Plusy i minusy
12.12.2004 15:07
Zakończyła się polska ligowa jesień. Piłkarze udali się na urlopy po ligowych zmaganiach, działacze i trenerzy opracowują plany na następny sezon, a my kibice z niecierpliwością oczekujemy już wiosennych rozgrywek. A jak przebiegała tegoroczna piłkarska jesień przy Łazienkowskiej 3??? Opisując krótko można by powiedzieć – działo się i to dużo.
Niestety, działo się, ale w większości były to mało pozytywne rzeczy. Chcąc jakoś podsumować wydarzenia, które mieliśmy okazję śledzić, postanowiłem przyznać symboliczne „plusy” i „minusy” osobom, wydarzeniom, postawą, które – moim zdaniem – były pozytywne bądź negatywne tej ligowej jesieni.
Jak już wspomniałem, wiele zdarzeń, które miały miejsce na Legii tej jesieni nie można zaliczyć do pozytywów. Więcej działo się w budynku klubowym niż na boisku a to wszystko przez człowieka, który od jakiegoś już czasu dzierży ster Legii Warszawa. Mojego pierwszego minusa chciałbym dać człowiekowi, który niedawno otrzymał jakże zaszczytny tytuł „ Najgorszego prezesa roku”, czyli miłościwie nam panującemu Piotrowi Zygo.
Chyba nikt inny jak On potrafi tak nieporadnie zarządzać klubem w Polsce, o czym świadczy fakt, że w wyścigu po swój tytuł zostawił w tyle prezesa GKSu Katowice pana Dziurowicza. Miał być objawieniem a okazał się człowiekiem bez wyobraźni i instynktu, który w kierowaniu klubem piłkarskim bardzo się przydaje. Świadczy o tym choćby fakt podjęcia decyzji o podwyższeniu cen biletów, który miałby zwiększyć dochody klubu. Jaki był efekt, każdy z nas widział – puste trybuny i konflikt z tymi, którzy na Legię zdecydowali się nadal chodzić. I chyba tym właśnie kibicom była dedykowana decyzja o zmianie cateringu na Legii, przyznam, że nie mogłem odczuć tego na własnej skórze, ale wiem, że wielu osobom ta decyzja była nie w smak ( który nawiasem mówiąc jest kwestią gustu). Jednakże wszelkie decyzje pana Zygo bledną przy telenoweli, jaką nam zafundował zatrudniając nowego trenera.
Cała sytuacja, dla mnie, była podobna do operacji przeszczepu serca gdzie lekarz po jego wycięciu dopiero zaczyna szukać dawcy. Aby pacjent nie umarł wstawia mu własnoręcznie wystruganą w zaciszu garażu pompkę i postanawia czekać na rozwój wydarzeń.
O ile sytuacja z trenerem Chovancem nie do końca jest jasna to sprawa Wdowczyka wydaje się i śmieszna i straszna. Wychodzi na to, iż Wdowczykowi bardziej zależało na trenowaniu Legii – zarwanie obowiązującego kontraktu z Koroną, chęć spłaty części należności za zerwanie kontraktu – niż Legii, aby jej trenerem został Wdowczyk, bo gdy ten zadzwonił z wiadomością, iż nie będzie trzeba za niego płacić został delikatnie poinformowany, że teraz to on się może w d… pocałować. Można Wdowczyka lubić lub nie, ale jak mawia mój dobry kolega – szanujmy się. Niestety Legia dowodzona przez prezesa Zygo nie ogląda się na nic i idzie świetlistym szlakiem … donikąd. I tak zostaliśmy z naszym „wspaniałym trio”, które poprowadzi Legię wiosną. Ciekaw jestem, jaki trener po tych perypetiach będzie chciał podjąć rozmowy w sprawie pracy z panem Zygo, ciekaw jestem, kto zaryzykuje takie traktowanie.
Kolejnym „minusem” chciałbym obdarzyć całe jesienne wydanie drużyny Legii Warszawa.
Tak słabej Legii dawno nie widziałem i mam nadzieję już nigdy nie będę oglądać. Legia grała typowo jesienną piłkę – nudną, monotonną, nieciekawą, mało efektowną a i czasem mało efektywną. Nie chodzi o porażki, bo one są wliczone w grę w piłkę, ale o to, że obraz gry, jaki mi się malował przed oczami w meczach ze Świtem, Mazowszem i kilku meczach ligowych nie był godny wicemistrza kraju i drużyny, która stara się reprezentować kraj na arenie międzynarodowej. Legia grała bardzo słabo i nawet zmiana trenera nie zmieniła tego mizernego obrazu. Za trenera Jacka Zielińskiego ponieśliśmy 4 porażki zwyciężając 6 razy w tym 3 razy z zespołami z niższych lig oraz zaliczyliśmy 1 remis - są to wyniki naprawdę słabe a fakt, że Legia jest na 2 miejscu w tabeli na półmetku rozgrywek niestety nie świadczy o naszej sile, ale o słabości całej ligi. Drugie miejsce nie cieszy już tak bardzo, gdy się spojrzy w górę tabeli i zobaczy ośmiopunktową przewagę Wisły.
