Piotr Kobierecki

Piotr Kobierecki: Zabrakło nam meczu z Sokołem Ostróda

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

24.07.2020 13:00

(akt. 25.07.2020 13:55)

Michał Karbownik, Maciej Rosołek, Radosław Cielemęcki, Ariel Mosór, Szymon Włodarczyk - to lista zawodników, którzy przeszli przez rezerwy Legii, a potem zagrali w pierwszym zespole. W drugiej drużynie prowadził ich Piotr Kobierecki, który niedawno rozstał się z Legią. Jak ich wspomina? Czemu odszedł? Co ma w planach? Odpowiedzi na te pytania, a także inne, w rozmowie z byłym trenerem Legii II.

Za nami trudny sezon w III lidze. Nie udało się awansować, bo zabrakło... czego?

- Tak naprawdę tylko meczu z Sokołem Ostróda. Byliśmy mocni. Oczywiście musielibyśmy wygrać na wyjeździe, ale uważam, że bylibyśmy faworytami tego spotkania. Gdy zaczynaliśmy sezon nikt nie zakładał tego, że będziemy walczyli o awans. Bardzo dobra runda jesienna w wykonaniu chłopaków spowodowała, że postanowiliśmy powalczyć o promocję by stworzyć zawodnikom lepsze środowisko do rozwoju. Skład jaki został stworzony był bardzo silny i jestem przekonany, że mógł zrealizować ten cel. Niestety najpierw przeszkodziła nam w tym pandemia, a później brak dobrej woli prominentów z Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej. Tym wzmocnionym składem zdołaliśmy rozegrać tylko jedno spotkanie, które wygraliśmy.

Znając realia tego, kto zarządza rozgrywkami, była wiara, choć przez chwilę, w powodzenie akcji #UkaraniZaKadrę, mającej na celu rozegranie zaległego meczu z Ostródą?

- Wierzyłem, z ręką na sercu i starałem się tę wiarę zaszczepiać w zawodnikach. Pop pracy jaką wykonywali widziałem, że oni też wierzyli. Zaplanowaliśmy tak mikrocykle treningowe, sparingi, jakby liga miała ruszyć, trenowaliśmy do ostatniego dnia. Dopiero gdy zapadła decyzja o braku rozegrania zaległego meczu, rozjechaliśmy się na krótkie urlopy. Ale do tego momentu pracowaliśmy tak, jakby to spotkanie miało się odbyć. Teraz, z perspektywy czasu, myślę że to było trochę naiwne z mojej strony. Wyrok przyjąłem do wiadomości, nie pozostało mi przecież nic innego.

Nie było momentami wrażenie, że znaleźliście się na planie filmu „Piłkarski Poker” tylko w niższej klasie rozgrywkowej? Każdego dnia okazywało się, że na układy nie ma rady.

- Z biegiem czasu to wszystko było coraz bardziej męczące. Sytuacja zmieniała się diametralnie. Jeśli komuś na czymś bardzo zależy to cień szansy interpretuje jako naprawdę dobrą perspektywę. Jednak wszystko się przeciągało, trwało stanowczo zbyt długo. Słyszeliśmy o różnych rozgrywkach kuluarowych, ale staraliśmy się tego nie interpretować w żaden sposób. Ale z każdym tygodniem wiara choć była, to jednak malała. Wiele rzeczy o których słyszeliśmy wcześniej, znalazło potwierdzenie w rzeczywistości. Tak jednak jest, że póki nie doświadczymy czegoś empirycznie, to nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy. To już za nami, nie zmienimy tego. Trzeba wytyczać sobie nowe cele. Życie przeszłością niczemu dobremu nie służy.

Na pocieszenie pozostał fakt, że w pierwszej drużynie w tym sezonie z twojego zespołu rezerw zadebiutowali Karbownik, Rosołek, Cielemęcki, Mosór i Włodarczyk. To pokazuje dobrze wykonaną pracę. Byłeś dumny z każdego z tych chłopaków?

