Piotr Kobierecki

Piotr Kobierecki: Liczę na to, że kwestia awansu rozstrzygnie się na boisku

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.04.2020 13:40

(akt. 03.05.2020 21:35)

- Na pewno Toni Segura nie przeniósł się do Warszawy, aby grać wyłącznie w Legii II. Ale jak to się wszystko potoczy, to czas pokaże. To zawodnik wyróżniający się bardzo dobrą techniką, nie bez powodu był w Realu Madryt. Ale to nie jest też tak, że piłkarsko jest on i potem długo, długo nic. Jest czołową postacią, pasuje do naszego modelu gry, podnosi jakość na treningach. W jego przypadku kluczowe będzie to, jak będzie się adaptował do siłowej gry, która jemu może wydawać się siermiężna - opowiada w rozmowie z Legia.Net trener rezerw Legii, Piotr Kobierecki.

Trenerze – rozegraliście w tym roku jeden oficjalny mecz, macie jeden punkt straty do lidera. Jest tak blisko, a zarazem ta daleko.

- Wszyscy nad tym mocno ubolewamy, że czekamy i nie wiemy co się wydarzy. Ale bardzo mocno liczę na to, że będziemy mogli na boisku rozstrzygnąć o tym, kto jest najlepszy i komu należy się awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Pozostało na do rozegrania wiele meczów, a ten jeden zaległy wydaje się kluczowym w perspektywie awansu.  

Dokładnie pozostało do rozegrania 16 meczów licząc ten zaległy z Sokołem Ostróda. To naprawdę dużo. Wierzy trener, że uda się dokończyć rozgrywki?

- Słyszymy o wielu wariantach rozegrania sezonu, jedne są mniej realne, inne bardziej. 16 meczów to bardzo dużo i to może być trudne do zrealizowania. Ale można znaleźć jakiś kompromis i spotkać się w połowie drogi. Ciekawy pomysł powstał na Dolnym Śląsku by podzielić ligę na dwie grupy – spadkową i taką walczącą o awans. Wtedy do rozegrania pozostałoby osiem meczów. W pierwszej czy drugiej lidze rozważa się rozegranie meczów barażowych. Jeśli stan by na to pozwolił, aby grać takie mecze, to może warto by pomyśleć o tym też w III lidze - moglibyśmy wtedy zagrać o awans z Sokołem Ostróda. Być może to jest myślenie życzeniowe, ale chciałbym, aby kwestia awansu rozstrzygnęła się na boisku. 

Jak teraz wygląda dzień pracy trenera? Co staracie się robić z zawodnikami na odległość?

- Praca trenera teraz jest dwupoziomowa. Polega na pracy w akademii nad doskonaleniem modelu gry, nad samorozwojem. Mamy różne warsztaty i wideokonferencje. Z drugiej strony pracujemy cały czas z zawodnikami, którzy mają swoje rozpiski z treningami. Rozmawiamy z chłopakami w jakim stanie mogą je realizować – obostrzenia w kraju są przecież coraz większe, mamy coraz bardziej związane ręce. Ale polegamy na naszej pomysłowości, kreatywności i staramy się zaadaptować do warunków, jakie mamy. Nad wszystkim czuwa Cesar Sanjuan, jest w stałym kontakcie z piłkarzami i przygotowuje różne wersje treningu. Jeszcze dwa tygodnie temu była możliwość biegania na świeżym powietrzu, a teraz możliwości są ograniczone. 

A jak to wszystko wpływa samopoczucie piłkarzy? Cel był postawiony, wydawał się na wyciągnięcie ręki i nagle wszystko jakby przestało być aktualne. A głów pewnie nie zaprząta trening, a sytuacja wokół. 

