Domyślne zdjęcie Legia.Net

Piotr Włodarczyk: Nie jestem wypalony

Redakcja

Źródło:

30.08.2007 13:20

(akt. 22.12.2018 08:00)

<b>Piotr Włodarczyk</b> w Legii grał łącznie przez pięć lat. Zdobył w tym okresie Puchar Polski oraz Mistrzostwo Polski. Latem zrezygnowano z jego usług, choć był najskuteczniejszym piłkarzem drużyny. Zawodnik długo nie szukał nowego pracodawcy, wzmocnił szeregi lubińskiego Zagłębią. Jutro popularny "Władeczek" ma szansę po raz pierwszy zagrać przeciwko swojemu byłemu pracodawcy.
Do stołecznej drużyny "Włodar" trafił zimą 1997 roku. - Byłem wówczas młody, a propozycja gry w wielkiej Legii zrobiła na mnie duże wrażenie. Kwestie finansowe schodziły wówczas na dalszy plan, byłem dumny, że taki zespół chce mnie mieć u siebie. Porozumiałem się z działaczami ze stolicy i zimą trafiłem do tego klubu. Pamiętam, że Legia miała wtedy bardzo mocny skład. O miejsce w ataku rywalizowałem z takimi zawodnikami, jak Czarek Kucharski, Marcin Mięciel, Sylwek Czereszewski i Kenneth Zeigbo. Nie było zatem łatwo mi się przebić do składu. Zaliczyłem wówczas w jednej rundzie jedenaście spotkań, głównie pojawiając się na boisku w roli rezerwowego. Szczęśliwie udało mi się także zdobyć gola, a było to w spotkaniu z Bełchatowem, które wyjątkowo rozpocząłem w wyjściowym składzie. Wygraliśmy wówczas 1:0 właśnie po moim trafieniu. Niestety, w dalszej perspektywie nie miałem szans na regularną grę - wspomina Piotrek, który spośród wymienionych przez siebie, niezwykle uznanych napastników ówczesnej Legii najbardziej cenił Kucharskiego. - Był wówczas w bardzo dobrej dyspozycji, regularnie strzelał bramki, jak również dostawał powołania do reprezentacji kraju. Był to piłkarz o uznanej marce, mający za sobą grę w zagranicznym klubie, odznaczający się również cechami przywódczymi. Potrafił odpowiednio zmotywować kolegów w szatni, dbał o atmosferę, a na boisku nigdy nie odpuszczał, zaciekle walcząc o każdą piłkę. Ceniłem Czarka nie tylko za umiejętności piłkarskie, ale także za ten jego charakter - mówi napastnik, który na własną prośbę odszedł wówczas na wypożyczenie do Ruchu. Chciał bowiem regularnie grać, co było także gwarantem jego gry w reprezentacji olimpijskiej prowadzonej przez Pawła Janasa. W drużynie "Niebieskich" grał dwukrotnie, ponieważ musiał wrócić z wypożyczenia. Ówczesny trener Legii Jerzy Kopa nie widział jednak dla niego miejsca w składzie, a chorzowianie wyłożyli pieniądze za jego definitywny transfer. Po raz drugi trafił do Legii zimą 2003 roku z łódzkiego Widzewa. - Dochodziły do mnie głosy, o zainteresowaniu zagranicznych klubów, jednak w każdym z tych przypadków było zero konkretów. A akurat Legia złożyła ciekawą ofertę i zdecydowałem się przejść do tego zespołu. Podpisałem dwuletni kontrakt, który po pół roku przedłużyłem. - wspomina. W stolicy stał się najskuteczniejszym napastnikiem, na którym niemal zawsze można było polegać. Z drugiej jednak strony, gdy Legii nie szło, to cała wina spadała m.in. na Włodarczyka. - Muszę powiedzieć, że na zawodnikach Legii w każdym momencie ciąży olbrzymia presja. Najbardziej obrywa się starszym zawodnikom, ponieważ to oni mają ciągnąć zespół, także oni zarabiają najwięcej. Trudno dziewiętnastolatka pociągać do odpowiedzialności za wyniki. Legia jest klubem nastawionym na sukces, a każdy inny wynik niż zwycięstwo przy Łazienkowskiej, obojętnie z jaką drużyną z ligowej stawki, jest traktowany w kategoriach porażki. A kiedy zdarzają się przegrane, to wówczas można nawet wylądować na dywaniku u Prezesa albo zostać uderzonym po kieszeni. Dlatego kiedy wygrywaliśmy - wygrywali wszyscy, natomiast za porażkę odpowiedzialni byli tylko wybrani - przyznaje piłkarz, który w 2005 roku był naprawdę w fantastycznej formie. Strzelał bramki, dostał także powołanie do reprezentacji Polski na mecze eliminacji do Mistrzostw Świata. W premierowym pojedynku z Irlandią Północną w Belfaście wybiegł na boisko w podstawowym składzie, a po kilkunastu minutach wpisał się także na listę strzelców. Mógł być bohaterem, pewniakiem w składzie na starcie z Anglią kilka dni później, ale... - Za głupie uderzenie rywala dostałem czerwoną kartkę, jedyną, jaką otrzymałem w mojej karierze. Żałuję tym bardziej, że dwa dni później graliśmy mecz z Anglikami w Chorzowie i gdybym wytrwał na murawie, to pewnie bym zagrał w tym spotkaniu. Eh, szkoda gadać… - wspomina. Z czasem w Legii za porażki zespołu obwiniano go coraz częściej. Wlepiano mu kary, zawieszano w prawach zawodnika, a następnie przywracano na prośbę zespołu. W końcu po zakończeniu minionego sezonu, mimo iż należał do czołowych graczy. Sugerowano jednak, że psuje atmosferę w drużynie, a poza tym nie ma motywacji do dalszej gry. - Dopiero teraz mam motywację do gry! Zapewniam, że w żadnym wypadku nie czuję się wypalonym piłkarzem. Mam trzydzieści lat, kilka sezonów gry przed sobą i na pewno nie brakuje mi motywacji. Choćby w najbliższym okresie. Mam bowiem coś do udowodnienia niektórym działaczom Legii. Piątkowy mecz stanowi do tego doskonałą okazję - mówi Piotr Włodarczyk. Komu konkretnie chce "coś" udowodnić? - Nie chcę wymieniać nazwisk. To już przeszłość. Nie miałem na pewno na myśli kibiców, ponieważ wspominam ich bardzo miło, miałem z nimi niezły kontakt i nigdy nie wyrządzili mi oni żadnej przykrości, pomimo tego, że byli oni podzieleni na moich zwolenników i przeciwników. Na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej zawsze panowała wspaniała atmosfera i świetnie się tam dla nich grało - mówi piłkarz, który nadal śledzi losy Legii. - Trudno mi ocenić, czy obecna drużyna jest silniejsza od tej, w której grałem. Wszystko okaże się w piątek, już na murawie zobaczymy w jakiej dyspozycji jest Legia. Pamiętajmy, że przyjeżdża ona do Mistrzów Polski, zobaczymy jak się pokaże na naszym tle. A o przeciwnikach wiem tylko tyle, że zmienił się trener i koncepcja gry - mówi o rywalach. Czy Legia to zamknięty rozdział w jego karierze? - Tak - odpowiada bez namysłu i zdecydowanym głosem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.