- Na pewno jestem szczęśliwy z każdego debiutu. Zwłaszcza z takiego wejścia do ekstraklasy przebojem, jak miało to miejsce w przypadku Michała Karbownika. Teraz już coraz bardziej łokciami w najwyższej klasie rozgrywkowej rozpiera się też Maciej Rosołek. Dobra gra pierwszego zespołu dała w końcówce ligi możliwość debiutu pięciu kolejnym zawodnikom. Wiadomo, że w zaistnieniu na tym poziomie pomogła im sytuacja w tabeli, ale tego debiutu nikt im już nie zabierze, a oni sobie pomogli ciężką pracą na treningach. A gdy talent popiera się pracą, to z czasem przynosi to efekty. A to jest tak naprawdę najważniejsze. Nie plan awansu dla samego awansu. Nie mieliśmy długo takiego kaprysu by grać w wyższej lidze. Ale przebieg rundy jesiennej pokazał, że promocja do II ligi optymalizowałaby rozwój tych zawodników. Mogliby rywalizować w lepszym sportowo środowisku, na lepszych boiskach i z ciekawszą otoczką.

Kibice nie znają jeszcze tak dobrze zawodników, którzy zadebiutowali w ekstraklasie lub też trenowali ostatnio z pierwszą drużyną. Poprosimy więc o krótką charakterystykę tych chłopaków.

Zacznijmy od Radosława Cielemęckiego. Olbrzymi talent, jesienią zaliczył mocne zderzenie z piłką seniorską w III lidze. Musiał się wtedy nauczyć szybszego podejmowania decyzji i analizowania tego, co dzieje się na boisku. Jeśli rozwój w aspekcie taktycznym połączy z talentem do gry jeden na jednego, umiejętnością kontroli nad piłką, z parametrami motorycznymi, to wszystko już ma, to już niebawem może być naprawdę głośno o tym zawodniku.

Kolejnym graczem o którym mogę mówić w samych superlatywach jest Ariel Mosór. Do seniorskiej piłki wszedł z drzwiami i futryną. Ma za sobą świetną rundę w drugiej drużynie. Jako młody chłopak toczył pojedynki z Krystianem Pieczarą czy Patrykiem Tuszyńskim i większość z tych pojedynków wygrywał, prezentował się naprawdę bardzo dobrze. Dostał od nas bardzo wiele minut na boisku jesienią, ale dostał je tylko dlatego, że na to zasłużył. Prosto z boiska pobierał lekcje od takich nauczycieli jak Inaki Astiz, Chris Philipps, William Remy czy Radosław Pruchnik. Świetnie ustawiał się na boisku, ma duży zmysł taktyczny, bardzo dużo rozumie i szybko się rozwija. Co ciekawe, mimo tego, że olbrzymem nie jest, wygrywa większość pojedynków główkowych. Ma znacznie większy procent wygranych starć w powietrzu niż zawodnicy mierzący po 190 cm.

W meczu z Lechią w Gdańsku debiutował też Szymon Włodarczyk. To zawodnik z bardzo dobrym instynktem strzeleckim, z dobrymi parametrami motorycznymi i dużą inteligencją boiskową. Musi pracować nad poprawą techniki użytkowej, zwłaszcza w elemencie finalizacji. Gdy tego dokona, będzie regularnie trafiał do siatki rywala w piłce seniorskiej. Miał świetne wejście do seniorów, zaliczył piękną asystę w spotkaniu z Odrą Opole. Jesienią zwykle grał w CLJ, dołączył do rezerw w drugiej połowie rundy jesiennej. Często było powoływany do kadr młodzieżowych, a jako napastnicy schodzili do nas Maciej Rosołek i Kacper Kostorz. Miał dużo więcej grać wiosną, ale wiem co się wydarzyło i dlaczego do tego nie doszło.

