Piotr Kobierecki

Piotr Kobierecki: Wychodzenie spod pressingu to sztuka, której nauka trwa nieco dłużej

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

24.08.2022 11:50

(akt. 25.08.2022 16:03)

W ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze rywale zaskoczyli Legię wysokim pressingiem. Odbierali piłkę legionistom i ruszali z szybkimi atakami. O wychodzeniu spod pressingu, sztuce budowania akcji od tyłu porozmawialiśmy z Piotrem Kobiereckim - byłym trenerem Legii, obecnie szkoleniowcem KTS Weszło, ekspertem Polsatu.

- Wychodzenie spod pressingu nie jest czymś, czego można się szybko nauczyć. Wiele zależy od tego, jaki jest potencjał zespołu, jak się buduje akcje. W Europie jest taka tendencja, że odchodzi się od „dziesiątek”. Ci bardziej techniczni zawodnicy występują na „szóstce” lub na „ósemce”. Włosi zdobywali mistrzostwo Europy, a całą robotę w środku pola robili Marco Verratti i Jorginho czyli dwaj defensywni pomocnicy. Obaj byli kluczowi w wychodzeniu spod pressingu. Obecnie coraz więcej zespołów opiera grę na dużej intensywności, a w takiej grze kluczowi są gracze środka pola na pozycjach „sześć” i „osiem”. Real Madryt wygrał Ligę Mistrzów z Casemiro na „szóstce”. Wyżej, na „ósemce” grał Toni Kroos, zaś na „dziesiątce” Luka Modrić. Ale gdy mieli wychodzić spod pressingu, to Casemiro biegł do przodu, zaś cofali się Kroos i Modrić – bo byli lepsi technicznie. Casemiro był słaby w wychodzeniu spod pressingu, więc trener Carlo Ancelotti przesuwał go wtedy do przodu na „dziesiątkę” gdy budowali akcje. I to zdawało egzamin.

- W Legii podstawowym założeniem trenera Stanisława Czerczesowa było przygotowanie fizyczne, zaś słowo „pressing” było najczęściej używanym na treningach. Ale Rosjanin dopasował ten styl do graczy jakich miał wtedy w środku pola. W Polsce generalnie piłka jest bardzo fizyczna, zawodnicy potrafią grać w kontakcie i ten pressing często się sprawdza, bo gra się na ryzyku błędu. Jeśli przechwyci się piłkę na 30-40 metrze, to jest bliżej do bramki i łatwiej zaskoczyć przeciwnika. Dlatego przy wychodzeniu spod pressingu tak ważna jest rola defensywnych pomocników, graczy środka pola. Trener Kosta Runjaić w meczu z Górnikiem Zabrze postawił na pozycji numer „sześć” na Ihora Charatina. Zapewne chciał w ten sposób podnieść poziom kreacji. Postawił na lepszego technicznie gracza, który jest jednak gorszy w odbiorze, walce fizycznej i wybieganiu od Bartosza Slisza. Natomiast środek pola z Josue i Bartkiem Kapustką jest niezły technicznie, można powiedzieć bardziej piłkarski. Oni też często się cofają, by pomóc wyprowadzać piłkę. Czasem muszą tak robić. Dlaczego? Bo kluczowe jest też to jak środkowi obrońcy potrafią wyprowadzać piłkę. Wzorem do naśladowania jest pod tym względem Ajax, gdzie Jurrien Timber błyskawicznie ze stopera staje się defensywnym pomocnikiem i w ten sposób zespół obchodzi pressing. W Legii piłkę próbował fajnie wyprowadzać Mateusz Wieteska. Nie zawsze mu to wychodziło, czasem były z tego straty, ale przynajmniej próbował. Fajnie to robił za czasów Czesława Michniewicza Maik Nawrocki, ale wtedy działo się to w systemie z trójką obrońców. W takim systemie jest łatwiej o wyprowadzenie futbolówki, trzech graczy jest bowiem za linią piłki i jest mniejsze ryzyko przy ewentualnej stracie. Polskie zespoły często robią taki manewr, że defensywny pomocnik schodzi do obrony i staje się stoperem, ale często jest to taka sztuka dla sztuki, to musi być robione z sensem. Wiele ciekawych wzorców można czerpać z Holandii, gdzie np. boczni obrońcy potrafią zejść do środka pola. W Polsce się tego nie praktykuje, gdyż boczni obrońcy w naszej lidze zwykle nie potrafią grać tyłem do przeciwnika, nie potrafią grać na niskim procencie strat. A chodzi po prostu o robienie przewagi w strefach, których jest piłka. Ale do takiej gry i ogólnie do gry od tyłu, trzeba mieć odpowiednich piłkarzy.

- Wychodzenie spod pressingu jest trudniejsze niż prosta piłka. Na naukę takiego stylu gry potrzeba czasu, którego trenerom w Polsce zwykle brakuje. W zespołach jest dużo zmian, zaś szkoleniowcy są rozliczani za wyniki bardzo szybko i dlatego wybierają najprostsze rozwiązania. I to się niestety sprawdza. Są wyjątki – bardzo fajnie spod pressingu wychodził Widzew grając w I lidze. W Legii już dawno nie było trenera, który stawiałby na finezję, systematycznie uczył tej gry pod pressingiem. Próbował Marek Gołębiewski, chciał wszystko grać od tyłu, ale przejął zespół w trudnym momencie, drużyna była bardzo rozbita, a na trening nie było czasu bo jeden mecz gonił drugi. Ale Legia nie jest wyjątkiem, trenerzy rzadko mają możliwość doboru zawodników pod styl, jakim chcą grać. A nawet bramkarz powinien być dobierany pod model gry drużyny – jeśli trener chce by bramkarz grał wysoko, był ostatnim stoperem, dobrze grał nogami oraz na przedpolu to nie każdy przecież spełnia takie kryteria.

- Oczywiście oprócz zalet gra pressingiem ma też wady. Trudniej grać w taki sposób z zespołami, które mają szybkich graczy z przodu. W momencie gdy podejdzie się wysoko, a rywal pośle piłkę na wolne pole, to ci gracze w ofensywie mogą zrobić użytek ze swojej szybkości, urwać się i stworzyć duże zagrożenie. Dlatego Legia grając z Tomasem Pekhartem na szpicy miała ograniczone możliwości przy szybkich atakach po przejęciu piłki. Teraz jest pod tym względem lepiej – są Makana Baku, Bartek Kapustka, Paweł Wszołek - możliwości są więc większe.

- Podsumowując - bardzo ważni są stoperzy i to jak wyprowadzają piłkę oraz defensywni pomocnicy. Od tego zaczyna się kultura gry zespołu. Najlepiej pod pressingiem grają te zespoły, których środkowi obrońcy nie panikują, a defensywni pomocnicy potrafią grać tyłem do przeciwnika, potrafią się ustawić między formacjami.

Polecamy

Komentarze (160)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.