje tuż po wysoko przegranym spotkaniu nie są jednak "dobrym doradcą" i lepiej wszelkie decyzje i rozmowy odłożyć w czasie. Tym bardziej, że tylko ŁKS nas zdeklasował, a rywalizacja z pozostałymi drużynami stała na wyrównanym poziomie.

Kolejne godziny, dni po tym łomocie do najprzyjemniejszych nie należały. Jak przeżywaliście pogrom? Co czuliście?

– Wstyd w środowisku piłkarskim, złość, ale też wyczekiwany moment powrotu na boisko. Zwycięstwami i porażkami żyjemy chwilę, lecz wchodząc w nowy tydzień skupiamy się na tym, co przed nami. W kolejnym meczu musieliśmy przekuć negatywne emocje w sportową złość i reakcja zespołu była prawidłowa. Przeciwko Unii Skierniewice zagraliśmy jedno z lepszych spotkań, jednak mimo wielu okazji nie skierowaliśmy piłki do bramki i przegraliśmy 0:1 po rzucie karnym.

Tydzień później ponieśliście trzecią porażkę z rzędu.

– Plan na mecz z Legionovią był jasno sprecyzowany. Szybko zdobyliśmy bramkę po akcji, którą trenowaliśmy w przekroju całego tygodnia. Ten element miał być często powtarzany, a nie był. Dodatkowo przeciwnik strzelił do przerwy dwa łatwe gole przy asyście naszych zawodników w polu karnym i do końca spotkania nie zdołaliśmy wyrównać, grając w końcówce w przewadze liczebnej. Piłkarze otrzymali reprymendę za brak realizacji nakreślonych zadań.

Jesień zakończyliście remisem z Jagiellonią II.

– Jedyny plus to przerwanie złej passy, czyli trzech porażek z rzędu. Zagraliśmy na sztucznej nawierzchni, w Białymstoku, gdzie był mróz, dzień wcześniej padał śnieg. Wiedzieliśmy, że przed nami trudne spotkanie. Mieliśmy rzut karny przy wyniku 0:0, ale nie udało się go wykorzystać. Potem "Jaga" dwukrotnie prowadziła po "jedenastkach", a my dwa razy wyrównaliśmy. Zabrakło trochę czasu, by strzelić zwycięskiego gola.

Kolejne niemiłe wspomnienie to 0:5 z Wisłą Kraków w Pucharze Polski.

– Wysoka przegrana z I-ligowcem w początkowym etapie naszej współpracy, to zupełnie coś innego niż blamaż na ligowym podwórku z rezerwami ŁKS-u. Zupełnie dwa inne mecze i momenty współpracy. O ile na starcie coś mogło nie wyjść, to w dalszej fazie rundy pewne mechanizmy powinny działać lepiej.

Z Wisłą nie zagrał m.in. Patryk Konik, który doznał urazu chwilę przed tym meczem. Brakowało go w tej rundzie?

– Oczywiście. Bardzo żal Patryka, bo to prawdziwy legionista, z sercem do klubu. Lewonożny piłkarz, bardzo dynamiczny. Jego nieobecność to olbrzymia strata.

Przez dłuższy czas nie mogliście też korzystać z Dawida Dzięgielewskiego i Kacpra Skwierczyńskiego, którzy wrócili do zdrowia dopiero w październiku.

– Dawid był pierwszym piłkarzem, którego zachęciłem do poddania się zabiegowi. Miał uraz, z którym zmagałem się też kiedyś jako zawodnik. Codzienny ból i dyskomfort bardzo przeszkadzały w treningu, dlatego kosztem straty dobrego gracza i perspektywy jego dłuższej absencji, skierowaliśmy Dawida na operację. Gdy "Dzięgiel" wrócił do gry, to pokazał, że potrafi zdobywać bramki po wejściach w końcówkach. Gdyby występował od początku sezonu, to goli i punktów byłoby pewnie więcej.

Kacper Skwierczyński z kolei złamał nogę podczas pierwszego sparingu z Orlętami Czyżew, klubu z regionu, który obchodził jubileusz. Straciliśmy tym samym fajnego młodzieżowca, który miał dobre statystyki w poprzednim sezonie i nawet występy w "jedynce". Jego powrót, tak jak i Dawida, to pozytywne momenty, lecz trzeba pamiętać, że mieli za sobą sporą przerwę i nie mogli pokazać od razu pełni możliwości. Dostawali szanse w końcówkach, prezentowali jakość, ale nie byli w optymalnej formie.