Debiut marzenie – gol w dniu urodzin zaliczył Damian Warchoł. Bardzo dobre statystyki w III lidze. Gdy porównamy liczbę zdobytych bramek w stosunku do liczby rozegranych meczów, to mamy naprawdę imponujący wynik. A nie jest to typowa „dziewiątka”, może z powodzeniem grać na pozycji numer „dziesięć”. Jest dobry technicznie, ma fajny przegląd pola. On pokazuje, że technicznie grają w III lidze naprawdę utalentowani zawodnicy. Co musi poprawić? Na pewny kwestie motoryczne. Tutaj ma spore rezerwy. Ale to co ma to duży zmysł do strzelania bramek i spory spokój w elemencie finalizacji.

Z zespołem trenował Nikodem Niski, zasiadł dwukrotnie na ławce rezerwowych. Za nim świetna runda jesienna, kolosalny postęp tego zawodnika. Ma świetną motorykę, łączy szybkość i wytrzymałość. Do tego dołożył całe spektrum pozytywnych aspektów. Poprawił grę w defensywie, ma świetny timing włączania się do akcji ofensywnych. Musi jeszcze doskonalić dośrodkowanie piłki z bocznych sektorów. Jeśli to przełoży na asysty, będzie naprawdę ciekawą opcją na bok obrony. Poprzez swoje parametry zapada w pamięci każdemu, kto ogląda mecze.

Kolejnym graczem który trenował z jedynką był Łukasz Łakomy. Zaczynał rundę w Legii II jako rezerwowy, a kończył jako lider zespołu. To pokazuje progres, jaki zanotował. Duża technika użytkowa, świetna lewa noga. Poprawił decyzyjność. Kiedyś rzucało się w oczy to, często był pod grą, tworzył linię podania, ale chciał za dużo robić na boisku i notował przez to straty. Bardzo ten element poprawił, gra na niskim procencie strat. Polem do pracy jest dla niego motoryka.

Ostatnim piłkarzem, który dostąpił zaszczytu debiutu był Mateusz Grudziński. Był moment, że przegrywał rywalizację na lewej obronie z Konradem Matuszewskim. Poszedł na wypożyczenie do Sulejówka, zagrał tam bardzo dobrą rundę, wrócił i wywalczył sobie pewne miejsce w składzie. Zrobił duży postęp, szybko się rozwijał. Zaczynał jako lewy obrońca, a docelowo był takim lewym stoperem. Takich graczy brakuje nam w polskich warunkach. Piłkarz z dobrą motoryką i niezłą techniką użytkową. Poprawił rozumienie gry. Wykorzystuje z korzyścią dla siebie i zespołu swoje parametry siłowe. Mocno mu kibicuję. Stosunkowo późno zaczęło być o nim głośno, ale to chłopak warty zainteresowania.

Mimo, że awans był o włos, mimo tych chłopaków debiutujących w pierwszym zespole, niespodziewanie Piotr Kobierecki pożegnał się z drużyną. Co się stało?

- Ludzie z mojego najbliższego otoczenia w klubie wiedzieli, że już zimą zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Nie mam obranej destynacji trenerskiej, ale chcę się rozwijać. Aby to było możliwe, konieczne było wyjście ze strefy komfortu, na skutek różnych czynników. Legia jest świetnym miejscem do pracy, poznałem przy Łazienkowskiej wielu kapitalnych ludzi, miałem możliwość pracy z bardzo dobrymi zawodnikami. Z pewnością chciałbym kiedyś jeszcze do Legii wrócić.

W czasie pobytu w Legii możesz się pochwalić klasycznym hat-trickiem czyli mistrzostwem Polski CLJ w latach 2015, 2016 i 2017. Które z mistrzostw wspominasz najlepiej? Który był najtrudniejszy do osiągnięcia?