Jesień na Legii, – pomimo, że tak by się mogło wydawać – to nie same porażki, negatywne sytuacje, ale również wydarzenia, osoby, które pozwalają jednak patrzeć w przyszłość z pewną dozą optymizmu.
Przyznawanie plusów chciałbym rozpocząć od osoby, która jest żywym symbolem Legii, osobą, która na zawsze będzie kojarzona z profesjonalizmem, wspaniałymi występami no i przede wszystkim z Legią. Ta osobą jest Jacek Zieliński. Właśnie On jest adresatem mojego pierwszego „plusa”. Jacek swoją postawą tej jesieni pokazał, że Legia nie jest mu obojętna i że jest z Nią na dobre i na złe. I choć nie udowodnił tego w tradycyjny dla siebie sposób, czyli grając fantastycznie w piłkę spowodował, że szacunek, jakim go darzyłem jeszcze się umocnił. To On, kiedy zaproponowano mu objęcie stanowiska pierwszego trenera w trybie awaryjnym nie przestraszył się odpowiedzialności, nie odwrócił się plecami mówiąc, że jest kontuzjowany, że nie podoła. Wręcz przeciwnie – zdecydował się podjąć to wyzwanie w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Legia. Nie chcę tu pisać czy jest On dobrym czy złym trenerem, bo to tak naprawdę okaże się to wiosną – po wzmocnieniach, całym okresie przygotowawczym, który będzie do jego dyspozycji, aby mógł w pełni wprowadzić swoje pomysły i ich nauczyć piłkarzy. Chodzi o sam fakt takiej a nie innej decyzji – skoczył na tą głęboką wodę, choć tak naprawdę nie wiedział czy umie pływać, ale poświęcił swoje dobre imię dla pomocy Legii w potrzebie. Przydałoby się więcej takich Jacków Zielińskich w drużynie.
Kolejnym pozytywem, jaki mieliśmy okazję oglądać w grze Legii tej jesieni była gra młodych zawodników – Kuby Rzeźniczaka i Marcina Smolińskiego. Właśnie im chciałbym przyznać mojego „plusa”. Ich szczęście polegało na nieszczęściu innych piłkarzy, którzy odnieśli kontuzje lub byli bez formy. Wtedy właśnie nastał czas „młodych”. Jako nieliczni w ostatnich latach z młodych zawodników, jakich mieliśmy na Legii otrzymali szansę gry i ją wykorzystali. W przeciwieństwie do Mazurkiewicza, Mierzejewskiego czy Zganiacza mieli szansę pokazania się w ligowej walce w dużym wymiarze czasowym i dzięki temu stanowili wyróżniające się ogniwa Legii tej jesieni, których tak nawiasem mówiąc nie było za wiele. Oczywiście ich przydatność do drużyny zweryfikuje ostatecznie zimowy okres przygotowawczy, kiedy będą musieli udowodnić i potwierdzić, że są lepsi od swoich konkurentów i to im wiosną należą się miejsca w pierwszej jedenastce. Przed nimi duża przyszłość, ale i dużo pracy, aby ta przyszłość była taka, jaką sobie wymarzyli. Oby była ona związana z Legią.
Ostatnim „plusem” chciałbym uhonorować ludzi, którzy pomimo rzucanych kłód pod nogi nadal są z Legią. Tymi ludźmi są wszyscy Ci, którzy dopingowali Legię tej jesieni. Kiedyś „Żyleta” cieszyła oczy pięknymi, niezapomnianymi oprawami, teraz kłuje w oczy pustymi miejscami. Lecz są ludzie, którzy nie przejmują się podwyżkami biletów, słabym cateringiem, słabą, nudną i mało efektowną grą drużyny tylko przychodzą na Legię i zdzierają gardła. Bo nie sztuką jest być z drużyna, kiedy wszystko idzie, ale sztuką było być na Legii tej jesieni.
Wiem, że każdy z Was drodzy czytelnicy ma pewnie taką listę „plusów” i „minusów” w swojej głowie. Jedne są dłuższe inne krótsze niż moja, pewnie często dotykają spraw Wam bliższych, które nie sposób dostrzec z moich krakowskich perspektyw. Ale wiem, że każdy z nas czeka już na wiosnę i na to, że wraz ze słońcem powróci blask wspaniałej Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.