Konik, Dzięgielewski i Skwierczyński to piłkarze, którzy, będąc do dyspozycji w całej rundzie, na pewno wzmocniliby rywalizację i zagwarantowali lepsze statystyki.

A propos statystyk. Analizowaliście je już pod kątem minionej rundy?  

– W czasie sezonu na okrągło spływały do nas dane z działu analiz, sami też wykonaliśmy sporo pracy analitycznej, zespołowej, grupowej i indywidualnej. Statystyki nie są jedyną składową oceny, poszczególnych działań czy graczy, ale dają sporą porcję informacji. W chwili obecnej, jak i w okresie międzyświątecznym będziemy wszystko sumować, aby poprawić każdy aspekt.

Na przykład?

– Jest tego dużo.

Co będziecie chcieli naprawić, poprawić?

– Każdą fazę meczu. Przeglądamy na nowo materiał z odbytych spotkań i wybierzemy najważniejsze rzeczy. Najwięcej czasu poświęcimy tym elementom, które kulały. Wszystko jednak z planem akademii i w ramach wytycznych w poszczególnych tygodniach okresu przygotowawczego.

Piotr Jacek

Na czym możecie budować optymizm? Co się panu podobało?

– Etos codziennej pracy, zaangażowanie. Dodatkowo pewność i intensywność w działaniach u większości zawodników. Stworzył się kolektyw, drużyna, która walczyła do ostatnich minut w każdym spotkaniu. Debiutanci mają już za sobą kilka miesięcy rywalizacji z seniorami i obok ww. cech, z pewnością dołożą po zimie więcej jakości. To pozytywne elementy, które dostrzegłem w minionej rundzie.

Jednym z lepszych momentów były też końcówki meczów, w których zdobyliście sporo bramek, potrafiliście odwrócić losy rywalizacji, pójść na wymianę ciosów.

– Zdecydowanie tak. Cieszę się, bo to pokazuje charakter zespołu.

Jak rozmawialiśmy przed sezonem, to mówił pan, że oczekuje entuzjazmu u młodych zawodników i chęci finalizacji akcji dużą liczbą piłkarzy. Czy te aspekty także były widoczne?

– Tak. W wielu naszych akcjach ofensywnych, do finalizacji było gotowych przynajmniej trzech piłkarzy w polu karnym, co wymaga dużej pracy motorycznej, szczególnie gdy odbiera się piłkę w strefie środkowej.

Mieliście jednak problemy z finalizacją. Z czego one wynikały?

– Pożądana liczba zawodników w danej strefie to jedno, a umiejętność dostrzeżenia partnera, wykonania podania finalnego, czy strzału, to drugie. Ten element wymaga sporo pracy.

Który z młodych zawodników dał nadzieję na przyszłość, pokazując część potencjału?

– Kuba Jędrasik potrafił zdobyć 4 bramki w jednym meczu, miał sporo asyst. Bardzo fajnie wprowadził się Janek Ziółkowski, który 2 razy z rzędu wchodził na boisko w przerwie, a w pozostałych spotkaniach występował w pełnym wymiarze. Ta dwójka na duży plus.

Filip Rejczyk miał trochę problemów zdrowotnych, wyjazdów na kadrę, przez dłuższy czas nie mogliśmy go sprawdzić, ale to również ciekawy zawodnik. Jest solidny Kacper Wnorowski, dobrze grający głową, nieustępliwy, trudny do ogrania w obronie. Ofensywni Kamiński i Sobociński też mają spory potencjał, którego eksplozja jest kwestią czasu.

Jak ocenia pan starszych?

– "Starsi" zawodnicy mieli określone zadania w szatni i na boisku. Starali się wypełniać je najlepiej jak potrafili. Zdarzały się wahania formy, często spowodowane urazami, jednak zaciskali zęby i wychodzili do rywalizacji.

Z urazem grał m.in. Karol Noiszewski, który po pierwszej części sezonu jest… liderem punktacji kanadyjskiej. To dla was bardzo ważny zawodnik.

– Karol w przeszłości występował w formacji pomocy, dlatego miał spory udział przy wielu golach. Grał całą rundę z przewlekłym urazem. Był ważnym zawodnikiem dla naszej drużyny w minionej rundzie.

