Po meczu z Lechem
03.10.2005 00:04
Jesteśmy zwykłym, przeciętnym ligowym zespołem - te słowa trenera <b>Dariusza Wdowczyka</b> brzmią - w kontekście Legii - jak ponury żart. Ale niestety są prawdziwe. Drużyna z Łazienkowskiej na razie nie ma ani stylu, ani charakteru, a jej poczynaniami rządzi przypadek. I wielkich nadziei na lepsze jutro nie widać - czytamy w Gazecie Wyborczej.
Jesteśmy zwykłym, przeciętnym ligowym zespołem - te słowa trenera Dariusza Wdowczyka brzmią - w kontekście Legii - jak ponury żart. Ale niestety są prawdziwe. Drużyna z Łazienkowskiej na razie nie ma ani stylu, ani charakteru, a jej poczynaniami rządzi przypadek. I wielkich nadziei na lepsze jutro nie widać
Tak wściekłego jak po meczu w Poznaniu Łukasza Surmy dawno nie widziano. Nie przebierając w słowach, powiedział, co myśli o kolegach. Zarzuty, że w pierwszej połowie ośmiu z nich stało, patrzyło i bojaźliwie chowało się za plecy kolegów - to kolejny ponury żart. Ale i prawda. - Paru chciałem w szatni po prostu udusić - wypalił kapitan drużyny.
Przykłady z ostatnich lat wskazują, że mistrzem kraju może być Wisła Kraków z najlepszymi piłkarzami, świetnie wyszkolonymi technicznie, z pomysłem na grę i trenerem (Henryk Kasperczak), który umie poukładać, nauczyć, jak grać. A jeśli nie Wisła, to... Polonia albo Legia. Bez gwiazd, bez fajerwerków technicznych. Siłą tamtych zespołów były walka, agresja, przygotowanie fizyczne. "Grają enerdowski futbol" - wyśmiewał Polonię sprzed pięciu lat legionista Cezary Kucharski. Czyli toporny, agresywny, brzydki. Ale skuteczny.
Legii na razie droga po tytuł w stylu krakowskiej Wisły nie grozi. Ani gwiazd, ani wielkich piłkarzy, żadnego reprezentanta Polski. A to, że ma czterech kadrowiczów z młodzieżówki nie jest powodem do dumy. Obecna kadra młodzieżowa to najgorsza drużyna w tej kategorii wiekowej od kilkunastu lat. I skoro oparta jest na legionistach, to... wszystko jasne.
Legia więc, aby walczyć o najwyższe lokaty, musi grać tak jak Polonia Wdowczyka kiedyś i jak Legia Dragomira Okuka kilka lat temu. Na razie jednak nie ma ku temu żadnych przesłanek. Młodzież jak dotąd nie może sprostać presji. Prawdziwym odkryciem i tym, który nie zawodzi, jest Łukasz Fabiański. Z powodzeniem zastąpił Artura Boruca i już dziś śmiało można powiedzieć, że to odkrycie rundy i jeden z najlepszych golkiperów w lidze.
Pozostali grają bardzo nierówno. Przykładem jest przesuwany z pomocy do ataku i z powrotem Sebastian Szałachowski. Strzelił gole w meczach z Odrą i Pogonią, wyróżniał się w derby, by w Poznaniu być jednym z tych, których dusić chciał Surma. Taka właśnie nierówna forma świadczy o niepewności, braku wiary we własne umiejętności i sens tego, co się robi.
Młodzież na razie nie może sprostać oczekiwaniom, jakie spotkały ich w Legii, a czy może starszyzna? Wojciech Szala walczy z ogromnym zaangażowaniem, ale to wszystko. Surma z Włodarczykiem byli obok Fabiańskiego najlepsi w Poznaniu. Ale bez wsparcia nie zrobią nic. Tomasz Kiełbowicz, żal pisać, to cień piłkarza sprzed paru miesięcy. Bartosz Karwan (pół roku temu wydawało się, że może nawet pojechać na mundial) ma problemy nie tylko z formą, ale i ze zdrowiem.
Do boiskowego chaosu dochodzą nieustanne eksperymenty w ustawieniu zespołu. Sprowadzenie Mirko Poledicy na lewą obronę z rezerw nie było najszczęśliwszym posunięciem Wdowyczka. 27-letni obrońca nie wniósł niczego i zimą na pewno Legia będzie szukać zawodników na lewą stronę (czy to pomoc, czy obrona). Numerem jeden na liście życzeń Wdowczyka jest Marcin Kaczmarek z Kolportera Korony Kielce. Chciał go już kilka miesięcy wcześniej, kiedy był przymierzany do zespołu ze stolicy, a Kaczmarek grał w KSZO. Do transferu nie doszło, teraz na pewno będzie kosztował więcej niż wcześniej (do Kielc przyszedł za 800 tys. zł).
Wzmocnień musi być więcej. Legia w obecnym składzie, i grając w takim stylu jak w Poznaniu, wywalczy niewiele. Dwa razy wygra, raz zremisuje, raz przegra. I będzie takim ligowym przeciętniakiem. - Zagrali jak zajączki - zdenerwował się po meczu w Poznaniu Wdowczyk. Kiedy on prowadzi jakiś zespół, wiele można zawodnikom zarzucić, ale nie to, że "przechodzą obok meczu" - nie walczą, nie biegają, nie są ambitni. Wdowczyk tego wszystkiego musi nauczyć większość graczy z Łazienkowskiej. Jeśli z zajączków w najbliższym czasie nie zmienią się w głodne wilki, ich czas w Legii się skończy szybciej, niż myśleli.
Nauka zaczyna się od dziś - w niedzielę legioniści pojechali na tygodniowe zgrupowanie na Mazury. Za dwa tygodnie mecz z Wisłą Płock przy Łazienkowskiej. Nadzieja we Wdowczyku ("będą grać ci, co walczą"), że obudzi niektórych zawodników. Skoro co do umiejętności większych złudzeń nie ma, to niech chociaż pokażą, że im się zwyczajnie chce. Bo w Poznaniu się nie chciało.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.