- Cel był i jest cały czas ten sam. Choć niestety nie wszystko zależy od nas. A to jest najgorsze. To jak ścigać się z kimś licząc jednak tylko na to, że rywal się potknie. Na boisku możemy patrzyć tylko na siebie. Jeśli wygramy wszystkie spotkania, to zajmiemy pierwsze miejsce i nikt nam nie zagrozi. Poza boiskiem jest zupełnie inaczej. Zawodnicy się niecierpliwią, każdy chciałby wrócić już do normalnych zajęć. Wszystkim doskwiera też niepewność. Jeśli każdy by znał datę powrotu – np. 1 maja, to mentalnie by się do tego przygotował. Ale niestety nic nie wiemy, jesteśmy zawieszeni w próżni. Zawodnicy dostają plan treningowy na dwa tygodnie, a gdy ten czas mija dowiadują się, że trzeba będzie poczekać w domach kolejne dwa tygodnie. A to jest najtrudniejsze chyba dla wszystkich, nie tylko dla sportowców. Nasza w tym głowa by zawodników trzymać w ryzach i by mieli odpowiednią mobilizację do pracy. To wcale nie jest takie proste w tych warunkach. Ale wierzę w świadomość naszych zawodników. Dla każdego z osobna ten czas jest pewnym egzaminem mentalnym. 

Trener Łukasz Bortnik mówił, że przed ewentualnym powrotem na boiska potrzeba będzie trzech tygodni przygotowań. W drugiej drużynie jest zapewne podobnie.

- Jesteśmy już po jednym okresie przygotowawczym, długim okresie treningowym. Zagraliśmy jeden mecz i rozgrywki zostały zawieszone. Pierwsze dwa-trzy tygodnie to była praca nad podtrzymaniem tego, co wypracowaliśmy wcześniej. Teraz cel pracy jest taki, by jak najmniej stracić z tego, co już było. To nic innego jak minimalizacja strat. Na pewno by wrócić do gry potrzebne będą trzy tygodnie pracy, aby dojść do pełnej sprawności fizycznej, trzeba wykonać odpowiednią pracę tlenową. Na zajęciach trzeba przyzwyczaić organizm do warunków meczowych, inaczej mogłoby się skończyć to wieloma urazami. To realne niebezpieczeństwo. Ale teraz tak naprawdę wszyscy czekamy tylko na znak, że będziemy mogli wrócić do ćwiczeń i pokazać się wiosną na murawie. 

W Europie kilka drużyn wznowiło treningi w małych grupach. Rozmawiacie w klubie o tym czy w Polsce będzie to wkrótce realne?

- Tak rozmawiamy i czekamy. Jak tylko pojawi się zielone światło od razu pojadę na Łazienkowską i będę czekał na zawodników.

Zimą było w zespole sporo zmian. Pojawili się Kamil Kurowski, Jakub Kisiel, Toni Segura, Damian Warchoł Łukasz Zjawiński, Kacper Skibicki i Mateusz Kochalski. Wydaje się, że nie wszyscy byli w optymalnej formie i mieli do niej dochodzić grając mecze. Wszystko jednak trzeba poddać korekcie.

- Każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Kamil Kurowski miał pół roku rozbratu z piłką. W pierwszym meczu po przerwie zagrał bardzo dobrze, w okresie przygotowawczym udało nam się go doprowadzić do wysokiej dyspozycji. Teraz niestety ma kolejną przerwę. Ale to bardzo świadomy chłopak i wierzę, że dobrze spożytkuje ten czas i mało zatraci z tego, co udało mu się wypracować. Damian Warchoł dobrze wszedł do zespołu, poznawał specyfikę naszej drużyny, schematy gry i rozwiązania. Teraz taką pracę będziemy musieli zacząć praktycznie od nowa. Ale on, mimo że jest stosunkowo młodym zawodnikiem, to jak na gracza drugiej drużyny jest bardzo doświadczony. Kluczowe będzie to jak będzie wyglądał fizycznie. Jeśli chodzi o młodszych zawodników to trudno dziś przewidzieć, jak będzie wyglądał Toni Segura. W piłkę na pewno grać nie zapomni, jest mocno zaawansowany technicznie. W okresie przygotowawczym mocno pracował i pytanie jak wiele z tego straci w trakcie kwarantanny. Trzeba go będzie doprowadzić do optymalnej dyspozycji fizycznej, bo to jest podstawą u tego zawodnika. Piłka nigdy nie będzie mu przeszkadzała. Tym, który może się cieszyć z przerwy jest Łukasz Zjawiński.  Chłopak miał zerwany mięsień dwugłowy, teraz wróci po urazie i powinien być do naszej dyspozycji. Kacper Skibicki czy Jakub Kisiel to młodzi zawodnicy, którzy mieli się spokojnie wprowadzać. Niestety ten proces ulegnie spowolnienie, nie z ich winy oczywiście. Ostatnim graczem, który do nas dołączył był Mateusz Kochalski. Zbierał doświadczenie w Radomiaku, znamy tego chłopaka. Jest utalentowany i wierzymy w niego mocno. 