Jeszcze słówko o Tadrowskim i Korczakowskim, którzy dołączyli do was latem, tak jak m.in. Maciejewski.

– Podobnie jak Filip Laskowski, Julek nie był optymalnie przygotowany, a wskoczył do składu z marszu, bo tego wymagała sytuacja. Miał gorszy początek rundy, ale za to ciekawszą końcówkę. Przytrafiły mu się też dwie kontuzje, bo nie przebiera w środkach i jest narażony na urazy mechaniczne. Zależy nam na tym, aby doświadczeni zawodnicy byli do dyspozycji w jak największej liczbie spotkań. Jeśli przepracuje cały okres przygotowawczy, to będziemy mieli lidera w obronie.

Igor Korczakowski w większości meczów spełnił swoje zadanie. Ponieważ jest graczem środka pola, często musiał ustąpić miejsca zawodnikom schodzącym z pierwszego zespołu, ale kiedy pojawiał się na boisku, był kluczowym piłkarzem w działaniach ofensywnych.

Rafał z kolei wypracował nam fajne statystyki w pierwszej fazie rozgrywek.

Kogo potrzebujecie? Jakich graczy chcielibyście sprowadzić w zimie?

– Dokonaliśmy oceny, rozmawiamy na okrągło z dyrektorem, sztabem, poszczególnymi zawodnikami. Nie będę uchylał szczegółów, podawał nazwisk, bo to niewłaściwy moment, ale chcemy wzmocnić rywalizację w drużynie 2-3 piłkarzami o jeszcze bogatszym bagażu doświadczeń od graczy pozyskanych latem. Będzie też tak, że nie wszyscy z nami pozostaną. Jesteśmy na etapie rozmów, pewne kwestie wejdą w życie w styczniu, lutym.

Na jakich pozycjach będziecie chcieli mieć więcej doświadczenia?

– Rezerwy innych klubów, które awansowały do II ligi, miały z reguły doświadczony kręgosłup. W każdej formacji dobrze jest mieć piłkarza, który da spokój.

Spokój dałby Łukasz Broź, którego mogliście zakontraktować na początku rozgrywek.

– Pamiętam, że był kontakt z Łukaszem. Nie pojawił się w szeregach naszego zespołu, bo większość kariery rozegrał na boku defensywy, a my szukaliśmy środkowego obrońcy.

Można się spodziewać, że ktoś odejdzie na wypożyczenie?

– Tak. Jeżeli piłkarz ma możliwość rozwoju i zgłasza się po niego zespół z wyższej ligi, z konkretnym planem, to myślę, że nikt takiej drogi mu nie zablokuje. Najważniejsze jednak jest dla nas to, by gracz, z którym chcemy współpracować, chciał u nas pozostać i uwierzył w to, że kolejne półrocze w "dwójce" go rozwinie.

W ostatnich miesiącach mieliście parę posiłków z "jedynki". Przydały się?

– Zawodnicy z pierwszego zespołu schodzili do nas przez całą rundę, głównie młodzi piłkarze. Mieli lepsze i gorsze momenty, ale zawsze zwiększali rywalizację na pozycjach.

Lepsze i gorsze fragmenty mieliście też ogólnie jako drużyna. Brakowało wam stabilizacji. Graliście w kratkę.

– Zdecydowanie tak. Były dwa momenty w rundzie, kiedy pokonywaliśmy dwóch rywali z rzędu, ale zabrakło serii 3-4 wygranych, które napędzają zespół i windują w górę tabeli. Za dużo remisów i trzy porażki z rzędu w końcówce.

Jesteście na 10. pozycji, macie 10 punktów straty do lidera. Nie jest to duża różnica, ale grą w kratkę jej nie zniwelujecie. Już jesienią mieliście parę szans na doskok, lecz to marnowaliście, potykaliście się.

– Był moment, kiedy mieliśmy lidera na wyciągnięcie ręki, ale to było przed nieszczęsnym meczem z ŁKS-em II… Zrobimy wszystko, aby forma zespołu była stabilniejsza. Przystępując do inauguracji rozgrywek założyłem, że będą one bardziej wyrównane niż w zeszłym roku i taki jest stan faktyczny. Mieliśmy kilku liderów i na górze jest duży ścisk.

Na razie jest wielu kandydatów do awansu.

– I dlatego postrzegam w tym szansę dla naszej drużyny, mimo 10 punktów straty do lidera. Zapowiada się ciekawa wiosna.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.