Domyślne zdjęcie Legia.Net

Po eliminacjach Ligi Mistrzów, czyli co dalej?

Krzysztof K.

Źródło:

27.08.2006 02:04

(akt. 25.12.2018 01:59)

Za nami mecze eliminacyjne do Ligi Mistrzów. Mistrz Polski (czyli Legia), chciałoby się powiedzieć już tradycyjnie, znalazł się poza fazą grupową tych elitarnych rozgrywek. Dla większości kibiców nie było to żadną niespodzianką. Brak formy u większości piłkarzy, nie najlepsza atmosfera w drużynie czy problemy niektórych piłkarzy z samymi sobą sprawiły, że Legia nie była w stanie podjąć równorzędnej walki z europejskim średniakiem, jakim jest Szachtar Donieck.
O ile jeszcze brak formy kibice mogą zrozumieć, bo człowiek miewa w swoim życiu różne okresy, zarówno dobre jak i te gorsze, to zupełnie niezrozumiałą sprawą jest brak ambicji i zaangażowania w grze. Czary goryczy dopełnia fakt, że niektórzy piłkarze Legii są przeświadczeni o swoim geniuszu piłkarskim, co absolutnie nie znajduje pokrycia w rzeczywistości. Wraz z porażką z Szachtarem prysnął niczym bańka mydlana sen o wielkich pieniądzach. Wiele już napisano różnych opinii i komentarzy na temat nietrafionych transferów, złego przygotowania czy nie najlepszej atmosfery w drużynie. Ja jednak tym razem chciałbym się skupić nie na kwestiach czysto sportowych, ale na polityce klubu, a szczególnie filozofii właścicieli. Kiedy 2,5 roku temu ITI przejmowało Legię to miło było patrzeć na grę warszawskiej drużyny. Piłkarze grali widowiskowo, w każdym meczu strzelali po kilka bramek i wygrali 11 z 13 meczów (choć przegrali ten najważniejszy). Nowi właściciele weszli do klubu w dniu jego największej glorii w całym sezonie – efektowna wygrana 7:2 i do tego w bardzo prestiżowym meczu z lokalnym rywalem. Wydawało się wówczas, że po podpisaniu stosownej umowy przez nowych właścicieli będzie już tylko lepiej. Wszyscy liczyli na sielankę i to, że w ciągu krótkiego czasu Legia zawojuje Europę. Co prawda panowie Walter i Wejchert tłumaczyli coś o małych łyżeczkach i że nie będzie ich stać na Żurawskiego, jednak większość kibiców nie słuchała tego i spodziewała się efektownych zwycięstw i gry Legii w Lidze Mistrzów. Rzeczywistość bardzo szybko zweryfikowała te szumne zapowiedzi i nadzieje. Mimo, że wystarczyło wówczas sprowadzać po 2-3 dobrych piłkarzy na rundę i w ten sposób odmładzać, uzupełniać i wzmacniać skład, to w krótkim czasie sprowadzono do Legii kilkunastu piłkarzy, z których poza Fabiańskim żaden dziś nie gra w podstawowym składzie, a większość z nich się pozbyto (zresztą z niemałymi problemami). Legia bardzo szybko z drużyny grającej widowiskowo i z polotem stała się drużyną grającą bardzo słabo i w efekcie odpadła z europejskich pucharów przegrywając obydwa mecze ze słabą Austrią Wiedeń w kompromitującym stylu. Po tej porażce właściciele wyliczyli sobie, że przez brak awansu do fazy grupowej UEFA stracili 7 mln PLN i zwolnili trenera Kubickiego, a w jego miejsce zatrudniono niedoświadczonego Jacka Zielińskiego. Rok później (w 2005) Legii udało się ponownie zakwalifikować do europejskich pucharów, jednak nie wyciągnięto żadnych wniosków z wcześniejszych nauk i sytuacja powtórzyła się ze szwajcarskim FC Zurych. Liczba nowo sprowadzonych przez ITI piłkarzy do Legii przekroczyła 20, a Legia dalej grała kompromitująco. Wówczas jednak zaczęto wyciągać pierwsze wnioski i w miejsce zwolnionego w „analogicznym okresie do roku ubiegłego” trenera (niektórzy używali cudzysłowiu w stosunku do tej funkcji pełnionej przez Jacka Zielińskiego) zatrudniono Dariusza Wdowczyka. Zaczęto hurtowo pozbywać się wcześniej hurtowo sprowadzanych piłkarzy i zaprzestano stawiania na młodzież, która w zamian za podpisanie kontraktów nie była w stanie