Kamil Kurowski bardzo się zmienił, odkąd widzieliśmy go ostatni raz z „eLką” na piersi. Trochę popracował nad sobą na siłowni.

- Tak, to prawda. Nabrał masy. Rozmawiałem z nim nawet, by poza klubem omijał już siłownię szerokim łukiem. W Toruniu, gdzie przebywa pozamykali wszystkie siłownie, więc do żadnej nie trafi. To ambitny chłopak, ale gdy był przez pół roku bez klubu, to pracował głównie na siłowni i biegał. To troszkę zamuliło organizm, ale odkręcił się – widać to było w meczu ligowym. A to inteligentny, dobry mentalnie i niezły technicznie piłkarz. Jeśli wróci do dawnej mobilności, to będzie świetnym zawodnikiem. 

Ambicje spróbowania swoich sił w jedynce ma Damian Warchoł. W meczach rezerw z pewnością będzie podwójnie zmotywowany. Debiut miał udany. 

- Nie chciałbym tak daleko wybiegać w przyszłość. Życie pisze jednak różne scenariusze. Wspomnijmy choćby Łukasza Turzynieckiego, który był na podobnym etapie jak Damian Warchoł i trafił do szerokiej kadry pierwszego zespołu. Damian miał u nas udany początek. O jego umiejętnościach świadczy liczba goli strzelonych w trzeciej lidze. To bardzo trudne rozgrywki i nie jest w nich łatwo o bramki. Nie chcę jednak przesądzać o tym, czy będzie się dobijał do jedynki. Chciałbym, aby Damian najpierw potwierdził swoją dyspozycję z pierwszego meczu w kolejnych spotkaniach. Na pewno jego charakterystyka odpowiada stylowi gry drużyny. Lubi grać kombinacyjnie, może grać na pozycji numer „dziesięć”. Piłkarsko powinien sprawiać, że kultura gry zespołu będzie wyższa. 

Najgłośniejszym zimowym transferem był Toni Segura, były zawodnik Realu Madryt. To talent, z którego klub będzie miał wiele korzyści? Rezerwy będą dla niego tylko przystankiem?

- Na pewno Toni nie przeniósł się do Warszawy, aby grać wyłącznie w Legii II. Ale jak to się wszystko potoczy, to czas pokaże. To zawodnik wyróżniający się bardzo dobrą techniką, nie bez powodu był w Realu Madryt. Ale to nie jest też tak, że piłkarsko jest on i potem długo, długo nic. Jest czołową postacią, pasuje do naszego modelu gry, podnosi jakość na treningach. W jego przypadku kluczowe będzie to, jak będzie się adaptował do siłowej gry, która jemu może wydawać się siermiężna. W pierwszym meczu nie próbował na siłę walczyć w kontakcie, ale z każdą minutą szybciej podejmował decyzje na boisku. Bardzo mi się to podobało. Jeśli będzie to potrafił powtórzyć na cięższych boiskach, w meczach wyjazdowych, to będzie naprawdę dobrze. On piłkarsko jest bardzo dobry, teraz musimy poznać jego cechy mentalne. Jeśli do wysokich umiejętności techniczno-taktycznych, dołoży przygotowanie fizyczne i odpowiednią mentalność, to możemy o nim jeszcze wiele razy usłyszeć. 