- Najtrudniejszy był ostatni. Na odprawach dla zawodników mówiłem w szatni, że te sukcesy docenią dopiero po latach, jak będą w innych miejscach i spotkają się na wspólnym obiedzie. Dopiero wtedy te chwili będą znaczyły dla nich wiele – bez względu na to czy zajdą w futbolu daleko czy też przestaną grać w piłkę. Być może tak samo będzie razem ze mną, że ranga tych sukcesów będzie rosła z wiekiem. Najważniejsze zawsze jest szkolenie, ale chciałem je pogodzić z wynikiem. Dla mnie to osiągnięcie najlepszych rezultatów co jednak nie zaburza procesu rozwoju zawodników. Tak starałem się do tego wszystkiego podchodzić. Te trzy tytuły to naprawdę piękna historia. Legia mistrzostw CLJ ma dotąd pięć, a nam się udało wywalczyć trzy z nich i to w trzech kolejnych sezonach.

Gdy zostałeś trenerem rezerw nie udało się awansować do II ligi, ale dojście z zespołem III ligowym do 1/8 finału Pucharu Polski to chyba wyjątkowe przeżycie i ogromny sukces?

- To prawda, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę średnią wieku piłkarzy, którzy w tych meczach uczestniczyli. Ogólnie te dwa sezony w zespole rezerw mogę odbierać bardzo pozytywnie. Zarówno jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę zawodników wchodzących do pierwszego zespołu, jak i wyniki osiągane przez drugą drużynę. To bardzo dobre wejście do piłki seniorskiej zarówno dla zawodników, jak i dla mnie. Mam nadzieję, że zebrane doświadczenie pozwoli mi się dalej realizować na poziomie seniorskim.

Te lata spędzone w Legii to była dobra szkoła?

- Jeśli chodzi o aspekt trenerski, to bardzo dobra. Będąc w dużej akademii na początku bardzo się rozwijałem, chłonąłem wszelkie nowe elementy. Ale gdy już się to wszystko pozna, to możliwość bycia kreatywnym jest ograniczona. Wszyscy bowiem funkcjonujemy w jakimś systemie czy reżimie, wokół którego trzeba się obracać. A to ogranicza trenera i teraz wszystko zależy od tego, jaką drogę na przyszłość szkoleniowiec chce obrać. Czy chce szkolić zawodników poruszając się w określonych ryzach czy może chce sam coś stworzyć, czyli to wybór między pracą odtwórczą i twórczą. Ja doszedłem do takiego momentu, że chciałbym coś zacząć tworzyć. Nie zmienia to faktu, że Legia to zawsze będzie moje miejsce. To historia i ludzie, którzy tworzą całość. Miałem szczęście, że poznałem wielu świetnych trenerów i zawodników. Rozwijałem się jako trener, ale przede wszystkim rozwijałem się też jako człowiek. Wiele zawdzięczam Jackowi Mazurkowi, który mnie zatrudnił jako młodego i anonimowego chłopaka, także Jackowi Magierze – rozmowy z nim zawsze mnie inspirowały i bardzo wiele mi dały. Nie mogę też nie wspomnieć o Jacku Zielińskim, którego traktuję jak mentora. Ukształtował mnie jako osobę, którą teraz jestem. Z nim za sterami akademia będzie płynąć we właściwym kierunku.

Liczyłeś kiedyś ilu z chłopaków, których miałeś okazję prowadzić, zadebiutowało w pierwszym zespole?

- Nie liczyłem, ale każdego z tych chłopaków monitoruję. Nie uważam, że trafili do "jedynki" dzięki mojej osobie. Raczej bliżej mi do tego, że praca w takim klubie jak Legia pozwoliła mi trenować tak dobrych piłkarzy. Starałem się im pomóc w jak największym stopniu, ale nie byłem przecież ich jedynym wychowawcą w całej piłce juniorskiej. Byli u mnie jakiś czas, dołożyłem jakiś pierwiastek do tego, gdzie teraz są. Ale to dzięki Legii mogłem pracować z takimi graczami, nie ja sam windowałem ich wyżej. Gdybym uważał inaczej, byłoby to hipokryzją z mojej strony. 

Poza tobą z drużyną pożegnało się jeszcze kilku graczy. Między innymi Toni Segura. Hiszpan zdołał w III lidze zagrać tylko jeden mecz. Decyzja o rozstanie nie była przedwczesna?

