Po-ligon Roberta Błońskiego: Im gorzej, tym lepiej
08.04.2002 01:04
Trzech zwycięstw w pięciu ostatnich meczach brakuje Legii do tytułu mistrza Polski. Przed sezonem nikt na nią nie stawiał.
Wśród starych kibiców Legii byli i tacy, którzy skłonni byli założyć się, że Legia nie awansuje do czołowej ósemki i walczyć będzie o utrzymanie.
Argumentów mieli dużo.
W KLUBIE NIE BYŁO PIENIĘDZY. Przed sezonem prezes Leszek Miklas mówił tak: "Chciałbym, żebyśmy w kasie mieli 15 mln zł, bardziej prawdopodobne jest 12, ale tak naprawdę, zamkniemy się w 10". Następstwem tych problemów był brak spektakularnych transferów: Omeljańczuka kupiła prywatna osoba, Jóźwiak, Vuković i Gerasimowski przyszli za darmo, Szala, Svitlica, Yahaya i Stanew (jedyny zawodnik kupiony zimą) kosztowali bardzo mało. Były też opóźnienia w wypłatach, no i sprzedawano każdego, po kogo zgłosił się zagraniczny klub: Mięciela, Citkę, Kowalewskiego, Kowalczyka, Mazurkiewicza. Po sezonie odejdzie Karwan.
PO DRUGIE: ogromne kontrowersje wzbudzał i - mimo wszystko wciąż wzbudza - trener Okuka. Przez kilka miesięcy przegrał tyle meczów, ile kilku jego poprzedników razem wziętych. Dziwnych było kilka jego decyzji personalnych (m.in. pod koniec poprzedniego sezonu odsunął od drużyny Citkę i Cezarego Kucharskiego). Ten pierwszy gra dziś w Izraelu, drugi jest kapitanem Legii i jednym z najpożyteczniejszych zawodników.
PO TRZECIE: Legia długo nie mogła - i wciąż chyba nie może - wypracować swojego stylu.
PO CZWARTE: faworytem wszystkich, czasem wręcz obsesyjnym, była Wisła. Na Legię nie stawiał nikt, oprócz... legionistów, a i to nie wszystkich.
CO NA TO POWIEDZĄ OPTYMIŚCI? Że to wszystko prawda. I bardzo dobrze.
Bo gdy klub z Łazienkowskiej jest faworytem, przegrywa. A kiedy przystępuje do sezonu jako drużyna, która ma nie odegrać żadnej roli, potrafi sprawić niespodziankę. Tak było w sezonie 1995/96, kiedy rozbita po Lidze Mistrzów drużyna Mirosława Jabłońskiego, w której było 12 zawodników, omal nie zdobyła mistrzostwa Polski.
Bo Legia nie przegrała od 16 września 2001 roku, kiedy na Łazienkowskiej pokonał ją 4:3 Śląsk Wrocław.
Bo zawodnicy, na których nikt nie stawiał, są doskonale przygotowani fizycznie i rywale nie wytrzymują tempa warszawskiego zespołu.
Bo Legia może nie ma stylu, ale po wielu, wielu latach można powiedzieć, że ma charakter. Gra do końca i nie poddaje się w najtrudniejszych nawet okolicznościach - z Amicą straciła gola na 2:2 w ostatniej minucie, ale w doliczonym czasie Kucharski zdobył zwycięską bramkę; w Katowicach prowadziła 2:0, przegrywała 2:3, by parę minut przed końcem wyrównać. I to właśnie ten charakter jest obecnie największym atutem Legii. To jest drużyna, wszyscy ciągną wózek w jedną stroną. Każdy zawodnik ma swoje zasługi w sytuacji, w jakiej znalazł się zespół. Od bramkarzy przez obrońców, pomocników i napastników. To nie jest może widowiskowy futbol, ale zawodnicy - swoją ambicją, chęcią grania - zasłużyli na to, gdzie teraz są w tabeli.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.