odwdzięczyć się Legii ani swoim talentem, ani dobrą grą. Wdowczyk zaczął sprowadzać piłkarzy z większą rozwagą i zaczął stawiać bardziej na jakość, a nie jak wcześniej na ilość. Co więcej Wdowczyk w pierwszym sezonie pobytu w Legii jako trener zdobył mistrzostwo Polski, co stało się dzięki pewnej dozie szczęścia i sprowadzeniu do Legii Edsona Luisa do Silvy, który kilka meczów rozstrzygnął sam albo strzelając bramki z rzutów wolnych, albo zaliczając kilka ważnych asyst... Dziś można powiedzieć, że zebrano kadrę piłkarzy, którzy po uzupełnieniach o 2-3 zawodników (mniej więcej po jednym do każdej formacji) powinni zagwarantować osiągnięcie sukcesów w lidze polskiej. Jednak czy ambicje i możliwości ITI sięgają wyłącznie krajowego podwórka, czy trochę dalej? Niestety patrząc na wypowiedzi i postawę nie tylko właścicieli, ale również kierownictwa klubu (jego prezesa, trenera), a również i samych zawodników coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten pierwszy wariant jest bardziej prawdopodobny. Przed meczami z Szachtarem mówiono, że celem Legii w tym sezonie nie jest gra w Lidze Mistrzów i że dopiero za rok Legia będzie gotowa do gry w tych rozgrywkach. Wychodzi więc na to, ze na wygranej w dwumeczu z Szachtarem zależało wyłącznie kibicom, natomiast znacznie mniej trenerowi i piłkarzom Legii, a już najmniej właścicielom. Przyznam się szczerze, że nie bardzo rozumiem, dlaczego odpuszczono grę o LM w tym sezonie. Nie wiem również, co właściciele mają na myśli mówiąc, że Legia będzie gotowa do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym roku. Gotowa to ona może być, z tym że może tam nigdy nie zagrać. Bo niby co się wydarzy w ciągu najbliższych 12 miesięcy, że Legia z bardzo słabej drużyny (jak na europejskie warunki) przeistoczy się w potentata grającego regularnie w LM? Podwyższony zostanie budżet klubu z 7 do 9 mln EURO czy może Włodarczyk, Vuković albo Gottwald zaczną czarować swoją grą? Czy w ogóle właściciele i prezes Zygo wiedzą o czym mówią? Przecież budowa drużyny piłkarskiej to nie budowa nowego stadionu, ani otwarcie nowej stacji telewizyjnej. Nie da się zrobić dokładnego biznesplanu do tego przedsięwzięcia i nie da się zaplanować terminów sporządzenia protokołów zdawczo-odbiorczych z robót budowy drużyny piłkarskiej na Ligę Mistrzów. A może prezes Legii pójdzie dalej i zaplanuje sobie, w których minutach piłkarze będą strzelać gole w poszczególnych meczach? Jestem kibicem klubu piłkarskiego Legia Warszawa, a nie kibicem udziałowców Legii, jej trenera czy poszczególnych piłkarzy. Nie interesują mnie obiecanki uwarunkowane wieloma innymi zdarzeniami, od których uzależniona jest budowa wielkiej Legii za 5, 10 a może 20 lat. Chcę wiedzieć naprawdę, co panowie Walter i Wejchert zamierzają zrobić w tym klubie i ile pieniędzy zainwestować. Chcę wiedzieć, czy Legia potrzebna im jest wyłącznie do celów rozgłosu medialnego, czy zamierzają z nią osiągnąć rzeczywiście sukcesy piłkarskie w Lidze Mistrzów. Kibice mają prawo tego wymagać - tak jak klienci piekarni mają prawo wymagać od piekarzy, aby kupowany przez nich chleb był smaczny. Nie mam oczywiście prawa wymagać od ITI, aby sprowadzano do Legii Ronaldinho, Gerarda czy Szewczenkę, ale myślę że mam prawo wymagać odrobinę prawdomówności i szczerości. Zaoszczędzi to wszystkim kibicom niepotrzebnych nadziei i złudzeń. Z pewnością wielu kibiców ma oprócz piłki nożnej również inne pasje, którym będą się mogli bardziej poświęcić i bardziej rozwinąć niż podczas oglądania gry piłkarzy Legii na takim poziomie jak obecnie. Przy okazji zaoszczędzą sobie troszkę nerwów, zdrowia i cennego czasu.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.