- Nie uważam, że przedwczesna. W kwestii wyszkolenia technicznego, był graczem na zaawansowanym poziomie. W realiach trzeciej ligi byłby w stanie robić różnice. Ale nie podpisałbym się pod tym, że bez problemu wszedłby do pierwszej drużyny i tam kontynuował karierę dając sobie radę. Mamy zdolnych, młodych chłopaków, o których już wspominaliśmy i powinniśmy inwestować w swoich zawodników. Toni nie miał szczęścia, liga ledwo ruszyła i po chwili się zakończyła. Zagrał jeden mecz i w spotkaniach nie mógł do siebie przekonać. Ale mógł to zrobić na treningach. Po wielu z nich nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że to zawodnik na miarę pierwszego zespołu.

Innym zawodnikiem który rozstał się Łazienkowską, a który od dawna robił nadzieję, był Kamil Orlik.

- Bardzo cenię tego chłopaka. Kontuzje bardzo zaburzyły jego rozwój. Na pewno wyżej cenię Kamila niż Toniego Segurę i cały czas trzymam kciuki za to, że pogra jeszcze w piłkę na wysokim poziomie. Trochę czasu mu odpadło przez kontuzje, ale jeśli poprawi decyzyjność, to będzie miał wszystko by grać na poziomie ekstraklasy. Gra głową, strzał, pojedynki jeden na jednego, potrafi się zastawić. Inwentarz komponentów piłkarskich stwarza mu możliwości gry na wysokim poziomie.

Ktoś jeszcze może wkrótce zastukać do drzwi pierwszego zespołu?

- Nie można się spodziewać takiej dynamiki wejść do pierwszego zespołu, jak miało to miejsce w ostatnim czasie. Piłkarze, którzy ostatnio zadebiutowali w ekstraklasie są beneficjentami dobrej gry i wyników pierwszego zespołu. I teraz to oni będą musieli się starać przebijać w pierwszym zespole, zostać w nim na dłużej i zacząć odrywać większą rolę. Chyba, że wymienimy graczy wypożyczonych to wtedy szansę zaistnienia w pierwszym zespole mają jeszcze Konrad Matuszewski, Mateusz Żyro czy Cezary Miszta. W ostatnim czasie miałem możliwość komentowania kilku meczów pierwszej ligi. I mogę tylko chwalić „Żyrkę” za to, jak się prezentuje. Czasami droga do pierwszego zespołu, w którym przecież już był, nie jest usłana różami. Czasem trzeba iść na około, a droga Mateusza wiedzie przez Suwałki i Mielec. Następny sezon ten chłopak rozpocznie w ekstraklasie. Może jeszcze nie w Legii – tego nie wiem. Ale mam nadzieję, że przy Łazienkowskiej jego czas jeszcze nadejdzie.

Drużynę rezerw przejął Tomasz Sokołowski II – to pierwszy seniorski zespół jaki poprowadzi. Jest gotowy? Podoła?

- Bardzo się cieszę, że Tomek dostał taką szansę. Współpraca z nim zawsze układała mi się bardzo dobrze. Mocno mu kibicuję by sobie poradził. Ma mocny zespół pod względem piłkarskim. Sztab również ma być coraz lepszy. Jego asystentem został Piotr Zasada – bardzo ciekawy szkoleniowiec, który na pewno wniesie odpowiednią jakość do akademii. To wszystko pomoże Tomkowi, mocno w to wierzę.

Jakie masz teraz plany? Poza tym, że komentujesz mecze w telewizji Polsat.

- Komentowanie traktuję jako część rozwoju i poznawanie piłki od innej strony. Bardzo sobie to chwalę. Co do dalszych losów trenerskich to nie mam ściśle obranej ścieżki. Mam nadzieję, że będę pracował z seniorami i dalej się rozwijał. Najważniejsze jednak dla mnie jest to by zdać egzamin na kurs UEFA Pro, który odbędzie się 27 lipca.

Polecamy

Komentarze (38)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.