Głośne było też przejście Jakuba Kisiela, ale z nieco innych względów. Przekonuje się do bycia legionistą?

- Zapoznajemy go z klubem, z naszymi zwyczajami. Mówił nam, że zawsze było mu bliżej do Legii, ale z różnych przyczyn jego przygoda z piłka potoczyła się tak, a nie inaczej. Ciekawy chłopak, bardzo perspektywiczny. Dyrektor Jacek Zieliński jego styl gry porównał do tego jak prezentował się przed laty Radosław Michalski. Ta sama pozycja, podobne zachowanie na boisku. Oby dążył do tego by stać się podobnej klasy zawodnikiem. A jeśli tak mówi o nim Jacek Zieliński, który z Radkiem Michalskim rozegrał wiele meczów, to jest to fajna laurka.

Jak słyszę Radosław Michalski to od razu myślę o jego ciągu na bramkę.

- I Kuba też to ma. Nawet asysta, jaką zdołał zanotować w CLJ była właśnie po takiej akcji. Zagrał fajny mecz u trenera Grzegorza Szoki i będziemy go spokojnie wprowadzać. Mocno w niego wierzymy i będziemy z czasem coraz mocniej w niego inwestowali. 

Mówiliśmy, że mocno zmienił się fizycznie Kurowski. Z drugiej strony wydaje się być Skibicki, który jest dość filigranowy.

- Kacper ma świetne walory motoryczne i na nich bazuje, lubi robić atak przestrzeni. U nas jednak często gramy atakiem pozycyjnym, boki pomocy schodzą do środka, aby robić tam przewagę. To Kacprowi sprawiało trudność, nie mógł skorzystać ze swoich największych atutów. On musi stopniowo poznawać zespół. A nasza w tym głowa by mógł pokazać w meczach to, co ma najlepsze, czyli jego walory motoryczne. Nie zawsze jednak rywal gra tak, byśmy mogli z tego skorzystać. Przeciwnik często cofa się głęboko i czeka na błąd by ruszyć z kontratakiem. Ale to wszystko sprawia, że musi się uczyć nowych rzeczy i się rozwijać. Potencjał na pewno ma. 

Jeszcze słówko o Łukaszu Zjawińskim. Dyrektor sportowy Radek Kucharski mocno w niego wierzy.

 - Przyszedł do nas ze Stali Stalowa Wola i wrócił z tarczą a nie na tarczy. Zagrał bardzo dobrą rundę, jedyne czego mu brakowało to bramek. Był ważną postacią w swoim zespole, grał na wysokim poziomie, stał się bardziej uniwersalnym zawodnikiem. Wypożyczenie mu posłużyło. Dojrzał mentalnie, stał się pewny siebie. Cenię go i wierzę w niego. Szkoda, że przytrafiła mu się ta kontuzja. Zerwał mięsień dwugłowy i stracił okres przygotowawczy. Dlatego w większości sparingów graliśmy bez napastnika – „Zjawa” leczył uraz, Warchoł dołączył do nas później, a Włodarczyk albo był na kadrze, albo leczył kontuzję. Ale wracając do Łukasza, to w perspektywie czasu zawodnik na miarę pierwszej drużyny. Musi tylko dobrze wykorzystać czas, jaki jest przed nim.   

Wszyscy chcemy by sytuacja wróciła do normy. Miał być przecież awans „dwójki”, podwójna korona „jedynki”. To się może jeszcze udać?

- Uważam, że plan się na ten moment nie zmienił. Oddalił się tylko w czasie. Może się okazać, że nie uda nam się go zrealizować, ale może być tak, że w pełni go wykonamy. Cel się nie zmienił, zmieniły się okoliczności. Tak samo w pierwszym zespole. Mocno trzymam kciuki za trenera Vukovicia i całą drużynę. Grali bardzo dobrze i skutecznie, są na dobrej drodze do celu. 

Co wiesz o Lucjanie Brychczym

News: Rok 2014 rokiem Lucjana Brychczego!
1/15 Z jakiego klubu do Legii trafił Lucjan Brychczy?

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.